Historyjka o nauce historii w szkole

in #polish6 years ago (edited)

book-1659717_1920.jpg
Zdjęcie pixabay

A było to tak… Pewnego dnia mały Wojtuś osiągną wiek, który nieuchronnie wiązał się z pójściem do szkoły. Początki nie były złe. Pierwsze 3 klasy szkoły podstawowej dla małego Wojtusia przeszły mniej więcej bezboleśnie, nie licząc kilku sytuacji, gdy ten nicpoń próbował oszukać system i przykładowo nie odrobił zadania domowego. Nic strasznego tak właściwie…

Lata leciały i mały Wojtuś wraz z upływem czasu rósł i piął się przy tym w górę w szczeblach kolejnych szkolnych klas. Zdobywał on przy tym wiedzę nową i poznawał świat takim, jaki przedstawiała mu to Oświata. Tak minęła mu szkoła podstawowa i gimnazjum, aż wreszcie nasz bohater wylądował w szkole średniej, nie będąc przy tym już małym Wojtusiem, tylko Wojtkiem a niekiedy nawet Wojciechem. Przedmioty różne na etapie licealnym zgłębiane były – jedne ciekawsze, inne mniej, a jeszcze inne mimo że ciekawe, to wiedza egzekwowana była w sposób taki, że były to przedmioty nieprzystępne w ogóle…

I tak oto dobrnęliśmy w historii o małym Wojtusiu, co to Wojtkiem już będąc, zderzył się ze ścianą na przedmiocie Historią zwanym. Bajki to będzie koniec (tytułem wstępu do wpisu), lecz morał z niej płynie oczywisty - bez ściągi kochany, historii nie zaliczysz…

Skoro bajkę mamy za sobą, czas przejść do meritum – jak pewnie się już domyślacie, wpis ten będzie o ściąganiu. I to o ściąganiu na Historii. A właściwie o przyczynach, dla których ściągać musiałem.

1. Nauczanie historii w Polsce

Zanim dojdę do tego, jak ściągałem na historii, chciałbym poruszyć kwestię nauczania i egzekwowania wiedzy z tego przedmiotu. Moja osobista opinia – Historia jest źle nauczana.
Dlaczego tak twierdzę? Ponieważ nie wymaga się od uczniów znajomości ogólnej chronologii wydarzeń, tylko znajomości dat. Daty są najważniejsze. A jeśli doda się do tego jeszcze czy to był wieczór, noc czy poranek to już w ogóle super. Co więcej, wymaga się znajomości szczegółów, co nijak nie pomaga w zapamiętaniu całości obrazu.
Uważam również, że sposób przedstawiania historii w podręcznikach również jest błędny. Dany zakres historii powinien być przedstawiony w pierwszej kolejności bardzo ogólnie, co pomagałoby w prosty sposób zorientować się w sytuacji jaka miała miejsce. Tak dosłownie w kilku zdaniach. Później po przyswojeniu takiego szkieletu, można ten szkielet wypełnić jakąś głębszą treścią. Ale nie, książki takiego podejścia nie ułatwiają, tylko „lecą” od razu z konkretami…

2. Egzekwowanie wiedzy historycznej

Jak już we wstępie pisałem, Wojtek zderzył się ze ścianą. No tak, jako osoba o umyśle ścisłym mam problem i wewnętrzny opór w nauce na pamięć. Prędzej zasnę niż nauczę się kilku stron dat, wraz z przyporządkowaniem do nich konkretnych wydarzeń. Prawdę mówiąc, to nigdy nie nauczyłem się nawet tabliczki mnożenia na pamięć – uważałem to za zbędną stratę czasu – lepiej było za każdym razem liczyć na piechotę w pamięci, niż polegać na „pamięciówce” – to drogą dygresji.

Mając więc problem z nauką historii, musiałem sobie jakoś dawać radę. A ponieważ sprawdziany w liceum były bardzo obszerne, to moje ściągi również. Standardowa ściąga na sprawdzian z historii w liceum przekraczała w swojej długości 1m (słownie: jeden metr). Oczywiście aby móc się w tym połapać, ściąga musiała być odpowiednio poszeregowana, sklejona i oznaczona. I tak, ściągi pisałem na komputerze drobną czcionką, drukowałem na wąskim pasku (tak około 4÷5 cm szerokości). Następnie wycinałem ją i sklejałem, tworząc długi, wąski pasek (mój rekord to około 1,5 metra). Aby możliwe było szybkie ściąganie, ściągę trzeba było odpowiednio pozginać, a następnie skleić białą stroną w taki sposób, aby stworzyć z tego coś w stylu książeczki. Taka ściąga w dalszej kolejności musiała zostać wyposażona w drobne zakładki na bocznej krawędzi, aby możliwym było szybkie odnalezienie na niej właściwych informacji.
W trakcie sprawdzianu, ściągę umieszczałem pod kartką sprawdzianu. I prawdę mówiąc najlepiej się ściągało w pierwszej ławce tuż przy biurku nauczyciela, które znajdowało się na katedrze.

3. Na koniec historyjka z życia wzięta…

Był sobie sprawdzian z przedmiotu wiadomego. Miałem jedną z moich super-ściąg i siedziałem w pierwszej ławce pod oknem, zaraz poniżej usytuowanego na katedrze biurka nauczyciela. I piszę sprawdzian, ściągam i piszę, aż tu nagle ktoś z klasy miał wątpliwości i poprosił nauczycielkę o doprecyzowanie jakiegoś pytania. Ponieważ liczba przygotowanych kopii sprawdzianu była co do sztuki, to pani nauczycielka nie wiele myśląc sięgnęła do mnie po moją pracę. Cud, że podnoszona przez nią kartka zasłoniła jej widok "drobnej" pomocy naukowej, która znajdowała się tuż pod pracą...
Na szczęście dla mnie, moje drobne oszustwo nie zostało wykryte i mogłem kontynuować moją walkę o przetrwanie.

Ściąganie uczy jednak jednej cennej rzeczy - człowiek musi radzić sobie ze stresem :)

Wpis zgłaszam do Tematów Tygodnia #37. - Temat nr 1. Ściąganie

Sort:  

Doskonale rozumiem, choć akurat historię uwielbiałem i miałem w liceum świetną nauczycielkę. Podobne, choć nie tak wykwintne ściągi szykowałem natomiast na biologię (która była, trzeba dodać, moim przedmiotem kierunkowym... ;) ).

Jeśli chodzi o historię średniowiecza i innych epok, to najlepszym narzędziem do ich zrozumienia w kategoriach globalnych były w moim i wielu innych osób, które znam, komputerowe gry historyczne ze stajni Paradoxu - od Europa Universalis przez moje ulubione Crusader Kings, po Victorie i inne późniejsze (gdzie większy nacisk był już kładziony na aspekty ekonomiczne).

Nauka powinna przede wszystkim umożliwiać zrozumienie pewnych procesów. Ślepe zakuwanie dat, formułek i 1,25-dihydroksykalcyferolów N I G DY nie przyśpieszy rozwoju Polaków.

świetne przedstawienie tematu! historia to również moja słabość.. wiem co czujesz :)

Niestety nie idzie ku lepszemu. Nowe pomysły na historię w szkołach (m.in. zwiększenie liczby godzin) nadal nie sprzyjają budowaniu ogólnego obrazu historii, nie pokazują zjawisk w szerokim kontekście, są za to naładowane po kokardę postaciami (najgęściej "Wielkimi Polakami") i dość dokładym omawianiem wydarzeń uznanych za godne. Oczywiście królują tym spsobem nazwiska i daty, daty i nazwiska.

Moim zdaniem na zgłebianie historii człowiek ma całe życie (właśnie czytam sobie Wyspę Węży Małgorzaty Szejnert). Ale obecny kształt tego przedmiotu w szkole nie zachęca uczniów do takiego rozwijania własnej wiedzy. Zaryzykuję stwierdznie, że znaczna większość wychodzi ze szkoły z przekonaniem, że historia to straszliwe smęty.

Coin Marketplace

STEEM 0.17
TRX 0.13
JST 0.027
BTC 61334.44
ETH 2694.55
USDT 1.00
SBD 2.50