Batyżowiecki Szczyt - opis wejścia drogą Kutty (IV+/V)

in #polish6 years ago (edited)

Wspinaczka należy do sportów wysokiego ryzyka a poniższe informacje mają tylko i wyłącznie charakter informacyjny. Kategorycznie odradzam wszystkim odbywanie takich wycieczek bez wcześniejszego doświadczenia i odpowiednich umiejętności. Jest to już wycieczka o charakterze taternickim, dla osób po kursie, posiadających odpowiednie doświadczenie, bądź też dla bardziej doświadczonych turystów, którzy zdecydują się skorzystać z usług przewodnia. Wszelkie określenia zawarte w tekście typu: "łatwo", "trudno" są kwestią subiektywnego odbioru i nie mogą być traktowane jako pewnik. Coś co dla jednej osoby jest łatwe, dla drugiej niekoniecznie musi takie być.


Batyżowiecki Szczyt - droga Kutty (IV+/V)

Choć Święta zbliżają się wielkimi krokami a za oknami w większej części kraju już biało, ja wracam pamięcią do pięknej złotej polskiej jesieni. A taka długo gościła w naszym kraju w tym roku.

To była sobota, połowa września. Ostatni ciepły, można by powiedzieć, że letni dzień tej jesieni miał miejsce dokładnie dwa dni temu. Wczoraj w nocy wysoko w górach spadł śnieg. Dzisiaj do późnego popołudnia ma być bez opadów, ale im później, tym mocniejszy wiatr, dochodzący nawet do 100 km/h, a wieczorem do kompletu dojdzie jeszcze deszcz.

Wychodzimy z parkingu w Wyżnich Hagach. Chcemy załapać się jeszcze na ostatni "letni" wspin w tym roku, choć jesteśmy spóźnieni o jakieś dwa dni (wtedy aura rzeczywiście była zdecydowanie letnia, nawet w górach). Wychodząc wcześnie z rana, a właściwie jeszcze przed świtem, nie wiemy, czy wspin będzie w ogóle możliwy. Jeżeli wyżej zalega jeszcze śnieg, albo ściany są zalane wodą, to pewnie po podejściu pod drogę trzeba będzie zrezygnować z dalszych planów. Jako cel wybraliśmy południową ścianę Batyżowieckiego. Jeżeli ona nie będzie sucha, to raczej nic innego w okolicy również nie będzie.

1.jpg

Na próg Batyżowieckiej Doliny wchodzimy w pierwszych promieniach słońca. Ach, cóż za piękny widok. Tak wyczekiwane słońce zaczyna oświetlać Dolinę i okoliczne szczyty swoimi promieniami, podnosząc delikatnie temperaturę. Na północnych ścianach widać jeszcze gdzieniegdzie zalegający śnieg. Naszej ściany jeszcze nie widać. Musimy podejść wyżej, nieco w głąb doliny.

Chcemy zrobić drogę Kutty (IV+/V) - drogę uznawaną za jedną z najpiękniejszych dróg płytowych Tatr. Łącznie ok. 300 m. pięknego wspinania w litym granicie. Brzmi pięknie.

W końcu ukazuje się nam docelowa ściana. Śniegu nie widać, to dobrze. Co więcej wygląda na suchą. Jest nadzieja. Podchodzimy pod ścianę, zakładamy na siebie uprzęże, kaski i całe potrzebne do wspinania żelastwo.

Pierwszy wyciąg idzie sprawnie. Przechodzę go na drugiego i przejmuję prowadzenie. Teraz mam przed sobą kilka trudniejszych ruchów. Okazuje się, że to zaledwie trzy, cztery ruchy wycenione na IV+. Po przejściu tego miejsca piękne wspinanie czwórkowym terenem z dobrą asekuracją.

Trzeci wyciąg systemem płyt i półek, lekko diagonalnie w prawo doprowadza nas do stanowiska, za którym czeka nas kluczowy, najbardziej emocjonujący wyciąg.

Z małą dozą niepewności znowu przejmuję prowadzenie. Wiem, że za chwilę czeka mnie kluczowy fragment drogi - trawers po gładkiej płycie w lewo, do kolejnego stanowiska. Na szczęście granit w tym miejscu jest idealnie suchy. Gdyby było inaczej, moglibyśmy mieć problemy. Na trawersie są w miarę wygodne chwyty w rysie, jednak nie ma za bardzo stopni, więc nogi trzeba stawiać na tarcie. Nie ma też wielu możliwości dobrej asekuracji, dlatego chciałbym założyć jakiś pewny przelot jeszcze przed wejściem w trawers. Z jednej strony chcę go założyć jak najwyżej, z drugiej strony wiem, że muszę go przedłużyć, aby nie powstało przesztywnienie liny. Widzę idealne miejsce w rysie. Friend, taśma, ekspres. Mam przelot. Podchodzę nieco wyżej. Tu też jest dobre miejsce. Mogłem założyć przelot dopiero tutaj. Postanawiam go zdublować. Teraz już wchodzę w mniej urzeźbioną płytę, którą dochodzę do kluczowego trawersu. Ostatni przelot kilka metrów pode mną. Przede mną kilkanaście a może i kilkadziesiąt metrów trawersu z nogami na tarcie. Widzę, że na początku rysy mógłbym jeszcze coś dorzucić i tak też czynię. Siada idealnie, ale najdłuższe pętle zużyłem na przeloty poniżej. Nie chciałbym, aby tarcie liny utrudniało mi ruchy na kolejnych metrach. Postanawiam pozbyć się kilku ekspresów, przedłużam je, łącząc je ze sobą. Raczej wiele z nich już nie będzie mi potrzebnych. Ruszam w trawers.

Jedna ręka w rysie w lewo. Dołożenie drugiej. Noga. Nie ma gdzie jej postawić. Żadnego, choćby mikroskopijnego stopnia. Musi iść na tarcie. Opieram całą przednią powierzchnię mojego wspinaczkowego trzewika na tej płaskiej powierzchni granitu i obciążam. Trzyma. To samo robię z drugą nogą. Znowu lewa ręka w rysie, prawa w rysie. Przełożenie nogi jednej, drugiej. Widzę, że koniec rysy jest już blisko. Będzie łatwiej, myślę. Wrzucam nogę do rysy i wychodzę wyżej. Miało być łatwiej. Ale nie jest. Dalej czujnie. Są już stopnie, ale kończą się chwyty. Powoli, jak baletnica przesuwam się w lewo. Zakładam jakiś słabszy przelot i idę w górę, do stanowiska. Auto (auto = komenda wspinaczkowa oznaczająca koniec danego fragmentu drogi i założenie stanowiska w bezpiecznym miejscu).

Piękny, emocjonujący wyciąg już za mną. Technicznie nie był trudny, ale lufa pod nogami i brak dobrych stopni dostarczył wiele adrenaliny. Na pewno jeden z najbardziej imponujących i najbardziej lufiastych odcinków w Tatrach, jakie miałem okazję przejść. Podobny nieco do trawersu na Zamarłej. Rewelacja!!!


Droga Kutty - jedna z najpiękniejszych płytówek w Tatrach

Następnie idziemy jeszcze parę metrów łatwiejszym terenem i czeka nas ostatnie trudniejsze miejsce na tej drodze. Tutaj jedno piątkowe miejsce - kilka nieco bardziej siłowych ruchów żeby przewinąć się przez lekko przewieszone, płytowe zacięcie. Stąd już ciśniemy do góry jakimś trójkowym terenem. O ile cała droga faktycznie była bardzo lita, to tutaj trzeba już trochę uważać na prowadzenie liny, bo teren się kładzie i więcej tu rumoszu skalnego, który łatwo zrzucić przez nieuwagę.

Po ukończeniu drogi nie zjeżdżamy na dół, a schodzimy ładną, jedynkowo dwójkową granią. Po północnej stronie grani leży śnieg. W dodatku zaczyna coraz mocniej wiać. Po dojściu na przełęcz, wg. przewodnika WHP mieliśmy schodzić do podstawy ściany terenem ok. 0+, a więc już niemalże turystycznym. Jak to jednak na niechodzonych drogach bywa, teren okazuje się bardzo kruchy, i całą drogę asekurujemy się jeszcze na lotnej. Trzeba bardzo uważać, żeby chwyt nie został w ręce. Przebieg drogi też nie jest taż tak logiczny, jak mogłoby się wydawać. Samo zejście zajmuje nam duuużo więcej czasu, niż zakładaliśmy. W dodatku zgodnie z prognozą wiatr się wzmaga, i przy niektórych podmuchach na prawdę trzeba przytulać się do ściany, aby nie stracić równowagi. Do piargów docieramy już o zmroku w świetle czołówek. Teraz jeszcze żmudny odcinek lawirując po wielkich głazach w poszukiwaniu ścieżki zejściowej. Na parking docieramy około północy.

Sort:  

Mam pytanie, w której części Tatr dokładnie to jest? Mogłabym sobie wygooglować, ale wolę zapytać ;)
I tak sobie myślę, że dla kogoś kto nigdy się nie wspinał dużo terminów i słów może kompletnie nic nie mówić. Ja się trochę wspinam, więc trochę jest mi łatwiej, ale ciągle słowo "przelot" i "przesztywnienie liny" są mi obce;)

Nie chcesz moze czasem napisać kiedyś jakis "poradnik" wspinaczkowy? Może uda Ci się przy okazji kogoś zachęcić i pokazać, że każdy może :) Ja zabrałam się za to zdecydowanie za późno, więc dla mnie już tylko zostanie kategoria "oldgirl" ;)

Chciałem zacząć po kolei, ale może zacznę jednak od końca, bo z ostatnią Twoją myślą się zdecydowanie nie zgadzam. Na wspinanie nigdy nie jest za późno. W każdym wieku można zacząć. Wspinają się zarówno 3 latkowi, jak i 83 latkowie i tutaj wcale nie koloryzuję. Nie będzie to już może najwyższy poziom światowy, ale jak powiedział kiedyś bodajże Alex Lowe: „Najlepszym wspinaczem jest ten, komu wspinanie sprawia najwięcej przyjemności” :)

No dobra, to teraz mogę z czystym sumieniem wrócić do początku :). Batyżowiecki Szczyt leży już po Słowackiej części Tatr Wysokich, niedaleko Gerlachu. Niestety nie prowadzą na niego żadne szlaki turystyczne. Turystycznie można podejść jedynie do Batyżowieckiego Plesa (Stawu) na progu Batyżowieckiej Doliny.

Jeżeli chodzi o słownictwo, to niestety zdaję sobie sprawę, że ten artykuł zawiera wiele „branżowych” pojęć. Jak zaczynałem pisać pierwsze posty o wspinaniu, zastanawiałem się, czy to ma sens i czy się przyjmie. Zwłaszcza z powodu słownictwa. Na szczęście ilość upvotów zachęciła mnie do kontynuowania tej serii. Wiem, że ten wpis jest chyba najbardziej „specjalistyczny” ze wszystkich popełnionych przeze mnie dotychczas, ale niestety nie sposób wszystkiego wytłumaczyć w ramach jednego artykułu. Pomysł z „poradnikiem”? Chodzi mi po głowie od jakiegoś czasu, choć bardziej może myślałem na początku o „mini słowniczku” niż „poradniku”. Z poradnikiem trzeba bardzo uważać, aby ktoś nie postanowił się uczyć wspinania tylko i wyłącznie na jego podstawie. Ale może spróbuję napisać jakąś wyważoną serię o wspinaczce dla początkujących.

Na koniec śpieszę z wyjaśnieniami pojęć:
- przelot to punkt „przypięcia” liny do skały. Ma wyhamować lot po ewentualnym odpadnięciu. Im niżej założyliśmy ostatni przelot, tym dalej polecimy, gdyby jednak omsknęła nam się noga lub ręka.
- przesztywnienie liny to nieprzyjemne zjawisko, którego chcemy uniknąć. Działa tu czysta fizyka. Jeżeli nie idziemy prosto do góry, tylko małymi zygzakami, na każdym przelocie, kamieniu, załamaniu itp. Wytwarza się tarcie. Im większy kont zagięcia liny tym większe tarcie. Czyli jeżeli idę sobie do góry, a potem skręcam w trawers w lewo, to tutaj jest duży „zakręt” liny i duże tarcie. Dla wspinacza objawia się to po prostu tym, że ciężko jest uciągnąć za sobą linę, i ma się wrażenie, jak by ważyła dużo więcej, niż naprawdę waży.

Mam nadzieję, że pomogłem :) Jeżeli coś jest jeszcze niejasne jak najbardziej zachęcam do zadawania pytań w komentarzach.

Wow... napisałeś komentarz długi jak artykuł :) Jestem pod wrażeniem :)

Nie chciałam wcale powiedzieć, że jestem za stara na wspinanie ;) Raczej chodziło mi o to, że mogłam to zrobić znacznie wcześniej. I że wiem, że nie będę nigdy najlepsza w tym ani super dobra, co nie oznacza, że nie czerpię z tego frajdy. Oczywiście widziałam sporo filmów o seniorach i że nawet jeden pan swój najlepszy wynik zrobił w wieku 69 lat :) zatem wszystko przede mną :)

Dzięki za wyjaśnienie pojęć :)

Co do poradnika, to bardziej tak jak mówisz / piszesz chodzi o wprowadzenie w temat niż udzielanie konkretnych rad. Chociaż ja bym chętnie coś tutaj poczytała o wspinaczce :)

Twój post został podbity głosem @sp-group. Kurator @julietlucy.

Cześć! Zachęcam do zamiany np. tagu blog na #pl-travelfeed, to jest duża szansa na kurację od społeczności @travelfeed :)

Nie znałem wcześniej tego tagu, ale obiecuję nadrobić zaległości :) Tag zmieniony ;)

Gratulacje! Twojej wysokiej jakości treść podróżnicza została wybrana przez @saunter, kuratora @pl-travelfeed, do otrzymania 100% upvote oraz resteem. Twój post jest naprawdę się wyjątkowy! Artykuł ma szansę na wyróżnienie w cotygodniowym podsumowaniu @pl-travelfeed. Dziękujemy za to, że jesteś częścią społeczności TravelFeed!

komentarz.png

Dowiedz się więcej o TravelFeed klikając na baner powyżej i dołącz do naszej społeczności na Discord.

Looking at that wall gives me vertigo!

Coin Marketplace

STEEM 0.16
TRX 0.15
JST 0.027
BTC 60244.17
ETH 2333.72
USDT 1.00
SBD 2.47