Historia: Bańka Mórz Południowych - cz.2

in #polish7 years ago (edited)


Przypomnienie - cz.1 [ link ]  <--


Ostatnio zajmowaliśmy się początkiem kariery p. Harley'a i p. Blunt'a oraz meandrami współpracy tych dwóch jegomościów - jak Blunt zarobił na obligacjach armii brytyjskiej, jak razem reanimowali loterię rządową - pompując dzięki temu kasę do rządu, przy okazji odkładając wypłaty wygranych z tychże loterii.

W tym "odcinku" będzie o dalszym rozwoju współpracy między Harley'em i Blunt'em oraz o rozwoju tego co jest w centrum naszego zainteresowania - Kompanii Mórz Południowych - sztuczki finansowej, przy której poprzednie loterie wyglądają jak kamyk przy wielkiej górze.


Początek


Jak zostało wspomniane w poprzedniej części - rząd ówczesnej Anglii - a co za tym idzie i pełniący role skarbnika Robert Harley - borykał się z ogromnym deficytem budżetowym (spowodowanym w dużej mierze nieustającymi wojnami prowadzonymi przez ten kraj). Z uwagi na te problemy finansowe Harley był gotów na niemal każdy desperacki krok aby tylko przybliżyć możliwość wypłacalności korony. 

Bank Anglii - niedawno powołana instytucja mająca za swe nadrzędne zadanie działania mające zapewnić dopływ gotówki do rządu była jednak wówczas pod kontrolą Wigów. Harley, będąc Torysem, czyli przedstawicielem przeciwnej partii, nie mógł zatem liczyć na pomoc z ich strony. Wpływy z podatków i loterii okazywały się na domiar złego niewystarczające do pokrycia długu czy nawet do zapewnienia sensownej płynności finansów publicznych. W tym właśnie miejscu pojawia się na horyzoncie Kompania Mórz Południowych.

Powołanie Banku Anglii (1694)

Harley powołał ją we współpracy z Bluntem w 1711r. Oficjalnie Kompania miała zajmować się początkowo organizacją transportu (w większości niewolniczego) z rejonów tzw. Mórz Południowych - Ameryka Południowa i otaczające ją wody - do rodzimej Anglii. 

Oczywiście gdyby cała "otoczka" Kompanii ograniczała się do tego, jej pomoc dla skarbu korony i Harley'a byłby niemal żaden. Sedno tkwiło w akcjach Kompanii. Każdy posiadacz długu Anglii - bez różnicy czy to bank czy osoba prywatna - mógł wymienić go na akcję nowo-powstałej spółki. Następnie rząd płaciłby Kompanii odsetki od skupionego długu w wysokości 6%, co było niższym procentem niż ten, jaki miał być wypłacany większości poprzednich, pierwotnych wierzycieli. Z otrzymanych odsetek Kompania miała wypłacać z otrzymanych odsetek dywidendy swoim akcjonariuszom.

Siedziba Kampanii Mórz Południowych w 1754r.

Tutaj jednak pojawia się problem - jak przekonać wierzycieli korony do wymiany posiadanego długu na akcje zupełnie nowej, nieznanej kompanii i to w dodatku na takie, które wypłacać będą im niższe procentowo regularne zyski niż przyobiecane rządowe odsetki? Potrzebny był "wabik". I znaleziono go - rząd uczynił Kompanię jedyną firmą, jedynym podmiotem mogącym handlować na Morzach Południowych w imieniu Anglii. Oznaczało to utworzenie z tej firmy monopolisty w ogromnym segmencie gospodarki. Taka zachęta, przywilej miały zapewnić Kompanii jak i jej akcjom dynamiczny, przyszły wzrost wartości. Taki był właśnie wabik na inwestorów oraz ... dość wczesny przykład interwencji państwa w gospodarkę na taką skalę.


Mały problem


Jednak na horyzoncie pojawił się "mały problem". Kompania Mórz Południowych mając zajmować się handlem i transportem z rejonu tychże akwenów, musiała wysyłać statki do portów wzdłuż całego wybrzeża Ameryki Południowej i Środkowej. Jednak wszystkie lub niemal wszystkie wspomniane placówki należały do Hiszpanii, z którą Anglia znajdowała się w stanie wojny....

Dalszy plan panów Harley'a i Blunt'a zakładał zatem zakończenie owego konfliktu. Plany były na tyle poważny i jego częścią okazało się nawet aresztowanie dwóch przedstawicieli partii Wigów znanych z zaangażowania w wojnę z Hiszpanią - sir Robert'a Walpole'a i Księcia Malborough - John'a Churchill'a (przodka Winston'a Churchill'a). Aby jednak przegłosować w Parlamencie wspomnianą rezolucję pokojową, naszym bohaterom potrzebna była większość głosów w Izbie Lordów. Dwa dotychczasowe aresztowania nie zapewniały jej jeszcze, zatem po usilnych prośbach do ówczesnej królowej Anglii, udało się mianować 12 nowych lordów, którzy przeważyli szalę na stronę Torysów i umożliwili przegłosowanie pokoju. Jednak Anglia ogłaszając rozejm w pojedynkę, bez konsultacji z resztą swoich sojuszników, wystawiała się na kiepską pozycję w pertraktacjach. 


A jednak instytucja finansowa


Ostatecznie Hiszpania pozwoliła Kompanii na handel niewolnikami na Morzach Południowych i wysyłanie do hiszpańskich portów na wschodnich wybrzeżach A. Łacińskiej ..... jednego statku rocznie do każdego portu....

Były to dramatycznie niewystarczające warunki, by Kompania mogła ze swych handlowych wpływów wypłacać obiecane akcjonariuszom zyski. W tym momencie stało się jasnym, iż Kompania nie jest i nie będzie spółką handlowo-transportową, lecz czysto finansowym przedsięwzięciem, którego celem będzie obracanie państwowym długiem.


Zmiany


W 1714 r. dotychczasowa króla Anna zmarła bez pozostawienia legalnego następcy. W obliczu tej sytuacji, po długich debatach Parlament wybrał na następnego władcę Elektora Hanoveru - Jerzego I. Nowy monarcha usunął ze stanowiska Lorda Wielkiego Skarbnika oraz przywrócił do Parlamentu przewagę Wigów. 

Jerzy I

W obliczu takich "zmian" Blunt postanowił nie płynąć pod prąd - wymienił większość zarządu Kompanii powiązaną dotychczas z Torysami na Wigów oraz (dzięki niewątpliwie sprytnym, zakulisowym zagrywkom) zamienił skompromitowanego Harley'a na syna nowego monarchy - Jerzego II - na stanowisku zarządcy Kompanii, które (na marginesie) było posadą czysto reprezentacyjną.

Blunt'owi udało się nawet przekonać samego króla, mającego przejściowe problemy z opłaceniem wydatków dworu, do zainwestowania w Kompanię z własnej, królewskiej "sakiewki".

Aby ugłaskać nieprzychylne opinie Wigów - w tym Walpole'a i Churchill'a do których niedawnego osadzenia się przyczynił - Blunt i Kompania zrezygnowali z upominania się o procent z dwóch lat, jaki rząd Anglii był spółce winny z tytułu długu. W zamian - tak to często bywa - "przysługa za przysługę" - rząd zezwolił Kompanii na dodatkową emisję akcji na poczet pokrycia strat związanych z "odpuszczonymi" odsetkami. W raz z nowymi akcjami ogólna wartość wszystkich papierów kompanii była warta mniej więcej tyle ile ...... połowa wszystkich akcji wszystkich spółek w ówczesnej Anglii ....

John Blunt  (1665–1733)  

W obliczu tak wielkiej passy Kompanii, pomimo jej absolutnej nieprzejrzystości, faktu, iż była to firma handlowo-transportowa, która w obliczu hiszpańskich warunków dotyczących handlu na Morzach Południowych mogła przynosić tylko straty, ludzie u sterów angielskiego rządu postanowili "wpompować" w nią jeszcze więcej środków. Kompania miała od tego momentu nie tylko stanowić "pokrycie" dla dotychczasowego i tak gigantycznego długu korony ale i wymienić na kolejne, nowo-wyemitowane akcje dług korony związany z loterią państwową z 1710 r. (przypomnienie: nagrody miały być pierwotnie wypłacane zwycięzcom w ratach przez okres wielu lat). Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, iż takie działania musiały prędzej czy później doprowadzić do poważnych kłopotów.


Za wielcy by upaść


Jednak zmiany wokół Kompanii się na tym nie skończyły. Wkrótce po powołaniu Jerzego II na zarządcę Kompanii (mimo iż prawdziwym "szefem" był Blunt) król pokłócił się ze swym synem. Wynikiem tej kłótni było usunięcie księcia ze stanowiska. Król na nowego przewodniczącego Kompanii powołał ...... samego siebie.

W tym momencie osoba monarchy była nierozerwalnie powiązana z losami spółki. Oznaczało to, iż jej upadek mógł oznaczać upadek osoby króla, a co za tym idzie (w myśl ówczesnych norm, zasad i realiów) i całego rządu oraz kraju. Nie trudno sobie wyobrazić, iż w tym momencie zarząd Kompanii mógł sobie spokojnie zaskandować popularne w naszych czasach hasło:


Małe zawirowanie przed wyjściem na prostą


W 1719 r. Jakobici, zwolennicy obalonej lata wcześniej dynastii Stuartów, spróbowali w wyniku przewrotu odzyskać straconą przez Stuartów koronę. Przewrót się nie udał, jednak dla szefostwa Kompanii okazał się on świetną okazją do "podbicia" trochę entuzjazmu akcjonariuszy i ogólnie rozumianej "publiki". Kompania przeprowadziła po kryjomu akcje medialne (na tamte czasy - gazety, plotki, plakaty itd.) mające na celu wykreować obraz, jakoby po odparciu zamachowców monarchia - a w raz z nią szef Kompanii - król Jerzy I jest silniejsza niż kiedykolwiek. 

Operacja medialna - jak ją dziś byśmy nazwali - udała się w pełni i napompowała cenę akcji ze 100 funtów (ówczesnych) do 114 funtów. Jednak Kompania umówiła się wcześniej ze skarbem korony, iż ceną wystarczającą do pokrycia długów tej drugiej jest cena 100 funtów. Oznaczało to, że pozostałe 14 funtów na każdej akcji stanowić może albo rozsądne zabezpieczenie albo ..... słodki zysk. Nie trudno przewidzieć, na co zdecydował się zarząd Kompanii posiadający w ostateczności znaczne zasoby akcji ...


Koniec cz. 2


Tym oto akcentem kończymy część drugą. W następnej przyjrzymy się kolejnym pomysłom John'a Blunt'a i wzrostowi jego dziecka - Kompanii Mórz Południowych - do niebotycznych rozmiarów, do momentu gdy cień rzucany przez Kompanię na Anglię będzie zbyt wielki.

                                                                                    Lecz o tym w części trzeciej.

Sort:  

no to juz czekam na 3 cześć.. :)

Coin Marketplace

STEEM 0.18
TRX 0.16
JST 0.030
BTC 62567.98
ETH 2460.02
USDT 1.00
SBD 2.62