#24| Peru #3 - przeprawa przez dżunglę i Peruwiańskie wesele
Cześć!
Znowu długa przerwa na blogu. Przepraszam was za nią bardzo mocno. Tym razem podobnie jak poprzednio miałem bardzo ograniczony dostęp do internetu. Ale już jestem i w najbliższym czasie poleci kilka postów :)
Na początek jako ciąg dalszy naszych przygód wypad w głąb dzikiej, Amazońskiej dżunglii!
Wstaliśmy bez pośpiechu, w końcu dzisiaj niedziela. Od razu otworzyłem piwo aby uniknąć kaca po urodzinach 😉 *(czy my faktycznie tak dużo pijemy? 😉) *
Wojtek w końcu dobrze się czuje. Postanawiamy więc kolejnego dnia wyruszyć do dżungli.
W porze obiadu poszliśmy na belén zjeść obiad za 5 soli i udało nam się trafić do fajnej knajpy, gdzie poza zupą i soczkiem na drugie danie było spagetti z ryżem, sałatką i kurczakiem. Dziwne ale bardzo smaczne połączenie.
Z zakupów kupiliśmy warzywa do dżungli. Makaron, ryż, cytryna, cebula i dodatkowo pomidory oraz czosnek. Szukaliśmy też świeczki, ale były po 2 sole za sztukę - zwariowali z tymi cenami! Ostatecznie kupiliśmy trochę mniejsze po 1 sol. Trudno.
Wieczorem przepakowalismy plecaki zostawiając sporo sprzętu w hostelu u Irka.
Wstaliśmy ok 7 rano i po chwili opuściliśmy hostel w stronę portu Nanay. Pojechaliśmy autobusem za 1 sol i na miejscu szukaliśmy łódki do Santa Marii. Po kilku minutach znalazłem łódź i uzgodniłem cenę na 4 sole od osoby. Lekko ponad godzinę później dotarliśmy na miejsce i czas było zacząć spacer przez dżunglę.
Most w głąb dżungli
Do ostatniej wioski jest jakieś 45 minut i potem kolejne 40 minut już bezpośrednio do domku. Poziom wody był dość wysoki i kilka razy musieliśmy przejść przez małe jeziorka i rzeczki ale w gumiakach było to bardzo proste. Jedno jeziorko tylko zaraz za San Juan sprawiło nam trochę problemów. Ale bardzo powoli udało się przejść bez wody w butach.
W ostatniej wiosce znaleźliśmy też sklep i ja kupiłem sobie duże piwo a Wojtek zupkę chińską.
Mniej więcej po 20 minutach marszu dotarliśmy do pierwszego mostu. Woda jednak okazała się być tak wysoko, że most zaczynał się dopiero od połowy rzeki.
Znaleźliśmy kilka patyków aby sprawdzić głębokość w miejscu gdzie brakowało mostu i okazało się, że woda jest prawie do pasa 😱 Nie chcieliśmy iść boso przez rzekę w dżungli, nigdy nie wiadomo kto może tam pływać przy dnie. Szybko znaleźliśmy kilka małych drzew leżących przy ścieżce i z nich zrobiliśmy mostek dodatkowy. Dzięki temu bez problemu pokonaliśmy kolejna przeszkodę.
Według instrukcji otrzymanych od Węgra mieliśmy iść kolejne 20 minut aż napotkamy duży pień. Problem był w tym, że akurat dużych powalonych drzew było sporo. Większość jednak była obok ścieżki. Po ok 35 minutach zacząłem się martwić, że może poszliśmy nie tam gdzie trzeba i wtedy zobaczyłem ogromne drzewo powalone na drogę z wycięciem tylko na ścieżkę. To musiał być ten pień!
I rzeczywiście tak było. Po kolejnych 100 metrach znaleźliśmy ścieżkę w lewo, która prowadziła już do samego domu i po 30 sekundach byliśmy na miejscu.
Dom to dużo powiedziane, bardziej schronienie. Kilka bali postawionych jako rusztowanie, deski łączące je i kilka kolejnych jako rusztowanie na dach. A to wszystko szczelnie zawinięte w moskitierę.
W dżungli takie schronienie w zupełności wystarcza.
Ugotowaliśmy sobie kolacje w postaci ryżu z cebulą i czosnkiem. Na nasze szczęście Denes załatwił kuchenkę gazową z butlą, więc gotowanie było bardzo proste. Wcześniej trzeba było rozpalać ognisko aby coś zjeść na ciepło.
Przed zmrokiem dotarły jeszcze 3 osoby, para z Francji i jeden koleś z Salwadoru. Strasznie się kręcili po zmroku co chwilę otwierając drzwi z latarkami w rękach. Przez to do środka dostało się sporo komarów, które mnie dość mocno pogryzły. Na szczęście ugryzienia nie swędziały mocno.
Rano pogadaliśmy z nimi, że trzeba uważać ze światłem na komary i nie było potem problemów. Jedynie co, to w ogóle nie myli po sobie rzeczy i kiedy chcieliśmy coś zjeść to trzeba było wszystko najpierw za nich umyć... Bardzo irytujące!
Kolejne dwa dni spędziliśmy na relaksie, graniu w karty i oglądaniu filmów.
Przez te dni, mokre od potu ubranie w ogóle nie chciało schnąć przez ogromną wilgoć. Deszcz padał kilka razy dziennie i bez ruchu powietrza wszystko stało w miejscu. Plus był taki, że mieliśmy pod dostatkiem wody (deszczówki).
Tak wyglądał nasz stolik
W drogę powrotną wybraliśmy się z francuzem, który zaoferował, że zapłaci za łódź z San Juan do Santa Marii. Zgodziliśmy się i dobrze, 20 min rejsu po dziewiczej dżungli sprawiło na mnie mega wrażenie. Płynęliśmy między drzewami i krzakami i tylko raz minęliśmy inną łódkę.
Po dotarciu do Iquitos zdecydowaliśmy się spróbować piranii. Kupiliśmy jedna na pół z Wojtkiem.
W smaku zupełnie nie podobna do ryby, ale bardzo smaczna. Dogadaliśmy się co do ceny w wysokości 7 soli ale jak przyszło do płacenia to okazało się, że mamy zapłacić 10. Bardzo nas to zniesmaczyło i ostatecznie zapłaciliśmy 9 soli. Zawsze to coś taniej.
Po południu poszliśmy zanieść pranie do pralni i odpoczywaliśmy tradycyjnie przy butelce rumu (Nie! Ja wcale dużo nie pije, tak wychodzi. Serio)
Kolejnego dnia wieczorem dostaliśmy zaproszenie na wesele kuzyna koleżanki, więc w dzień nie robiliśmy nic specjalnego. Poszliśmy tylko na obiad i odebrać rzeczy z pralni. Po dżungli należało im się porządne pranie!
O 18.30 przyjechała do hostelu Vanessa z mamą aby nas zabrać na imprezę. Jak się okazało jest ona w domu panny młodej, który jest na drugim końcu miasta.
Mama Vanessy jechała drugim tuk-tukiem, który przy samym domu zagrzebał się w błocie tak, że trzeba było go wyciągać. Na szczęście nasz kierowca to zobaczył i zatrzymał się na rogu ulicy. Wszytko przez spore opady deszczu. Niby pora deszczowa już się skończyła, ale dalej pada tutaj codziennie.
Wiem, że słaba jakość, ale parę młodą pokazać trzeba
Impreza weselna widać było że budżetowa, ale było wszystko czego potrzeba. Jedzenie, piwo i nawet mocniejsze alkohole domowej roboty a muzykię zapewniał zespół. Jedna osoba grała na klawiszach z druga śpiewała i zabawiała gości. Sprzęt mieli naprawdę dobry, nawet mikrofony były bezprzewodowe i wodzirej często śpiewał stojąc w oknie na zewnątrz domu ze względu na gorąc panujący w środku.
Cały wieczór i noc wszyscy tańczyli do muzyki latynoskiej. Nie było praktycznie osób siedzących. Był oczywiście też wujek, który za dużo wypił (może to szwagier?), był też taki co nie schodził z parkietu tańcząc ze wszystkimi obecnymi kobietami. Ale tak już musi być, że takie osoby są na każdym weselu. Nawet w Peru!
Pod koniec imprezy wybraliśmy się do lokalnego klubu. Był to ogromny hangar z dużą scena na której tańczyli całą noc tancerze.
Muzyka była grana na żywo przez prawie 25 osobowy zespół a na parkiecie ludzie stali w grupach mając na środku całe skrzynki piw. Ciekawe doświadczenie i miłe zakończenie naszego pobytu w Iquitos.
Dalej ruszamy w stronę Brazylii rzeką Amazonką.
PS. Wiecie, że na moim kanale na YouTube już są wszystkie filmy z mojej podróży po USA? Koniecznie wpadnijcie i zostawcie suba 😉 za chwile rusza Ameryka Łacińska. (YouTube)
--
Dzięki, że jesteś i czytasz moje przygody
Jeżeli Ci się podobają, zostaw po sobie komentarz :)
Dodaje mi to motywacji aby tworzyć dalej :)
Pamiętaj także aby wpaść na moje inne media społecznościowe:
Artur
©Freedom Traveling -Artur Szklarski. Wszystkie zdjęcia i teksty są mojego autorstwa. Wszelkie prawa zastrzeżone
Wcale nie pijesz za dużo :P
Dzięki! Czyli dalej mogę pić jak do tej pory 😁
Hahahahahha tego też nie powiedziałam ;)
Oj tam 😉😉😉
Congratulations @freedomtraveling! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :
Click here to view your Board of Honor
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
Do not miss the last post from @steemitboard:
Congratulations @freedomtraveling! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :
Click here to view your Board of Honor
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
Do not miss the last post from @steemitboard:
Stop
Notifications have been disabled. Sorry if I bothered you.
To reactivate notifications, drop me a comment with the word
NOTIFY