Jak Przestałem być ateistą

in #polish7 years ago (edited)


  I'm just a poor wayfaring stranger
Traveling through this world below
There is no sickness, no toil, nor danger
In that bright land to which I go  

Dzisiejszy wpis będzie miał charakter osobisty, chcę wam opowiedzieć historię, która wydarzyła mi się ponad półtora roku temu i de facto trwa do dziś, historię o tym jak po latach odnalazłem w życiu Boga i stałem się lepszym człowiekiem. 

Tytuł jest oczywistym nawiązaniem do niedawnego postu @assayer (https://steemit.com/polish/@assayer/jak-zostalem-ateista). Nie mam zamiaru jednak nikogo na siłę przekonywać ani kłócić się o to czy Bóg jest czy go nie ma, nie o tym będzie opowieść. 

Na początek zacznę od tego, że już jako dziecko straciłem wiarę w Boga. Już w podstawówce byłem na ścieżce wojennej z katechetą z powodu moich wątpliwości. Później moja wiara słabła jeszcze bardziej aż upadła całkowicie. Nie mogę powiedzieć, że upadłem moralnie, ale na pewno stałem się gorszą osobą. Po prostu nie widziałem problemu w robieniu złych uczynków za które wiedziałem, że nie zostanę ukarany. 

Jednocześnie byłem nieszczęśliwy. Czułem w sobie ogromną pustkę, którą łatałem imprezami, alkoholem i przygodnymi romansami. Wszystko to były półśrodki, które wystarczały jedynie na chwilę. I chociaż miło wspominam wracanie kompletnie pijanym o 7 rano do domu to wiem, że tak naprawdę byłem cholernie smutny.

Brakowało mi miłości. Nie bylem brzydki, potrafiłem poderwać dziewczynę, ale nie sposób było ją utrzymać. Za każdym razem przechodząc zawód. Aby było tragiczniej, gdy pojawiała się już chęć z jej strony - Nabierałem ogromnej niechęci, która przechodziła, gdy było już za późno. Fatum. 

Kiedy poszedłem na studia zacząłem powoli zastanawiać się nad tym, dokąd zmierza moje życie i kim jestem. Powoli odzyskiwałem wiarę. Na początku stopniowo poważając to, w co nie wierzyłem, aż w końcu zaakceptowałem koncepcję Boga, ale zupełnie się nim nie przejmowałem. 

Żyłem sobie tak, raz gorzej, raz lepiej przez 2 lata, aż do wypadku. Kompletnie pijany na urodzinach kolegi wypadłem z 2 piętra na kostkę brukową obok schodów. Dalsze wydarzenia znam z relacji. Straciłem przytomność, polała się krew, ktoś zadzwonił na pogotowie. Obudziłem się po 4 godzinach od wypadku podpięty do kroplówki. Starszy lekarz stwierdził, że powinienem z moim szczęściem zagrać w totka, bo nie dość, że cudem uniknąłem trwałego kalectwa lub śmierci (gdybym spadł na schody) to jeszcze, poza stłuczeniami, nic mi nie jest, mimo, że uderzyłem głową. Zrobili mi przy tym komplet badań łącznie z tomografią. 2,6 Promila we krwi. Jeszcze tej nocy wróciłem do domu a następnego dnia nawet poszedłem na randkę! Przez tydzień spałem większość doby, ale w końcu doszedłem do siebie.

Rany się zagoiły, siniaki zniknęły, ale coś pozostało. Zrozumiałem, że uniknąłem śmierci, ale kiedyś mi się nie uda i co wtedy? Im bardziej o tym myślałem, tym bardziej się bałem. Można powiedzieć, że ja trwoga to do Boga, ale faktycznie tak było. Po wypadku zacząłem wierzyć mocniej, poszedłem do spowiedzi po 10 latach i doznałem największego w życiu oczyszczenia. Stałem się lepszą wersją siebie. Czuję też znacznie silniejszą więź z Bogiem, czuję, że daje mi siłę do tego abym wstał rano i cieszył się życiem.

Zacząłem być milszy dla ludzi, pomagać w schronisku. Bóg mnie za to wynagrodził o wiele lepszym życiem. Serio, ten rok był dla mnie chyba najlepszy. Poznałem wspaniałą dziewczynę, wygrałem konkurs, dzięki czemu miałem staż w firmie, do której nigdy bym się nie dostał. 

Bardzo ważnym momentem na mojej ścieżce był kurs Alfa. Wyjaśnił mi on, że wiara nie powinna być samotna. Poznałem tam dużo wartościowych osób i rozwiałem swoje wątpliwości. Poczułem się jak członek społeczności, czegoś większego. Świetna jest też idea tego kursu, najpierw ma miejsce kolacja, wykład i dyskusje w grupach. W międzyczasie jest taniec i śpiew. Bo tym właśnie powinna być wiara. Nie maszynowym klepaniem formułek myśląc o tym co będzie na obiad, ale właśnie radością z kontaktu z Bogiem.

Przeżyłem tam też zaśnięcie w Duchu Świętym. Ciężko opisać to przeżycie ale wyglądało mniej więcej tak: podczas modlitwy traci się kontrolę nad ciałem i doznaje się paraliżu. Czułem wtedy błogi spokój ale też nie mogłem się poruszyć mimo, że próbowałem. Po kilku minutach stopniowo zacząłem dochodzić do siebie. U kolejnych osób wyglądało to podobnie. Wierzę, że było to autentyczne ponieważ nigdy o czymś takim nie słyszałem ani nie widziałem. Stan szczęścia utrzymywał się jeszcze kilka dni i na trwałe zmienił moje postrzeganie.

Dalej staram się czynić dobro a im więcej go czynię tym szczęśliwszą osobą się staje. Nie mówię tu nawet o korzystnych wydarzeniach, ale o samej satysfakcji z tego, że zrobiło się coś pozytywnego. Nawet takie drobnostki jak wciągnięcie windy po zjechaniu rano, na najwyższe piętro, aby sąsiad krócej czekał zaliczają się do takich rzeczy. 

Cóż mogę powiedzieć na zakończenie? Z nadzieją patrzę w przyszłość, bo chociaż wydarzyło się też kilka złych rzeczy to wierzę, że będzie już tylko lepiej. I tego samego życzę wam w 2018 roku.  

50% SBD z tego postu zostanie przeznaczone na adopcję na odległość dziecka z Afryki (https://steemit.com/polish/@barbarossastudio/niech-steemit-dokona-cudu-na-swieta

Sort:  

Ciekawy wpis. W Olsztynie nie organizują kursów Alfa, wiele dobrego o tych kursach słyszałam. Oglądałam w necie 12 odcinków tego kursu prowadzonych przez Anglika. Niesamowita sprawa, słuchałam z otwartym dziobem. Może uda mi się tu wrzucić linka do tych kursów.

Bardzo fajnie, że stałeś się lepszym człowiekiem :D

Cześć.

Ten kurs alfa to z jakiego zgromadzenia religijnego?
Jeśli nie tu, to możesz na czacie mi odpowiedzieć na prywatnej.

Pozdrawiam.

Piotr.

Wiesz co, to było w parafii na Sudeckiej we Wrocławiu, szczegółów nie pamiętam

Katolicy takie kursy alfa robią?

Tak, to katolicki kurs

Z tego co widzę to kursy Alpha są chrześcijańskimi spotkaniami dla osób świeckich i wywodzą się z kościoła anglikańskiego

Fajnie, ja uważam, że istnieje coś poza naszymi zmysłami, przecież tylu rzeczy nie widzimy, ani nie odczuwamy, a one są. Na przykład takie głupie Wifi. To dlaczego nie ma być jakieś wyższej formy istnienia?

A co sądzisz o takim rodzaju muzyki ? --> Mój wpis o worship music

Coin Marketplace

STEEM 0.16
TRX 0.15
JST 0.028
BTC 57658.56
ETH 2273.22
USDT 1.00
SBD 2.46