Jaskiniowcy w kosmosie

in #tematygodnia6 years ago

@assayer w swoim artykule Bóg i poszerzona rzeczywistość (AR) poruszył kilka ważnych wątków, które również mnie są bliskie i nad którymi wielokrotnie się zastanawiam. Od razu po lekturze zabrałem się za pisanie komentarza, który jednak rozrósł się do sporych rozmiarów – stąd decyzja o przeniesieniu go tutaj i opublikowaniu jako osobny wpis.

Magia i rytuały

Bardzo podoba mi się porównanie starotestamentowych rytuałów ze współczesną rozgrywką dzieci w Pokemon Go:

Wiem, że patrząc przez kamerki smartfonów widzą pancernego Golema, smoka Charizarda i inne pokemony, które przysiadły na nielicznych ławkach i wśród samochodów na pobliskim parkingu. A jednak znów mam to podwójne poczucie absurdu i jednocześnie zaciekawienia: w końcu to tylko grupka podekscytowanych dzieciaków bez ładu i składu dreptających nad senną rzeką…

Jakże właściwe jest to porównanie! Współczesna technologia rozwija się w niebotycznym tempie, coraz to nowe technologie i kolejne rewolucje już nas nawet nie dziwią.

Dzisiaj już większość z nas bez zastanowienia budzi się rano i sięga po swoje smartfony, szybko sprawdzamy aktualności, pogodę na cały dzień, otwieramy listę rzeczy do zrobienia i dorzucamy tam kilka kolejnych zadań na ten dzień. Potem wsiadajmy do samochodów i wybieramy się do pracy. Tam wielu z nas przez większość dnia obsługuje skomplikowane systemy informatyczne (call-center, helpdeski, obsługa klienta) lub używa bardzo wyrafinowanych narzędzi. W drodze powrotnej z pracy zaskakuje nas przepiękny zachód słońca, dlatego zatrzymujemy się na chwilę i z torby wyciągamy zawsze nam towarzyszący aparat fotograficzny – lustrzanka, bardzo dobry i drogi model. Robimy kilka zdjęć, po czym wsiadamy z powrotem do samochodu i wracamy do domu. Wieczorem zawsze miło spędzić czas przed komputerem – poczytać coś (choćby artykuły na Steemit), pooglądać, poszukać czegoś w Internecie. Być może część z nas lubi zagrać w jakąś grę komputerową.

markus-spiske-109588.jpg

Czy jednak zdajemy sobie sprawę z tego jak działa większość technologicznych nowinek z których korzystamy? Czy rozumiemy fizyczne reguły, dzięki którym układy scalone na płycie głównej naszych telefonów i komputerów działają? Czy rozumiemy jak działają ich systemy operacyjne, w jaki sposób na telefonie uruchamia się i działa aplikacja do aktualności i listy zadań? Czy rozumiemy jak działają różne układy naszych samochodów? Czy bylibyśmy w stanie rozebrać taki samochód i złożyć go z powrotem (o ile oczywiście nie jesteśmy mechanikami samochodowymi). A co z aparatem? Czy rozumiemy dokładnie mechanizmy działania matrycy, konwersji światła na sygnały cyfrowe a następnie wyświetlania tych zero-jedynkowych informacji w postaci pięknego kolorowego zdjęcia? Czy rozumiemy, w jaki sposób wyszukiwarki katalogują niemalże nieskończone zasoby Internetu i dlaczego pokazują nam akurat to, co nam pokazują?

A co dopiero, kiedy zaczniemy zastanawiać się nad skomplikowanymi zjawiskami fizycznymi, takimi jak fizyka kwantowa! Nieliczny odsetek ludzkości może powiedzieć o sobie, że rozumieją fizykę kwantową. Dla wszystkich nas jednak nie wiele różni ją od magii.

Pozwolę sobie przywołać fragment artykułu o magii z (pardon!) Wikipedii:

Osoba zajmująca się magią (mag, czarownik, szaman) stosuje różnorakie gesty, wypowiada zaklęcia (inkantacje) i wykonuje czynności o cechach rytuału mające dać mu władzę nad siłami nadprzyrodzonymi, i które w jego przekonaniu umożliwiają mu kształtowanie rzeczywistości.

Brak możliwości stwierdzenia powiązania między zastosowanym środkiem a ewentualnym efektem powoduje jednak, że skuteczność działań magicznych i istnienie postulowanych przez nią sił nadprzyrodzonych pozostają jedynie w sferze wiary.

Magia na Wikipedii

Czy to nie przypomina do złudzenia tego, co robimy na co dzień? Stosujemy różnorakie gesty na naszych telefonach w celu kształtowania rzeczywistości i wywołania konkretnych akcji, np. dodania zadania do listy zadań. Jest to oczywiście tylko (zbyt prosty) przykład. Ale czy jesteśmy w stanie stwierdzić powiązanie między zastosowanym środkiem a ewentualnym efektem? A może robimy coś, bo to po prostu działa, ale nie wiemy dlaczego ani jak?

h-heyerlein-386304.jpg

Odwołując się konkretniej do cytatu @assayer: Czy dzieci grające w Pokemon Go rozumieją, co dokładnie się dzieje? Dla nich jest to rytuał, czynność magiczna: jeżeli zbiorą się razem i spojrzą w ekrany swoich telefonów, będą wymachiwać swoimi telefonami, to zobaczą przed sobą potężne pokemony, które będą mogli wyzwać na pojedynek, pokonać i złapać (oswoić).

Jaskiniowcy

Współczesna technologia już dawno przegoniła zdolności pojmowania jednostki ludzkiej. Kiedyś słyszałem w jakimś programie popularno-naukowym bardzo piękne słowa. Program chyba dotyczył problemu otyłości, ale wniosek, który chcę przytoczyć, można rozciągnąć na wszystkie aspekty ludzkiego życia. Choć nie przytoczę tych słów teraz dokładnie, to postaram się oddać ich sens:

Ludzkie DNA ewoluuje bardzo powoli. Nie jesteśmy zbyt różni od ludzi, którzy żyli 200 tysięcy lat temu. Jesteśmy jaskiniowcami, którzy latają w kosmos.

aaron-baw-120047.jpg

Jakże to prawdziwe. Nasze aparaty poznawcze nie zmieniły się od kilkuset tysięcy lat. Jesteśmy jaskiniowcami przyzwyczajonymi do tego, że mają supermarkety, telefony, Internet i samochody. Wydaje nam się, że jesteśmy niemalże bogami.

Co jednak, gdyby nagle wszystko się skończyło? Gdyby nagle cały świat został odcięty od dostaw prądu, Internet przestałby działać, podobnie jak telefony. W niedługim czasie skończyłyby się zapasy paliw kopalnych. Nagle znowu musielibyśmy zacząć się martwić o podstawowe potrzeby: zapewnienie sobie ciepła i pożywienia.

toa-heftiba-362196.jpg

Niedawno oglądałem ciekawy dokument: Alone In The Past, w którym to ochotnik przez kilka miesięcy musiał przeżyć w warunkach średniowiecznej Rosji. Proste chaty z drewna, brak elektryczności, ubiór odpowiadający temu z epoki (naturalne skóry), konieczność własnoręcznej produkcji pożywienia itd.

Uczestnik eksperymentu w końcu zaczął skarżyć się na zanik zdolności umysłowych. Z człowieka, który dużo zastanawiał się nad życiem, nad człowiekiem, stał się (jak sam stwierdza) warzywem, które myśli głównie o tym, że słońce dzisiaj miło świeci, zastanawia się co zje jutro na śniadanie i ile drzewa na opał jeszcze potrzebuje. Słuszna uwaga: współczesny człowiek jest dostosowany do ciągłego przyswajania informacji. Informacje dosłownie nas otaczają, jesteśmy bombardowani: aktualności, wiadomości, powiadomienia w telefonach, reklamy wszędzie dookoła, otaczają nas słowa, znaki, symbole. W warunkach eksperymentu można jedynie bez końca rozmyślać na temat drzew kołyszących się na wietrze.

Kiedyś ludzie nie mieli tego problemu, bo zawsze żyli właśnie w takich warunkach. Uczestnik eksperymentu stwierdza, że gdyby nie jakieś wyjątkowe sytuacje, to żyjąc w ten sposób od urodzenia aż po grób nigdy nie wyszedłby dalej niż 10 kilometrów od swojej chaty. Niewyobrażalne, jak mały musiał być świat ludzi w przeszłości.

Przytoczę po raz ostatni słowa ze wspomnianego dokumentu:

Teraz rozumiem teorię, według której ludzkość może cofnąć się do etapu z epoki kamienia łupanego w ciągu 50 lat. Starsze pokolenie staje się coraz głupsze, przestaje myśleć i przyswajać nowe informacje. Nowe pokolenie [urodzone już po np. jakiejś katastrofie – przyp. autor] w ogóle nie otrzyma edukacji.

Potem, po ok. 50-60 latach starsze pokolenie zacznie wymierać i w ten sposób znowu jesteśmy w epoce kamienia łupanego. Cały proces jest bardzo szybki.

My – ludzie. Tak blisko bogów, tak blisko jaskiniowców. W tym temacie wypowiedział się także @lugoshi w swoim artykule Zwierzoczłekobóg:

Przyszłość.
Nie twoja, ulotna.
Przyszłość cywilizacji.
Wierzymy w teorię ewolucji. Europejski coraz bardziej powszechny, Kościół niepraktykujących :)

(...)

Nie jesteśmy Bogami.
Jeszcze nie.

Jeszcze nie jesteśmy, to na pewno. Ale czy kiedyś będziemy? Czy człowiek może stać się Bogiem?

Kryzys projektu Oświecenia

W tym momencie dochodzimy do innego tematu, który poruszył tekst Bóg i poszerzona rzeczywistość. Chodzi o kryzys humanistycznego projektu Oświecenia (nazwa zręcznie nadana przez @assayer).

Od razu na myśl przyszedł mi artykuł, który niedawno czytałem. Mowa o tekście K. Mazura Konserwatystów problem z postępem na łamach 49 teki Klubu Jagiellońskiego Pressje.

Pressje, teka 49.

K. Mazur przywołuje wielokrotnie słowa Karla Löwitha z książki Historia powszechna i dzieje zbawienia. W pewnym sensie myślą przewodnią tego tekstu jest poniższy cytat:

Stawia [to] historię nowożytną w paradoksalnym świetle: jest ona chrześcijańska z pochodzenia i antychrześcijańska w rezultacie (Löwith).

Co stawia historię nowożytną w tymże paradoksalnym świetle? Jak zauważa Löwith:

W greckich i rzymskich mitologiach i genealogiach przyszłość jest uobecniana jako ustawiczny początek; w żydowskiej i chrześcijańskiej koncepcji historii, przeszłość jest obietnicą przyszłości (Löwith).

Paradoks według Mazura pojawia się podczas korekty, jakiej nowoczesność dokonuje na historii zbawienia. Tam, gdzie chrześcijaństwo głosi wiarę w zbawienie poza historią (dosłownie: po końcu świata, w Niebie), nowoczesność głosi wiarę w zbawienie wewnątrz historii – wiarę, że ludzkość może osiągnąć jakiś finalny stan, być może właśnie stan, w którym ludzie są bogami (jak pisał @lugoshi).

Już w tym momencie pojawiają się oczywiście pewne problemy: jaki ma być ten finalny stan? Co go określa? Kiedy dokładnie ludzkość osiągnie to zbawienie wewnątrz historii, jakie są kryteria, po których to poznamy? I kto miałby o tym zadecydować?

Łatwiej jest wygrać z wirusami kolejnych chorób zakaźnych niż z własnymi wadami. (Mazur)

Warto zwrócić uwagę, że wiara w zbawienie – czy to wewnątrz historii, czy poza nią – wymaga istnienia historii. Historia nie musi być jednak czymś obiektywnym, co istnieje dla wszystkich, dla całej ludzkości. Jak pisze Oswald Spengler w Zmierzchu Zachodu:

My, ludzie kultury zachodnioeuropejskiej, jesteśmy z naszym zmysłem historycznym wyjątkiem, nie zaś regułą. Historia powszechna to nasz obraz świata, nie zaś obraz świata całej ludzkości. Dla człowieka Indii i człowieka starożytności nie istniał żaden obraz świata w rozwoju, i być może nigdy się już nie pojawi – gdy wygaśnie kiedyś zachodnia cywilizacja – tego rodzaju kultura, a więc i tego rodzaju typ człowieka, dla którego historia powszechna będzie tak przemożną formą bytu przytomnego.

A może zatem to wszystko tylko nasza ułuda? Może nie istnieje żadna historia, którą do tego można by doprowadzić do końca, do stanu, w którym jesteśmy bogami. Może jesteśmy tylko jaskiniowcami z nowoczesną technologią i niezależnie od tego, jak tę technologię rozwiniemy, nigdy nie staniemy się bogami?

nasa-63032.jpg

Może jesteśmy tylko jaskiniowcami, którzy latają w kosmos?


Zgłaszam post do konkursu TemaTYgodnia w kategorii: RIposta na tekst @assayer: Bóg i poszerzona rzeczywistość (AR).

Zdjęcia

Wszystkie zdjęcia pochodzą z serwisu Unsplash.

Bibliografia

Assayer

2018. Bóg i poszerzona rzeczywistość (AR). Steemit.

Lugoshi

2018. Zwierzoczłekobóg. Steemit.

Mazur K.

2017. Konserwatystów problem z postępem, w: Pressje nr 49., Kraków: Klub Jagielloński.

Rulov E., Kolushnitsin A.

2015. Alone In The Past. YouTube.

Spengler O.

2014. Zmierzch zachodu. Zarys morfologii historii powszechnej. Przeł. J. Marzęcki. Warszawa: Aletheia.

Sort:  

Świetny tekst! Ja zauważyłem że czasem jestem takim jaskiniowcem. I to że powoli z wiekiem przestaję nadążać za technologią. Po prostu wielu rzeczy nie łapię, ale mlodsze pokolenie nie ma z tym problemu.

Dziękuję za przychylny komentarz! Wszyscy jesteśmy jaskiniowcami, każde pokolenie ma trochę lepsze zabawki niż poprzednie, ale koniec końców wychodzi na to samo. Ja też już za wieloma rzeczami nie nadążam, choć chyba jestem o kilka lat młodszy od ciebie. Świadoma rezygnacja z tego wyścigu jest dla mnie błogosławieństwem, to tak, jakbym uznawał swoją ludzkość (swoją jaskiniowość), swoją zawodność – nigdy nie będę bogiem.

Zawsze będę miała w pamięci fragment jakiegoś wywiadu, nie pomnę z kim.
Dzieci elit tego świata uczą się w szkołach, gdzie króluje drewniana ławka, papier i ołówek.

Kiedyś oglądałem też dokument o jakimś rosyjskim miliarderze (nie mogę tego odkopać nigdzie), który postanowił wyprowadzić się z Moskwy na wieś wraz ze swoją rodziną – żoną i kilkorgiem dzieci. Mieszkają w (całkiem sporym) domu z bali, sami produkują większość pożywienia (mają zwierzęta i pola uprawne). Ojciec postanowił, że dzieci będą pobierać naukę w domu, dzięki czemu zadba o ich edukację najlepiej. Oprócz nauki ze współczesnych podręczników, uczą się jednocześnie z książek liczących sobie sto, dwieście a nawet trzysta lat (!) – ojciec uważa, że są mniej przekłamane (zwłaszcza, jeśli chodzi o humanistykę). Dzieci mogą oczywiście korzystać z komputera, jednak tylko przez krótki okres czasu i do rzeczy niezbędnych. Dużo czasu zajmuje im np. nauka jazdy na koniu czy nauka strzelania z broni. Ojciec stwierdził, że w trudnych czasach muszą wiedzieć, jak obronić siebie i bliskich.

Przepiękna była scena ukazująca jak wyglądają poranki rodziny. O świcie wszyscy budzą się, dzieci najpierw muszą iść wydoić krowy i kozy, uprzątnąć im, następnie dopiero jedzą śniadanie (do którego mają już mleko czy jajka zebrane wcześniej od kur).

Jednocześnie ten miliarder nie odciął się od cywilizacji, nadal posiada ogromny majątek i kilka luksusowych samochodów, w których czasem musi wybrać się do Moskwy, bowiem jest też aktywnym graczem na tamtejszej giełdzie i prowadzi wiele biznesów.

Ten człowiek to chyba German Sterligow z Niżniej Wasiliewki.

Z nieba spadłeś z tym komentarzem! Tak, chodziło właśnie o niego! Dzięki wielkie! :)

Dziękuję serdecznie za odpowiedź. Zgadzam się, że interpretaja tego, gdzie ma być "koniec w historii", zbawienie, czy Królestwo Boże jak mówił Jezus - to najciekawsze pole do dialogu między chrześcijańską apokalipsą a różnymi współczesnymi Singularyzmami, że tak powiem. Nigdy tak bardzo nie mieliśmy przeczucia bliskości doczesnego nieba.

Mój artykuł był o tym, że bedziemy sobie mogli pomagać na tej "ostatniej prostej przed niebem" różnymi środkami, jak AR czy VR, które ogromnie wzmocnią siłę masowych światopoglądów. To daje pole do nadużyć i mnie niepokoi. Zwłaszcza, że faktycznie jak mówisz - wraz ze specjalizacją rozumiemy coraz mniej z naszych urządzeń.

Dzięki za odpowiedź!

Interpretacja tego gdzie ma być koniec w historii, ale także czy w ogóle takowy będzie (lub czy może być). Wydaje mi się, że przeczucie bliskości doczesnego nieba jest właściwe przede wszystkim kulturze zachodnioeuropejskiej.

W wielu innych miejscach świata sytuacja jest taka, że trudno by ją według naszych standardów określić jako bliską doczesnemu niebu. To pierwsza kwestia, a druga taka, że osoby mieszkające w tych innych miejscach świata wcale nie muszą tego odczuwać, bowiem dla nich idea osiągalnego doczesnego nieba nie istnieje. Są to zupełnie inne kultury i inaczej patrzą na świat, inaczej go odczuwają – także to, co po-za światem.

Według mnie ważne są próby spojrzenia na świat oraz ludzkość z perspektywy szerszej, nie tylko tej zachodnioeuropejskiej. Dla mnie taka szersza perspektywa jest nadal czymś oszałamiającym i gęstym, w czym trudno mi się poruszać. Wiem jednak, że warto prowadzić taką dialektykę, bo prowadzi ona do niesamowitych wniosków i (hipo)tez.

Wszelkie syngularyzmy warto rozpatrywać, ale nie w odcięciu od perspektyw przekraczających jednostkę, bo to wydaje mi się bardzo zgubne. Ale na razie pominę tę kwestię.

Oczywiście, zrozumiałem, o czym był twój artykuł. Chciałem w delikatny sposób podać w wątpliwość to, czy technologie pokroju AR i VR rzeczywiście są przedsionkami nieba – być może takiego nieba wcale nie ma i nigdy nie będzie? Być może smartfony, komputery, AR i VR to tylko trochę bardziej zaawansowane pięściaki? :)

Coin Marketplace

STEEM 0.20
TRX 0.14
JST 0.030
BTC 64785.95
ETH 3471.44
USDT 1.00
SBD 2.51