Annapurna Circuit Trek cz18 - powrót do Kathmandu

in #polish6 years ago

IMGP4054.JPG Nepal, 2017

23.04.2017 (Dzień 20)

Czas opuścić Pokharę i udać się do stolicy. Wstaję koło 6.30 i żegnam się z dziewczynami. Jest wcześnie. Całe miasto jeszcze się nie obudziło, ale taksówkarze nie próżnują. Widzą samotną kobietę z plecakiem, więc zakładają, że potrzebuje transportu. Powinnam sobie zrobić tabliczkę "No taxi". Jest rześki ranek, znam drogę, na “dworzec autobusowy” nie jest daleko i chcę po prostu się przejść. Plecak ciężki, ale jak wniosłam na 5400, to po po asfalcie 15 minut też dam radę.

Po drodze zatrzymuje mnie dziewczyna, na tacy ma różne słodkie bułki za 50 rupii. Mam przy sobie tylko banknot z nominałem 1000 lub w drobnych 40 rupii. Zgadza się na to, żeby kołacz cynamonowy powędrował do mnie za te 40.
W sklepie kupuję wodę za 25 rupii. Bo chcę rozmienić ten banknot z napisem 1000. Sklepikarz wydaje mi resztę, ja przeliczam (czego nigdy nie robię). Okazuje się, że wydał mi 50 rupii mniej, więc zwracam mu uwagę. Bez zdziwienia mówi, że zamiast 50 rupii powinno być 100 rupii i oddaje mi pieniądze. Całe jego zachowanie świadczyło o tym, że raczej nie była to pomyłka, wiedział, że dał mi banknot 50, a nie 100. Nie analizuję tego bardziej, bo zawsze staram się wierzyć w dobre intencje ludzi, więc sobie myślę, że może po prostu mi się wydawało (nieeee….. Oczywiście, że nie).

Na dworcu zjawiam się o 7, tak jak miałam przekazane w agencji sprzedającej bilety.

IMGP4038.JPG Pokhara, Nepal, 2017

Autobusu jeszcze nie ma. Może inaczej… wszystkie inne autobusy są, nie ma tylko tego mojego. Pojawia się niepewność, ale sobie myślę, że jak będzie tak będzie, mam cały dzień na dotarcie do Kathmandu, bo samolot wylatuje dnia następnego. Poza tym na bilecie jest napisane, że autobus odjeżdża 7.30, więc nie panikuję. Stwierdzam, że te 30min jest pewnie po to, żeby kupić kawę i kilka słodkich bułek jak się czeka na autobus.

IMGP4039.JPG Pokhara, Nepal, 2017

IMGP4041.JPG Pokhara, Nepal, 2017

IMGP4044.JPG Pokhara, Nepal, 2017

W końcu przyjeżdża mój. Na bilecie mam też napisane wifi, ale to chyba chwyt reklamowy, bo wiem, że to ściema. Autobus tak zwany turystyczny, więc ma też klimatyzację, co oznacza, że co drugie siedzenie nad głową pasażera siedzącego przy oknie ma zamontowany buczący wiatrak, który co jakiś czas wyłącza się, więc żeby klimatyzacja działała w pełni trzeba otworzyć okno.

IMG_20170423_072959.jpg Pokhara, Nepal, 2017

Autobus ma trochę lepszy standard niż ten lokalny, ale o tym, że będzie czysty oczywiście mogę zapomnieć. Najważniejsze, że nie muszę z nikim walczyć o miejsce.

Ruszamy mniej więcej punktualnie. Nie wiem czemu, ale ubzdurałam sobie, że jak do Kathmandu jest 200 km, to podróż zajmie ok 7 godzin, Jechaliśmy 11 godzin. JEDENAŚCIE.

Dzięki tej podróży już nigdy nie będę narzekać w Polsce na wolne autobusy.
Opóźnienie spowodowane jest korkami na trasie, ale też podczas wjazdu do stolicy.

IMGP4056.JPG Nepal, 2017

Jedziemy wolno, więc mam okazję poobserwować otoczenie. Piękne zielone tereny, śmietnik przy drodze, ludzi oraz zabłocone, brudne ulice.

IMGP4045.JPG Pokhara, Nepal, 2017

IMGP4048.JPG Nepal, 2017

IMGP4052.JPG Nepal, 2017

IMGP4059.JPG Nepal, 2017

IMGP4061.JPG Nepal, 2017

Nie wiem, czy jest to pozostałość po trzęsieniu ziemi, które miało miejsce dokładnie 2 lata wcześniej (bez jednego dnia), w każdym razie momentami krajobraz wygląda trochę jak po wojnie. Część domów jest zburzona, do tego panuje wszędzie jeden wielki syf. Cała masa kurzu. Życie toczy się na zewnątrz. Ludzie chodzą w maskach. W sklepach sprzedaje się wszystko. W sumie trudno opisać ten widok. Mimo tego, ludzie na ulicy plotkują i śmieją się. Mam wrażenie, że jest to dla nich normalny styl życia.

IMGP4062.JPG Kathmandu, Nepal, 2017

IMGP4067.JPG Kathmandu, Nepal, 2017

IMGP4069.JPG Kathmandu, Nepal, 2017

Pod koniec podróży zaczynam odczuwać zniecierpliwienie. Nie mogę zmienić sytuacji, więc próbuję ją zaakceptować. W końcu dojeżdżamy.

IMGP4071.JPG Kathmandu, Nepal, 2017

Idę w kierunku, który wydaje mi się właściwy. Zapytuję kogoś o drogę. Idę dalej. Dochodzę do Thamelu. Wszystko byłoby super, tylko nawet nie zapisałam adresu hotelu, w którym zostały moje rzeczy. Zrobiłam tylko zrzut ekranu małego wycinka mapy. Założyłam, że jak dotrę na Thamel to już rozpoznam jakąś uliczkę. Ha ha. Chociaż wtedy nie było mi do śmiechu, byłam zmęczona, brudna i chciałam już dotrzeć na miejsce. Zaczynam pytać się ludzi, ale bezradnie rozkładają ręce… albo nie mówią po angielsku, albo nie mają zielonego pojęcia, co pokazuje moja mapka. Na szczęście mam szczęście. Trafiam na chłopaka, który w swoim telefonie znajduje adres hotelu, jest na tyle uprzejmy, że zostaje moim przewodnikiem i mnie tam prowadzi. Nie wiem czy robi to, bo oczekuje pieniędzy, czy dlatego, że jest miły. Zawsze mam dylemat w takich sytuacjach, ale ponieważ nie chcę zabijać w nim tej uprzejmości postanawiam mu nie płacić. Tak samo jak na trekkingu nie dawałam nic dzieciom, które były wyuczone prosić o czekoladę. Wydaje mi się, że to tylko nauczy ich żebrania a i tak nie rozwiąże trudnej sytuacji. W Nepalu każdy turysta jest po prostu bogaczem, dlatego ceny często są różne dla Nepalczyków i dla turystów. Co by było gdyby w Polsce sprzedawać obcokrajowcom drożej bilety na pociąg? Taka sytuacja jest nie do pomyślenia. A tam po prostu tak jest.

IMGP4072.JPG Kathmandu, Nepal, 2017

No nic, w tym momencie jestem zadowolona, że jestem we właściwym hotelu. Nocleg kosztuje 10$, ale nie mam już siły ani na targowanie się ani na szukanie czegoś innego, mimo iż zdaję sobie sprawę, że przepłacam.
Wychodzę na miasto coś zjeść, rozglądam się też po sklepach.

IMGP4073.JPG Kathmandu, Nepal, 2017

Obliczam, że muszę odłożyć 500 rupii na taksówkę na lotnisko, a resztę mogę wydać. Mogłabym w sumie jechać transportem lokalnym, ale ponieważ nie ma rozkładów jazdy, to boję się zaryzykować, bo spóźnienie się na samolot to już chyba byłby mały problem.

Wieczorem nie ma ciepłej wody.
Zasypiam sama w obcym mieście.


Sort:  

Niedługo będzie z tego książka :)

O... i to jest bardzo słuszna koncepcja :) bo czemu by nie? :)

Jak zawsze barwnie i ciekawie. O syfie w Peru pisali również ostatnio Moniś i @suchy. Zupelnie nie ogarniam tego, że im to zupelnie nie przeszkadza!

@veggie-sloth po to wlasnie powstal ten artykul, zeby pokazac, ze nam przeszkadza, ale nie jestesmy w stanie z tym nic zrobic tylko opieprzac cymbalow. Wczoraj w autobusie znowu, jakis debil wyrzucal worki przez okno, ale jak mu zwrocilem uwage to sie zapowietrzyl i reka machal, ale wiecej smiecia nie wyrzucil. Grzecznie do worka skladowal i na koncu do kubla zaniosl.

Im, to znaczy Peruwiańczykom, Nepalczykom, Lankanom i wszelakiej maści śmieciarzom świata! Może niezrozumiale się wyraziłem :)

No i wszystko jasne :D

Hmmm... nie wiem na ile nie przeszkadza, a na ile po prostu nie mają rozwiniętego nawyku wyrzucania śmieci to raz, a dwa "systemu zarządzania odpadkami"... bo co z tego, że na trekkingu wyrzucę śmieci do kosza, który stoi w pokoju... bo co się potem z tym stanie? Nikt nie będzie tych śmieci znosił, przecież Himalaje są duże, zawsze można wyrzucić śmieci za najbliższe wzniesienie, jak nie widać, to nie ma.

Wydaje mi się, że po prostu niektóre kraje są zalewane śmieciami (także przez nas turystów), a kompletnie nie są przygotowane do tego, co dalej z nimi robić.
Dlatego na trekkingu miałam ze sobą cały czas mniejsze butelki i tylko uzupełniałam zapas wody.

Congratulations @mespanta! You have completed the following achievement on Steemit and have been rewarded with new badge(s) :

Award for the number of upvotes

Click on the badge to view your Board of Honor.
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Do you like SteemitBoard's project? Then Vote for its witness and get one more award!

Coin Marketplace

STEEM 0.18
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 63135.01
ETH 2546.56
USDT 1.00
SBD 2.64