Rewelacyjny wpis!!!
Po prostu niektóre książki doskonale nadają się do przeniesienia na ekran i wystarczy tylko nie zepsuć sprawy.
"wystarczy tylko nie zepsuć sprawy" :-D. Jeden tytuł: Wiedźmin.
Po wydaniu Lotu nad kukułczym gniazdem w 1962 zrobił zwrot - rzucił pisanie, założył komunę hippisów, eksperymentował ze środkami psychoaktywnymi.
Z tymi środkami (wiem o LSD) to on ostro eksperymentował również przed książką - to widać w opisie wizji bohaterów.
Podczas II wojny światowej był alianckim tajny agent o kryptonimie Peter John Rule.
Powinno być: tajnym agentem.
TYLKO tego nie zepsuj! No i gotowy pomysł na kolejny post. :) Wiedźmin to przykład piękny, błyszczący, ale jest tego więcej.
Tak, Kesey już wcześniej wiedział, co w trawie piszczy, po wydaniu książki po prostu poszedł całkowicie w tango.
Dzięki - to jest mój problem, że podczas pisania często uznaję, że warto zmienić szyk, formę, stronę bierną na czynną. No i niby poprawię, a zawsze coś przeoczę. Obiecuję poprawę. :)
Przecież to nie był żaden zarzut - tylko zwrócenie uwagi. Sam 15 razy poprawiam swoje teksty - pewnie dlatego piszę ich tyle ;-D.
No właśnie miałam jakieś oficjalne pismo składać w tej kwestii. ;)
Ustaw się w kolejce ;-).