"Hi way". Teoria względności szczęścia i pecha
View this post on Hive: "Hi way". Teoria względności szczęścia i pecha
6 years ago in #polish by bowess (64)
$3.65
- Past Payouts $3.65, 0.00 TRX
- - Author $2.81, 0.00 TRX
- - Curators $0.84, 0.00 TRX
Kiedyś oglądałem. Mało pamiętam. Muszę zobaczyć raz jeszcze! ;)
Natomiast w pamięci zakamarkach odnalazłem to:
"Jesień"
Jesień, Jesień, Jesień
złote liście spadają z drzew
Jesień, Jesień, Jesień
dzieci liście zbierają na w-f
Jesień, Jesień, Jesień
złote liście spadają w dół
Jesień, Jesień, Jesień
Marcin znalazł tylko liścia pół
Jesień, Jesień, Jesień
za to Zosia aż cztery w całości
Jesień, Jesień, Jesień
Znowu piątka w dzienniczku zagości...
/sł., muz. D. Basiński/
Śpiewam każdej jesieni. Gdyby ktoś zapytał moje dzieci o piosenkę stosowną do pory roku, to stawiam dolary przeciwko orzechom, że o jesieni odśpiewałyby tę właśnie. :D
Upvote this: https://steemit.com/free/@bible.com/4qcr2i
Upvote this: https://steemit.com/free/@bible.com/4qcr2i# Upvote this: https://steemit.com/free/@bible.com/4qcr2i
Śmieję się za każdym razem z tych samych momentów, a także z nowych, których wcześniej nie wyłapałam.
Może zbluźnię, ale mnie się od samego początku kojarzył z "Jak to się robi" Kondratiuka - podobny poziom absurdu i te dialogi... :D
Tak, tak. Jak najbardziej są wspólne nitki. Podszycie smuteczkiem i poezją moim zdaniem. :)
No bo jak, pytam się, no jak wymyśla się taką scenę, jak w wesołym miasteczku. Wielkie samoloty na łańcuchach, karuzela się kręci, prędkość mniej więcej 5 kilometrów na godzinę i w tym momencie to dziecięce "Ratunku!".
Takie rozdzierające :D
Można by spędzić cały wieczór przytaczając tylko poszczególne sceny i dialogi.
A wiesz, że wczoraj obejrzałam go znowu?
Scena końcowa z bramą na pilota... miszcz!
Są takie firmy, co wszystko Ci zrobią. Na pilocika przyspieszyć, wodę tak ze dwadzieścia centimetrów poszerzyć...
"Ale Aśka szanuj się!"
I jedno z najulubieńszych:
"- Podobno świetny jesteś w całowaniu? - Nie, to brat..."
:)
Oglądałem już dość dawno. Staram się nie omijać polskich filmów. Moja małżonka nie za bardzo, więc mogę w spokoju oglądać filmy zwłaszcza te najbardziej absurdalne i parodiujące wszelkie sytuacje.
Pozdrawiam.
O widzisz, to oboje jesteśmy odwrotni do inżyniera Mamonia z Rejsu. On szczególnie nie chodził na filmy polskie. :)
Ja również lubię polskie kino. Nowe produkcje zachodnie często odpuszczam, bo zniechęca mnie sztampa i komercja (czasem to chyba tylko efekty specjalne wyróżniają dany film), z kolei amerykańskie poczucie humoru nieszczególnie mnie bawi. Jakoś wolę nasze.
Nie widziałem, ale też się odezwę :D Jak zwykle czuję się bardzo zachęcony po Twoim tekście. Gdy tak go sobie czytałem, to w głowie rozbrzmiewała myśl: "Jakim cudem ja jeszcze tego nie widziałem?"
Kino niszowe, nie było sukcesu komercyjnego. Taki trochę film o filmie. :)