Kolejna rocznica Monte Cassino i daleko idące tego konsekwencje. Czy bohaterstwo i przelana krew naszych Bohaterów poszły na marne?

in #polish5 years ago (edited)



Czy widzisz ten rząd białych krzyży? Tam Polak z honorem brał ślub”. To słowa piosenki, które potrafię wyrecytować, a nawet zaśpiewać po latach. Dlaczego? Bo tak wychowała mnie szkoła. Obowiązkiem było znać hymn szkoły na pamięć i przy każdej uroczystości odśpiewywać go stając na baczność. Paradoksem było, że w tych trudnych siermiężnych latach szkoła nosiła imię Bohaterów Monte Cassino, jako bardzo młody człowiek kompletnie nie rozumiałem tej niekonsekwencji. Nie rozumiałem tego, że z jednej strony człowiekowi zasłużonemu gen. Andersowi odbiera się polskie obywatelstwo, a mimo to szkoła nosi imię jego podopiecznych. To było za trudne dla nastolatka i zbyt problematyczne do wytłumaczenia na ówczesne czasy. Faktem niezaprzeczalnym była szkoła o takim, a nie innym imieniu.

Kolejna zbiórka przed klasą, kolejny nudny apel, kolejna akademia. Ta w połowie maja związana z wielkim wydarzeniem, które miało miejsce w drodze do Rzymu 18 maja 1944 roku na wzgórzach Cassino, była inna. Uroczystość miała swoisty ponadczasowy wymiar. Święto szkoły najważniejsze wydarzenie w ciągu roku szkolnego. Tak naprawdę te chwile nie robiły na mnie wielkiego wrażenia, nie wiedziałem i nie rozumiałem tego, co się wokół mnie dzieje, mimo to te momenty ze szkolnego życia zapadły mi głęboko w pamięci, co jest najlepszym dowodem, że warto było organizować takie widowiska. Dopiero po latach zdaję sobie w pełni sprawę, ile zyskałem i ile straciłem będąc jedynie biernym obserwatorem i uczestnikiem tych wydarzeń. Obdarzony dziś bagażem doświadczeń życiowych wiele oddałbym, aby móc powtórnie doświadczyć tych chwil, do których wtedy jeszcze po prostu nie dorosłem.

Jednak rozpocznę od początku, by zbytnio nie skomplikować tej historii. Jako nastolatek miałem okazję uczęszczać do szkoły im. Bohaterów Monte Cassino. Szkoła niczym nie różniła się od innych poza tym, że był to nowy budynek i jak na peerelowskie czasy bardzo funkcjonalny i nowoczesny, co do kadry nauczycielskiej, nie mi ich oceniać. Musiało upłynąć sporo czasu, żebym zrozumiał, jakie miałem szczęście pobierać edukację właśnie w tej szkole, ponieważ bohaterowie, których szkoła nosiła imię, jeszcze żyli, byli na wyciągnięcie ręki i bezpośrednio od nich mogliśmy usłyszeć relację z wydarzeń z włoskiego frontu, a przede wszystkim opowieści z bitwy o Monte Cassino. Matthew Parker brytyjski historyk pisał, że: „Bitwa o Cassino – największa lądowa bitwa w Europie – była najcięższą i najkrwawszą z walk zachodnich aliantów z niemieckim Wehrmachtem na wszystkich frontach drugiej wojny światowej. Po stronie niemieckiej wielu porównywało ją niepochlebnie ze Stalingradem”. Dzięki szkole, a raczej jej imiennikom stawaliśmy się małymi świadkami żywej historii, która z nami obcowała, co roku w czasie trwania święta szkoły. To byli autentyczni bohaterowie z krwi i kości, nie telewizyjni pancerniacy wymyśleni przez ówczesną komunistyczną propagandę. Szczerze dzisiaj boleję nad tym, że emocjonalnie i duchowo nie dorosłem, by w pełni czerpać historię podaną nam na tacy. Rozumiałem wprawdzie podniosłość chwili i doniosłość wydarzeń, jednakże nie potrafiłem tego docenić i prawdziwie ich odkrywać. Dopiero po latach widzę ile straciłem, chciałoby się przywrócić te chwile i czerpać ponownie z żywego źródła historii. Pamiętam sylwetki bohaterów na akademii, wojskowe mundury, medale na piersiach, zryte bruzdami dumne twarze, nazwisk już nie pamiętam, choć jedno pozostało głęboko w pamięci. Pamiętam czytane na głos „Szkice spod Monte Cassino” autora nie pamiętam, nie przyjechał, bo już nie żył, ale Wańkowicz w naszej szkole był zawsze obecny. Bez niego nic byśmy nie wiedzieli o Monte Cassino.

 Melchior Wańkowicz

Przerażającym było to, choć wtedy inaczej to postrzegałem, że z roku na rok naszych dumnych bohaterów ubywało. Historia nam uciekała, nikt z nas tego nie dostrzegał, a bohaterowie odchodzili na wieczną wartę. Czas uciekał, mijał rok za rokiem, wydarzenia w jakich brali udział nasi bohaterowie, pedagodzy i uczniowie starali się zatrzymać i utrwalić w skrzętnie zbieranych pamiątkach i podarunkach, jakie otrzymali głównie od Żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Nasi bohaterowie chętnie dzielili się swoimi osobistymi suwenirami. To dzięki kombatantom z kraju i zagranicy, którzy co rok odwiedzali naszą szkolę udało się stworzyć wyjątkowy zbiór pamiątek w formie Izby Pamięci i Tradycji Narodowej. Pamiętam to małe szkolne muzeum odwiedzane nie tylko przez uczniów naszej szkoły, ale również przez gości z Włoch i innych ważnych notabli, których nazwisk już dziś nie pamiętam. Mundury, medale, drobiazgi to wszystko tworzyło historię, pośród której byliśmy my zafascynowane małolaty, które jednak tak naprawdę niewiele z tego rozumiały, ale wystarczyła ta iskra, która po latach miała zapalić ogień.   

Czy ten ogień rozpalił wszystkie piece? Te małe, a dzisiaj już dorosłe serca uczynił zdolnymi kochać ojczyznę, za którą bohaterowie spod Cassino przelewali krew. Nie wiem. W moim przypadku bohaterowie Monte Cassino spełnili swoje zadania, te przelane krople krwi spadały nie tylko na maki „czerwieńsze od polskiej krwi”, spadły również na mnie, choć trzeba było czasu, aby głęboko wsiąkły i ukształtowały człowieka, który dzisiaj pisze te słowa.


„Przechodniu powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie”.


Źródło i zdjęcia pochodzą z:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_o_Monte_Cassino



Sort:  

Pierwszy raz pojechałem na Monte Cassino w marcu 2003 roku, była to nasza pierwsza wspólna rodzinna wycieczka po przeprowadzce do Neapolu. Nie wiem dlaczego akurat padło na te miejsce, ale po prostu czułem, że muszę tam być. Klasztor i cmentarz urzekły mnie od razu. Podczas swojego pobytu we Włoszech wracałem tam wielokrotnie, za każdym razem, gdy ktoś nas odwiedzał z rodziny oraz służbowo z delegacją polskich żołnierzy stacjonujących w Neapolu na kolejne rocznice zdobycia klasztoru przez armię Andersa.
Dziwiło mnie, że cmentarz jest dość zaniedbany przez większą część roku, podczas mojej pierwszej wizyty w kwietniu nie było wręcz widać pomnika z godłem, gdyż krzaki tak się rozrosły. Wszystko zmieniało się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w połowie maja, cmentarz był wysprzątany, krzaki przystrzyżone, ale to było tylko na potrzeby uroczystości rocznicowych, gdyż po ich zakończeniu polskie władze znowu zapominały o nim na rok.
Ostatni raz byłem na Monte Cassino we wrześniu zeszłego roku, od poprzedniej wizyty minęło 4-5 lat i byłem miło zaskoczony, że staraniami Polonii włoskiej powstał przy wejściu na cmentarz pawilon muzealny, fajnie wyposażony z miłą panią, która chętnie opowiadała zainteresowanym historię armii Andersa. Cmentarz również został odrestaurowany, wygląda teraz o wiele lepiej. Jednym minusem jest tylko drzewo które urosło przy klasztorze, przez to nie ma już takiego pięknego widoku na cmentarz z klasztornego okna, jak na zdjęciu w poście.

Dzięki za obszerny komentarz.
Pozdrawiam

Prof. Wieczorkiewicz twierdził, że Polacy weszli do pustego klasztoru. Niemcy mieli się wycofać nie pod naporem ataku, ale z powodu przerwanej przez aliantów niemieckiej linii oporu (dokładnego miejsca nie pamiętam). Nie wiem czy to prawda. Jeśli tak, to czywiście nikt nie mógł tego wiedzieć. Niemniej, na pewno w czasie wojny zbyt łatwo przychodziło szafowanie polską krwią.

„Przechwyciliśmy meldunek po niemiecku- mówi pułkownik Zygmunt Łakiński, dowódca artylerii z Dywizji Strzelców Karpackich. – Wynikało z niego, że obrońcom rozkazano odwrót z opactwa. Zaleciłem ciągły ostrzał wszystkich dróg wyjścia”. Tak pisze Matthew Parker w swojej książce „Monte Cassino opowieść o najbardziej zaciętej bitwie II wojny światowej”
Miałem okazję zweryfikować historię niestety nie dorosłem wtedy do tego, nastoletnie priorytety były inne, po latach dopiero doceniam, co straciłem. Myślę jednak, że tych 923 polskich żołnierzy polskich, którzy zginęli podczas dwóch tygodni walk nie przelało krwi nadaremnie, a my jesteśmy tego najlepszym przykładem.
Dzięki za komentarz. O Cassino można by pisać w nieskończoność. Pozdrawiam

!tipuvote 0.4 hide

Congratulations @jo-hannes! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :

You received more than 3000 upvotes. Your next target is to reach 4000 upvotes.

You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Do not miss the last post from @steemitboard:

New japanese speaking community Steem Meetup badge
Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!

Twój post został podbity głosem @sp-group-up oraz głosami osób podpiętych pod nasz "TRIAL" o łącznej mocy ~0.20$. Projekt wystartował 14.05.2019, lista osób z naszego triala oraz wszystkie podbite przez nas posty zostaną opublikowane we wtorkowym raporcie z działalności @sp-group w dniu 21.05.2019.

@wadera

Serdeczne dzięki.
Pozdrawiam

Coin Marketplace

STEEM 0.28
TRX 0.13
JST 0.032
BTC 60947.53
ETH 2913.40
USDT 1.00
SBD 3.56