Wóz Drzymały - Biomechanical Toy Cz. 1

in #polish6 years ago (edited)

Po raz kolejny wpis jest za duży na jedną notkę, więc niestety znowu będę musiał podzielić go na dwie części, czego nie specjalnie lubię robić, no ale cóż. Ograniczeń Steemita chyba nie jestem w stanie przeskoczyć ;)

Witam w kolejnym odcinku Wozu Drzymały. Jeżeli przeczesujesz internety w poszukiwaniu informacji o Michale Drzymale, który dzielnie walczył w Prusakami to źle trafiłeś. Jednak możesz zostać i przenieść się w czasie o jakieś 20 lat wstecz oraz poczytać o starych grach Arcade. Tym razem chciałbym Wam przedstawić grę zatytułowaną Biomechanical Toy. Wydana w 1995 roku przez niezbyt znaną firmę Zeus. Nie była zbyt znana pewnie dlatego, że Biomechanical Toy było ich jedyną grą jaka pojawiła się na automatach.

Tytuł: Biomechanical Toy
Producent: Zeus
Rok wydania: 1995
Liczba graczy: 1
Używanych przycisków: 3

Biomechanical Toy jest dość nietypową platformówką, w której głównym sposobem eksterminacji przeciwników jest strzelanie do nich. Można oczywiście w klasyczny platformówkowy sposób zgładzić przeciwnika skacząc mu po głowie, ale jest to znacznie mniej efektywna metoda i nie każdy przeciwnik da sobie wskoczyć na głowę, a niektórzy nawet nie reagują na takie pieszczoty i skok na nich kończy się utratą energii. Nie to jednak stanowi o wyjątkowości tego tytułu. Myślę, że tutaj co nieco mogliby powiedzieć użytkownicy komputerów Amiga. Kiedy pierwszy raz odpaliłem ten tytuł nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że gra ta powstała z myślą o Przyjaciółce właśnie. Cały jej feeleng jest wręcz przesiąknięty klimatem Amigi. Nie jest chyba przypadkiem, że gra ma tak mocno Amigowy klimat. Jej producenci kilka lat wcześniej wydali na ten legendarny komputer grę pod tytułem Risky Woods, a wcześniej tworzyli też gry na Amstrada CPC.

Kilka słów o fabule, która tutaj jest całkiem ciekawa, mimo że w trakcie samej gry nie rozwija się ona jakoś specjalnie. Za to w tak zwanym attract mode, czyli w czasie kiedy nikt nie gra, możemy dowiedzieć się, że niejaki Scrubby, znany przestępca, zbiegł z więzienia, do którego został zamknięty za próbę kradzieży magicznego wahadła. Teraz kiedy jest na wolności na pewno będzie próbował ukraść je znowu. W innym miejscu, w zabawkowym świecie, zabawki cieszą się życiem, które dało im owe magiczne wahadło. Strzeże go niejaki Relik. Zegar, którego częścią jest owe wahadło. Niestety pod osłoną nocy, Scrubby wdziera się do świata zabawek i przywłaszcza sobie magiczne wahadło. Czy jest ktoś będący w stanie pomóc zabawkom i odzyskać skradziony przedmiot?

W tym miejscu kończy się intro. Dopiero po wrzuceniu monety i uruchomieniu gry okazuje się, że wcielamy się w postać niejakiego Inguza. To dziwne imię jest w zasadzie jedyną rzeczą jakiej się dowiadujemy o naszej postaci. Jego celem jest odzyskanie magicznego wahadła, które daje zabawkom życie zanim cały zabawkowy świat zniknie.

Wypadałoby kilka słów napisać o głównym bohaterze całej historii jednak poza tym, że ma na imię Inguz nie wiadomo nic. Nie wiemy skąd się pojawił, ani jaka jest jego przeszłość. Wygląda na to, że dobrze zna się z Relikiem jednak nie jest wyjaśnione skąd ani jak się poznali. Po prostu mamy tajemniczego gościa o długich włosach spiętych w kucyk. W przyciemnianych okularkach, czarnej koszulce, jeansach i z klamrą paska z wielką czaszką. Gra przewiduje rozgrywkę tylko dla jednego gracza, nawet bez możliwości grania na zmianę, tak jak w Shinobi na przykład. Co jest dość dziwne jak na grę Arcade i to całkiem nową ;)

Teraz trochę o przeciwnikach, którzy staną na naszej drodze. Jest tutaj całkiem różnorodnie i w każdej planszy pojawia się coś nowego. Autorzy nie poszli na łatwiznę powtarzając tych samych przeciwników i zmieniając im tylko kolory. Zastosowano ten manewr tylko w przypadku jednego wroga. Ogólnie bestiariusz jest dość obszerny, jednak nie mamy za bardzo czasu się nad tym zastanawiać, bo przeciwnicy od trzeciej planszy pojawiają się w takich ilościach i konfiguracjach, że nie ma za bardzo czasu na zastanawianie się czy dany rodzaj przeciwnika pojawił się już wcześniej. Znajdziemy tutaj różne wykręcone stworki, niektóre przypominające figury szachowe, inne to jakieś magicznie ożywione potwory. Natrafimy na latające upiory, skaczące kolczaste "słoneczka", rozpadające się na mniejsze części kiedy je zaatakujemy. Różnego rodzaju latające czy chodzące dinozaury. Odrażające pająki, czy innego rodzaju maszkary siedzące na ścianach i plujące żywymi ognikami. Jest naprawdę kolorowo i różnorodnie.

Pierwszym rodzajem przeciwnika na jaki się natkniemy to cosie przypominające pionki szachowe ubrane w kowbojski kapelusz i wyposażone w pistolet na strzałki z przyssawkami. W zasadzie mogą tylko strzelić w nas wspomnianą strzałką. Oczywiście fizyczny kontakt z każdym z wrogów jest karany utratą energii. Chyba, że wskoczymy przeciwnikowi na głowę. Pionki sobie na to pozwalają i można na nie wskakiwać w celu ich unicestwienia.


Drugim przeciwnikiem, który pojawi się na naszej drodze to podskakujące kulki uzbrojone w tarcze. Są dosyć twardzi i z każdym atakiem przesuwają się w naszym kierunku, cały czas podskakując. Można wykorzystywać tych przeciwników jako trampoliny, aby skacząc po nich odbić się gdzieś wyżej i wskoczyć w trudno dostępne miejsca, gdzie czają się jakieś bonusy. Oczywiście skakanie po ich głowach jest dozwolone, a kontakt fizyczny z innej strony jest karany.


Kolejnym przeciwnikiem na jakiego się natkniemy to kolczaste słoneczko. Co prawda z twarzy nie za bardzo kojarzy się ze Słońcem, jednak kolce przypominają promienie. Nie są w stanie nas zaatakować z dystansu, jednak każdy kontakt fizyczny z takim słoneczkiem to utrata energii. Nawet kiedy na nie wskoczymy z góry. Dodatkowo kiedy zostanie przez nas zaatakowane rozpada się na dwa mniejsze, po kolejnym ataku, każde rozpada się na dwa jeszcze mniejsze i dopiero wtedy nasz atak unicestwia takie małe słoneczko.


Natkniemy się też na ptaki wyglądające trochę na prehistoryczne pterodaktyle albo coś w tym rodzaju. Na pewno coś z okresu dinozaurów. Latają przeważnie w dużych grupach i są mocno upierdliwe jednak atakują tylko fizycznie z bliska, muszą nas dotknąć. Za to można również traktować je jako trampoliny i wskakiwać w trudno dostępne miejsca dzięki odbijaniu się od ich głów. Jest to jedyny przeciwniki, który występuje w dwóch wersjach kolorystycznych.


Na swojej drodze natrafimy też na stacjonarnych przeciwników w postaci na przykład agresywnych kwiatków. Niby nie mogą się ruszać, a są to jedni z bardziej upierdliwych wrogów. Często ustawieni w takich miejscach, że trudno jest ich trafić. Do tego plują dziwnymi wielkimi kulami. Jeśli taka kula nas trafi, zostajemy unieruchomieni i musimy szybko pomachać gałką wciskając przyciski aby się uwolnić. Inaczej powoli i stopniowo będziemy pozbawiani energii życiowej. Wskakiwanie na owe kwiatki też nie przyniesie nam nic dobrego. W przypadku tego przeciwnika zostaniemy skarceni.


Natkniemy się też na wielkie osy tudzież szerszenie, które wylatują ze swoich domków całymi rojami i próbują nas użądlić. Na szczęście latają gęsiego więc całkiem łatwo jest ich się pozbyć. Jednak jeśli pojawiają się w towarzystwie innych przeciwników, to zaczyna się robić gorąco, bo nie wiadomo, których wrogów atakować pierwszych. Osy najlepiej unicestwiać jak tylko wylatują ze swojego domku. Można próbować wskakiwać im na głowy jednak jest to dość karkołomna operacja.


W jednym miejscu natknąć możemy się na dziwne dwukolorowe gąsienice. Są one w sumie mało groźne. Jednak ich brązowa część potrafi wybuchnąć więc lepiej nie skakać po nich zbyt intensywnie. Do tego w tym miejscu latają pterodaktyle i pojawia się magiczny cylinder więc trzeba uważać napalając się na bonusy.


Spotkamy też urocze małe dinozaury, przypominające miniaturki T-Rexa. Występują w dużych stadach i potrafią rzucić się na nas z zębami kłapiąc paszczą. Nie są zbyt niebezpieczne z daleka, jednak jeśli kilku z nim uda się do nas zbliżyć, to może być dość niebezpiecznie. Tym bardziej, że pojawiają się w towarzystwie pterodaktyli i w sporych ilościach więc lepiej uważać. Można na nie wskakiwać jednak występują one w takich zadymkach, że trzeba mieć dużego skilla aby robić to bez nadziania się na jakiegoś innego przeciwnika.


Znajdziemy też wielkie obrzydliwe pająki. Nie są one specjalnie groźne. Ich atutem w walce z nami jest to, że są one niskopodłogowe przez co trzeba kucnąć aby je trafić. Do tego poruszają się całkiem szybko. Dzięki temu w ferworze walki możemy nie zdążyć ich ustrzelić ponieważ występują też w dużych ilościach i do tego w towarzystwie latających przeciwników. Można próbować na nie wskakiwać. Jednak przeważnie zdążą nam uciec i zrobić kuku wracając.


Kolejny stacjonarny przeciwnik. Deska z przymocowanymi dwoma twarzami po obu stronach. Jedna z twarzy strzela dołem, po czym odwraca się i atakuje druga twarz wysyłając pocisk nico wyżej. Podobni przeciwnicy występowali w grze Midnight Wanderers z kompilacji Three Wonders Capcomu. Nie są zbyt groźni jednak dość wytrzymali, więc mogą rozpraszać w trakcie walki z innymi przeciwnikami. Tutaj nie polecał bym wskakiwania z góry. Każdy kontakt fizyczny jest karany.


Dalej spotkamy też upiorne upiory ;) Latający przeciwnicy. Latają powoli ale są wytrzymali, a do tego występują w grupach. Mogą jedynie w nas wlecieć jednak występują na planszy, na której jesteśmy ciągle poganiani przez rosnący poziom wody dlatego nie bardzo mamy czas aby zatrzymywać się i rozprawiać się z nimi. Wskakiwanie im na głowę nie jest najlepszym pomysłem.


Spotkamy też wielkie żółte wilki. Pojawiają się znikąd czając się na nas. Wykonują dwa skoki w naszym kierunku po czym znikają i pojawiają się znowu w miejscu gdzie pojawiły się wcześniej. Są dosyć twardzi, więc stanowią wyzwanie. Szczególnie kiedy wkoło pełno upiorów i podnoszący się poziom wody nas pogania. Wskakiwanie im na głowy nie jest wskazane gdyż kończy się oczywiście poturbowaniem nas przez wilka.


Natrafimy też na inny rodzaj pająków. Siedzą sobie na ścianie, a kiedy znajdziemy się w ich zasięgu zaczynają strzelać w naszym kierunku małymi pajęczynkami. Nie można na nie wskakiwać jedynie zestrzelić. Do tego zanim nie znajdziemy się w ich zasięgu są zamaskowane i nie czułe na nasze ataki.


Z przeciwników siedzących na ścianach znajdziemy jeszcze strasznie wyglądające cośie wypluwające z siebie małe, skaczące ogniki. Również nie można im wskoczyć na głowę, jednak w przeciwieństwie do pająków cały czas są aktywne i wrażliwe na pociski z pistoletu.


Ognik wypluwany przez poprzedniego przeciwnika. W sumie nic nie robi. Skacze sobie tylko w naszym kierunku. Każdy kontakt jest karany utratą życia i lepiej nie skakać mu po głowie.


Spotkamy też na swojej drodze uzbrojonych w pałki orków. Nie są zbyt przyjaźnie nastawieni jak to orkowie. Do tego mają kaski z kolcami przez co nie specjalnie pozwalają na skakanie sobie po głowach. Są też bardziej wytrzymali niż zwykli przeciwnicy i również występują w grupach więc trzeba na nich uważać. Do tego potrafią podwieszać się pod naszymi stopami i atakować z dołu podobnie jak podstawowi przeciwnicy ze wspomnianej już gry Midnight Wanderers.


Wiadomo, że tam gdzie woda, tam też mogą być ryby. Nie inaczej jest tutaj. Spotkamy się z raczej niezbyt przyjaźnie wyglądającymi rybami. W sumie jedyne co robią do wyskakują pionowo w górę. Problem jest tego typu, że w miejscu gdzie się pojawiają stąpamy po podłodze zrobionej z ruchomych kładek i kiedy źle wymierzymy miejsce lądowania po przeskoczeniu takiej rybki, może się okazać, że kładka się przechyli i spadniemy wprost do wody co skutkuje utratą całego życia. Nie radziłbym też prób wskakiwania takiej rybce na głowę w celu jej unicestwienia.


Po drodze spotkamy również dziwne latające stworki i to w dwóch wariantach. Nie będę próbował nawet określać co to jest i jak to nazwać. Jedne są małe i świecące, więc można nazwać je świetlikami. Są raczej mało groźne. Latają tylko w grupkach w jednym miejscu. Nie atakują nas jednak nie przejdziemy jeśli ich nie pozabijamy, bo oczywiście jakikolwiek kontakt z nimi karany jest utratą energii.


Druga wersja latających cosi to podrasowana wersja os. Podobnie jak osy wylatują z różnych dziupli w drzewach, jednak są dużo szybsze i atakują w znacznie większych grupach. Do tego często w towarzystwie orków więc na prawdę trzeba się ich pozbywać jak najszybciej. Jeśli pozwolimy się im rozlecieć po planszy możemy tego żałować do końca życia ;) Skakanie im po głowach można nazwać próbą samobójczą.


Przed walką z jednym z bossów natkniemy się też na przeciwników wyglądających jak jego miniaturowe wersje. Są to małe zielone smoki. W sumie poza tym, że latają i wlatują w nas zabierając tym sposobem energię to nic więcej nam nie są w stanie zrobić. Aby zapobiec pojawianiu się nowych smoków na planszy należy najpierw zniszczyć kolczaste jaja, z których wylatują. Kiedy rozprawimy się ze wszystkimi, przylatuje ich mama czyli wielki zielony smok.


Zbliżając się do końca gry natkniemy się też na czaszki chyba dinozaurów otoczone błękitną łuną. W sumie nic specjalnego nam nie robią. Kontakt z nimi zabiera energię. Wskakiwanie na nie też. Po prostu skaczą sobie i robią sztuczny tłok, bo oczywiście nie pojawiają się same na planszy.


Pojawią się dziwne kolczaste gniazda, które wypluwają w naszym kierunku kolczaste gąsienice. Są one dosyć wytrzymałe. Podwieszone pod sufitem przeważnie, co eliminuje możliwość wskoczenia na nie. Każdy kontakt, ze względu na kolce powoduje utratę energii.


Gąsienica wypluwana przez kolczaste gniazdo. Potrafią one latać i kierują się zawsze w naszym kierunku. Skakanie po nich nie daje pożądanego rezultatu, ze względu na kolczaste usposobienie osobnika. Należy jak najszybciej się ich pozbywać jednak najlepiej jest najpierw pozbyć się gniazda, z którego wylazła.


To było by na tyle jeśli chodzi o podstawowych przeciwników występujących w grze. Jest jeszcze jeden przeciwnik, który w zasadzie nie robi nam krzywdy. Jest to pocieszna latająca świnia. Występują one w planszy bonusowej. Latają wokół nas, a naszym celem jest zestrzelenie jak największej ich ilości. Każda zestrzelona świnia to złoty pieniążek potrzebny do otrzymania bonusu w postaci dodatkowego życia.


Oprócz standardowego mięska armatniego napotkamy kilku przeciwników, których po angielsku można by określić mianem sub-boss, po Polsku pół-szef raczej nie jest zbyt szczęśliwym określeniem, ale wszyscy pewnie wiedzą o co chodzi. Na salonach nazywaliśmy takich wrogów przejściówkami. Są to przeciwnicy znacznie twardsi niż większość. Czasami maja pasek energii jak normalny boss, ale występują w połowie planszy i po ich pokonaniu kontynuujemy rozgrywkę bez żadnych przerw.

Pierwszym na jakiego się natkniemy to latający koń. Do tego wypuszczający z brzucha wiązki dynamitu z zapalnikiem zegarowym. W sumie nic trudnego. Wystarczy prowadzić ciągły ostrzał konia i przeskakiwać lub strzelaniem detonować wyskakujące z niego dynamity.


Drugim tego typu przeciwnikiem na jakiego się natkniemy jest wielka ożywiona wieża. Uderza ona pięściami w ziemię powodując falę uderzeniową, która nas rani. Czasami napina się wytwarzając wokół siebie pole magnetyczne i przyciągając nas do siebie, wciągając na to pole.


Ostatnim tego typu przeciwnikiem jest wielka figura szachowa z twarzą podobną do indiańskiej maski. Założyłem, że to goniec. W każdym razie uzbrojony jest w wielką siekierę i tarczę. Kiedy go atakujemy to co chwilę nas przeskakuje i atakuje z przeciwnej strony. Najlepszym sposobem na tego jegomościa jest więc ustawienie się na środku ekranu i atakowanie w zależności, z której strony naciera.


To już wszyscy trzej twardsi przeciwnicy występujący w grze. Teraz została jeszcze szajka bossów. Jest ich sześciu i każdy pilnuje swojej planszy.

Pierwszym z bossów jest Królowa Czarodziejów (Wizard Queen). W sumie jak to przeważnie bywa zwykły leszczyk na rozgrzewkę. Ustawiamy się z jednej strony i prujemy ile się da. Atakuje wypuszczając ognie lecące po ziemi, które należy przeskoczyć lub elektryczne wiązki, pod którymi można kucnąć i nie przestawać ostrzału wroga. Po każdym ataku przelatuje na drugą stronę więc my też powinniśmy to zrobić. Po pierwszym ataku zamienia się w zwykłego Pionka, po drugim ataku w Latającego Konia, po trzecim w Wieżę. Kiedy ją wykończymy nadyma się jak bania i unosi w powietrze. Jeśli będziemy w nią wtedy strzelać uzyskamy dodatkowe punkty.


Drugi boss to chyba mąż pierwszej bazy, bo nazywa się Latający Król (Flying King). Też nie należy do najtrudniejszych. Lata na swoim krześle i zrzuca bomby. Kiedy zaczynają migać dwa wyloty z przodu podpórek na łokcie, znaczy to, że trzeba uciekać bo wyrzuci z nich dwie bomby. Rzuca nimi w zależności od tego jak jest ustawiony. Jeżeli jest ustawiony bokiem do ekranu, bomby polecą w lewo lub prawo. Jeśli jest ustawiony twarzą do ekranu bomby polecą pionowo w dół i będzie je zrzucał przez chwilę przesuwając się powoli z lewa na prawo lub odwrotnie.


Trzeci z bossów jest dość nietypowy. Walka z nim rozgrywa się wewnątrz komputera, a on sam nazywa się Wirus (The Virus) i wygląda jak spasiona rozpikselowana mucha. Strzela w nas kulkami, które jeśli trafią rozpadają się na zera i jedynki. Warto wykorzystywać jest grzybki-trampoliny porozstawiane po bokach ekranu żeby go przeskakiwać. Należy uważać, żeby nie zapędził nas do rogu, bo wtedy ciężko jest się wydostać.


Czwarty boss to niejaki The Alien. Chyba najmniej pasujący do gry przeciwnik. W zasadzie to tylko wielka głowa, pojawiająca się na zmianę w trzech miejscach ekranu. Robi w zasadzie nic. Wypuszcza tylko małe latające cośie, które nazwałem wcześniej świetlikami. Jedyny problem to usunięcie się z miejsca, w którym pojawi się głowa po zmianie miejsca. Jednak kiedy ogarniemy, w których miejscach się pojawia, wystarczy tylko stanąć w miejscu, w którym na pewno się nie pojawi, a następnie odsunąć się na z góry upatrzoną pozycję i wpakować w bossa tyle ołowiu ile się da.


Piąty z bossów, przedostatni już to The Green Dragon, czyli zielony smok. Jest on trochę trudniejszy niż poprzedni bossowie, ale ogólna taktyka pozostaje taka sama jak w przypadku wszystkich pozostałych. Trzymamy się zawsze po drugiej stronie ekranu niż znajduje się boss. Smok, jak to smok, potrafi ziać ogniem, którym nie tylko może trafić nas bezpośrednio ale też kiedy dotknie ziemi, przesuwa się po niej w naszym kierunku. Od czasu do czasu odlatuje w głąb ekranu na chwilę przez co nie możemy go atakować.


Ostatni szósty szef, to sam główny zły, czyli Scrubby. Dzierży on magiczne wahadło, którego używa jako broni. Potrafi zrzucać z góry różnego rodzaju klamoty i ciskać w nas magicznymi kulami. Czasami przywołuje osy lub magiczną kulę, która razi nas piorunami. Ogólnie należy stać na środku ekranu i pakować w niego ołów kiedy on będzie skakał naokoło. Nie jest to jakiś wybitnie trudny boss.


W tym miejscu zakończę pierwszą część wpisu i od razu zapraszam do drugiej.

Sort:  

native language?

Polish? ;)

stay and move around

Coin Marketplace

STEEM 0.19
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 63643.10
ETH 2582.85
USDT 1.00
SBD 2.75