Venimus, vidimus, Deus vicit

in #polish6 years ago (edited)

Juliusz Cezar zdając "relację" senatowi ze swojego zwycięstwa nad królem Farnakesem II miał rzec tylko veni vidi vici: przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem. Ta sentencja, podobnie jak kilka innych, na stałe weszła do kanonu cywilizacji Łacińskiej. My Polacy też mamy swoją wersję tej sentencji i swojego bohatera, który odniósłszy wielkie zwycięstwo trawestując słowa Cezara, przekazał wieść o zwycięstwie papiestwu w słowach: venimus, vidimus, Deus vicit: przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył. A może to nie była tylko trawestacja wynikająca z pobożności, a stwierdzenie faktu?

Nie chcę wcale umniejszać tutaj geniuszu militarnego naszego króla, którego bardzo szanuję. Co więcej wbrew wielu opiniom uważam że odsiecz Wiedeńska nie tylko była nieunikniona (ze względu na sytuację wewnętrzną w kraju), ale również potrzebna i dobra. Mam jednak nieodparte wrażenie, że umyślnie czy nie używając takich słów zawarł w nich drugie dno...

Polityka Bałtycka

W momencie objęcia przez Sobieskiego tronu, pomimo faktu że został wybrany na króla poniekąd jako zwycięzca w wojnie z Turcją, postanawia on dokonać zwrotu w polityce międzynarodowej IRP i skupić się na odzyskaniu i zwiększeniu wpływów w obszarze Morza Bałtyckiego (z punktu widzenia geopolityki bardzo dobra decyzja) w tym odzyskaniu władzy nad Prusami. W tym czasie Francja i Szwecja prowadziły wojnę przeciw Brandenburgii, która to z kolei chwilę wcześniej niespodziewanie przyłączyła się do koalicji Habsburgów(Holandia, Hiszpania i Austria) walczącej z Francją w Niderlandach. Nadarzała się więc okazja by naszego największego w tamtym czasie rywala i wroga w rejonie bałtyckim pokonać wchodząc w sojuszu z niezwyciężonymi Szwedami i potężną Francją. Rozpoczęto pertraktacje, w 1675 podpisujemy tajny traktat w Jaworowie, w 1677 w Gdańsku zostaje zawarty sojusz ze Szwecją. Niestety wewnętrzna opozycja wobec króla, niechęć szlachty do wojny z Prusami, wielkie trudności, pomimo zwycięstw militarny w podpisaniu pokoju z Turcją spowalniają realizację ambitnych planów. Wspólnej kampanii nie pomagają też klęski potencjalnych sprzymierzeńców zwłaszcza jak dotąd niepokonanej armii Szwedzkiej. Być może gdybyśmy do wojny dołączyli wcześniej wszystko potoczyłoby się inaczej, kto wie. Warto wspomnieć, że Francja nie tylko starała się pomóc w rozwiązaniu konfliktu polsko-tureckiego, ale we wspomnianym traktacie deklarowała potężne wsparcie finansowe.

Szlachta silniejsza od króla

Król będąc w polityce od wielu już lat widział jak bardzo państwo polskie w tym czasie już niedomagało. Planował on nie tylko zmianę na arenie międzynarodowej ale również reformę wewnętrzną, która miała prowadzić do wzmocnienia pozycji króla. Jak się domyślacie nie spodobało się to naszym sąsiadom, którzy to wsparli wewnętrzną opozycję w praktyce uniemożliwiając jakiekolwiek reformy. Swoją drogą działania przeciwników króla (już po Wiedniu) Forst de Battaglia nazwał zabawą w huśtawkę, nie było istotne co król proponował, oni zawsze byli przeciw, ja bym to nazwał bardziej współcześnie: opozycja totalna. Z reform nic nie wyszło, a gdy przyszło wezwanie o pomoc z Austrii podburzona i zauroczona wizją przedmurza Chrześcijaństwa Szlachta Polska niejako wymusiła udział Polski w wojnie z Turcją.

Nowa dynastia polska

Sobieski jednak nie dawał za wygraną. Swoje zwycięstwo pod Wiedniem i kolejne jeszcze większe, pomimo opuszczenia przez sojuszników pod Parkanami chciał wykorzystać (pięknie wykorzystywał również w propagandzie) do wzmocnienia Polski z tej strony. Po zwycięstwie pod Parkanami powołano do życia Świętą Ligę która miała chronić Chrześcijaństwo przed Imperium Osmańskim, niemniej Cesarz Austriacki chciał wykorzystać ten sojusz do rozciągnięcia swojej władzy nad straconymi Węgrami, Wołoszczyzną czy Bałkanami. Taki wzrost potęgi Austrii był geopolitycznie niebezpieczny (co z resztą znalazło potwierdzenie w dalszych naszych dziejach), dlatego to też nasz król chciał wyhamować te dążenia najpierw próbując zagarnąć tron Węgierski, a potem Mołdawski dla swojego syna. Totalna opozycja oczywiście utrudniała te dążenia oskarżając króla o przedkładanie interesów rodzinnych nad państwowe. Nie było to całkowicie bezpodstawne, bo kolejne porażki polityczne coraz bardziej popychały króla do skupienia się na realizacji jednego tylko celu: przekazania korony polskiej swojemu synowi.

Nikt nie słucha mnie za życia...

Nic jednak z tego nie wyszło, podobnie jak z pozostałych wielkich planów Jana III Sobieskiego. Ten wielki wojownik i mąż stanu, zwycięzca na polu bitwy pozostał przegranym w polityce. Nikt nie słucha mnie za życia... takie słowa miał wypowiedzieć na łożu śmierci, może jeszcze tym ostatnim słowem chciał zakląć rzeczywistość mając nadzieję, że chociaż po śmierci jego słowa zostaną wysłuchane? Sobieski nie chciał wojny Turcją, w 1672 jako hetman wielki koronny pisał do Sejmu żeby raczej z Turcją stworzyć wspólną koalicję przeciw Rosji, niż żeby walczyć z Turkami. Jednak historia potoczyła się zupełnie inaczej, a nasz król został zapamiętany jako pogromca potęgi Osmańskiej. Czyż zatem Venimus, vidimus, Deus vicit nie jest do bólu prawdziwe? Wiktoria Wiedeńska nie była ani zwycięstwem króla Polski, a nie naszego państwa... choć z pewnością była zwycięstwem cywilizacji Chrześcijańskiej.

Epilog

Dlaczego mimo to uważam że odsiecz Wiedeńska była czymś dobrym? Uważam że wszelkie "co by było gdyby" w odniesieniu do wielkiej historii są całkowicie bezsensowne. Człowiek nie jest w stanie przeanalizować wszystkich komplikacji, konsekwencji wywoływanych przez donośne dla dziejów zdarzenia, nie wiemy więc czy realizacja planów Sobieskiego byłaby w jakikolwiek sposób lepsza i dla kogo. To co wiemy to że potęga Osmańska została złamana i zagrożenie cywilizacyjne jakie stanowiło to państwo zostało pokonane. My zaś, Polacy, ulegliśmy wielkiemu zepsuci i demoralizacji. I choć to nasi sąsiedzi byli rządzeni przez złych tyranów, to sami jesteśmy winni swojej ostatecznej klęski i upadkowi. Gdyby Rzeczpospolita pozostała silna cnotami swoich obywateli, nie zostalibyśmy pokonani przez absolutystycznych sąsiadów. I nie było problemem to że sami sobie nie stworzyliśmy absolutystycznych rządów, ale właśnie upadek cnoty obywatelskiej i stworzenie rządów dziesiątek tyranów. Oczywiście to tylko moja opinia.


Obraz: Portret Jana III, rycina Simeona Thomassina wg Jana Hoehna, 1695; Biblioteka Narodowa.
Źródła:

  1. Sobieski-polityk i mąż stanu, Zbigniew Wójcik, w:Studia Wilanowskie, 1978 r., T. III-IV
  2. Nikt nie słucha mnie za życia... Jan III Sobieski w walce z opozycyjną propagandą (1684-1696), Anna Czarniecka

Tekst napisany w ramach 2 tematy w konkursie #temaTYgodnia o numerze 21

Sort:  

Bardzo dobry tekst. Szkoda, że ten jeden z ostatnich przedrozbiorowych gwizdków nie został przez cudowną szlachtę wysłuchany. Podoba mi się też rzadkie podejście do kwestii zaborów - tez uważam, że sami ukręciliśmy na siebie bicz, a nie ci źli, wstrętni sąsiedzi się na nas uwzięli. Wielką słabością RON była nieumiejętność, chroniczna, do przekuwania wspaniałych tryumfów na polu bitwy w korzyści polityczne...

Bardzo cenny rodzaj tekstu, nie tylko odczarowujący bardzo zmitologizowany moment naszej historii, ale także dający do myślenia o tych, których uważamy za panów świata.

Okazuje się, ze mechanizmy historii są ponadludzkie i właściwie nie ma tak mocnej pozycji w społeczeństwie, aby być pewnym realizacji swoich planów. Współcześnie wszyscy to już dość dobrze rozumieją i stąd wszystkie te wojny o media, z jakich powstała także ideologia blockchains, platform zdecentralizowanych.

Na pocieszenie Sobieskiemu: chrześcijaństwo wtedy wygrało, ale nie tylko z nim. Lata studiów na początkami tej religii przekonały mnie, że wygrało nawet z własnym założycielem, który spędził żywot nauczając o nadejściu apokaliptycznego Królestwa Boga. Została z tego tylko drobna wzmianka w popularnej modlitwie "przyjdź Królestwo Twoje", cień jego marzeń...

Z ostatnim akapitem nie mogę się zgodzić ;) W zasadzie poza błędami, grzechami - żądzami ludźmi którzy są wewnątrz Kościoła Katolickiego, to wszystkie jego działania są dobre i zgodne z nauczaniem Chrystusa - Boga. Co więcej królestwo Boże na ziemi przede wszystkim miało zadziać się w sercach ludzi, a nie w salach tronowych i Kościół wciąż o to królestwo Boże zabiega z różnym skutkiem, ostatnio mam wrażenie że z gorszym.

Niestety wewnętrzna opozycja wobec króla, niechęć szlachty do wojny z Prusami (...)

(...) kolejne porażki polityczne coraz bardziej popychały króla do skupienia się na realizacji jednego tylko celu: przekazania korony polskiej swojemu synowi.

Ja śmiem twierdzić, że Jan III Sobieski najpewniej od samego początku miał plan by po nim na tronie zasiadł syn Jakub. I o to właśnie chodziło w całym "pruskim planie". Zdobyć Prusy i oddać Jakubowi. Wtedy doszłoby do ogromnego wzmocnienia obozu królewskiego. Na tym rzecz jasna szlachcie nie zależało, dlatego byli przeciw.

Historyk nie powinien gdybać, ale moim zdaniem, taki ruch mógłby ocalić Rzeczpospolitą, bo jeden z jej największych wrogów i później "rozbiorców" zostałby unieszkodliwiony. Swego czasu pracowałem nad grą planszową, w której można było wprowadzać alternatywne scenariusze. Chyba muszę do niej wrócić...

Bardzo możliwe, ale o ile początkowo chciał to robić w ramach zabezpieczania lepszej sytuacji międzynarodowej że tak powiem czy to na północnym zachodzie czy na południu, tak im bardziej nic się nie udawało myślał już tylko o tym jednym (tak się przynajmniej mi wydaje). Dodać warto że brak dziedziczności przez wielu też był uważany za przyczynę słabości naszego państwa, chociaż ja akurat się z tym nie zgadzam.

Zgadza się, ale zniszczywszy potęgę Prus i odzyskując znaczenie nad Bałtykiem wywołalibyśmy lawinę konsekwencji które moim zdaniem nie są możliwe do przewidzenia i nie ma pewności że koniec końców wyszlibyśmy my, Europa czy świat na tym lepiej. Chociaż gdybym jednak miał gdybać to sądzę że tak, ale może to wyssana z mlekiem matki wrogość do prusaków ;))

Planszówka brzmi dobrze :> osobiście więcej gram w gry na kompie, najbardziej lubiłem zawsze Europa Universalis m.in dlatego że można było zmienić losy Polski ;)

Również uważam, że to szlachta doprowadziła do upadku Rzeczpospolitej. Upadek cnoty obywatelskiej... Mam wrażenie, że niewiele się nauczyliśmy, jako naród.

Nie tylko my. To przywara całej ludzkości... Bardzo smutno, ale gdyby chociaż elity świata się z niej uczyły i wyciągały wnioski dla dobra ludzkości, chociaż tyle ;)

A i jeszcze jedno :> Nie do końca jest tak że to szlachta doprowadziła do upadku. Uważam że większą w tym rolę miała arystokracja - magnateria, która to właśnie najczęściej korumpowała drobną biedniejszą szlachtę. Wielu z króli też podejmowało błędne decyzje. Ogólnie to jest bardziej skomplikowane i na pewno obarczanie winą tylko jeden ze stanów/ elementów systemu politycznego jest zbyt dużym uproszczeniem.

Tak, pisząc "szlachta" miałam na myśli cały stan szlachecki, od zagrodowców po magnaterię. Podobno wszyscy byli równi :) Nie mam pojęcia, co siedziało w głowach biedniejszej szlachy, która dawała się manipulować i korumpować magnatom... zapewne wielkie NIC. Nie byli lepsi od chłopów czy mieszczan, a mieli się za niewiadomo co.
Uprościłam z premedytacją, bo mam emocjonalny stosunek do tematu. Przywileje i pozycja do czegoś zobowiązują - im większe, tym większa odpowiedzialność, przynajmniej ja to tak rozumiem. Wkurza mnie "elita", która zamiast działać dla dobra społeczeństwa i państwa wykorzystuje swoją pozycję i władzę do manipulowania i grabienia pod siebie. Takie tam banały.

Świetny artykuł. Bardzo mi się podoba :) chyba po czytaniu Twoich postów zacznę lubić historię ;)

Dziękuje, bardzo mi miło :) Historia potrafi być fascynująca, trzeba tylko odnaleźć w niej te ciekawe rzeczy ;) Mnie zawsze niemiłosiernie nudziło wkuwanie na siłę dat różnych wydarzeń, zamiast nauczania o co chodziło w tych wydarzeniach jakie były konsekwencje i przyczyny itd.

W szkole ja i historia to były dwa różne światy ;)

Dobra lekcja historii

Coin Marketplace

STEEM 0.20
TRX 0.12
JST 0.029
BTC 61292.26
ETH 3430.36
USDT 1.00
SBD 2.51