Bez sił.

in #polish7 years ago (edited)

Another brick in the wall... taki sztandarowy kawałek Pink Floyd, klasyk. O tym, jak szkoła ubija na mielone, które można potem elegancko ulepić w dowolny kształt. Taaak, generalnie tak. Jednak to się zaczyna dużo wcześniej. Mielenie indywidualności, kreatywności, pierwotnej boskiej cząstki w dziecku zaczyna się już w domu, szkoła przybija ostatni gwóźdź.

Każdy człowiek ma indywidualne doświadczenia w tym zakresie. Niektórzy byli mieleni mniej, inni bardziej. Nieliczni szczęściarze - wcale.

Dziecko przychodzi na świat dokładnie takie, jakie ma być i w tej formie jest absolutnie wystarczające. Nie trzeba go poprawiać, ulepszać, układać, tresować. Nie musi być idealne. Nie musi być lepsze, ładniejsze, grzeczniejsze. Ono ma prawo być dokładnie takie, jakie jest. Ma prawo być kochane za to, że po prostu JEST, a nie za to JAKIE jest. To się ładnie nazywa miłość BEZWARUNKOWA.

Dlaczego to piszę... obecnie rozbijam się o mój całkiem prywatny mur. Zlecenie, które dla kogoś byłoby motywującym wyzwaniem, dla mnie jest cholernym K2, na którym zapewne zginę. Zamiast metodycznie wziąć się do roboty próbuję negocjować z moją dziecięcą częścią, która przerażona wlazła pod stół i mówi, że nie potrafi, nie umie, nie chce.

Skąd ona to wie? Skąd???

Ktoś jej to powtarzał wystarczająco często, aż przyjęła za prawdę, oczywistość nie do podważenia. Czy wiecie, że do siódmego roku życia mózg dziecka jest "programowany" przez otoczenie, czyli najczęściej rodziców? Jeśli ci wgrano świetny software z najwyższej półki - śmigasz przez resztę życia bez większych usterek. Jeśli masz zawirusowany badziew... cóż. Spójrz na swoje życie i odpowiedz sobie szczerze, jaki ty masz program? A jaki wgrywasz swojemu dziecku?

Uważajcie na to, co mówicie do swoich dzieci. To nie idzie w kosmos, dzieci chłoną dosłownie WSZYSTKO - słowa, zarówno wypowiedziane jak i przemilczane, emocje, gesty, spojrzenia... nie trzeba bić, by skrzywdzić.

Czuję totalną bezsilność. Tyle pracy włożyłam, by zneutralizować ten bezwartościowy syf, którym nasiąkłam... A tu takie szambo wybiło, znowu. Wiem, że to praca na całe życie i że mam się na tym doświadczeniu czegoś nauczyć... ale zmęczona jestem.

I czuję ciężar odpowiedzialności za powielenie przekazanych schematów. Mam swoje dzieci, dosyć spore już, które i ja mieliłam. Albo na to pozwalałam. Może w mniejszym stopniu... chciałabym w to wierzyć.
Czas zapieprza jak szalony i przychodzi moment, gdy już niczego nie można naprawić, choćby się chciało pół życia oddać za taką możliwość. Ile to razy patrzyłam na moje małe miśki ze świadomością, że nie wszystko jest tak, jak powinno i mówiłam sobie: jeszcze jest czas, żeby to wyprostować... Otóż NIE MA CZASU. Jeśli możesz coś zmienić, zrób to teraz.

Potem można tylko patrzeć bezsilnie: znikną w murze, nie znikną...?

s01.jpg

Sort:  

Zawsze można zmienić program który nam nie odpowiada ;) I napisać swój własny! Nawet w dorosłym życiu warto to zrobić, wierz mi, życie jest za krótkie na to żeby powtarzać czyjeś historie.
Rodziców ani systemu nie zmienisz ale możesz zmienić swoje życie :)

Dokładnie tak robię Ewa, od jakiegoś roku. Poszły za tym zmiany w życiu, o jakich mi się jeszcze niedawno nie śniło. Czasem jednak wywala mi "błąd systemu" i wtedy muszę zrobić kilka kroków wstecz... wrócić jeszcze do jakiegoś przeoczonego drobiazgu... a bardzo nie mam na to ochoty :)

Więc popraw szybko błędy w systemie, raz na zawsze :) A potem wywal stare niepotrzebne programy i ciesz się życiem :)

Chyba pogodziłam się już z tym, że jestem utkana z pajęczyny. Mnie nie trzeba mielić, jak się sama rozrywam.

Staram się utkać moje dzieci jak najgęściej, mam wrażenie, że idzie dobrze, ale czasami...

Ech.
Nie jesteś sama. Mi czasami pomaga oprzędzenie się dodatkową warstwą pod nazwą "Dla przepchnięcia sprawy".

I najgorsze jest to, że sami tak zmieleni mielimy innych, nie tylko własne dzieci.

Kochana, kidyś były inne czasy nie pozwalano nam wybitnym i kolorowym się wybijać lepiono nas wszystkich jak ciastka. w szkole w domu na ulicy Ci co szli pod prąd byli wytykani palcem, do dziś pamiętam jakie katusze przechodziłam jako dziecko które bylo przewlekle chore jak rówieśnicy machali mi z osiedlowej piaskownicy krzycząc "pomachajmy dzieciom specjalnej troski" Pamiętam ile razy moja matula walczyła o to by nie zwariować w tym popieprzonym systemie. Wiesz to wszystko nauczylo mnie jednego teraz po latach umiem stanąć w miejscu i poklonić się do przyszłości pokazać faka przeszłości i tupnąć nogą w teraźniejszości. Nie ma sensu patrzeć w tył liczy się tu i teraz to my tworzymy przyszłość nie przeszłość tylko ograniczenia które są w naszej głowie. Życzę Ci byś znalazła siłę nic więcej nic mniej , napieła bicka i poszla dokopać tym strachom z za szafy

Można nie dać się zmielić. Niestety, płaci się za to wysoką cenę. Nie łatwo jest być wyrzutkiem systemu... Mieć świadomość, że nawet twoja rodzina ma cię w najlepszym przypadku za filozofa, bo zmieleni nie pojmują twojego systemu wartości. Jakże odmiennego od tego konsumpcyjnego gó**a, które nas otacza.

Dziecko nie ma wyboru, jest zależne w 100% od rodziców. Jak go tatuś czy mamusia chcą zmielić na swój obraz i podobieństwo - tak się stanie.
Jako dorośli - jeśli dostrzeżemy co się z nami stało - możemy podjąć decyzję - tkwimy w tym, czy robimy wypad. I wtedy, tak jak piszesz, mają cię za filozofa - w najlepszym razie.

Dziecko nie ma wyboru, jest zależne w 100% od rodziców. Jak go tatuś czy mamusia chcą zmielić na swój obraz i podobieństwo - tak się stanie.

Ja połowę życia walczyłem z wizją mnie samego stworzoną przez moich rodziców. Jakoś im się nie udało jej wdrożyć. Ani nikomu innemu. Człowiek ma wolną wolę, sam wybiera i sam bierze odpowiedzialność za swoje decyzje.

Zgadzam się z tym, że każdy człowiek odpowiada za swoje życie, jednocześnie próbuję uświadomić jak bezbronnymi istotami są dzieci do pewnego wieku. Dla nich to rodzice są wyznacznikiem wszystkiego, dzieci nie mają wiedzy i świadomości na zasadzie: O, to jest shit, nie przyjmuję tego za swoje. Są jak małe zwierzątka, które mają jeden cel: Przetrwać. Potem, gdy idą w świat, do ludzi, widzą, że istnieje inna rzeczywistość, zaczynają weryfikować to co dostały w domu i wtedy często przychodzi pierwszy bunt. Albo i nie. Tutaj wchodzą kwestie indywidualne - genetyka, dynamika w rodzinie, masa innych czynników.
Musiałeś pewnie stoczyć niejedną "bitwę", to trudne. Szczególnie w społeczeństwie, gdzie etos rodziców jest szczególnie silny. Opłaca się jednak walczyć o siebie 🙂

Po prostu od zawsze byłem konspiratorem a w pewnym momencie opuściłem rodzinny dom i mam święty spokój ;) Rodzice już się pogodzili z tym, że ułożę sobie życie tak jak uważam.

Urodziłeś się Partyzantem. ;)

"śmiesznym karbonariuszem spiskowcem wolności" ;)

Dzieciaki dadzą radę, są mądrzejsze niż myślimy. Dzięki naciskowi uczą się walczyć ze zmieleniem.

A co to za K2? Rozbiłaś już obóz?

Rozłożyłam lichy namiocik, udaję się na spoczynek. Jutro pierwsze podejście.

Tak mi się przypomniało:

"Posuwam się rynsztokiem jednocześnie leżąc na plecach i filozofując..." Genialni jak zawsze 😀. Walczę z górą, której nie ma! Dziękuję, trafiłeś idealnie 😀

Dokładnie wiem o czym piszesz. Dzieci w pewnym wieku można formować jak plastelinę. Są miękkie, giętkie i można z nimi zrobić co chcesz. Widzę to po moim 9-letnim synu, który spędzając czas u ojca jest przemielony na wszystkie strony. Nie poznaję go jak wraca...

Bardzo trudna sytuacja... dobrze, że ma Ciebie. Odchodząc od męża dałaś synowi szansę, to się liczy.

Najbardziej chciałbym żeby kiedyś miał normalne życie. Ja z resztą też...

Słucham co tam @hallmann upichcił w swoim kotle



i czytam co naskrobała dziś @wadera.
Dobry wieczór się zapowiada.

Znam dzieciaki co starego przerobią na drugą stronę i będą wodzić za nos. Bywa też na odwrót.
Wszystko zależy od siły i konstrukcji człeka.
@hallmann sam opisał jak działał całe dzieciństwo w partyzantce i nie dał się "przechrzcić". Zahartował się i mężnie dziś staje.
Ja też raczej z tych upartych...

A słabsi dają się przekabacić i stają się trybikiem systemu...
Samo życie.

A zlecenie...
Podziel na małe kroczki. Nie patrz za daleko...
Czytałem o półeczce co szlifowałaś i szlifowałaś. Ja bym ją z dziesiątego pietra na bruk...
A Ty dałaś radę. :)

dzięki :)
podzieliłam i dłubię, choć tutaj nie mam ani grama serca do tego i to jest męczarnia. Nie podejmę się więcej roboty która mną tak poniewiera.

Coin Marketplace

STEEM 0.17
TRX 0.15
JST 0.028
BTC 57676.72
ETH 2356.36
USDT 1.00
SBD 2.39