Ewangelia Steemit

in #polish7 years ago (edited)


Czy czasami powoli nie uzależniam się od platformy Steemit? - zapytał w niedawnym poście @andzi76.


To pytanie bardzo mnie poruszyło. I nie tylko mnie. Posypały się szczere, ożywione komentarze. @noisy odpowiedział: “Obudziłem się minutę temu. Jest 4:47. Odpisuje na Steemit. Chyba Cię rozumiem”.  @lipszczak wyznał: “Ja ostatnio ze względów rodzinnych mam mniej czasu na Steemit i normalnie mam wyrzuty sumienia, że zaniedbuję społeczność”. Inni komentujący mieli bardzo podobne odczucia. 


Tego samego dnia na głównej stronie Steemit @angusg napisał: “Jeden dzień czasu na Steemit to jednostka czasu zupełnie różna od normalnego dnia: w tym fascynującym miejscu, gdzie obserwujesz jak kawałek po kawałku świat układa się z powrotem w jedną całość. Chcę dosłownie wstać co rano i od razu się zalogować, jeszcze przed kawą, i już nie dbam o moje wcześniejsze życie i plany zawodowe, ponieważ pierwszego dnia na Steemit ta zmiana paradygmatu wywróciła wszystko do góry nogami”. 


U zawodowego biblisty, a nawet u kogoś takiego jak ja, kto tylko popularyzuje wiedzę o początkach Nowego Testamentu i chrześcijaństwa - język @angusga wywołuje natychmiastowe skojarzenia. Anonimowy autor 2 Listu św. Piotra napisał o bliskim końcu świata, o płonącym niebie i rozsypujących się gwiazdach. Potem dodał:


“Oczekujemy jednak, według obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w których zamieszka sprawiedliwość”. (wers 3:13)


Odnowienie świata. “Kawałek po kawałku świat układa się z powrotem w całość”. Trudno dziwić się, że pierwsi chrześcijanie żyli w stanie uniesienia. Więzienia nie były w stanie ich zatrzymać. Jad węży im nie szkodził. Uzdrawiali paralityków. Wiara w ich moc była tak wielka, że podstawiano chorych, aby padł na nich choćby tylko cień apostołów.



Jezus zwycięża moce Piekieł. Styl bizantyjski (XV wiek).


Dzieje Apostolskie są pełne takich opowieści i nawet jeśli odrzucimy cuda, nie sposób nie widzieć ogromu entuzjazmu, zapisanego w tym sequelu do Ewangelii Łukasza (oba teksty są tego samego autora i być może kiedyś stanowiły jedną całość). Na pewno chrześcijanie budzili się o 4 nad ranem, aby głosić swoją ewangelię, jak @noisy. Na pewno jak @angusga mieli wrażenie, że chaotyczny świat wokół nich wreszcie nabiera sensu.


Skąd te podobieństwa? Dlaczego powtarzamy tamten entuzjazm?


Wśród uczniów Jezusa po jego śmierci dojrzewała niezwykła idea, nowy Mesjasz, jakiego nigdy nie odkrył antyczny judaizm. Mesjasz jako wszechpotężny Bóg, który umiera za najsłabszych z nas. Źródłem tej idei mogli być Grecy (mit Prometeusza) albo mało znana wersja żydowskiej opowieści o Abrahamie, składającym w ofierze swego syna Izaaka, w której ten ostatni jest dorosły i świadomie poddaje się ofiarowaniu. Nieważne, jaki był pierwowzór. Ważne, że nowy Mesjasz zawierał w sobie zarówno wielką nową ideę, która zapewniła chrześcijaństwu dominację na półtora tysiąca lat, jak i model nagłaśniania tej idei.


Ideą tą był Syn Boży Odkupiciel, a sposobem jej ogłaszania było męczeństwo.

 
Pierwszym, który zrozumiał moc tej idei, a także umiał za nią umrzeć był biskup Ignacy z Antiochii (II wiek). Ignacy dokonał dwóch rzeczy. Po pierwsze w swoich listach wyraźnie powiedział, że Jezus był Bogiem, który umarł dla odkupienia naszych win. Nigdzie w Nowym Testamencie nie ma tak wyraźnie sformułowanego samego sedna wiary chrześcijańskiej, niezależnie od tego, jak usilnie teologowie go tam szukają.


W ten sposób Ignacy nadał godność cierpieniom chrześcijan, którzy mogli odtąd myśleć: przechodzę udręki i poniżenia, ale przecież sam Bóg też je przechodził dla mnie, a zatem to cierpienie ma sens. Tak powstały chrześcijańskie imperia. Zamiast buntować się przeciw królom i cesarzom, chrześcijanie łączyli się z cierpieniami Chrystusa. Mimo ubóstwa żyli z godnością. Na początku IV wieku Konstantyn przyjął chrześcijaństwo, a późniejsze państwa feudalne miały przed sobą całe stulecia świetlanej przyszłości.


Po drugie, Ignacy odważnie umarł jako męczennik za swoją prawdę. W czasach przed wynalezieniem druku i prasy, nie mówiąc o internecie - tylko spektakularna, najlepiej monstrualnie okrutna śmierć posłańca mogła zapewnić zapamiętanie jego Nowiny na całe pokolenia. Wielu chrześcijan zginęło, ale zostali zapamiętani.




Męczeństwo chrześcijan. Mozaika z muzeum w Trypolisie.


Męczennicy zostali zapamiętani na półtora tysiąca lat. Ale nie dłużej.


Począwszy od renesansu, a zwłaszcza wraz z romantycznymi rewolucjami i buntem przeciw od-człowieczającej nas rewolucji przemysłowej - czas męczenników dobiegł końca. Jednostka stała się zbyt cenna, aby teologia usprawiedliwiała jej unicestwienie. Wielką ideę Odkupiciela odłożyliśmy do lamusa jako jeden ze sposobów, na jakie elity kontrolują lud. Postawiliśmy granicę, za którą nie pozwalamy się wedrzeć społeczeństwu. Tej granicy strzegą określenia takie jak “opium dla mas” czy “robienie wody z mózgu”.


Ingerencję ideologii i religii w nasze życie uważamy za formę przemocy. Czeski Żyd Franz Kafka napisał wstrząsającą metaforyczną opowieść “Sąd”, gdzie bohater nie tylko ginie w niemożliwej do pojęcia machinie biurokratycznej, ale uznaje się za winnego, że nic nie rozumie. Jego ostatnia myśl: “Było tak, jakby wstyd miał go przeżyć” - budzi w nas ogromny gniew, opór wobec takiego poniżenia, takiej ingerencji w prywatność. 


Dziś nie do przyjęcia jest dla nas nie tylko umieranie dla spajającej społeczność idei, ale nawet zbyt wysokie podatki. Ba, ostatnio wraz z powstaniem “gospodarki uwagi” sam fakt, że na coś popatrzymy lub coś przeczytamy, uznaliśmy za poważny wysiłek z naszej strony. A w każdym razie coraz mniej mamy ochotę, aby patrzeć lub czytać cokolwiek za darmo.


Niezdolni do poświęceń, nie przestaliśmy jednak marzyć o obiecanej nam Nowej Ziemi. 


Pojawienie się internetu znów dało nam nadzieję. Aleksiej Nawalny może dziś dzięki youtube przeciwstawiać się prezydentowi Putinowi. Bana Alabed poprzez Twitter może demaskować propagandę Bashara al Assada. Na przełomie XX i XXI w. siedzimy przed naszymi komputerami jak na Forum Romanum, z widokiem na cały świat.


Ale to tylko pozór. Niewiele widzimy, jeszcze mniej możemy. Ani w Rosji, ani w Syrii nic się tak naprawdę nie zmienia. W Polsce ostatnio wyrósł z Facebooka proeuropejski ruch społeczny Komitet Obrony Demokracji. Miał setki tysięcy lajków, miał być jak dawna, legendarna Solidarność, dzięki której bezkrwawo pozbyliśmy się komunizmu. Przeniesiony z rzeczywistości wirtualnej na ulice miast szybko stracił na znaczeniu. 


Nawet w krajach demokratycznych mamy coraz silniejsze wrażenie, że przestaliśmy panować nad naszym losem. Gdy zapalają się ekrany komputerów chytre algorytmy bezszelestnie urabiają nas przed kolejnymi wyborami do parlamentu albo przed kolejną promocją w lokalnym Makro… Nikt już się nawet tym nie przejmuje. Nie ma już nawet pisarzy z wyobraźnią Kafki, którzy by opisali to nowe masowe odmóżdżenie.


I tu wracamy do naszego pytania: co jest takiego w platformie blogowej Steemit, że tutaj czujemy się inaczej. Na Steemit jakbyśmy budzili się z długiego i złego snu.



Aleksiej Navalny na youtube opowiada o przypadającej w tym miesiącu setnej rocznicy Rewolucji październikowej.



Cytuję ze Steem White Paper:


“Everyone benefits from everyone’s actions so everyone should pay or no one should pay, depending on how you look at it” ( str. 28).


“Wszyscy korzystają z pracy wszystkich, więc każdy powinien płacić lub nikt nie powinien płacić, w zależności od tego, jak na to spojrzymy”.


Te słowa zawierają klucz. To zdanie powstało na końcu bardzo długiej podróży, w której przedziwnie wymieszały się ze sobą metafizyka, technologia i pieniądz.


Jezus a za nim Ignacy opisywali Nową Ziemię jako Królestwo Boga. W realnych królestwach Antyku i Średniowiecza chłopi nie mieli jednak kontroli ani nad ziemią, ani nad swoim życiem. My opisaliśmy naszą współczesność poprzez Powszechną Deklarację Praw Człowieka. W rzeczywistości pozwoliliśmy sobie jednak odebrać najlepsze narzędzie do walki o te prawa, internet. Nie chcąc niczego poświęcić, mimowolnie oddaliśmy kontrolę nad naszymi danymi i nad tym, co nas w internecie na co dzień kształtuje. (Ta monstrualna opłata zawsze była dyskretnie pobierana, zajęło nam po prostu trochę czasu, aby to zauważyć. Pewnego dnia zrozumieliśmy, że znów wszystko oddajemy, w zamian nie otrzymując nic).


Dopóki nie powstał Steemit, nikt nie miał pojęcia, jak można temu zapobiec.


Gdy publikujemy post lub lajkujemy na platformie Steemit nie płacą za to ani reklamodawcy, ani inni pojedynczy członkowie społeczności. Płacą wszyscy, a raczej nikt nie płaci, jak to mówi white paper. Płaci Steemit jako cała społeczność, otrzymująca steem i rozprowadzająca go według naszych gustów, odzwierciedlonych w upvotes. Za zapis tego procesu odpowiadają wybrani przez nas świadkowie (witnesses), utrwalający sytuację na platformie w rozproszonym, niezmienialnym archiwum (blockchain).



Od egipskich hieroglifów po blockchain. Zapis i społeczeństwo są ze sobą nierozerwalnie związane.



Nieprzenikniony moloch, który Kafka nazywał Sądem, został nagle - kliknięcie za kliknięciem - poddany naszym upvotes. W przeciwieństwie do modlitw o Królestwo i Facebookowych lajków Stemitowe upvotes oznaczają niemal natychmiastową i wymierną zmianę (wpłatę). Klikając dajemy, nie klikając odbieramy. Jeśli nawet poza naszym polem widzenia dokonują się jakieś ukryte machinacje Steemitowych elit albo przekręty zwykłych naciągaczy, wszystko to utrwala i upublicznia odporny na cenzurę zapis. 


Nagle znów wszystko da się naprawić. Znów wierzymy, że możemy coś w naszym życiu zdziałać i jednocześnie rozumieć, co tak naprawdę robimy.


“Płaci każdy i nikt”, powtarzamy, zasypiając przy komputerach. Czujemy, że mimo zmęczenia nigdy jeszcze nie mieliśmy tyle energii i nadziei. Moglibyśmy góry przenosić! Gdyby jak pierwszych chrześcijan pokąsały nas jadowite węże, pewnie byśmy tego nawet nie zauważyli...


Płaci każdy i nikt: ewangelia Steemit.



Zródła zdjęć: 1, 2, 3, 4.


Post @andzi76 jest tu

Komentarz @angusg jest tu.

Sort:  

Na pewno chrześcijanie budzili się o 4 nad ranem, aby głosić swoją ewangelię, jak @noisy.

Za samo to zdanie daję upvota :D

Dzięki :)

Wspaniały tekst, dający wiele do myślenia... :)

Dziękuję, @grecki-bazar-ewy. Napisz mi swoje uwagi, na pewno wiele jeszcze warto poprawić i dodać.

Cudownie zebrałeś różne elementy w całość cofając się całe wieki wstecz, jestem pod wrażeniem :) Podziwiam Twoją znajomość tematu który, jak pisałam wczoraj, bardzo mnie interesuje ale całkiem możliwe że czytam niewłaściwe książki ;)
Będę z niecierpliwością czekała na kolejne Twoje posty :)

Pomysł na takie pisanie nie jest mój, oczywiście. Robi to genialnie żydowski historyk Yuval Harari. Jego 'Sapiens" i "Homo Deus" szukają kluczy do naszej Information Age w głębokich otchłaniach czasu, począwszy od pierwszych humanoidów. Nie wiem, czy jest po polsku.

Dla polskiego czytelnika wydaje mi się jednak ważniejsze jakieś odnowienie języka chrześcijaństwa, a przynajmniej post-chrześcijaństwa. Teolodzy boją się niestety technologii, a prof. ks. Heller nie wychodzi zbyt daleko poza fizykę.

No ale o naszym Steemit chyba nie pisał nikt przed Tobą ? ;)
To jak najbardziej ma sens bo przecież nic się nie wzięło z niczego i tak jak każda nowa religia przejmuje coś ze starej, podobnie jest ze wszystkim innym.

No to żeś pojechał po bandzie Koleś!
I zgadzam się coś w tym jest.
Ps.Miałeś dać znać o poście,gdybym nie wszedł na Twój profil nawet bym nie widział postu.Znów kawał dobrej roboty gratulacje.

To ja dziękuję za inspirację. Fakt, jest to trochę po bandzie :)

Super to wszystko połączyłeś ze sobą.Masz talent

Popracuj trochę nad prezencją swoich tekstów, bo wizualnie to raczej nie zachwycają :) Może Markdown?

Coin Marketplace

STEEM 0.16
TRX 0.15
JST 0.028
BTC 55216.42
ETH 2325.60
USDT 1.00
SBD 2.33