Bądź Chojrakiem swego życia.

in #polish6 years ago (edited)

Czytam biografię niezwykłej osoby.

Postać określana, jako szaleńczo odważna. Powszechnie uważano, że nie czuła strachu, w najbardziej niebezpieczne akcje szła z uśmiechem na ustach. Czytam i podziwiam, wystawiając pod osąd moje własne osiągnięcia w tym zakresie. Jednocześnie... jednocześnie coś mnie uwiera. Ziarenko wątpliwości ukryte głęboko rozpoczęło swą niestrudzoną pracę.

A co, jeśli mój bohater faktycznie nie czuł strachu? Czy w takim razie był odważny, czy tylko w pewnym sensie upośledzony? Przecież strach jest naturalnym odruchem obronnym człowieka. Często ulega deformacji i wyolbrzymieniu, ale w swej istocie jest naszym sprzymierzeńcem.

I czy to w ogóle ma znaczenie w ostatecznym rozrachunku? Jeśli ktoś ratuje mi życie, to liczy się tylko to, że żyję. Jeśli jest zadanie do wykonania, to rozliczamy efekt końcowy. Mniej ważne jest, czy wykonawca był człowiekiem odważnym, czy raczej psychopatą z upośledzonym odczuwaniem emocji.

Abstrahując od tego, co w ostateczności jest istotne a co nie - odwaga jest fajna. Miło jest myśleć o kimś, a tym bardziej o sobie: odważny. Czym jest dla mnie odwaga? To działanie pomimo strachu. Działanie w imię najgłębszych przekonań, wiary, miłości, dobra swojego lub innych bez względu na konsekwencje. Można trząść się ze strachu będąc jednocześnie dzielnym jak lew.
Taki na przykład Chojrak, tchórzliwy pies. Bajka, którą lata temu uwielbiali moi synowie, uwielbiałam i ja. Chojrak, to dla mnie sztandarowy przykład odwagi. Bał się dosłownie wszystkiego. Pech chciał, że farmę na której mieszkał upodobały sobie wszystkie możliwe stwory, kosmici i psychopaci. Nieustannie nastawali na życie jego ukochanej pani, Muriel. Jak w tym wszystkim odnajdywał się Chojrak? Cóż... trząsł się, piszczał, jęczał, wył, w stresie oczy wychodziły mu z orbit, zęby wypadały... ale szedł. Szedł za swoją panią ratując ją z każdej opresji. Poturbowana kupka nieszczęścia, za którą nie dałbyś dwóch groszy... ale z sercem wielkim i silnym, nieugiętym. Mój bohater :)
Chojrak nie miał problemu z wyrażaniem emocji:

courage.jpg

Courage, the Cowardly Dog, John R. Dilworth, Cartoon Network

Idąc tropem Chojraka doszłam do siebie. Kilka miesięcy temu rozpoczęłam oficjalną działalność jako grafik. Od około ośmiu lat, oprócz pracy na etacie podejmowałam się zleceń jako freelancer. Najczęstszym pytaniem od moich ówczesnych klientów było: kiedy w końcu założysz firmę? A ja podawałam mnóstwo racjonalnych powodów, dlaczego to jest na razie niemożliwe. Powtarzałam je i sobie. Przecież nie mogłam, nie umiałam przyznać, że się po prostu boję. Boję się, że: za mało potrafię, nikt u mnie nie będzie zamawiał, nie poradzę sobie z papierami, nie wyrobię czasowo, nie jestem wystarczająco kreatywna, nie jestem wystarczająco przebojowa, popełnię błędy....
Średnio co dwa lata rozpoczynałam tę samą procedurę: Muszę to zrobić! Muszę się w końcu przełamać! Po pierwszej fali euforii przychodziła dyżurna wątpliwość: ale zaraz, ja mam beznadziejne portfolio! Nie mogę z takim portfolio zacząć działalności, bo mnie wyśmieją! Więc brałam się za totalną przebudowę dotychczasowej strony i po kilku tygodniach intensywnych prac nie było już ani śladu po pierwotnym postanowieniu, nie mówiąc o jakiejkolwiek euforii. Temat bezpiecznie rozpływał się w codzienności a ja wyzywałam się w duchu od tchórzy i nieudaczników. W końcu, rok temu, przyznałam sama przed sobą, że się boję. Poznałam swój strach z każdej strony, dowiedziałam się, skąd pochodzi i zaakceptowałam go. Wyrzuciłam ze słownika słowo "tchórz".

I stało się tak, że... przestałam się bać. Strach odszedł. Gdy go wysłuchałam, obejrzałam z bliska, zaakceptowałam... on zniknął! Wtedy, bez większego ociągania i bez kolejnej ingerencji w portfolio, założyłam firmę.

Dobrze, ale co to ma wspólnego z odwagą, od której zaczęłam?

Ano ma, bo od tamtej pory jestem ogromnie dumna ze swej odwagi, podczas gdy obecne rozkminki przy lekturze pchnęły mnie na taki tor: jeśli ja się już nie bałam w momencie zakładania działalności, to przecież to wcale nie było odważne. To było zwykłe, normalne. Nic nadzwyczajnego. Wielkie mi halo.

Chwileczkę, może to i nie było specjalnie odważne, ale wszystko to, co zrobiłam wcześniej i co doprowadziło do tego kroku - już tak. To, że odwróciłam się do lęków twarzą w twarz. Że zobaczyłam siebie prawdziwą, wyciągnęłam na światło dzienne najbardziej wyparte cząstki i zawalczyłam o przywrócenie im pełni praw. Trzęsłam porami jak Chojrak, płakałam, buntowałam się, upadałam, wątpiłam... zęby na szczęście mi nie wypadły. I to było cholernie odważne, mój krytyku wewnętrzny. Tego mi nie odbierzesz.

Poza tym popatrzmy na efekty. Goły wynik, bez okoliczności towarzyszących. Jest firma? Jest. jestem zadowolona? Tak. No więc co ma do rzeczy, czy przyszło mi to łatwo czy trudno? Kto powiedział, że ma być pot, krew i łzy? Że to, co przychodzi ot tak, naturalnie, jest mniej wartościowe od tego wydartego życiu po walce na śmierć i życie? Ktoś, kiedyś.

Na zakończenie refleksja, która przyszła przed chwilą, odnośnie męskiej odwagi. Wiem, jakie idee wpaja się mężczyznom od maleńkości. Czasem są to rzeczy fajne i wartościowe, czasem toksyczne i szkodliwe, nie będę wchodzić w szczegóły. Co chcę powiedzieć... Szacunek i uznanie budzą we mnie mężczyźni, którzy między innymi: mają odwagę przyznać, że się boją, że czegoś nie wiedzą albo nie potrafią. Mają odwagę przyznać się do błędu. Mają odwagę powiedzieć, że im zależy. Mają odwagę okazać wzruszenie. Mają odwagę płakać.
Trzeba ogromnej odwagi, by przyjąć z otwartymi ramionami to, co uważamy za swoją największą słabość.

fear.jpg

Sort:  

Z reguły boimy się nieznanego. Boimy się zmian.
Skoro zmiana zaszła i staje się powoli codziennością to chyba pora ... znaleźć sobie kolejną pożywkę dla strachu :)

Zmiany, zmiany...

Czytając Twoje komentarze zauważam... może nie fascynację, ale spore zainteresowanie strachem, przekonanie o jego nieustannej obecności lub w najlepszym razie gotowości, by się objawić, zaatakować ponownie. Być może błędnie Cię odczytuję i co najważniejsze, nie jest to zarzut z mojej strony. To ciekawość drugiego człowieka i jego postrzegania pewnych zjawisk. To fascynacja bogactwem odczuć oraz mnogością możliwych interpretacji tego samego zjawiska.
A to co napisałeś - tak, boimy się zmian. Podświadomość bardzo ich nie lubi i broni się jak może stosując nieraz brudne sztuczki :)

Bardzo dobrze mnie odczytujesz. :)

Dziwi mnie niezmiernie postawa "powszedniości".
Przyzwyczajenia i "desakrealizacji" niezwykłości. Mnie, Ciebie, świata, wszechświata, Boga...
Nazwania i przez to oswojenia nieoswajalnego.
Jak napisałem wcześniej nieznane rodzi ciekawość i ... strach. Wiewiórka czy ...

Obserwując, widzę jak wszystko co budujemy jest kruche, tymczasowe. Nasze istnienie... Wystarczy chwila by domek, który całe życie klecimy runął...
Także tutaj kryjemy się za parawanem statystyk, okrągłych słów.

Jesteśmy cywilizacją parawaniarzy. Byle nie zauważać, byle nie Zobaczyć.
Byle nie czuć.

Parawan to mierna ochrona, ale przynajmniej coś tam zakrywa :)
Czuję się czasem jak Neo w Matrixie, gdy w końcu pojmuje o chodzi i nagle widzi prawdę: zamiast postaci, budynków i znanej dotychczas rzeczywistości - niekończące się kolumny kodu. Nie miejmy za złe parawaniarzom... byliśmy przecież nimi. A może wciąż jesteśmy? ;)

Nie jestem tak "odważny" by użyć słów "prawda", "ateista"... "będę strażakiem".
Ale rzeczywiście to dobre porównanie, gdy czujesz, jak wraz z twoim oddechem, puchną ściany i stajesz się obserwatorem kuriozalnie wykrzywionych w bańce kodu, zapiętych w kieracie uwikłań codzienności.
Często doświadczam wrażeń zarówno jednej jak i drugiej strony "bańki". :)


P.S. Kolejna edycja #pl-wierszokleci zaprasza ;)

Tak tak, wiem... I ta autoriposta śni mi się po nocach...

A wierszokleci Ci się nie śnią? :)
(Nic na siłę. Jak nie ma natchnienia, to nie ma sensu..)

Ja muszę ruszyć cztery litery - może uda się napisać artykuł na #tematygodnia . Mam fajny pomysł, świerzbią palce, ale czasu nie ma na skrobanie.

Puk, puk - słyszysz pukanie do drzwi.
Idziesz otworzyć ale najpierw pytasz - Kto tam?
To ja STRACH - słyszysz głos za drzwiami.
Serce Ci wali jak szalone, trzęsiesz się ale jednak decydujesz się otworzyć. Otwierasz... a tam .... nikogo nie ma.

Dodam od siebie aby mieć odwagę trzeba do pewnych postaw, decyzji dojrzeć, dorosnąć.

Bardzo dobry tekst. Lubię "Cię czytać" :)

Świetnie to zobrazowałaś :) Udawanie, że Cię nie ma w domu sprawi tylko, że strach będzie powracał i walił w drzwi coraz mocniej.

Lubię też w taki sposób to sobie wyobrażać: zaczyna się tak, jak opisałaś, gdy otwieram drzwi - widzę strach. Wygląda smętnie, smutno. Wpuszczam go do środka, podaję herbatę i zaczynam rozmawiać: jak się czuje, jaką ma dla mnie wiadomość, przed czym chciałby ostrzec i uchronić. I najważniejsze: skąd przyszedł. To jest ważne, bo wszelki irracjonalny strach jaki nas nawiedza, nieadekwatny do sytuacji, ma swoje korzenie w innych, wcześniejszych wydarzeniach, często w dzieciństwie. Po miesiącach takich "rozmów" większa część moich lęków odeszła.
Oczywiście cały czas piszę o strachu irracjonalnym czy lękach, które nas czasem nawiedzają ot tak. Co innego strach uzasadniony (ktoś nas atakuje, goni pies, stoimy nad przepaścią), wtedy nie ma wątpliwości, co należy czynić... Fight or flight :)

Dodam od siebie aby mieć odwagę trzeba do pewnych postaw, decyzji dojrzeć, dorosnąć.

Zgadzam się z Tobą. Mnie to zajęło prawie dwadzieścia lat dorosłego życia.

Dziękuję za komentarz :)

Gratulację! Nie tyle co załozenia firmy a właśnie pokonania strachu, rzucenie sobie wyzwania. To zdecydowanie jest siła! Życzę udanych projektów oraz jako osoba lękliwa, którą rządzi strach do bólu - podziwiam!

Dziękuję Ci... jednocześnie chcę coś zdementować - nie pokonałam strachu, gdyż z nim nie walczyłam. Kiedyś, w przeszłości, owszem - całe lata się z nim szarpałam, lecz on tylko rósł w siłę. Dopiero gdy odpuściłam, przestałam walczyć, zaprzyjaźniłam się z nim... dopiero wtedy odszedł, sam :) Wiem, że ogólna tendencja jest inna: mówi się o walce ze strachem, walce ze słabościami, pokonywaniu siebie, przełamywaniu... W moim przekonaniu to gwałt na sobie samym. Nie chcę ze sobą walczyć, nie chcę siebie "przełamywać"... Chcę zrozumieć i zaakceptować siebie CAŁĄ, bezwarunkowo.
Jeżeli Twoje lęki utrudniają Ci życie, to spróbuj podejść je od tej właśnie strony... W necie znajdziesz mnóstwo pomocy w tym temacie. Życzę Ci powodzenia Kochana, trzymam kciuki za Ciebie.

mam to samo z tą firmą :)

Więc nawet jeśli powiem Ci, że robisz świetne grafiki, to i tak niewiele zmieni :)

Tak czy inaczej, oby to kiedyś do Ciebie po prostu przyszło (jeśli na prawdę tego pragniesz)

pewnie idzie :)ale dojść nie może - pracowałem 12 lat w korporacji - od 5 lat jestem freelancerem - współpracuję z wieloma firmami, wystawiam faktury* ale nie mam firmy:)
nie wiem, może nie chcę być przywiązany?
strachu nie czuję, raczej czuję chęć zmiany :) taki inny opis uczucia - uczucie strachu spięcie
chęć zmiany - moc :)
nie wiem, to jak zwiewanie z obozu jenieckiego - najpierw strach - potem cała "pizda w las"

przepraszam za wulgaryzm :) ale wydał mi się wyjątkowo niezbędny w tym komentarzu :)

Czyli to bardziej takie "nie wiem do końca o co mi chodzi"... niż brak wiary w siebie :)))

w sumie tak :) przyszłość się generuje cały czas:) wiec ?... jaki kierunek właściwy to nie wiem

Powodzenia - ja założyłem swoją pierwszą firmę w wieku lat 20 w okolicach roku 2000. To były piękne czasy :) Nie tak piękne jak po upadku prlu i wejściu ustawy Wilczka ale też fajne. Trzymaj się tam :)

Dziękuję :)
Ja też bardzo dobrze wspominam początek wieku :D

Po raz pierwszy napiszę to na steemit , BARDZO DOBRZE SIĘ CIEBIE CZYTA. Jestem grymaszącym odbiorcą, Ciebie pochłonęłam jednym tchem. Co więcej temat jest mi bliski. Stoję w martwym punkcie od dawna, może kiedyś moja odwaga pozwoli mi na konkretny krok ;)

Pogadaj z nią, na pewno pozwoli :)
Bo że jest w Tobie, to pewne. Taka siła, która buduje misterne pałace ale i potrafi zmieść całe miasta z powierzchni ziemi, gdy potrzeba. Jesteś Kobietą, jesteś Matką - masz tę Moc. Z serca życzę powodzenia :)
I dziękuję za komentarz :)

Ten obrazek skojarzył mi się właśnie z tym, co opisałaś. Gratuluję założenia firmy, ale przede wszystkim zmierzenia się twarzą w twarz ze swoim strachem :) 20180129_180851.png

Dziękuję. Grafika adekwatna, choć jak na nią teraz patrzę, to trochę przerażająca :)

Coin Marketplace

STEEM 0.27
TRX 0.11
JST 0.030
BTC 69245.03
ETH 3778.28
USDT 1.00
SBD 3.51