Historia: Bańka Mórz Południowych - cz.4/5

in #polish7 years ago

Przypomnienie - cz.1 [ link ], cz.2 [link], cz.3 [link]  <--  

Przypomnienie

W ostatnim odcinku doszliśmy do punktu, w którym akcje Kompanii Mórz Południowych osiągnęły rekordowe ceny (około 830 ówczesnych funtów). Jednak zostało to okupione dużymi kosztami - Kompania i stojący na jej czele John Blunt wywindowali je dzięki ratalnej sprzedaży udziałów, a nawet dosłownym pożyczaniu pieniędzy ludziom, których normalnie nie było by na to stać, na ich zakup. Kompania płaciła zatem de facto za kupowanie jej akcji. Ponad to jako firma Kompania nie zarobiła jeszcze na swej "statutowej" działalności handlowo-transportowej złamanego miedziaka. Wzrost cen jednak na jakiś czas przykrywał te problemy. Zobaczmy co będzie dalej.

Ostatnia górka

Wokół Kompanii trwała - jak można by to było ująć dzisiejszym słownictwem - "mania" lub "hype". Ludzie zamożni, klasa średnia a nawet część biedoty często zapożyczali się, byle tylko dostać się na "pokład" Kompanii. 

Jednak cena akcji musiała być cały czas sztucznie pompowana. Firma sama z siebie nie produkowała niczego, ani - wbrew oficjalnej działalności - nie świadczyła żadnych usług. Mimo to opinia publiczna nie "przyglądała" się spółce zbyt uważnie. Wszyscy widocznie wychodzili z założenia, iż firma o takiej renomie, z takim popytem na akcje, a nawet z królem na jej czele (oficjalnie) nie może być oszustwem. Blunt wiedział, że taki stan rzeczy utrzyma się tak długo, jak długo cena udziałów będzie rosła...

W obliczu pojawiania się pierwszych spadków Blunt zrobił to, co jedyne umiał lub mógł zrobić - dodrukował więcej akcji i zaczął je sprzedawać. Sprzedawać po jeszcze wyższej cenie - 1000 funtów - i na jeszcze lepszych warunkach, żądając teraz jedynie 10% ceny akcji przy zakupie (reszta miała być spłacana dopiero po roku). 

Jednocześnie sam po cichu zaczął sprzedawać posiadane przez siebie akcje.

John Blunt

Wspomniane działania marketingowe Blunt'a przyniosły efekt i ... po krótkim okresie spadków cen spowodowały ich kolejne zwyżkowanie.  Jednak sytuacja tym razem przebiegła nie po myśli Blunt'a. Część wczesnych inwestorów widząc pierwsze rysy na wizerunku Kompanii oraz chcąc skorzystać z nowej "górki" postanowiła sprzedać swe udziały, zamiast refinansować w spółkę środki. Jednym z takich inwestorów był wspominany już sir Robert Walpole - polityk i arystokrata, wcześniej zamknięty w Tower przez spółkę Blunt'a i Harley'a, który mimo bycia na forum Parlamentu przeciwnikiem wzmacniania Kompanii, prywatnie czerpał zyski z inwestowania w jej akcje. Przed ponownym zainwestowaniem dywidendy w Kompanię tym razem powstrzymał go jednak jego przyjaciel. 

Na łeb na szyję...

Chwilowa górka skończyła się jak jednak szybciej niż Blunt się tego spodziewał. Cena akcji zaczęła spadać. Początkowo dość spokojnie i naturalnie. Widząc to jednak i pamiętając, iż tylko świetna kondycja akcji hamuje społeczeństwo przed wzięciem Kompanii pod lupę, Blunt postanowił działać znów. Obiecał tym razem absolutnie nierealistyczne odsetki od akcji - dywidenda miała sięgać 30% a w późniejszym okresie nawet 50%!!! Aby zapewnić takie zyski Kompania musiał by rocznie wypracowywać dochód wielkości około 1/4 dochodu całej Anglii. 

W tym właśnie momencie większość nawet najsłabszych, najmniej przezornych i rozsądnych inwestorów zorientowała się, że przysłowiowo "coś tu śmierdzi". Działanie Blunt'a, które miało zapewnić spokój inwestorom, by ci kupowali dalej, "obudziło" ich i spowodowało masowe pozbywanie się udziałów. W ciągu zaledwie 3 tygodni cena spadła z 1000 funtów do ....... 150 funtów.

Pierwsze następstwa

Niemal wszyscy, którzy poważnie zainwestowali w Kompanię - a w szczególności ci, którzy zrobili to na kredyt - byli zrujnowani. Niektórzy także uciekali się do samobójstw. Spółka z której wyrosła Kompania - Hollow Sword Blade Company - także zamknęła swoje podwoje

Jednak to nie był koniec kłopotów a dopiero ich początek. Oficjalnie szefem spółki był król Jerzy I, który a momencie krachu ....... przebywał na wakacjach w swym rodzinnym Hanover'ze. Upadek Kompanii, będącej w ścisłym związku z finansami państwa i korony, oznaczał w rzeczywistości upadek rządu Anglii.

Walpole

Robert Walpole

W tym momencie historia najciekawiej zaczęła się układać wokół sir Walpole'a. 

Obroniwszy się samemu (dzięki radzie przyjaciela) przed bankructwem oraz mając w Parlamencie opinię przeciwnika Kompanii, postanowił wykorzystać jej upadek do własnych celów - ugruntowania swej pozycji krótkoterminowo, zemsty na Blunt'cie, oraz - długoterminowo - do zagarnięcie rządu Anglii dla siebie.

Poczynania sir Walpole'a były na tyle skomplikowane, pogmatwane, niejasne i wymagały na tyle "żąglerskich" umiejętności, że zasługiwały by prawdopodobnie nie tylko na osobny artykuł a nawet na osobną książkę. Tutaj ograniczę się jedynie do przekazania samych efektów. Dzięki wielu zakulisowym działaniom udało mu się wzmocnić swój wizerunek wśród swych parlamentarnych kolegów - Wigów, "przetransportować" część długu z Kompanii ...... na barki Banku Anglii, umorzyć część długów pomniejszych inwestorów, co przysporzyło mu pożądanego poklasku tłumów oraz - w pewnej mierze - wyciągnąć z kłopotów samego króla. Jednak do tych wszystkich trudnych, delikatnych działań potrzebował wspólnika, kogoś kto pomógł by mu ogarnąć cały bałagan - tak finansowy jak i polityczny. Kogoś w rodzaju księgowego. Tym kimś został Robert Knight ..... o którym w znacznej mierze będzie część piąta (ostatnia) tego cyklu.

sir Robert Knight

Koniec cz. 4

Na tym zakończę ten "odcinek" tego małego cyklu historycznego. Zbliżamy się do nieubłaganego końca i ...... zawartej w nim puenty, aktualnej do dziś.

Sort:  

Bardzo ciekawy artykuł, aż dziwne że ma tak mało wyświetleń. Jednak jedną rzecz bym dodał - źródła :)

żąglerskich

Chyba żonglerskich? ;)

Coin Marketplace

STEEM 0.19
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 63811.50
ETH 2617.28
USDT 1.00
SBD 2.77