RE: Uwaga, ta książka może zabić! [tematygodnia #33]
Ciekawe zestawienie. Jak zwykle napisane z polotem, naprawdę dobrze się czyta.
Z tych trzech filmów chyba najlepszy to "Imię Róży" (patrząc po recenzjach, nie widziałem "Dziewiątych Wrót"), aczkolwiek tu jak zwykle wolałem książkę ;)
Tak sobie myślę, że ma to chyba związek z wyobrażeniami. Czytając książkę budujemy sobie jakiś obraz świata, postaci itd., a potem reżyser wchodzi z butami w ten obraz i jeszcze potupuje. No i jak tu lubić nawet bardzo dobry film, jeśli zburzył on coś co budowaliśmy przez godziny, dni (czy ile nam zajęło czytanie)? Skazani na Shawshank czy Władca Pierścieni to dobre ekranizacje, ale wypadają odrobinę gorzej przy swoich pierwowzorach. Ciekawie ma się sprawa Lśnienia, które uważam za świetny film... i kiepską adaptację. Moim zdaniem postać Jacka została w filmie spłycona. W książce wydawał on się rozdarty między dobrem a złem, nawiązania do alkoholizmu są w punkt. Granemu przez Nicholsona filmowemu Jackowi brakuje tej głębi psychologicznej, a jednak to jeden z najlepszych filmów jakie powstały.
Oj rzadko kiedy film wytrzymuje porównanie z pierwowzorem. Tak, jak mówisz - każdy z nas tworzy w wyobraźni cały świat, a potem scenarzysta i reżyser przedstawiają nam swoją wizję i się zaczyna :D Film ma też swoje ograniczenia, a wyobraźnia nie ;) Ekranizacja Władcy pierścieni jest perełką, a i tak marudziłam, bo miałam swoje własne ulubione wątki poboczne, które pominięto.
Dojrzewam do tego, by przeczytać Klub Dumas, na podstawie którego nakręcono Dziewiąte Wrota. Może być tak, jak w przypadku, o którym piszesz - sam w sobie film w porządku, ale adaptacja - taka sobie.