Cierpienie nie ma granic - o bólu, cierpieniu, sensie życia, jego poszukiwaniu z Viktorem Franklem

in #writing7 years ago


Źródło

Wprowadzenie

Witajcie moi drodzy. Dziś chciałbym napisać parę zdań o nieco ciężkiej tematyce, acz bardzo ważnej. Jest nią cierpienie, sens życia. Do napisania tego postu zainspirowały mnie dwie rzeczy.

Pierwszą z nich jest fakt, że obecnie, chyba najbardziej w znanej mi historii, rozpowszechniony jest smutek i cierpienie. Tak wielu codziennie żyje w tak zwanej cichej desperacji przez większość swego bytu na Ziemi, jak wiele osób obecnie czuje się samotnie i cierpi z tego powodu? Żyjemy w czasach dość dualistycznych w swej naturze - z jednej strony jest lepiej niż kiedykolwiek było, z drugiej rośnie liczba ludzi nieszczęśliwych, samotnych, skrzywdzonych. Tacy ludzie są wśród nas, niestety najczęściej są oni niewidzialni, ukrycia za maską, za grubym murem, który ma ich odgrodzić od świata zewnętrznego, bo się boją, bo chcą uniknąć zranienia. To głównie dla nich ten wpis. A nuż im to pomoże. Nie są oni jednak jedynymi adresatami tego artykułu. Kto z nas bowiem nigdy w życiu nie uświadczył trudnych chwil? Kiedy jest Ci smutno, jest Ci źle i nie masz na nic ochoty? Kiedy najlepiej po prostu zamknął albo zamknęła byś oczy i poleżał bezsilnie?

Drugim powodem jest pewien człowiek - Viktor E. Frankl. Kim on jest? Dlaczego warto słuchać jego rad i przemyśleń w tej dziedzinie? Cóż on może wiedzieć o cierpieniu, znajdowaniu sensu życia i w ogóle tym wszystkim?

Żyjemy przecież w czasach, kiedy jak grzyby po deszczu, mnożą się wszelakiego rodzaju 'trenerzy' od samorozwoju, niezależni kołczowie emocjonalni i cała masa innych szarlatanów, których jedynym osiągnięciem w życiu było założenie fanpejdża, gdzie wrzucają różne próżne i pozornie mONdre obrazki z internetów, kreując się na kogoś tak wzniosłego, że uszami mało co Nieba nie zahacza. Czy Frankl jest im podobny? Czy jego książka pt. "Człowiek w poszukiwaniu sensu", o której dziś będziemy sporo rozmawiać, to tylko górnolotne bąki jakiegoś idioty? Nic bardziej mylnego, ale zanim przejdziemy dalej, dodam tu tylko, że żadna książka jeszcze nigdy nie poruszyła mnie tak, jak zrobił to utwór Viktora Frankla. Naprawdę. Odcisnął on na mnie głęboki odcisk, który towarzyszył mi będzie do końca mych dni.

O dr Franklu

Kim on w ogóle jest?
Viktor Frankl ur. 26 marca 1905 w Wiedniu, zm. 2 września 1997 w Wiedniu, to austriacki psychiatra i psychoterapeuta, którego życie doświadczyło w znaczny sposób. Podczas wojny trzy lata więziony był w trzech różnych obozach koncentracyjnych. Jego rodzina - żona, rodzice, wszyscy mu bliscy ludzie w zasadzie, zostali zagazowani przez Niemców na czele z ich wodzem. Myślę, że samo to daje mu już dość spory autorytet jeśli chodzi o mówienie w sprawach cierpienia, sensu życia, bowiem przeżyć taki czas w obozach i nie zakończyć samodzielnie swego żywota, to czyn niesamowity, naprawdę.

Oprócz tego, że sam został doświadczony przez życie, to jest jeszcze przecież psychiatrą i psychoterapeutą, który wydał liczne, znane na całym świecie, dzieła. Jego szkoła psychoterapii nazywana jest często trzecią, po Freudowskiej i Adlerowskiej, wiedeńską szkołą psychoterapii, która uznawana jest przez wielu specjalistów z tej dziedziny za naprawdę coś wspaniałego.

Sam Frank jest ponadto człowiekiem skromnym - pierwotnie planował nawet wydać swoją najpopularniejszą książkę - 'Człowiek w poszukiwaniu sensu' anonimowo. Dopiero za namową swych bliskich tego nie zrobił i podpisał się pod nią swym nazwiskiem. Twierdził on też uparcie, że żaden z niego wielki człowiek, bo przeżył tylko dzięki szczęściu i jak on sam pisze o swoim ocaleniu z obozów, luźno parafrazując:

My wiemy, najlepsi z nas stamtąd nie wyszli

Po latach przy życiu zostali ci więźniowie, którzy porzucili wszelkie skrupuły - s. 26

Uważam zatem, że takiego człowieka warto posłuchać, chociaż przez chwilkę.

Cierpienie

Zanim przejdziemy do rozmawiania o sensie, porozmawiamy najpierw chwilę o cierpieniu. Jest ono niewątpliwie obecne w życiu każdego z nas, zaprzeczyć tego nie można. W większym lub mniejszym stopniu, ale jest, chociażby czasami.

Obecne czasy, są jednak czasami gdzie "cierpienie obdarto z godności" - cierpienie, ból, smutek, są naturalnymi elementami naszego życia i jego nierozłączną częścią. Dlaczego? No bo wyobraźcie sobie, co by było, gdyby świat byłby ich pozbawiony? Nie wyobrażam sobie tego kompletnie. Nie znając smutku, nie można wiedzieć, co to radość moim zdaniem. Gdybym ciągle był radosny, to uznawałbym radość za normalność, a nie za radość.

Kiedy natomiast znamy obie strony medalu, możemy je odpowiednio doceniać. Jedno za to, że pozwala nam cieszyć się drugim. Ot, taka dualistyczna natura świata. Trudno tak trochę zdefiniować co jest konkretnie dobre, a co złe. Tak wiele przecież zależy od okoliczności. Sam Frankl pisze nawet o Kapo - strażnikach obozowych, których to często nie oceniał tak źle - to też byli ludzie, często nawet dobrzy, jednakże ze względu na jakieś okoliczności skończyli, gdzie skończyli.

Cierpienie jest zatem w życiu potrzebne. Oczywiście głupotą jest sobie celowo je wyrządzać czy nie dążyć do jego uniknięcia, to zostawmy masochistom, ale kiedy już nas spotka, to wypada byśmy wiedzieli jak sobie z nim radzić.

Frankl o cierpieniu pisze bardzo dużo, ale to raczej nic dziwnego. Opisuje on ze swojej perspektywy, w miarę obiektywnej, obserwacje jakich dokonał podczas pobytów w obozach. Oczyma psychiatry obserwował on zmiany, które zachodziły w więźniach a o nich samych, pisze on tak:

Więzień, który stracił wiarę w przyszłość – w swoją przyszłość – był
skazany na zagładę. Wraz z utratą wiary w przyszłość tracił jednocześnie
swoją orientację duchową. Rezygnując z walki o samego siebie, popadał w
psychiczną i fizyczną ruinę.

To tutaj poczynił on już swoją pierwszą obserwację. Jedną z wielu, dzięki którym jego szkoła terapii jest tak skuteczna. To między innymi dzięki tej obserwacji postanowił on kontynuować swą pracę podczas pobytu w obozie, gdyż, jak to sam pisze, nie miał nic do stracenia.

Zdawaliśmy sobie sprawę, że nie mamy nic do stracenia - nic poza własnym życiem, tak absurdalnie obdartym z wszelakiej godności - s. 40

I dobrze, że to zrobił. Jego praca jest zupełnie inna od całej reszty obozowych przeżyć - one zazwyczaj są swoistymi pamiętnikami twórców, którzy spisują swoje przeżycia z obozu, tutaj zaś mamy do dyspozycji obiektywną obserwację motywowaną chłodną ciekawością, która to utrzymała autora przy życiu.

Starczy o samym autorze, przejdźmy do rozmawiania o nas na moment.

Cierpienie jest normalne

Zacznijmy od pewnego stwierdzenia. Czasami ludzie są nieszczęśliwi z prostego powodu... przez to, że są nieszczęśliwi. Ludzie zgłębiają się w to błędne koło i sami się dobijają.

Ciężar bycia nieszczęśliwym z powodu bycia nieszczęśliwym - s. 170

Zamiast tego, lepiej być jak Dostojewski o którym wspomina Frankl

I tylko jednego się boję, że nie jestem godny swojego cierpienia - Dostojewski

Względność cierpienia

Często jest tak, że kiedy widzimy ludzi nieszczęśliwych, próbujemy się dowiedzieć o co chodzi. Gdy to robi, zdarza się, że ich problemy są dla nas niezrozumiały i błahe wręcz. Bo jest czasami tak, że kogoś przytłaczają rzeczy, które dla nas są 'pierdołami'. Jest to jednak zupełnie błędne podejście

Z ludzkim cierpieniem jest jak z gazem. Jeśli wpuścić pewną jego ilość
do zamkniętego pomieszczenia, gaz wypełni je w sposób równomierny i
całkowity, bez względu na jego rozmiary. Podobnie cierpienie całkowicie
„wypełnia” duszę i świadomość człowieka, bez względu na to czy cierpimy
ogromnie, czy też tylko trochę. Dlatego też „rozmiar” ludzkiego
cierpienia jest pojęciem najzupełniej względnym.

Stąd też nie próbujmy nigdy osądzać wielkości ludzkiego cierpienia, gdyż jest to rzecz najzupełniej względna. Stąd też prośba do Ciebie, droga osobo, czytająca ten artykuł - jeśli czasami zdarza się tak, że przez nawet pozornie błahe rzeczy twój dzień staje się okropny, a ty zadręczasz się tym, że przecież nie masz na co narzekać a to tylko głupota i jaki z ciebie mazgaj duży - nie przejmuj się i przestań to robić. Poza tym los każdego z nas jest inny i unikalny. Nie da się dokładnie postawić na czyimś miejscu i go zrozumieć. Niestety, jesteśmy tak skonstruowani, że często nie zdajemy sobie sprawy z faktu, że każdy jest głównym bohaterem swojego życia a wszyscy inni to często jedynie postacie poboczne. Każdy jest unikalny. Co dla Ciebie jest błahostką, dla kogoś może mieć ogromne znaczenie.

Żaden człowiek i żaden ludzki los nie może być porównywany z innym człowiekiem i innym losem. Każda sytuacja jest niepowtarzalna i każda wymaga innych reakcji.

Wielkie cierpienie

No dobrze, błahe cierpienie już nieco opisane, ale co z tymi, którzy cierpią z powodu 'wielkich' rzeczy? Rak, śmierć bliskiej osoby, utrata wszystkiego? Frankl jasno tu pisze - niezależnie jak wielki wymiar naszego cierpienia, każdy człowiek, niezależnie od tego, jak bardzo nieszczęśliwy, może, choćby na krótką chwilę, zyskać szczęście. Bo to kwestia wyboru. To, kim jesteśmy, czy ludźmi szczęśliwymi, czy nie. To, co w życiu robimy i to, jak reagujemy na pewne sytuacje, to tylko i wyłącznie kwestia naszego wyboru. Nikt tutaj nie jest w stanie tego zmienić, zależy to tylko od nas.

Sens

Dobrze. Wiemy już, że jest cierpienie, że cierpienie jest normalne i można cierpieć z godnością, że jest ono subiektywne i względne, zatem nie można go oceniać jednolitą miarką, bowiem rozchodzi się ono jak gaz. Co jednak z nim robić?

Lekarstwem na zło według Frankla jest Sens. Każdy bowiem w życiu został do czegoś powołany. Do spełniania jakiegoś celu, bądź wielu celów. W każdym razie - tyczy się to każdego z nas. Naszym zadaniem jest znaleźć i wypełnić nasz Cel. Może być on zmienny i chwilowy - niektórzy mają tylko jeden od urodzenia, inni zmieniają go codziennie. Jest to normalne. Najważniejsze, by go mieć

Ten, kto wie, dlaczego żyje, nie troszczy się o to, jak żyje. - F. Nietzsche

I to twierdzenie popiera Frankl. Ja w zasadzie też.
Musimy coś robić w życiu. Cel może być różny. Dla jednego może być to zbawienie świata, dla innego zwykła egzystencja i podziwianie wszechświata, a dla jeszcze kogoś inne założenie i troska o własną rodzinę. Nieważne.

Najważniejsze, to mieć Sens - będę to uparcie powtarzał. To dzięki niemu można przetrwać wszystko, każde cierpienie. Mając sens i znajdując go w swym cierpieniu uszlachetniamy się, nadajemy mu godność. A jak znaleźć ów sens?

sens życia można odkryćna 3 sposoby: poprzez twórczą pracę lub działanie; poprzez doświadczenie czegoś lub kontakt z innym człowiekiem; poprzez to, jak znosimy nieuniknione cierpienie; - s 167

Także wy wszyscy, którzy jesteście nieszczęśliwi - podnoście się po każdym upadku, bowiem wy będziecie pocieszeni. Znajdźcie swój sens, nawet jeśli ma nim być po prostu znoszenie swego cierpienia - wtedy znajdziecie choćby odrobinę szczęścia i pocieszenia.

Dla niektórych ten wpis może zabrzmieć jak głupia paplanina, no bo kim ja jestem, żeby pisać jakieś przemyślenia o cierpieniu? Cóż ja wiem o życiu? Zobacz troszkę wyżej we wpisie - cierpienie to rzecz względna i nawet pozornie normalna, szczęśliwa osoba może o nim sporo wiedzieć - akceptacja tego faktu to kwestia porzucenia swej arogancji i ignorancji. Nie można utworzyć rankingu cierpienia. Jest ono względne. Nieważne.

Niemniej jednak wierzę, że znajdzie się chociaż jedna osoba, której on pomoże, a to będzie wystarczającą nagrodą. Bo nie ma nic lepszego, niż ulżyć bliźniemu cierpienia. To wspaniałe uczucie.

Na koniec zachęcam gorąco do samodzielnego przeczytania książki Viktora Frankla "Człowiek w poszukiwaniu sensu" - nie jest to książka jakoś szczególnie droga, a zawiera niesamowity ogrom wiedzy, zostawiając na czytelniku niezmienne wrażenie na całe życie. Ja tutaj przedstawiłem jedynie niewielkie fragmenty wiedzy z tej książki i to nieudolnie w dodatku, gdyż nie ma co porównywać pióra mojego i dr Frankla, jednakże mam szczerą nadzieję, że ta namiastka zachęci was do przeczytania oryginału.

Sort:  

Świetnie napisany artykuł, naprawdę cholernie czesto ludzie nie rozumieją ze ktoś może cierpieć z innych powodów niż tych uwazanych dla innych za sensowne. nieudana młodzieńcza miłość, poczucie bycia gorszym od rówieśników, brak dobrego komputera, nie akceptowalna miłość, odrzucenie od srodowiska, brak akceptacji mozna wymieniać w nieskończoność... Spytałem kiedyś przyjaciela, takiego bardzo inteligentnego, dlaczego mimo że inni mają gorzej niż ja to nie czuję sie szczęśliwy? On zaś odrzekł to ze jesli ktoś ma wieksze problemy od twoich to nie ujmniejsza ich ani trochę.

Mądre słowa, cieszę się, że ktoś jeszcze to rozumie

Swiwtny wpis. Bardzo dużo treści i samego mięcha. Super, chciałbym czytać ich jak najwięcej.

Co do cierpienia to bardzo często ludzie nie zdają sobie sprawy z tego jak wielkie jest * spektrum cierpienia**, a przez to mogą odnosić wrażenie że są wyjątkowi i nie da im się pomóc.

Znam wiele osób które dopiero gdy zdały sobie sprawę z tego że da się żyć lepiej, zaczęły coś zmieniac i walczyć o lepsze jutro

Dzięki, za niedługo kolejny wpis tym razem coś więcej o Thoreau i jego rozważaniach.

Pewien Kanadyjczyk, Jordan Peterson, tak to powiedział: klucz jest w pełnej akceptacji cierpienia. Cierpienie można przekroczyć tylko poprzez pełną jego akceptację - tj. przyjąć je dobrowolnie.

The answer to the tragedy of life, to the catastrophe of life, is to adopt the responsibility of mortality that goes along with that, and to play that game maximally. And paradoxically it's in the willingness to do it, that the solution emerges. You voluntarily accept suffering and then strive to transcend it.

Responsibility is what gives your life meaning: take on ultimate responsibility and in return you gain an ultimately meaningful life.

Nigdy nie byłem religijnym człowiekiem, bo nie wiedziałem o co chodzi z tym całym ukrzyżowaniem. Dopiero ten kanadyjski pan mi to w końcu wytłumaczył: że Jezus to jest archetyp tego kto dokonał tej akceptacji i poprzez akceptację przekroczył (transcend) cierpienie. Zresztą dokładnie to samo zrobił Budda. Chrześcijaństwo i buddyzm mają dokładnie ten sam fundament.

To spora ulga dla mnie bo dobrze jest wiedzieć co jest sednem cywilizacji z której się pochodzi - bez tego jesteś totalnie bez korzeni, co jest raczej nieznośne.

Peterson to świetny gość, ostatnio dużo fajnych jego wykładów udało mi się znaleźć na youtubie

Oj, tak, to jest megaważna postać.

I nie zdziwiłbym się gdyby się kiedyś w przyszłości okazało że on odegrał przełomową rolę w historii zachodniej cywilizacji.

Pierwszy raz słucham o "wartościach chrześcijańskich" bez niebezpieczeństwa że się porzygam. A wręcz przeciwnie - chce mi się tego słuchać i wchłaniam te jego wykłady, jeden po drugim, od kilku miesięcy.

Ciekawe, polecicie kilka dobrych wykładów. Sporo tego jest.
Co Ciebie zaciekawiolo i sprawiło że chcesz więcej?

Może najlepszą próbką na początek jest jego słynny Pinocchio Speech. Jeśli wyda ci się to pompatyczne i bez znaczenia to raczej nie ma sensu brnąć dalej.

Ja ostatnio słucham tego cyklu: The Psychological Significance of the Biblical Stories. Wbrew pozorom to nie jest lekcja religii ani jakaś chrześcijańska indoktrynacja. To jest bardziej o fundamentach europejskiej kultury, o korzeniach naszej tożsamości.

Tu jest dość dobry (choć może trochę trudny) wywiad z nim:

Jak ktoś ma więcej czasu - tu jest nieco łatwiejszy, ale za to dłuższy wywiad:

Congratulations @grski! You have completed some achievement on Steemit and have been rewarded with new badge(s) :

Award for the total payout received

Click on any badge to view your own Board of Honnor on SteemitBoard.
For more information about SteemitBoard, click here

If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

By upvoting this notification, you can help all Steemit users. Learn how here!

Coin Marketplace

STEEM 0.18
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 63135.01
ETH 2546.56
USDT 1.00
SBD 2.64