– ... chyba że zeżarłaś już połowę swoich dzieci, to nie.
yyy.
mam w domu akwarium słonowodne, hobby mojego męża.
pływała w nim kiedyś pewna parka rybek, która dorobiła sie potomstwa, w ilości oszalamiajacej.
cieszyliśmy się jak głupki, bo powiadają, że w warunkach domowych taki połóg zdarza się niezwykle rzadko.
cóż z tego, gdy po kilkunastu minutach po maluchach nie było ani śladu?! 😵
pożerały je na oślep, tak o: bezmyślnie otwierając dzioby. 😱
(nie to - że ich nie karmimy - miały co jeść gamonie jedne)
nie chcecie wiedzieć, jak im wtedy naubliżałam.
(przeczytaliśmy później, że rybie dzieci trzeba od razu separować do osobnego akwarium czy coś (którego nie mamy - poza tym nawet nie wiem jak mielibyśmy to zrobić);
no ale weź, bez przesady!
zwątpiłam, oklapłam,
i całkiem straciłam serce do tamtych ryb.
no bo czego sie spodziewać po pająkach, ale takie poczciwe rybki clownfish? 😔
Nom. Taka pierwsza selekcja naturalna - kto najszybciej... ucieka, ten przeżyje. W naturalnych warunkach to przynajmniej jest gdzie... a w akwarium, to trudniej. Tylko jakiś rybi MacGyver mógłby przetrwać.