Chrześcijańska Rewolucja

in #polish6 years ago (edited)

Czy katolik może być rewolucjonistą? To pytanie narzuca mi się jako wymagające pilnej odpowiedzi po przeczytaniu jednego z tematów w konkursie na pl-religia. Zostaje nam w nim zadana alternatywa: Zakony kontemplacyjne czy teologia wyzwolenia?. Jeśli bowiem nie wiecie, to teologia wyzwolenia jest w zasadzie nawoływaniem do przeprowadzenia rewolucji politycznej, mającej na celu walkę z ubóstwem. Wstyd to mówić (tak wstyd), ale jest to nurt przynajmniej w pewnej mierze inspirowany myślą marksistowską, a więc bardzo rewolucyjną. Jednakże rewolucja marksistowska… cóż nie chcę tutaj wchodzić w dyskusje na jej temat ale moim zdaniem jest ułomna i karykaturalna. W związku z czym postaram się odrobinę odseparować od tak przedstawionej alternatywy i w konsekwencji zaproponować nową, właściwszą, ale wszystko po kolei.

Nowy człowiek

Rewolucja niejedno ma imię, te które z tym tematem mi się kojarzą to niestety te okropne rewolucje jak Francuska czy Bolszewicka, ale było wiele innych, zwłaszcza nie wywołanych przez działania polityczno-militarne, ale poprzez zmiany technologiczne, klimatyczne, filozoficzno-teologiczne. Niezależnie jednak od przyczyn i przebiegu rewolucje które mamy na myśli w tym temacie oznaczają drastyczne względnie gwałtowne / nagłe zmiany społeczne. Zmianie ulegają instytucje polityczne, ekonomia, kultura, ale i sam człowiek. Jeśli rewolucja jest intencjonalna, stajemy przed dylematem co jest pierwotne: człowiek i jego natura, czy też system który kształtuje człowieka? A więc co musi zostać zmienione w pierwszej kolejności by Rewolucja mogła się dokonać. Odpowiedzi jakie mam wrażenie udziela zwykle człowiek to "zmieńmy instytucje", "obalmy system / ekonomię". Nawet prości uczniowie Jezusa tak mniej więcej to sobie wyobrażali, wprawdzie Jezus nauczał, ale wydawało im się że w końcu przejdzie do działania, stanie się królem Judei i wyzwoli Żydów spod okupacji rzymskiej. Liczyli na polityczną rewolucję na zmianę instytucjonalną. To jednak nie była nauka Chrystusa, Jego Rewolucja jest rewolucją w sercach ludzi. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? (Mt 16, 26). Wyzwolenie jakie nam Chrystus przynosi jest wyzwoleniem z grzechu, nie z ucisku politycznego czy nierówności społecznych. Mamy porzucić starego człowieka i przyoblec się w nowego. Nie zaś obalić rządy bogaczy i zlikwidować ubóstwo.

Nowe Jeruzalem

Ale Rewolucja nie kończy się na uświęceniu samych ludzi, widzimy przecież wyraźnie, że świat w którym żyjemy nie jest doskonały. Chcemy go zmieniać, chcemy go poprawiać. Do tego jednak jest potrzebna wizja nowego lepszego świata, czyli tzw. Utopia. Chrześcijańską Utopią, która zarazem jest ideałem przedwiecznym, bo wywodzącym się z Edenu, to Nowe Jeruzalem, które zostaje nam obiecane i zarysowane w Apokalipsie św. Jana. Będzie to miejsce bez ludzi grzesznych, miejsce Nowego Człowieka, bezpieczne, opromieniane obecnością Boga samego, z dostępem do drzewa życia, które zapewni nieśmiertelność i zdrowie, niezwykle bogate i różnorodne. Jednak co ważne, ono nie będzie wynikiem naszych wysiłków, nie my je zbudujemy, a przynajmniej nie sami. Jak opisuje to Ewangelista, owo miasto zstępuje od Boga. Czy jednak zatem mamy usiąść i czekać aż do nas ono przyjdzie? Nie! Musimy do niego dążyć, ale dążyć przez Rewolucję ducha, przez stawanie się Nowy Człowiekiem godnym Nowego Jeruzalem.

Skaza szatana

Dlatego błędna i niebezpieczna jest teologia wyzwolenia. Ona mam wrażenie przestała wierzyć w boskość Chrystusa i prawdziwość Jego obietnic. Oni (wyzawcy tej teologii) nie wyczekują już jego przyjścia, nie chcą sprawić aby ubodzy (i bogaci) uwierzyli w naukę Zbawiciela, oni chcą sami stworzyć Nowe Jeruzalem, stworzyć raj na ziemi, nie chcą być dziećmi bożymi chcą sami stać się bogami. To właśnie był błąd szatana, który chce nas w ten sam obłęd wprowadzić i z powodzeniem raz po raz wprowadza… Nie chcemy cierpliwie i pokornie, nawet w ubóstwie i cierpieniu podążać za Nim wyczekując Paruzji, chcemy się obejść bez niej i sami sprowadzić Niebo na ziemię, stworzyć Niebo na ziemi. Tylko takie próby zawsze skończą się dysutopią… Bo jesteśmy obarczeni słabością, grzechem pierworodnym, który sprawił że mamy większą skłonność do zła. Dlatego alternatywa Zakony kontemplacyjne czy teologia wyzwolenia? jest błędna, bo karze wybierać nam między czymś dobrym, a czymś złym. Wybór więc jest oczywisty. Jest natomiast inny wybór, inna alternatywa bliska tej, ale jakże inna i właściwsza.

Zakony kontemplacyjne czy zakony misyjne

I to jest to. Prawdziwa alternatywa i prawdziwy wybór to taki gdy wybieramy pomiędzy czymś co jest dobre i dobre. Albo dobre i lepsze. I taka alternatywa jest naprawdę ciekawa i pobudzająca, inspirująca. W jaki sposób można lepiej przysłużyć się światu i "tworzeniu" Nowego Człowieka? A to już zależy od każdego człowieka z osobna i od jego predyspozycji. Nie każdy ma dary które pozwalają dobrze głosić Słowo Chrystusa, nie każdy ma dary które pozwalają kontemplować Jego Słowa i swą pobożnością świadczyć o prawdziwości Jego Słów. To jest alternatywa, którą należy rozważyć w swoim sercu i podążyć za swoim powołaniem. Oczywiście zakon ma tu znaczenie bardziej symboliczne, nie chodzi o to żeby każdy wybrał między byciem karmelitą a jezuitą, chodzi o styl życia. O sposób stawania się Nowym Człowiekiem i wspierania innych na drodze do wolności.
Na koniec odpowiedzieć należy jednoznacznie na pierwsze pytanie. Tak, katolik może, a nawet musi być rewolucjonistą i jest to rewolucja która będzie trwać do skończenia tego świata i nadejścia nowego. Trwa nieustannie, bo ludzkość jest skażona grzechem pierworodnym i walka o świętość każdego z nas trwa nieustannie.

Na koniec pragnę polecić rozdział z książki Ortodoksja G.K. Chrestertona pt. Odwieczna Rewolucja w którym to pięknie autor przekonuje dlaczego tylko Chrześcijańska Rewolucja jest właściwa i ma sens.


Przypominam, że nie mam wykształcenia teologicznego, ani filozoficznego więc są to bardziej luźne przemyślenia i "filozofowanie" zwykłego szaraka. Mam nadzieję jednak, że moje słowa jakoś tam was poruszą, a jeśli gdzieś się potknąłem to ktoś lepiej przysposobiony do tego mnie poprawi.
Obraz: wikipedia

Sort:  

Z różnych względów słowo "rewolucja" źle mi się kojarzy. Nie czytałem "Ortodoksji" Chestertona, ale to już drugie miejsce w bardzo krótkim czasie, w którym widzę tę pozycję, może w końcu trzeba po nią sięgnąć. Ciekawi mnie koncepcja rewolucji chrześcijańskiej w wizji Chestertona. Do tej pory zawsze sądziłem, że w świecie opanowanym przez rewolucję kulturową i obyczajową bardziej sensownym jest przyjęcie postawy kontrrewolucjonisty. Tutaj jednak mamy jasno zdefiniowanego oponenta: wspomniana postępująca rewolucja obyczajowa. Wydaje mi się, że znacznie lepszą postawą byłaby cierpliwa praca u podstaw połączona ze stopniowym reformowaniem przestrzeni wokół nas. A więc reforma zamiast rewolucji. Ale to jest jedna koncepcja. Skoro Chesterton był zwolennikiem rewolucji chrześcijańskiej to musiała być ona wymierzona w jakiś panujący porządek. Pytanie teraz czy jakakolwiek sytuacja społeczna/duchowa ludzkości była gorsza od tej sprzed 2000 lat (kiedy to sam Bóg przyszedł na świat), żeby musiano wytaczać działa rewolucji i nazywać je chrześcijańskimi?

PS. To takie luźne myśli. Ustawię się w kolejce po Ortodoksję w fundacyjnej biblioteczce @fundacja :)

Hm, nie. Rewolucja trwa cały czas, jest "odwieczna". Słowo rewolucja faktycznie ma nieprzyjemny posmak, ze względu na rewolucje Francuską i Bolszewicką, a potem "seksualną" czy jakby nie zwać tego co się działo i dzieje teraz. Chesterton jednak bardzo ładnie wyjaśnia dlaczego musimy mieć rewolucje, a nie ewolucje bo to jest powiedzmy wybór jaki widzimy, a nie między rewolucją a reformą. W rzeczy samej właśnie reforma jest rewolucją (jeśli jest to faktycznie reforma a nie pseudo reforma). Reforma zakłada że mamy jakąś formę ale trzeba ją zmienić i ta zmiana jest rewolucją. Wychodzi to przeciw koncepcji "postępu", który próbuje nam wmówić że ludzkość powoli zmierza ku lepszemu.

Ale wróćmy do początków. Czy to co "zaproponował" Chrystus to była delikatna zmiana? Nie, to była wielka rewolucja i to na ogromną skalę bo wychodziła po za naród żydowski.
Oczywiście, możemy wrócić się do czasów Edenu i powiedzieć że tam był porządek, następnie po skuszeniu przez szatana ludzkość dokonała rewolucji, a dziś musimy czynić kontrrewolucję żeby przywrócić prawdziwy porządek. Myślę jednak że to trochę hmm bałamutne. Grzech pierworodny jest wpisany w naturę człowieka na tym świecie. Naturalnym porządek więc jest jego skłonność do grzechów, dlatego musimy czynić rewolucję by człowieka by samych siebie z tego "porządku" grzechu wyrwać do nowego życia. Tak ja to rozumiem ;)

Hmm, okej, w pełni rozumiem. Coś mi chodziło po głowie, że wytłumaczenie rewolucji może mieć właśni taki przebieg. Nie neguje odwieczności rewolucji, ale w dzisiejszych czasach przybiera coraz bardziej wyraziste kształty i możemy jej niemal dotknąć, zobaczyć. Dlatego przywołałem tu rewolucję obyczajową. Ale hmm.. czy to co zaproponował Chrystus było wielką rewolucją? Myślę, że nie. Jezus wypełnił po prostu pisma prorockie, czyli coś co było zapisane od setek lat. Lud żydowski oczekiwał kogoś zupełnie innego, oczekiwał przywódcy politycznego. Ale myślę, że ograniczone oczekiwania ludu żydowskiego nie mogą obciążać prawdziwego sensu, którego ten lud nie rozumiał, czy nawet mówiąc wprost: świadomie odrzucał.

Ale wypełnienie pism nie przeczy że była to Rewolucja. Jeśli za rewolucje uznamy gwałtowną i znaczącą zmianę społeczną, to to co zrobił dla nas Chrystus było rewolucją. I to bardzo głęboką, bo zwyciężył śmierć i uwolnił nas od grzechu. Nie bez powodu mówimy, że Chrystus to nowy Adam. Dał nam nowy początek tak? To co robią siły antychrześcijańskie to też pewna rewolucja, ale hm wypaczona i zła, która tylko niszczy i pożera samą siebie...

Miałem na myśli, że nie była to rewolucja w sensie obiektywnym. Wydaje mi się, że coś co jest od tysięcy lat zapisane i sukcesywnie wypełniane (przez proroków), nie może być rewolucyjne w sensie ścisłym. Subiektywnie tak, ale to wynika raczej z ułomności ludzkiej lub hmm... może zamysłu Bożego?

Chłopie, ale Ty masz pióro. Ten tekst jest ładny, proporcjonalny i pouczający. Brawo, serio serio

Bardzo dziękuję za miłe słowa :))

zgadzam się z @glass.wolf , tekst bardzo dobrze napisany chociaż w 90% się z nim nie zgadzam to daję upvotea za samą jakość.

Dziękuję, ALE liczę w takim razie na jakąś polemikę i dyskusję :>

to jest raczej kwestia postrzegania wiary a tu nie ma zbyt wiele miejsca do dyskusji bo to w sumie osobista sprawa kazdego. Ponieważ ja de facto z wyboru nie jestem Katolikiem ani chrześcijaninem więc generalnie nie postrzegam świata przez pryzmat grzechu pierworodnego, dualizmu a raczej właśnie przez dążenie jak to nazwałeś do "boskości". Bliżej mi jest do filozofii Jungdrung Bön mieszanej z rodzimowierstwem więc dlatego dyskusja niema tu sensu.

generalnie jednak zachęcam do przeczytania mojego nowego wpisu jeśli chcesz zrozumieć nieco mój pogląd na sprawę.

Coin Marketplace

STEEM 0.16
TRX 0.15
JST 0.030
BTC 59218.43
ETH 2534.91
USDT 1.00
SBD 2.44