Dzień z życia w korpo- byłam korpo biurwą.📠

in #work6 years ago

Wytrzymałam w korpo rok, pracując na dwie zmiany. Zatrudniając się do korpo miałam swoje wyobrażenie pracy tam. Myślałam rozwój, kariera. trochę się pomyliłam.

19059095_2551659218393455_4003113318188709176_n.jpg

źródło: https://www.facebook.com/biurwa/photos/a.1751767875049264.1073741832.1665567797002606/2551659218393455/?type=3&theater

Przeszłam 3 etapową rozmowę kwalifikacyjną. Miesięczne szkolenie. Wydawało się wszystko spoko. Do czasu.
Jestem osobą dynamiczną, która lubie próbować wielu rzeczy. Dużo gadam, lubię ludzi. Korporacja zabiła we mnie te cechy.

Jak w Truman Show 📽

Przychodząc do pracy na dzień dorby odbijałam się na portierni dystkietką po raz pierwszy. Drugi raz przekraczając pierwsze drzwi i kolejny wchodząc na open space.

Było dane mi pracować w biurze z 15 osobami tylko 2 miesiące. Przenieśli nas do ogromnego open space w którym było call center. Było jak w ulu. Ciągły szum i masa ludzi w jednym miejscu. Każdy z nas miał swój box.

Ja pracowałam na tzw. backline. Zalogować się do komputera musiałam punkt 6:00. Nie wcześniej nie później, bo program monitorujący moją pracę - efektywność by to wyłapał i odnotował. Tak samo z wyjściem bez przepustki nie wyjdziesz. Zdarzyło mi się, że zapomniałam przepustki… Gdy ktoś z znajomych cię wpuścił na swoją, miałeś szczęście. Nie było to mile widziane.

Dojeżdżałam pociągiem do pracy, sami wiecie jak nasze koleje czasem jeżdżą... Gdy wiedziałam, że spóźnie się nawet 3 minuty zaczynało się kobinowanie. Ktoś z znajomych logował się na moim komputerze. Gdy się spoźniło i zalogowało do magicznej konsoli efektywność twojej pracy spadała. Na koniec miesiąca były wyciągane średnie. Gdy były nie zadawalające były tzw plany naprawcze. I wyrywkowo monitorowana przez Ciebie praca i oceniana.

100% normy ⏱

Każdego dnia była do wyrobienia norma. Z tym to różnie bywało. Czasem normę wyrobiło się w 2 godziny a czasem cały dzień to było mało. Norma też nie mogła być za wysoka, bo zabużyło by to wyniki sekcji. Gdy normal była wyrobiona nie pozostawało nic innego jak przeklikiwać CRM w miare sensownie. Były próby oszukania systemu. Np. pracownicy w wordzie wciskali jeden klawisz. Dla systemy wyglądało to jakby ktoś pisał w wordzie. Ale jak każdy szwindel wyszło szydło z wora. Monitorowano przez krótki czas wykonywane przez nas czynności na ekranie. Losowo, wybiórczo. Więc mając wyrobioną normę trzeba było czasem udawać, że się Pracuje. Całe Interenty były zablokowane, więc jak klikając w miarę sensownie słuchałam zawsze podcastów z telefonu. Słuchanie muzyki nie było na szczęście zabronione 🙈

P.s. wszytsko było ASAP, bo z targetem było coś nie tak. No i kejpiaj był za niski zawsze.... 😂

Jestem pracowita ale te zasady i normy cała masa procedur, które nie działały na korzyść klienta mnie demotywowały. Współpraca z salonami handlowymi to istny koszmar. Ja jako doradca klienta, salon handlowy i call center - wszyscy mieliśmy sprzeczne informacje. I ten biedny klient źle poinformowany nawet trzy razy.

Mogłabym tak pisać i pisać o dziwnych rzeczach. Premia była przyznawana w bonach sodexo. Niby fajnie ale mnie to osobiście nic a nic nie motywowało.

Moje koleżanki z pracy były wyjątkowo mocno zdesperowane i zakompleksione. Wieczne narzekanie na pracę, na warunki i klientów… Bałam się przez chwilę, że i ze mną się tak stanie.

No i praca na dwie zmiany. Kompletnie rozwalony dzień przy pracy od 14-22. Chodzenie na 6 rano niby okej ale jednak wstawałam o 4:20. Chodziłam bardzo wcześnie spać i też za wiele z tego dnia nie miałam bo byłam zmęczona.

**Nie wspomnę o urlopie… **Na koniec grudnia trzeba było mieć zaplanowany cały urlop. Najlepiej aby zaplanować urlop na żądanie… serio! Były obrażania się i łzy przy ustalaniu urlopów.

Po roku, kiedy mój organizm był tak rozregulowany, że nabawiłam się bezsenności postanowiłam się zwolnić. Miałam dosyć stresów, ciągłego myślenia o pracy… Nie miałam nawet chęci na rozwijanie własnych pasji. Dodatkowo 2-3 soboty czasem były pracujące.

Wypowiedzenie jak grom z jasnego nieba

Pamiętam jak dziś, dzień kiedy niespodziewanie przyniosłam wypowiedzenie mojej kierowniczce. Była zaskoczona, natomiast jak cieszyłam się jak dziecko. Dwa tygodnie wypowiedzenia spędziłam dodatkowo na chorobowym - pierwszy raz w życiu miałam grypę.

Po odejściu z korporacji odetchnęłam z ulgą Przerobiłam jeszcze dwie inne prace. Na szczęście dziś jestem już na właściwym miejscu i robię to co lubię i dobrze mi idzie. Przeprowadziłam się do Krakowa i jestem Account managerem w agencji digtalowej.

Jakie są wasze doświadczenia z korporacją? Są na sali jakieś korpobiurwy i korposzczury?

Sort:  

Ciezka sprawa.... Ja natomiast przerobilem parenascie lat w branzy hazardowej w polsce
Salony gier (te legalne) i kasyna. Bylo by co opowiadac. Ciekaw jestem czy kogos by to zainteresowalo. Oczywiscie bez zalow. Pracowalem tam bo chcialem...

Żadnego korpo. Byłem, pracowałem, przeżyłem, uciekłem :D

Ja w korpo wytrzymałem niecały miesiąc. Rzuciłem całkiem fajną pracę, w małej (10-osobowej) firmie, bo stwierdziłem, że w korpo będą większe możliwości, nowi ludzie, spotka mnie coś lepszego. Myliłem się i przekonałem się o tym już w pierwszy dzień pracy: 1) Dowiedziałem się, że w pracy MUSZĘ siedzieć 8,5 godziny, bo mam w to wliczone obowiązkowe pół godziny przerwy. Nie jestem zwolennikiem takich przerw, wolę popracować swoje i iść do domu. No ale nie, nie można, bo nawet jak nie skorzystam z przerwy, to i tak muszę być 8,5 godziny, obowiązkowe. 2) Ludzie. Wszyscy wpatrzeni w swoje monitory, zero chęci nawiązania kontaktu, nawet na obowiązkowych przerwach. 3) W mailach rozpierdol, każdy pisze innym style, inna czcionką, bezsensowne odpowiedzi z jednym słowem, bo nie mieli osobnego komunikatora od krótkich rozmów o obiedzie. 3) Beznadziejna organizacja pracy, przez cały mój okres kariery w korpo nikt mi nie dał nic do pracy. Rzucili mi PDFa do czytania i "wdrażania się" i tyle, zero pytań jak mi idzie, zero prostych zadań na początek. Na początku upominałem się, że przerobiłem już PDFa, wydaje mi się, że wiem co i jak i chciałbym robić coś dalej, jakieś proste zadania praktyczne na początek. Nie przynosiło to efektów, więc potem to olałem. Przychodziłem do pracy i siedziałem na wykopie, steemicie itd. No ale ile można, po kilku dniach zacząłem mieć poczucie bezsensowności tego co ja tam robię, więc.. dzień po wypłacie zwolniłem się (na szczęście nie miałem okresu wypowiedzenia). Bardzo mocno się zraziłem i obecnie ponownie szukam pracy w małej, lecz dobrze zorganizowanej firmie.

Ja miałam taki panel i zaznaczałam na niem przerwę od monitora co 5 minut. Była komuniktor firmowy ale jak nie go nadużywało to kierownik dostawał informacje że to już prywata a nie służbowe cele komunikowania się. Co do ludzi to ja miałam takie sfrustrowane baby wokół siebie. Jakieś dziwne cele do realizacji... nie potrafiłam się zintegrować z sekcją.

GOOD_FOR_YOU! Zawsze się w korporacjach mnie przerażało to że jesteś małym elementem robiącym jakaś oderwana od rzeczywistości czynność i nawet nie masz pojęcia jak to może pomóc w pracy. Brak poczucia celowości pracy najbardziej by mnie przybijał.

Spróbuj dla odmiany u Janusza biznesu - tam poczujesz sens i prawdziwą wartość swojej pracy. :d

9 zł n godzinę bierzesz czy nie mam już Ukraińca na Twoje miejsce

cel był jeden wyrabianie normy ;p ale jakoś takie systemy mnie kompletnie demotywują. No i kasa jak za taką pracę i stres trochę mała.

Gratulacje z powodu zmiany na lepsze.Jak Ci się podoba w Krakowie? Ja się wyprowadziłem do wioski pod Krakowem i tez jest lepiej :D Jadąc do Krakowa czuję sie jak ty jeżdżąc do korpo.

Fajnie, aczkolwiek to na razie 2,5 miesiąca. Ale dużo się dzieje, teraz zmieniam loklizacje mieszkania. Ludzie są sympatyczni.

Kazde korpo, z mojego doswiadczenia, wysysa dusze z czlowieka :) A co do plastikowych kart i wyrabiania norm [w obozach pracy tez mialo sie swoj numer i robilo sie normy :)] to nawet nie trzeba trafic na janusza byznesu. To juz praktycznie standard, że pracownik jest trybikiem i znaczy tyle co nic, a jak się zepsuję lub przestanie sprawnie działać to się go szybko i sprawnie wymieni na nowy.

Obecnie wlasnie tez pracuje nad artykulem w tym temacie. Jak bedziesz zainteresowana to zapraszam do siebie, gdzie opisze jak od kuchni wyglada kariera od sluchawki do dyrektora i ile zła oraz cierpienia [nie tylko dla siebie ale tez innych] niesie to ze sobą.

Czekam, nie opisywałam tu wszystkiego co się działo podczas mojej "kariery" i jak pracownicy donosili - zgłaszali bardzo drobne błędy wyżej zamiast pomóc po koleżeńsku.

Ten skarb został odkryty dzięki OCD Team! Odpisz na ten komentarz jeśli zezwalasz na podzielenie się nim z innymi! Akceptując to masz szanse na otrzymanie dodatkowej nagrody i jedno z twoich zdjęć z artykułu może zostać wykorzystane w naszej kompilacji postów! Możesz śledzić @ocd - i dowiedzieć się więcej na temat projektu i zobaczyć inne skarby! Dążymy do przejrzystości.

Pewnie. Dziękuję za zauważenie mojego tekstu. 😙

Korpo to syf 21 wieku... niestety :(

Pracowałem w jednej z sieci komórkowych - salon partnerski. Uwielbiałem te prace - kontakty z ludźmi, prosta robota i mnóstwo szans na zdobycie fajnych kontaktów do prywatnej dzialalnosci, o przysługach i podarkach od wdzięcznych za dobrą rade/pomoc/oferte/obsługę nie wspomnę.

I szczerze... powrot do Wrocławia oznaczać bedzie na pewno powrot do telecomu - z pewnością nie będzie to fiolet (za mało płacą względem poprzedniej i bywa niezly mobbing w salonach partnerskich).

Te prace trzeba lubic lub miec fajna zgrana ekipę, która pozwala przetrwać gorsze dni ;)

U mnie to był pomarańcz, który mnie po roku wykończył.

Podziwiam Cię mocno za ten rok. Dla mnie dwa tygodnie były katorgą. Te wszystkie jazdy na wynik, bycie pod ciągłą kontrolą... Brrrr, trzęsie jak o tym pomyśle. Nigdy więcej korpo ;)

H5! Ja lubię pracę wg standardu itd ale co za dużo to nie zdrowo. Jak w truman show, każdy krok kontrolowany.

Coin Marketplace

STEEM 0.20
TRX 0.13
JST 0.030
BTC 65128.68
ETH 3442.23
USDT 1.00
SBD 2.52