Piractwo komputerowe - akceptować czy piętnować? Konkurs #pl-gry

in #polish6 years ago

pirate-flag-2344562_960_720.jpg

Piractwo komputerowe istnieje od dawna. Zastanawiam się dziś, czy za piratami przemawiają jeszcze jakieś argumenty. O ile w czasie rozkwitu tego procederu można było zrozumieć pewne powody piractwa, teraz w mojej ocenie nikomu to się już nie opłaca.

Szalone lata dziewięćdziesiąte

Jeszcze nie tak dawno piracił prawie każdy. Ośmioletnie dzieci do perfekcji opanowały program Virtual CD ROM, a jakiś czas później Daemon Tools. Pomimo braku powszechnego dostępu do internetu, wystarczyło aby jedna osoba na całe osiedle miała łącze internetowe i pobierała gry. Nagrywała je potem na płyty, by sprzedawać taką wersję gry za 5 czy 10 zł; w zależności czy tytuł był premierowy czy starszy. Inną drogą pirackiej dystrybucji gier czy muzyki były bazary. Płyty i opakowania posiadały nawet nadruki imitujące oryginały. Niekiedy zrobione tak dobrze, że trudno było je odróżnić od legalnych egzemplarzy. Piractwo działało na tak ogromną skalę, że posiadanie tego typu oprogramowania było rzeczą naturalną. Prawie żadne zabezpieczenia stworzone przez twórców nie działały, gdyż piractwo było dziecinnie prostą zabawą. Zaczynało się od nagrywania jednej piosenki na dyskietki 3,5 cala (ludzie płacili określoną kwotę za jedną "empetrójkę;") a kończyło się na przegrywaniu całego systemu operacyjnego czy profesjonalnego oprogramowania graficznego. W większości polskich domów oryginalne oprogramowanie kończyło się na płytach dodawanych do pism komputerowych.

video-game-console-2202613_960_720.jpg

Na oddzielny akapit zasługują konsole. Tutaj już piracić było trochę trudniej. Aby uruchomić nieoryginalne kopie gier, należało przerobić swój sprzęt instalując odpowiedniego chipa. Wiązało się to ze sporymi kosztami, jednak z punktu widzenia częstego nabywcy gier, było to bardzo opłacalne. I tak piractwo kwitło zarówno na PSX i PS2. Twórcy musieli szukać dodatkowych zabezpieczeń. Polyphony Digital postanowiło wydać swoje Gran Turismo 4 na płycie DVD-9. W ślad za nimi poszli też inni twórcy i powstała niewielka biblioteka gier nagranych na takim właśnie kompakcie. Przegrywanie tych gier było bardzo trudne. Ale i z tym piraci sobie poradzili. Program Free Mc bot instalowany na karcie pamięci od PS2 potrafił odczytywać kopie gier, a później umożliwiał odczytywać obrazy iso pobrane na dysk naszego komputera. Wystarczyło tylko połączyć kablem peceta z konsolą. Zatem, dosłownie we wszystko można zagrać przy pomocy oprogramowania na karcie, nawet bez potrzeby przeróbki konsoli chipem.

Tamte czasy można jeszcze jakoś usprawiedliwiać. Po pierwsze, ciche przyzwolenie społeczne na korzystanie z nielegalnego oprogramowania. Mało kto krytykował takie zachowania i nie traktował jako łamanie prawa. Było to czymś normalnym w tamtych czasach. Ponadto dostęp do kupna oryginalnych gier nie był łatwy. Jedynie w dużych wojewódzkich miastach znajdywały się sklepy z grami. Te na pecety można było jeszcze kupić w miarę rozsądnych cenach. Natomiast gry konsolowe, kosztowały tyle samo co teraz. 200 zł za grę w tamtych czasach było ceną absurdalną, biorąc pod uwagę zarobki Polaków. Nie mówiąc już o sytuacji, w której dzieciak miałby sobie kupić grę na premierę z kieszonkowego.

Kolejna generacje konsol

W kolejnych generacjach przerabiany na najszerszą skalę był Xbox 360. Tu również pojawiały się chipy i możliwość podłączenia dysku z obrazami iso. Piraci zajmujący się trzecim Playstation nie pozostawali dłużni i tak piracona była już cała generacja. Z kolei coś jednak się zmieniło. Nadeszły czasy, gdzie powoli przestawaliśmy pobierać gry z for dla piratów i z torrentów. NIektórzy mieli z tego tytułu nieprzyjemności prawne. Szczególnie w przypadku handlu przerobionym sprzętem. Policja coraz częściej zaczęła węszyć, a społeczeństwo nawet to młode zaczęło rozumieć, że piractwo to zwyczajna kradzież.

Czasy współczesne

Z powyższych powodów piractwo upada. Fora i torrenty nadal funkcjonują, ale czy jest jakikolwiek sens z nich korzystać? Po pierwsze narażamy się na problemy prawne, nawet jeśli wykrywalność tego typu przestępstw jest niska. Po drugie wersje pobrane z internetu okrojone są z trybu online. Po trzecie, wersja piracka może najzwyczajniej w świecie nie działać, a my oprócz niedziałającej gry, pobierzemy z internetu stek wirusów. Historia gier zna przypadki, gdzie sami twórcy kpili sobie z piratów. W przypadku wykrycia pirackiego oprogramowania w The Settlers 3, huta żelaza produkowała świnie. Jeszcze lepsi byli twócy gry Game Dev Tycoon, którzy tuż po premierze umieścili swe dzieło na torrentach. W Grze prowadziliśmy studio produkujące gry. Oryginał różnił się od "pirata" tym, że w wersji nieoryginalnej, gdy nasza zabawa zaczynała się na dobre rozkręcać, wirtualne studio bankrutowało z powodu...piractwa. Kolejnym aspektem są bardzo wygodne platformy cyfrowe, takie jak Steam. W zamian za zakupione legalnie gry, otrzymujemy dostęp do licznych modów, for, liczniku czasu gry czy różnych przedmiotów, które możemy zbierać. Ponadto ilość gier jest olbrzymia, a to wszystko z doskonałej jakości transferem pobieranie. W przypadku gier pudełkowych, (które obecnie dotyczą raczej konsol, bo na pececie rządzi dystrybucja cyfrowa.) kolejnym argumentem jest wartość kolekcjonerska gier. Osobiście bardzo lubię mieć pudełka na półce i wymieniać płyty w konsoli.

IMG_20161208_150451.jpg

Z drugiej strony...

...Ja bardzo rozumiem wszystkie żale graczy i sam je podzielam. Gry AAA są stanowczo za drogie. 250 zł za grę premierową, które niekiedy musimy zapłacić to gruba przesada. Z reguły unikam tak wysokich cen, chociaż w przypadku Bloodborne, miałem tak dużą chrapkę na ten tytuł, że w dniu premiery znalazłem go tylko w Empiku za kosmiczne 269 zł. i....kupiłem. Na szczęście większość gier pudełkowych szybko tanieje. Nie rozumiem zupełnie sytuacji, w której płacimy dwie stówy za wersje cyfrową. W przypadku wydania fizycznego otrzymujemy płytę, pudełko, już niestety w rzadkich przypadkach instrukcję (ech...ktoś jeszcze pamięta te grube wydania gier z książeczkami?) Natomiast tak wysokie pieniądze za otrzymanie plików to moim zdaniem kryminał. W przypadku niektórych dopakowanych edycji wraz z dodatkami, twórcy każą płacić nawet ponad 300 zł. Takie kwoty pojawiały się w przypadku Call of Duty. Kolejnym skokiem na kasę są mikropłatności w grach, które i tak kupujemy za duże pieniądze. Irytuje mnie również fakt, że bardzo często nie wiem za co płacę. Moim zdaniem przy każdej głośnej premierze powinniśmy otrzymywać demo, a tych jest jak na lekarstwo. Czy ktoś pamięta jeszcze czasy, gdy postacie w bijatykach czy dodatkowe przedmioty należało odblokować w nagrodę za dobrą grę? Teraz musimy za to płacić prawdziwą walutą...Często głośno zapowiadane gry okazują się zbierać bardzo niskie oceny i zawodzić pokładane w nich nadzieje. Przykładem może być No Man Sky. Twórca wydał kiepską grę, chociaż po długim czasie od premiery naprawił ją patchem i teraz wygląda całkiem w porządku. Jednak to kolejny mój zarzut do twórców. Jeszcze kiedyś, gdy mało kto miał internet, nie było możliwości wydania wybrakowanego tytułu i naprawienia go patchem. Gra musiała być dobrze wykonana na premierę i koniec.

Werdykt

Rynek gier jest bardzo trudny, gdyż wydawcy i twórcy zwyczajnie czasami skupiają się wyłącznie na tym by wyciągnąć od nas kasę. Te żale kieruję głównie do Electronic Arts. Z drugiej strony są też drogie tytuły z darmowymi lub bardzo tanimi dodatkami. Mam tu na myśli świetne GTA 5, które w pełnej cenie zakupiłem na dwie platformy oraz Wiedźmina 3 - świetną przygodę z dodatkami w cenie kilkudziesięciu złotych. Ponadto mamy szeroki rynek gier mniejszych, ale równie świetnych w niskich cenach. Niektórzy twórcy, naprawdę podchodzą do swojej pracy z pasją na zasadzie "Od gracza dla graczy." Piractwo to zawsze jednak kradzież czyjegoś dzieła, nieważne czy okradamy EA, czy niezależnych fascynatów. Chociaż to tej drugiej grupy jest najbardziej żal. Nie pochwalam zarówno piractwa, jak i robienia graczy w trąbę. Złotym środkiem jest wspieranie dobrych dużych gier bez mikropłatności oraz świetnych tytułów od twórców niezależnych. Najlepiej swój protest wyrazić po prostu portfelem i nie kupować dzieł producentów, którzy zatruwają swoją polityką tę wspaniałą branżę.

club-2492011_960_720.jpg

Sort:  

O super, dzięki za ten tekst! Myślę dokładnie to samo.

Racja! Święto słowa tu są napisane! Pozdrawiam :)

Uważam że piractwo straciło sens ponieważ większość gier można kupić na allegro w dzień premiery za 5 zł .

Nie są to gry, a dostęp do konta dla wielu graczy. Przez takie współdzielenie konta gry często nie działają lub występują problemy z logowaniem nie mówiąc już o braku możliwości gry online.

Coś za coś na piracie tez online nie pograsz .

Piractwo się zmniejsza, głównie za sprawą takich stron internetowych jak G2A gdzie taniej gierki można kupić i ludzie już tak nie żydzią pieniędzmi. Wpływ na to mają też zabezpieczenia gier, niektóre tytuły dość popularne nadal nie zostały złamane. Np: Dragon Ball Fighterz które dużo zarobiło, bo wiele osób chciało zagrać, a cracka jak nie było tak nie ma. I nie prędko będzie tak sądzę.

Bardzo dobra praca. Sam pamiętam piractwo na przełomie lat 90 i 00. Ceny gier wtedy wynosiły tyle co teraz, nieraz ponad 200 złotych, ale zarobki przeciętnego Kowalskiego były o wiele niższe. Sam wtedy grałem w pirackie gry i nie jestem z tego dumny. Teraz tylko oryginały, ale czasem deweloperzy sami nie wiedzą ile chcą za gry (np. ActiVision za Call of Duty WWII rok temu, prawie 300 zł za pudełko bez płyty i z... kodem na Steam).

Jeśli chodzi o sam proceder piractwa to nie popieram, ani nie neguję. Staram się być w tej sprawie neutralny.

Coin Marketplace

STEEM 0.30
TRX 0.12
JST 0.034
BTC 63815.31
ETH 3124.40
USDT 1.00
SBD 3.99