"Mesjasz" - ciekawe spojrzenie współczesne stosunki międznaroodwe

Świat ponownie zatrząsł się w posadach. Putin grozi Polsce i krajom bałtyckim, Trump morduje, bez wyroku sądu i z pełnym przekonaniem, że on po prostu może wysoko postawionego iraństiego generała. Geopolityczna rozgrywka ruszyła z całym napędem sił i tak naprawdę cholera wie czego możemy się spodziewać po tym „nowym otwarciu”. To są sprawy trudne i niestety bardzo złożone.

I tak się jakoś złożyło, że 1 stycznia na platformie „Netfix” zadebiutował dość ciekawy serial właśnie nawiązujący do geopolityki. Serial „Mesjasz” rozgrywa się w bardzo współczesnym świecie, w którym Izrael, Stany Zjednoczone i świat arabski są ze sobą bardzo skonfliktowane i nie widać po żadnej ze stron chęci rozwiązania problemu. I nagle pojawia się… on. Gość, który dokonuje kilku cudownych czynów, które są pilnie obserwowane przez najnowsze technologie i roznoszą się po sieci i telewizji niczym wirus. Mówi z tonacją mesjańską o potrzebie Boga i do niego się odwołuje. Jest ponad największe religie. Jest ponad najwyższych przywódców.

I teraz pytanie. Jak na to zareaguje współczesny świat? Co zrobią fanatycy religijni? Co zrobią najwyższe władze ważnych państw i ich służby? Nie muszę chyba mówić, że pojawienie się takiego „przeciwnika” daje nie małe pole do popisu. Ale co najważniejsze – czy my jako współczesne społeczeństwo potrafimy do tego co on głosi się odnieść. Jak nasz materializm ma się do tego, że pojawia się namacalna siła wyższa?

Ogląda się to zaskakująco dobrze. Choć finał może lekko rozczarować, to jednak poszukiwania agentki z USA i agenta z Izraela pokazują nam wiele meandrów współczesnego świata. I to wciąga. W tle kryzys uchodźczy, kryzys wiary czy też chęć pokazania jeden drugiemu jakie jest jego miejsce w szeregu. Bez problemu można polecić, trzeba przyznać, że jest to ciekawe (choć nie wybitne) wejście Netflixa w nowy rok.