"Litwa - obyczaje i zwyczaje": Zwyczaje

in #polish6 years ago (edited)

kowno07.jpg

ZWYCZAJE

Umilające są zwyczaje i obyczaje naszego ludu, lecz niestety, dla czego, nie w każdym zakątku dawnej Litwy, mogą się niemi wieśniacy poszczycić!... Dlaczego? – Bo są nieludzko od swoich panów (dziedziców) znękani, biedni, nieoświeceni, a zatem i zdemoralizowani. Dzisiejsza gubernia Wileńska, Żmudź, Prussy Litewskie i dawne województwo Augustowskie, zamieszkane przez lud czysto-litewski, jedne, wspólne całej wielkiego narodu rodzinie, mają obyczaje i zwyczaje. Zebrałem był je w licznej ilości, lecz rękopism mój gdzieś się zawieruszył i dla tego kilka tylko, które przypomnieć mogę, tu, do wiadomości powszechnej podaję.

SPOSÓB POWITANIA

Wieśniacy nasi przy spotkaniu się zwykli mówić: jeden, - "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus", a drugi odpowiadając, - "Na wieki wieków amen." Toż samo się mówi i przy wejściu do cudzego domu. Gdy jeden pracuje, a drugi mimo przechodzi, wita słowami: "Boże dopomóż!" a siejącego zboże: "Boże rodź!" W takim razie odpowiada się: "Dziękuję serdecznie!" Taką odpowiedź nie wolno dawać tylko wtenczas, kiedy się robi trumna, albo dół się kopie dla nieboszczyka. Wieśniak spotkawszy się ze znajomym lub krewnym, podaje mu prawą rękę mówiąc: "Czyś drów? – a odpowiadają: "Zdrów z łaski Boga najwyższego." Zwyczaj mówienia przy spotkaniu się dobry dzień, dobrywieczór, lub podobnie, jest miany za pogański i zupełnie wygnany z ust poczciwego Litwina. Nizkie ukłony, zdejmowanie czapki i tym podobne upadlające godność człowieka zwyczaje, nie mają tu miejsca. W tym względzie i wieśniacy Ukraińscy godni są szacunku;– płaszczyć się nie umieją 64).

Gdy wchodzący do domu, znajduje jedzących, mówi: "Nasyć Boże," a jemu odpowiadają: „Dziękujemy i prosimy."

PRZYJĘCIE GOŚCIA

Jak tylko gość przybędzie, natychmiast sadzają go za stołem w kącie, stawią przed nim krupnik (gorzałkę warzoną z miodem i przyprawioną rozmaitémi korzeniami), a w niedostatku prostą siwuchę, kładną rozmaite pokarmy, pomiędzy którémi jajecznica (kiauszine), piérwsze trzyma miejsce. Gość znający etykietę, niczego się nie dotknie, nim go usilnie nie poproszą. Stąd to poszło i przysłowie:

"Było wszystkiego, brakowało tylko przymusu."

Wieśniak Litewski, gdy chce okazać, iż gościa swego serdecznie miłuje, nie czyni mu żadnych oświadczeń przyjaźni, nie sypie cukrowych słówek, lecz stara się spoić go, jak powiadają, na zabój.

CEREMONIAŁ PIJACKI

Kiedy się kilku, albo kilkunastu zbierze gości, gospodarz, przepija do najznakomitszego z słowami: "swejkatos gieros" (zdrowia dobrego), a potém czestuje wszystkich po kolei. Ominąć kogokolwiek bądź z porządku, byłoby największem grubijaństwem. Przed wychyleniem czary żegnają siebie i napój, mianowicie wtenczas, gdy jest wzięty od Żydów, lękając się czarów.

W czasie większych uroczystości wiejskich, jak np. w czasie dożynków, chrzcin, wesel, Bożego Narodzenia, Nowego Roku, Półpostu, Zwiastowania Najświętszej Panny (Błowieszczius, gdy się obchodzi przylot Bociana), Wielkiejnocy, Zielonych Świątek i t. d. i t. d., każdy Litewski i Żmudzki kmiotek, robi u siebie piwo i niem gości, z ogromnej szklanicy, czestuje.

NOCLEG ZNAKOMITEGO GOŚCIA U WIEŚNIAKA

Wszystko, co się tylko w niniejszem dziele mówiło, mówi i mówić będzie, pod względem obyczajów, zwyczajów, narodowych podań, zabobonów i t. d. i t.d., nie stosuje się bynajmniej do wyższej klassy mieszkańców Litwy; bo ta, z której tylko strony wiatr powieje, na tę się i nachyla; ona już kilka razy zmieniła i swoję narodowość, swoje zwyczaje i pożycie domowe, ale wprost do poczciwych a pracowitych naszych kmiotków. Obywatele Litewscy, pod rozmaitémi byli wpływami, są teraz i jeszcze będą. Naprzód: połączywszy się z Polakami przyjęli ich cywilizacyą, a témsamém i obyczaje: niedźwiedzią burkę, rysie kołpaki, haftowane katanki, zamienili na kóntusze, magierki i robrony. Z Maryą Kazimirą, zawitała do Polski francuska moda; szaleli za nią Polacy, szalała i Litwa – Biédni! narody męzkiej powagi, przestroiły się w arlekinów, nie powiem nawet zbyt, gdy wyrzeknę, że się stały istotnémi małpami. – Nastał wiek Stanisława Augusta, złoty wiek nauk w Polsce, ale razem wiek zepsucia, demoralizacyi i niedowiarstwa. Francuscy pisarze zaleli kraj potokiem najobrzydliwszych maxym, a Polak i Litwin, z uniesieniem poklaskiwali zdanióm Encyklopedystów i stali się najpierwszymi ich prozelitami. Tak już, natenczas górę wzięła była francuszczyzna, iż oprócz dworu królewskiego, wszędzie obyczaje, zwyczaje, sama nawet mowa, we wszystkich najznakomitszych domach Warszawy i Wilna, były nie Polskie, ani Litewskie, lecz sparodiowane francuskie, powiadam sparodiowane, gdyż tylko śmieszności przejmowaliśmy, przedrzyźnialiśmy nie samych francuzów, lecz naszych rodaków wartogłowów, którzy powrócili z Paryża i tam cały czas nie na poznaniu i nauczeniu się czegoś dobrego, lecz w towarzystwie Fryn aktorek, oszustów i lokajów bez służby, po restauratorniach, najczęściej drugiego rzędu, spędzili. Stąd to więc weszły do naszych domów, do pierwszych towarzystw, obyczaje szynkowe (rozumie się tylko bez hałasów), obrażające skromność frazesa (komplementa) i słówka lubieżne, tak pięknie dające się wyrazić w języku francuzkim. Słuszna, arcy słuszna jest rada podana w Tygodniku Petersburgskim, abyśmy poprzestali wysadzać się przed naszëmi kobietami, z grzecznościami, któreby daleko dowcipniej każdy dobosz francuski mógł powiedzieć ostatniej gryzetce paryżskiej. Po dokonanym rozdziale Polski, do ostatnich prawie naszych czasów, jak polityczna tak i umysłowa panowała stagnacya. Ciągle taż sama maniera francuzka, tenże sam barbarzyński salonowy język francusko-polsko-litewski, taż sama wyuzdana wolność w myśleniu i w mowie, też same żarty z najświętszych rzeczy. Byli wprawdzie ludzie inaczej myślący, którzy już to ustnie, już piśmiennie starali się wskrzesić rodzinne obyczaje i odsłonić wiekami zakryte obrazy przeszłego nie zepsutego jeszcze obczyzną naszych przodków życia, lecz ich głos był głosem wołającego na puszczy. Obecny czas, tyle zachwalony, tak rostrąbiony za religijny, wydeklamowany, żeśmy już dziś stanęli na tej błogiej drodze, na której, kto raz stanie, pewno, nigdy z niej nie zejdzie, to jest na drodze prawdziwej wiary, czemże jest, jeśli nie przedrzeźnianiem, modnej, salonowej pobożności nadsekwańskiéj. – Francuzi zawsze ostateczności się chwytają. Otrząsnąwszy się z niedowiarstwa ośmnastego wieku, nagle przeszli do pietyzmu. Wieść o tém zaleciała do nas, dawajże więc modlić się, krzyżować, odbywać częste spowiedzi, choć to bynajmniej nie przeszkadza odzierać biednych kmiotków, pieniać się, być złemi obywatelami, nie spełniać obowiązków ludzkości, zdradzać mężów, przeniewierzać się żonóm, gnębić niewinnych, być zgorszeniem dla własnego rodzeństwa, w celu dostąpienia honorów; ba! dla drobnej nawet korzyści, czołgać się nikczemnie, przed najnikczemniejszymi, jedném słowem robić wszystkie niedorzeczności, puszczać się na wszelkie bezprawia. A naszeź towarzystwa? – francuskie małpiarstwo. Zaczyna już teraz wchodzić w modę anglomania, splény, wieczerze, witanie się, układ i t. d. i t. d. Wszystko to mają być angielskie. Nie ręczę za to, może jeszcze i sami będziemy świadkami, gdy nastaną u nas ubiory i obyczaje Samojedów! Wszakże już jest ku temu przygotowanie, nasze niewiasty noszą wschodnie burnósy, mężczyźni odziewają się w algierki, przyjdzie chwila, iż nasze Litewskie kożuchy przerobione na triapty mieszkańców polarnego koła zostaną. Darmo więc, w obyczajach wyższej klassy mieszkańców, szukać zabytków domowego pożycia naszych ojców. Wejdźmy zatem pod strzechę wieśniaczą, poznajmy ten lud, tak dziś biedny, tak nieludzko uciemiężony, a przecięż najwyższego godny szacunku. Tam tylko dzisiaj, znajdziemy prawych, nieodrodnych Litwinów, tam się nauczemy jakimi byli nasi przodkowie. Lecz dość już téj perory, wszakże i ona tylko głos wołającego na puszczy: wróćmy do naszego przedmiotu.

Gdy się komu nadarzy podróżować po Litwie i Żmudzi, gdzie o karczmy wygodne zbyt trudno 65); bo chociaż są gęsto i wspaniale zabudowane, lecz nasiadłe niechlujnem żydowstwem, niech się nie waha zajechać do poblizkiej wioski; tam znajdzie wygodny odpoczynek dla siebie, dla służących smaczną strawę, a dla koni wonne siano i perlisty owies. I to wszystko nic kosztować nie będzie, bo chłopek żadnej zapłaty nie przyjmie. Wielkie to dla niego szczęście, gdy kto w chateczkę zawita: przybycie gościa, jest to przybycie Boga, to jest Litewskiego i żmudzkiego kmiotka przysłowie. Co to za radość! jaki ruch, ile to miłych kłopotów wiejskiej gosposi, gdy czasem ksiądz Pleban, Wikary, ekonom, albo któś inny ze znakomitszych gości wprosi się na nocleg! Nie sądźcie jednak aby natychmiast spać ich położono; – bynajmniej. Zaraz zastawią stół krupnikiem, jajecznicą, pieczonemi kurczętami i t. d., trzeba choć pół kieliszka wypić krupniku i wszystkiego potrosze skosztować. Jeżeli zima, po wieczerzy natychmiast przynoszą kilka świeżych puchówek, kilka poduszek pokrytych cieńkiemi śnieżystej białości nawleczkami i usławszy łóżko, jeszcze na wierzch zamiast kołdry kładną puchówkę lekką, szeroką, ta puchówka zowie się patałaj. Gdy zaś jest lato, ścielą podobne łoże w świronku, a nad niém zawieszają girlandy z kwiatów. Jak tylko gość się położy, zaraz jawi się gospodyni z karafką krupniku, i tu więc jeszcze raz trzeba choć pół kieliszka tego trunku wypić. Odchodząc gospodyni życzy gościowi dobrej nocy, poleca go Aniołóm Stróżóm i nad głową czyni znak krzyża świętego, a wszedłszy do piekarni upada na kolana i gorąco się modli, prosząc Boga o szczęśliwy sen dla noclegującego. Zwyczaj ten święcie się zachowuje mianowicie na Żmudzi. Tam, choćby najznakomitszej osobie podróżnej, nie pozwolą wydobywać z tłómoków własnej pościeli i jeśli się kto śpiéra, mają to za największe ubliżenie dla siebie. Lecz nie ma się czego śpierać, bo pościel żmudzkiej wieśniaczki, w niczem nie ustępuje najwykwintniejszej pościeli najzawołańszego rozkosznika, a w białości i czystości, zaręczam, o wiele razy przewyższa. W Litwie taż sama uprzejmość, lecz biedota większa, a zatém i mniejsza wygoda. Jednakże tych czterech dziwów jakie dawniej o Żmudzi i Litwie sobie opowiadano, że tam jest:

Wiele pościeli bez piór,
Wiele trzewików bez skór,
Wiele miast bez murów,
Wiele panów bez gburów 66),

dziś do tych krajów zastosować nie można. Może niegdyś i było tak, ale teraz inaczej wcale. Wprawdzie kmiotek gubernii Grodzieńskiej, a w większej części i Wileńskiej, zostaje w najnędzniejszym stanie; za to Żmudź cała, Prussy Litewskie, a w Litwie właściwej powiat Upitski (Poniewieżski), Wiłkomierski i w części Kowieński, mogą się uważać za ziemię obiecaną. Ostatnie wiérsze:

Wiele miast bez murów,
Wiele panów bez gburów,

i dziś jeszcze mogą być wiernym obrazem ziemi Prusskiej i Żmudzkiej. Jest tam wiele miast kwitnących przemysłem i handlem. W Prussach Litewskich: Tylża (Tilsit), Łabsmiests (Labiau), Kłajpeda (Memel), Ratmpitis (Pilau), Taspilis (Tapiau), a na Żmudzi: Rosienie (Rosejnéj), Retów (Rictuwa), Kroże (Krażéj), Kielmy (Kielmi), Szawle (Szaulej), Janiszki (Janiszkiej), Telsze (Telszéj), Sałanty (Sałantaj), Płungiany (Płungy), Szydłow (Szydłowa), Citowiany (Titawienaj), Szadow (Sieduwa), tudzież inne, są to znakomite miasta, równające się, a nawet ozdobą i liczbą swoich domów, przewyższające prawie wszystkie powiatowe Litwy właściwej i Białorusi miasta. Co zaś do panów bez gburow, to jest bez poddanych, tych zaiste jest bez liku na Żmudzi. Wielkich panów, jak już to gdzieindziej miałem zręczność powiedzieć, nie ma w Kiejstutowej dzielnicy, a są tylko drobni obywatele i okoliczna szlachta, u której ciągle na ustach przysłowie:

"Szlachcic na ogrodzie,
Równy Wojewodzie."

Samych nawet chłopów, uważać tu można za panów. Kmiotek bowiem, mający kapitału kilka, lub kilkanaście tysięcy rubli srebrnych, w Nadbaltyckich stronach, nie rzadkość.


/64/ ..."Podróżny spotyka ludzi pogodnego czoła i śmiałego wejrzenia, miasto uniżonego czapkowania, pospoliego na Czerwonej-Rusi, lekki pohaniec nie nachyla karku, ale z powagą odkrywszy głowę, swojém: "Sława Bohu" wędrówca pozdrawia. (Pamiętnik naukowy Krakowski, Podróż po Ukrainie, 1855 r.).

/65/ Niedbali i ojcowie nasi o podróżne wygody. – "Karczem po drodze wygodnych nie było (w Litwie). Dla przejeżdżających więc tędy znakomitych gości, kazali Wielcy Książęta stawiać pe drodze szałasze, i wszelkiemi je opatrywali potrzebami. Tym sposobem Witold r. 1423 ugaszczał tu Biskupów polskich. – (W. A. Maciejowski, w dziele p.t. Polska aż do pierwszej połowy XVII wieku, pod względem obyczajów w cztérech częściach opisana).

/66/ Pan Maciejowski w wyżej wspomnioném dziele: "Polska pod względem obyczajów i t. d., ten czworowiérsz słowami Trztyprztyckiego, tak tłómaczy... "Zahartowany naród (Litewski i Żmudzki) nie sypiał w pierzynach, lecz na materacach; zamiast trzewików skórzanych nosił łapcie z kory drzewa. Mieściny były liche na Żmudzi, zaledwie że je płotem obwodzono. Wielu było tu panów, którzy ani jednego nie mieli poddanego. Włoskie delicye wcale się tam nie udawały. Kto zasiał w swoim ogrodzie melony, urosły mu ogórki; z nasienia endywii, rodziła się boćwina; z pinelli nasadzonych rosły szyszki, zwane na Żmudzi kankorozie (?!). Lecz miał ten kraj osobliwości których gdzieindziej nie było. Tam z drzewa robiono, i kominy, z drzewa robiono świece, bo łuczywem świécono, z drzewa były cukry, bo po lasach żmudzkich było pełno pszczelnych ulów wydających obfite miody. Chłop Żmudzki, pojechawszy do lasu z kobyłą tylko i siekierą, wyjeżdżał zboru, z uzdą, uzdzienicą i wozem, zrobiwszy sobie zaprząg z drzewa, w którym ani nie było żelaza, ani rzemienia, ani nawet nitki jednéj, a jeżeli pojechał na wiosnę do dąbrowy, napił się w niej i wybornéj muszkateli, czyli soku słodkiego, obficie z drzew zielonych ciokącego. Najwięcej było tu ręcznych młynów (żarna), które obracając niewiasty, śpiewaniem slodzily sobie pracę ciężką – (Gwagnin, w Opisie ziemi Zmudzkiéj str. 29).


Poprzednia część: Czary
Następna część: Zwyczaje do pewnych dni roku przywiązane


Kilka słów o projekcie Skryptorium

Coin Marketplace

STEEM 0.16
TRX 0.13
JST 0.027
BTC 61065.80
ETH 2610.29
USDT 1.00
SBD 2.53