Wydaje mi się, że cały wachlarz kierunków i szereg uczelni, które dotąd były otwarte na oścież (powoli się to zmienia - przyjęcia na niektóre kierunki są obcinane o połowę) nie usprawiedliwia potencjalnego kandydata na studia wyższe od podjęcia złej decyzji co do swojej przyszłości. Stereotyp studenta-imprezowicza ma właśnie źródło w takich osobach, ale wydaje mi się, że problem leży znacznie głębiej. Wszystko zależy od zdrowego rozsądku, wychowania i odpowiedniego przemyślenia co się chce robić w życiu. Nie każdy musi iść na studia. Znam osoby, które poszły do pracy zaraz po technikum, są znakomitymi fachowcami, a o ich zarobkach mogę sobie co najwyżej pomarzyć. Oni nawet nie myślą o studiach. Można sobie zadać pytanie: dlaczego im się udało? Myślę, że podjęli spore ryzyko. I tak naprawdę każdy z nas podejmuje to ryzyko. Każda decyzja jest powiązana z odpowiedzialnością, zwłaszcza taka, która wiąże nas na 3 lub 5 lat.