Piechotą Warszawa-Kraków, czyli najgorszy blog podróżniczy cz.1

in #polish7 years ago (edited)

Wakacje 2017 minęły mi w większości pod znakiem zasuwania po magazynie WSIP'u i pakowaniu książeczek do kartonów po 12 godzin dziennie, 6 dni w tygodniu.
Odpoczynek? Cały rok odpoczywałem, przyszły wakacje, trzeba brać się za robienie mamony, bo nie ma na czym muzyki słuchać... Taaa...
Znaczy fajna sprawa, zasuwałem po olbrzymiej hali ze swoim spersonalizowanym wózkiem (nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak fenomenalne konstrukcje można wykonać z kawałka taśmy, folii i kartonu), dealowałem na lewo dochodowymi zamówieniami z moimi braćmy Ukraińcami, piąłem się po tablicy wyników, słuchając przy tym masowo audiobooków.

No najlepsze wakacje...

Po jednym miesiącu pracy mój mózg zmienił się w bezładną breję zaabsorbowaną w całości kartonami, etykietami i książeczkami dla pierwszoklasistów.
Gdy tylko uzbierałem pełną kwotę przewidzianą na zakup nowiutkiego zestawu stereo, wróciłem do domu, usiadłem w fotelu i począłem dumanie nad tym, co teraz ze sobą właściwie zrobić.
Połowa sierpnia, a ja w gruncie rzeczy nawet nie miałem pojęcia, jaka pogoda była przez pół lata i co się działo na świecie. Na dodatek zmęczenie przeraźliwe, żal do siebie o zmarnowanie wakacji i jedna myśl w głowię:

Muszę wreszcie odpocząć!

Jak? Wpadłem na pomysł tak durny, że po prostu musiałem przejść do realizacji natychmiast. W ramach zdobycia motywacji od razu zadzwoniłem do rodziców, by powiedzieć im, że idę do Krakowa...
Po prostu... Tego samego dnia co przyszło mi to do głowy byłem już spakowany, następnego z kolei zadzwoniłem do szefa, by powiedzieć, że rzucam robotę już w drodze, a szedłem mniej-więcej z okolic Warszawy.

21015319_811050135729360_972872664_n.jpg

No dobra, to idziemy! Plan jest taki:

  1. Dojść do Krakowa
  2. Po drodze nie wydać ani grosza na nocleg
  3. Żreć miód i bułki, bo wziąłem miód i bułki
  4. W sensie po prostu nie ma żadnego planu - iść przed siebie, o!

A nie szedłem też w 100% bez celu. W Krakowie znajduje się siedziba sklepu internetowego Rock-Serwis, gdzie jak raz wisieli mi właśnie podwójnego jewel case'a (zamówiłem u nich 6 płyt Genesis, z czego jedna - "The lamb...", przyszła w połamanym pudełeczku, niezwykła historia). Postanowiłem, że odbiorę towar osobiście, bo co mi tam.

Dzień 1

Gdy idziesz tak jak obwieś przez Polskę z plecakiem, ludzie nagle stają się nadzwyczaj przyjaźni i mili. Dotarłem pierwszego dnia do Miedniewic, gdzie dachu nad głową użyczyli mi bracia GOLEC Franciszkanie.
"Dach nad głową", to w zasadzie niezwykle dobre określenie, bo do swojej dyspozycji dostałem klasztorniany strych, w zupełności pozbawiony elektryczności (jakieś żarówki były umieszczone przy stropie, ale odkrycie jak je zapalić najzwyczajniej w świecie mnie przerosło), dodatkowo strych na wyposażeniu z miał parę okrągłych okien o średnicy jednego metra, ale za to ani jednej szyby. 40 km drogi jednak dało o sobie znać, zaraz po tym jak moje zamęczone na śmierć nogi spoczęły w śpiworkowym raju, usnąłem, a spało się naprawdę przyjemnie - wszędzie się śpi przyjemnie, gdy człowiek ledwie żyje. Skorzystałem również z toalety dla pielgrzymów, gdzie wśród karaluchów zjadłem kolację - bułkę z miodem gryczanym.

grafika.png

Rano zastał mnie deszcz, okropna ulewa, która potrwała tak aż do godziny 11.
Gdy wyszedłem wreszcie, za zadanie sobie obrałem odnalezienie któregoś, komu mógłbym podziękować za nocleg i ewentualnie zapłacić. Szukałem dobre pół godziny, ale nikogo nie znalazłem. Czas gonił... W pewnym sensie. Poszedłem dalej.
ffefee.png

Dzień 2

Nóżki moje postanowiły zmartwychwstać, jakby nie pamiętały poprzedniego dnia - doskonale.
Słyszałem, że tego dnia był okropny upał. Nie zauważyłem, może dlatego, że cały spędziłem na dobrą sprawę w lesie. Z Miedniewic wyruszyłem do Skierniewic, z tym, że po drodze jeszcze odrobinę zabłądziłem, bo internet w telefonie postanowił umrzeć sobie w pewnym momencie. Bolimowski park krajobrazowy, jak się okazuje obfituje w węże, krzaki, komary i maszyny do wyrąbu drzew.
Człowiek idzie sobie spokojnie 10 km prostą drogą, a tu BACH! zakaz wstępu, wycinka drzew. Ja podziękuję za takie pomysły, tego dnia wszedłem na drogę występku i gałgaństwa - mimo zakazu dzielnie przeszedłem przez strefę zagrożenia, by dalej rozkoszować się urokami lasu. Lasy z natury są przyjemne, lasem idzie się wyjątkowo miło, toteż dzień drugi wspominam szczególnie dobrze.

ffefefeefqf.png

W związku z brakiem jakiejkolwiek nawigacji po lesie snułem się praktycznie cały dzień, ostatecznie wyszedłem nieco z boku, co w sumie w pewien sposób wyszło mi ostatecznie na dobre, bowiem wszedłem do Skierniewic od strony, gdzie znajdował się niewielki stawik. Pomyślałem sobie, że jak już taki jestem podróżnik, to nie zostaje mi nic innego, jak się wziąć i wykąpać. Człowiekowi w takiej drodze różne durnoty do głowy przychodzą, ale uznałem, że co mi tam. Akurat ludzie z ręcznikami opuszczali stawik, więc wszedłem tam ja i ziup! Ciepła woda, całkiem miła sprawa. Wycisnąłem majty, zrobiłem sobie pauzę na żarełko, po czym ruszyłem dalej w Skierniewice.

skier.png

Po drodze internet powrócił, a jednocześnie zaczęło się ściemniać, także nadeszła pora na poszukanie sobie jakiegoś noclegu. Zagadnąłem do kolesia, który akurat jechał z rodzinką, tj. 2 synkami, z czego jeden siedział u niego w bagażnikowym foteliku i żoną na rowerkach. Zapytałem, czy nie wie gdzie wartało by poszukać jakiegoś miejsca do pospania. On się chwilę pogłowił, po czym powiedział, że musi porozmawiać z żoną. Chwilkę pogadał rzeczywiście, wrócił i powiedział, że by mnie przenocował, ale ta się nie zgadza… Potem pomyślał trochę i stwierdził, że w sumie ma to w nosie, że mam przydreptać pod jego adres i tam się coś wykombinuje. Wpisałem sobie w Google Maps, a było to 2 km drogi, więc w sam raz, bo mogłem dojść jeszcze przed kompletnym zmrokiem, a i dodatkową chwilę jeszcze iść, co by drogi nadrobić troszeczkę.

Idąc tak zobaczyłem zjawisko dość dziwne, bardzo osobliwe, mianowicie na chodniku stało 6 osób – romów jakichś, czy tam Ukraińców, ustawionych w rządku, co jakieś 2 metry, obok swojego podwórka. I ci ludzie tak stali, i się rozglądali… Znaczy nie wiem, dlaczego miałoby to być osobliwe, ale jakoś przedziwnie to wyglądało, a dziwniejsze stało się jeszcze bardziej, gdy jedna z tych osób, kobieta, do mnie przemówiła. Powiedziała, że zaginął piesek – radlerek, eklerek, maklerek, czy tam inny leklerek, w każdym razie mały i brązowy taki. Polazłem dalej, powiedziałem, że nie widziałem niestety. Gdy przelazłem 500 m, zobaczyłem… Mały brązowy piesek obwąchuje jakiegoś drugiego – większego i kurcze, ten mały totalnie zgadzał się z opisem. To musiał być ten bojlerek. Wróciłem się 500 metrów, by zobaczyć tych samych ludzi, tak samo stojących, tak samo obracających głowami i poinformować ich, że prawdopodobnie znalazłem pieska. Kobitka poszła za mną, po czym okazało się, że rzeczywiście – to był totalnie ten pies. Żal mi było trochę wtedy, że musiałem iść do tamtego gościa, bo w sumie mógłbym zapytać u tych ludzi, czy by może nie mieli jakiegoś miejsce pod daszkiem lub choćby na podwórku, a tak musiałem dreptać dalej na drugą stronę Skierniewic.
Gdy dotarłem pod wskazany adres, gospodarz czekał już w furtce i serdecznie mnie zaprosił. Powiedział, że akurat mają remont w jednym z pokoi i że w związku z tym wynieśli materac na taras, więc zupełnie przypadkiem mają fantastyczne miejsce do spania.
Zostałem poczęstowany pysznym leczo, a ponadto pozwolono mi się nawet wykąpać porządnie i podładować telefon z power bankiem.
fafr.png
Noc na tarasie minęła bardzo przyjemnie, z wyjątkiem małego incydentu z kotem sąsiadów (próbował mnie zamordować). Rano zostałem jeszcze zaproszony na śniadanko, a potem jeszcze na godzinę wdałem się z miłym panem gospodarzem w dysputę na temat jazzu i sprzętu audio, okazał się człowiekiem niezwykle obcykanym w tej materii. Około godziny 10 wyruszyłem w dalszą drogę.

CDN

Następna część

Sort:  

radlerek, eklerek, bojlerek czy leklerek - padłam, leżę i kwiczę. Czekam na ciąg dalszy!

Miło słyszeć i wielka dziękówa za resteem :3
Ciąg dalszy prosto z pieca już podany, jeszcze cieplutki, zapraszam :)

Super pomysł z tym długim spacerem ;)
Znam doskonale to uczucie. Rzucenie wszystkiego i tak beztrosko przed siebie.

Czekam na resztę ;)

Ale przemilo sie to czyta, czekam na kolejna cześć :)

Ty mi koniecznie przypomnij że jak mi sie naładuje to żebym dał upvote!
Szedłeś tak sam? Nie było nudno?

Przed pójściem wpadłem jeszcze do kumpla, ten podarował mi na drogę czapkę, taśmę izolacyjną i trytytki - tak na zaś ;D Wpadłem do niego o siódmej, gdy powiedziałem co właściwie robię i po jaką cholerę trzymam wielki plecak na plecach, od razu zaoferował mi swoje towarzystwo, już się pakować chciał, już go matka z domu wyganiała, ale pomyślałem, że ciul tam - idę sam, bo potrzebuję ciszy.
A nudno nie było, strasznie szybko czas mija w drodze. Dopóki deszcz się nie padał, czy burzy nie było to było bardzo miło (lub gdy nie przechodziła akurat wichura łamiąca drzewa. Byłem w Łódzkim w czasie, gdy przez Polskę przechodziły te wszystkie osławione wichury, a na jedną taką trafiłem, wiało jak cholera, ogłuchnąć szło, a stałem pod przystankiem autobusowym w jakimś polu)

OOo jak ja uwielbiam taki podróżniczy duch <3 Nigdy tak długiej pieszej wycieczki nie robiłem, ale w autostopie w praktyce wiele dni wygląda jak ten Twój i to jest coś najpiękniejszego! Piszesz całkiem zabawnie :)

Widzę, że kolega pozytywnie zakręcony :D Nie ma to jak z Warszawy do Krakowa na nogach przejść :)
Świetny tekst, miałem radochę z czytania o Twoich przygodach!

A ja piszę, piszę i piszę rymowankę, skończyć nie mogę ;P
Do końca tego tygodnia powinienem skończyć myślę

no i co ja tutaj robię? tyle czasu po czasie?
wpadłam i zostaje :D
może jakoś nadrobię

Coin Marketplace

STEEM 0.16
TRX 0.15
JST 0.028
BTC 54396.77
ETH 2275.61
USDT 1.00
SBD 2.31