Dziedzictwo. Hereditary - czy naprawdę jest to najlepszy horror ostatnich lat?
Witam.
Na początku roku kolosalne zamieszanie wśród zarówno krytyków, jak i na licznych facebookowych grupach filmowych zrobił horror nieznanego do tej pory twórcy Ari Astera pt. "Dziedzictwo. Hereditary", na którego temat naczytałem się setek opinii zachwyconych ludzi i określeń pokroju "Arcydzieło współczesnego horroru!". Z powodu całego zatrzęsienia przepozytywnych opinii film szybko wskoczył w moje tegoroczną listę "must watch". Zatem kiedy w końcu go obejrzałem... nie kryłem swojego rozczarowania po zobaczeniu napisów końcowych.
Jest sobie spokojnie żyjąca rodzina - matka (fenomenalna Toni Collette) zajmuje się, nie licząc domowych spraw, robieniem różnych modeli domków z jakiegoś materiału, ojciec (Gabriel Byrne), który jest zarysowany najmniej i jest głównie taką oazą spokoju chodzącą po domu i mówiącą coś od czasu do czasu, syn Peter, który wiedzie zwyczajne życie nastolatka i mała Charlie, czyli chyba najdziwniejsza postać w filmie, która z nieznanych przyczyn obcina martwym gołębiom głowy i śpi w domku na drzewie, zamiast w swoim pokoju. Cała gromada spotyka się z tragedią - umiera babcia, kobieta, która przez całe życie prowadziła dość "dziwaczne życie". Wkrótce potem w domu zaczynają dziać się dziwne rzeczy.
Pierwsza połowa filmu jest bardziej dramatem psychologicznym o radzeniu sobie z stratą bliskiej osoby, druga dopiero zamienia się w "rasowy" horror. Większość tej pierwszej części naprawdę wciąga, ból, żal i wszelkie związane z tym sytuacje są ukazane iście w mistrzowski sposób. Oczywiście nie będę tutaj niczego więcej zdradzał bo naprawdę nie chcę tutaj spoilerować, gdyż już w pierwszej połowie ma miejsce masa bardzo ważnych dla fabuły scen, które chyba są tymi najlepszymi w całym filmie. Bo niestety jak już zaczyna się to całe horrorowe show, to na ekranie dzieje się kompletny nieład, momentami wręcz niezamierzenie komiczny. Mamy tutaj chociażby lewitującą kobietę walącą głową w sufit z prędkością nadświetlną, czy "pływającą po pokoju" w tle za bohaterem, co bardziej pasuje do parodii horroru, aniżeli "najstraszniejszego filmu ostatnich lat".
Właściwie cały ekranowy chaos kończy się, zanim się solidnie rozkręci, a wrażeniom z tego nie pomaga niepotrzebna "zagadkowość fabuły ala pseudo David Lynch". O jaką zagadkowość mi chodzi? Otóż większość dzieł cenionego reżysera Davida Lyncha to fabularne łamigłówki, które jako widz samemu musimy odszyfrowywać, poszlakę po poszlace, symbol, po symbolu, by zrozumieć o czym opowiadał dany film. A co Ari Aster dał tutaj nam? Fabułę, którą można rozszyfrować pamiętając pojawiające się czasem na ekranie znaki na ścianach i naszyjnikach oraz najdziwniejsze sceny z filmu. Tak banalnie jesteśmy w stanie połączyć to wszystko razem i zrozumieć całą treść filmu.
Ale oczywiście wielcy obrońcy prawdziwego horrorowego rzemiosła krzyczą "W końcu powstał jakiś horror intelektualny! Nareszcie nie wszystko jest podane na tacy i trzeba używać mózgu żeby coś zrozumieć!!!!11!1! To nie film dla osób z iq poniżej 200!!!1!1!!11" i inne bzdury. Pod względem trudności odbioru treści ten film do "Mulholland Drive" nie dorasta nawet do pięt.
Ostatnie sceny są mega chaotyczne, a zarazem zapowiadające w kwestiach horrorowych coś ciekawego, lecz niestety nadchodzi końcówka wywołująca myśl brzmiącą mniej więcej - "eee... to wszystko? ej, filmie, co jest, przecież tu dopiero robi się fajnie...".
Jumpscare'ów film za bardzo nie ma, starano się straszyć klimatem, co wyszło tak sobie i gdyby nie za szybko pojawiający się koniec, z którego wrażenia opisałem wyżej, mogłoby wyjść dużo lepiej.
Zdjęcia są cudne, kamera pięknie płynie po ekranie i dodaje masy klimatu do każdej sceny, a aktorzy momentami wręcz przesadzają - Toni Collette gdyby miała bardziej charakterystyczny wyraz twarzy, to po premierze tego filmu zjadłaby Nicolasa Cage'a w kategorii "Najbardziej memiczny aktor/ka". Aktorsko zaszarżowała nawet lepiej niż husaria na Turków pod Wiedniem. Dam sobie rękę uciąć, że sporo nagród za rolę w "Hereditary" zdobędzie.
Niestety całościowo film jest bardzo nierówny, przez co nie mogę go uznać za dzieło znakomite, jak to określa masa wielkich filmoznawców z filmweba. Biorąc się za oglądanie polecam więc wywalić na bok wszelkie oczekiwania, a odbiór może być całkiem solidny, bez gnębiącego umysłu tekstu w stylu "kurde, to miało być lepsze" po seansie.
To jest chyba glowny problem filmu - zbyt duze oczekiwania :) tipuvote! 1
This post is supported by $1.28 @tipU upvote funded by @cardboard :)
@tipU voting service guide | STEEM Monsters Lottery | Quick SBD <-> STEEM Exchange | For investors.
Fanem horrorów nie jestem. Ale ten akurat mnie zainteresował, bo wiele dobrego o nim słyszałem. Twoja recenzja jednak nieco ostudziła mój zapał do obejrzenia tego filmu. Więc wolę nie mieć zbyt dużych oczekiwań względem tego dzieła.