To chyba jest tak, jak z edukacją seksualną - ogromna ilość ludzi ma wewnętrzny opór przed tematem, bo takie się z domu najczęściej wzorce wynosiło: seks to zło, ciało jest złe, mówić o tym - źle, myśleć - źle... masakra jakaś!
Więc nawet, jeśli jest inicjatywa, by te dzieciaki edukować, uczyć je podchodzić zdrowo i bez ekscytacji do tematu... to jest odgórny opór i już. No bo jak to, przyjdzie taki dzieciak do domu i o seksie będzie chciał z rodzicem pogadać! A rodzic nie umie!
Mam wrażenie, że podobnie jest z emocjami czy ogólnie rzecz biorąc - higieną psychiczną. Temat tabu. Wiecie - jak ktoś gada o seksie, to zboczony. Jak gada o emocjach - to psychiczny. Zapewne upraszczam, ale to na potrzeby wywodu. Ja nie liczę na szkoły. W kwestii higieny emocjonalnej edukuję się sama i mam nadzieję, że moja zmiana wpłynie na dzieci, a może i najbliższe otoczenie.