Zygmunt Wasilewski - Myśl Przebudowy - Widoki odrodzenia umysłowego

in #polish6 years ago (edited)

Zygmunt Wasilewski - Myśl Przebudowy - Widoki odrodzenia umysłowego

Moja charakterystyka umysłowości polskiej współczesnej oraz uwarunkowanych nią zjawisk w życiu realnym i w literaturze wydać się może komuś zbyt ponura. Zebrałem umyślnie cienie, aby oddać wrażenie zmierzchu, jakie robi umysłowość schyłkowa naszego czasu. Komu zmierzch uciążliwy, ten łaknie świtu i wypatruje jego drobnych drgnień, wskazujących drogę do słońca.

Nie miałbym możności i prawa szacować rzeczy ujemnie, gdybym nie wiedział, że wszystko może być lepiej i będzie lepiej. Zależy jednak na tym, aby świadomość rzeczy przyśpieszała ewolucję, a choćby tylko nadążała w porę za ewolucją faktyczną, która odbywa się w społeczeństwie. Proces uświadomienia powinien być dzisiaj szybszy niż dawniej, bo wszystko koło nas bieży coraz szybciej. Trzeba zawsze się garnąć naprzód, ale niekiedy dobrze się jest odcinać poza sobą od nałogów i gnuśności, które trzymają za poły.

Łatwo dzielić na okresy umysłowość dawnych wieków, bo z oddali widać przynajmniej odległości między faktami dokonanymi. Ale stanu współczesnego umysłowości nie można wymiarkować z samej literatury bez skonfrontowania tej literatury z napisanymi zjawiskami życia duchowego w społeczeństwie. Mamy je przecież koło siebie i w sobie.


Powyżej wyraziłem zdanie, że dokonywa się przełom w poezji, wskazując na Wyspiańskiego i Kasprowicza. Byłoby to tanie proroctwo, gdybym nie znajdował potwierdzenia tego wniosku w symptomatach ogólniejszych umysłowości. Co mianowicie temu horoskopowi odpowiada w umysłowości społeczeństwa? Co potwierdza to przypuszczenie? To wszystko, co się daje odczuwać w życiu politycznym i społecznym narodu, jako odrodzenie sił i woli życia. Życie rozlewa się na wielkiej płaszczyźnie, w której nadto zarobieni jesteśmy po kolana. Małe horyzonty nie pozwalają oczom ogarnąć całości. Trzeba się wczuć w życie i zrozumieć, żeby odczuć zmiany przez drgnienia w ziemi. Umysłowość polska w coraz większym roztargnieniu powtarza słowa zakonu przeżytego, tu i ówdzie zaczyna sycić świadomość żądzą własnej twórczości. Rozgląda się po niwach zachwaszczonych, jak ze snu przebudzona. Budzą się pragnienia życia, pracy i walki, oblicza odwracają się w kierunku przyszłości, myśl szuka ogarnięcia współczesności i prawdy - jaką ona jest, choćby najgorszej. Po trochu czyni się rozdział między umysłowością, która przeważa jeszcze, wyznającą się według symbolów dawnej myśli, a umysłowością nową, czerpiącą soki odżywcze z poczucia siły, jaką przynosi lud, dopuszczony do pracy społecznej.

To samo odczucie siły narodowej w ludzie, która, jak poprzednio wzmiankowałem, bezwiednie dawała zawsze fantazję duszy narodowej w zaborze rosyjskim, przenika teraz do świadomości sfer oświeconych w coraz szybszym tempie i rozszerza się na wszystkie dzielnice, na najgłębsze zakątki kresowe, gdzie życie narodowe w przekonaniu naszym już było zaginęło.

Ta świadomość, że możliwe jest odrodzenie się narodu, przerabia z gruntu umysłowość. Ponieważ jednak procesowi temu towarzyszy złożona praca duchowa, wymagająca pewnej kultury uczuć społecznych i patriotycznych, więc ewolucja świadomości tej odbywa się pomału. Proces ten sięga w duchowość tak głęboko, że niewątpliwie: tylko zmiana pokoleń utrwali go w społeczeństwie. Nie jest to bowiem zmiana poglądu, teorii. Przerobić trzeba wedle nowych potrzeb metody życia duchowego, a przede wszystkim wskrzesić zdolność chłonięcia nowych rzeczy, co przy zdegenerowaniu poczucia rzeczywistości jest niemożliwością.


Nie będę głębiej uzasadniał poglądu swojego na dokonywającą się od dwudziestu kilku lat ewolucję w umysłowości polskiej. Ma ona już swoją literaturę - że przytoczę dzieła tak niepospolitych umysłów, jak: Dmowskiego, Popławskiego, Balickiego; ma też swoją publicystykę prasową, a z tej literatury wiemy, jak się wiążą te zmiany z odrodzeniem życia politycznego, społecznego i ekonomicznego naszego narodu. We wszystkich dziedzinach życie się odnawia przez odrodzenie umysłowości w kierunku samodzielnego - bez pomocy formuł literackich - patrzenia w rzeczywistość. Na wszystkich tych polach nadzieje lepszej przyszłości oparte są na jednej rachubie: że zdrowie ludu uzdrowi umysłowość społeczeństwa. Lud wniesie do umysłowości naszej to, co w nas, wskutek płytkiej uprawy umysłów, zaginęło. Nasz kłos jest zbyt lekki, poszedł w słomę i dlatego patrzy w gwiazdy; kłos plenny ku ziemi się chyli. Tak się dzieje z głowami, jak z kłosem.


Błędne jest mniemanie, jakoby rasa polska była jałowa. Dawniejsi pisarze nasi byli trzeźwi i realni, jak dzisiejszy chłop. Życie umysłowe odbywało się normalnie pod sterem zdrowego rozsądku, żywionego doświadczeniem. Nie brakło żadnego zmysłu, żadnej „klepki”. Chłop takim został, i liczymy, że jego jasność i trzeźwość nas odrodzi. Oczywiście stanie się to, jeśli kultura obecna nie zepsuje tej umysłowości zdrowej, narzucając jej swoją jałowość tak, jak popsuła sfery ludowe robotnicze, które nauczono doktryn, paczących instynkty.

To też pilną jest rzeczą reformować umysłowość klasy oświeconej, która przerabia materiał surowy i daje mu uprawę, a z drugiej strony wytwarza literaturę. I myślę, że kulturę nowego typu umysłowego powinniśmy z całą świadomością wyprowadzić z pierwiastków rodzimych, tkwiących w umysłowości chłopa polskiego.


Twórczość poetycka, która idzie za instynktem, za popędem podświadomych stanów umysłu współczesnego, za popędem upodobań społecznych, nim jeszcze je historia sformułuje - zwróciła się już dawno do ludu, szukając w nim sił odżywczych. Romantycy zeszłowieczni nie zdawali sobie jeszcze sprawy z tego gustu swego, że jest on znakiem epokowym przełomów socjalnych, dokonywujących się w Europie i że zapowiada narodzenie się ludowości iw Polsce. Zdawało się im, że ten gust do rzeczy ludowych - to ich wyłącznie subiektywna potrzeba artystyczna odświeżenia sztuki nowymi motywami. Tak traktowano nawet etnografię jeszcze w połowie zeszłego wieku (vide Wójcicki[1]).


W miarę wcielania się przemian społecznych, twórczość na motywach ludowych oparta pogłębiała się już nie gustem egzotyczności była dyktowana, stawała się upodobaniem, potrzebą umysłu, przedmiotem studiów całkiem obiektywnych, aż wreszcie pokryła cywilizowanego pisarza, że się zatarł wobec materiału i, jak Reymont, wszystek talent swój oddał, aby duszę chłopa, już fotografowaną bez retuszu, stylizować po chłopsku. Zestawmy szereg nazwisk: Brodziński - Mickiewicz - Lenartowicz - Kraszewski - Sewer Maciejowski - Dygasiński - Reymont. Oto linia równoległa do łańcucha przemian w życiu społecznym, powiązana z nim tajemnymi nićmi przeczuć, dążeń i pojęć.

W społeczeństwie, w którym odbywają się jeszcze jakieś przemiany kosmiczne, nie mogą one być obce wyobraźni poetów. Przemianom tym bowiem towarzyszą drgnienia w umysłowości, pęknięcia na powierzchni życia w obyczajowości towarzyskiej i starcia żywiołów. Wszystko to budzi wyobraźnię i zbogaca twórczość. A że w Polsce ferment społeczny jeszcze znajduje się w tym okresie, stąd wielka zależność naszej literatury pięknej od życia, nie spowodowana bynajmniej ani jej specjalną misyjnością, ani szczególnymi właściwościami naszej duszy.

Po prostu zbyt bogaty w kontrasty jest pejzaż życia naszego, aby artysta mógł nie zwracać na niego uwagi.

Sztuka w Polsce, a zwłaszcza literatura piękna, dlatego samego długo zachowywać może żywy kontakt z życiem. Według jej subtelnych wskazań orientować się możemy co do stylu umysłowości i utwierdzić w przeświadczeniu, że umysłowość narodowa musi mieć styl własny rodzimy.


Myśmy dotychczas byli ze swoją literackością w stylu niemieckim zeszłowiecznych ballad romantycznych. Poezja wtedy reagowała na drgnienia społeczne Europy, które się jej udzielały przez literaturę niemiecką. Wzięliśmy fałszywy ton literacki w traktowaniu rodzimości. Dziś już samo życie doprowadziło nas na wszystkich polach do szczerego z ludem pobratymstwa. Zarówno w literaturze, jak w pracy ekonomicznej i politycznej, puścimy naprzód lud z jego przyrodzonym geniuszem, aby tworzył i sztukę, i praktykę życia.

Jeżeli liczymy na to, że tylko świeży umysł ludowy ze swoją bezwzględnością i zaborczością, ze swoją trzeźwością i uporem wytworzy nowe podstawy bytu ekonomicznego i narodowego, to logicznie temuż umysłowi zostawić musimy metodę tworzenia sztuki i literatury. Jednym słowem umysłowość społeczeństwa, jeśli ono ma dalej żyć i rozwijać się, musi przybrać styl swego ludu. Niema w tym twierdzeniu odrobiny chłopomaństwa, jest tylko widzenie jasne faktu i konsekwencji.

Styl eklektyczny, pożyczany, powierzchowny zginąć musi we wszelkiej twórczości narodu, nie tylko w sztuce.

Widzimy znamienny objaw w budownictwie i sztuce stosowanej, gdzie rozwija się na wielką skalę odraza do rzeczy nie przeżytych w kulturze narodowej. Patrzymy na zjawiska w świecie literackim, które świadczą, że coś się rozpada w obyczajach umysłowych. Ataki wybitnych pisarzy na jednego z apostołów snobizmu literackiego nie były bynajmniej objawem antysemityzmu, za jakie je okrzyczano, lecz były dowodem zniecierpliwienia z powodu wodzenia myśli polskiej po bezdrożach. Sztuka i literatura pierwsze zamanifestowały dążność narodu do odzyskania swego pionu i swego charakteru.


A gdy od potrzeb sztuki i dobrego smaku zechcemy teraz przejść - na co się zanosi - do unarodowienia nauki i działań praktycznych, będziemy musieli wziąć się na serio do studiów nad ludem i nad krajem, tak, jak to było na Litwie za czasów Mickiewicza, jeno na większą skalę.

Między sztuką a życiem ogólnym trwa stosunek wzajemnego oddziaływania; są to dwa prądy energii tej samej duszy, zależne od warunków jednej wspólnej kultury. Kulturę przyrównać można do wieży ciśnień, która ze zwykłego potoku na niskim poziomie uczynić może cuda wodotryskowe, sięgające niebios lub doprowadzać żywioł użyteczny na wyżyny, gdzie tylko piętrzy się życie. Wspólny jest rezerwuar, wspólny poziom tak życia ogólnego, jak sztuki. Gdy w pięknym parku widzicie wodotrysk, na którego mgłach wieszają się tęcze, nie myślcie, że stworzył go tylko dobry smak artystyczny: gdzieś niedaleko, w kształcie wdzięcznej Sybilli[2], stoi budynek, mieszczący wieżę ciśnień, który jest obrazem nakładu wiedzy i pracy, jednym słowem - kultury, jest dowodem, że na stopę odpowiednią do fantazji artystycznej postawiona jest w tym miejscu cała gospodarka.

Tę odpowiedniość poziomów między sztuką a życiem sprawia kultura. Żeby mieć zdrową sztukę, trzeba mieć zdrowe życie, ale nie odwrotnie. Kultura jest pojęciem ogólniejszym, a życie najogólniejszym. Naprzód żywioł, potem kultura, a potem można mówić o dobrodziejstwie sztuki. Od sztuki, jak od dachu, domu nie stworzymy.

Sztuka jest wolną stylizacją duszy narodowej, swobodnym rozwijaniem jej motywów. Trzeba tę duszę swoją mieć - i to w pewnych ustalonych motywach. To miejmy, a sztuka sama się znajdzie.


Próżno pytać: sztuka dla sztuki, czy sztuka dla życia? To prowokacja dla umysłów niedojrzałych. „Oddajcie, co jest cesarskie, cesarzowi!”

Życiu praktycznemu sztuka niepotrzebna, ale w ogóle w życiu niema nic niepotrzebnego. Bo gdyby tak nie było, nie byłoby sztuki. Jest ona zjawiskiem przyrodzonym; widzieć ją trzeba w organizmie duchowym, jako funkcję, aby stwierdzić, że pierwiastki, na nią się składające, nie wszystkie idą w sztukę. One są potrzebne jako część składowa, innym funkcjom duchowym. Bez pierwiastku wzruszeń estetycznych nie byłoby żadnej innej twórczości bezinteresownej dla jednostki. Nimi odżywia się wola jednostki, gdy tworzy rzeczy żywe, jak naród, gdy tworzy ideały życiowe.

A więc sztuka jest potrzebna kulturze duchowej, bo kształci intensywnie pierwiastki idealistyczne, nie grające w życiu organicznym jednostki decydującej roli, a przez to łatwo zostawiane odłogiem. Wyższego szczebla nadorganiczności bez kultury religijnej, a potem artystycznej, ludzkość - zdaje się - nie osiągnęłaby nigdy.

Więc o tym dosyć. Ale praktycznie na naszym gruncie - jakie są widoki dalszego rozwoju naszej umysłowości, a sztuki w szczególności, przy takim podziale autonomicznym sztuki i życia praktycznego? Widoki - odpowiem – jak najlepsze. Sztuka i życie zawsze się u nas odszukują. Czasy nowe, które ten postulat stawiają, nie domagają się bynajmniej jednostronności, w którą wpadli np. Szwajcarzy.

Oni schłopieli i skołtunieli, pomimo pięknej przyrody. Ale my nie jesteśmy społeczeństwem hotelarzy, motywów życia wszechstronnego nam nie brak, a przy tym rasa nasza jest bogato uposażona w uczuciowość estetyczną i w talenty. Nasz chłop w porównaniu ze Szwajcarem jest arystokratą ducha.

Jestem przekonany, że po takim uregulowaniu pojęć o sztuce i życiu - sztuka odrodzi się, rozwój jej stanie się intensywniejszy, przede wszystkim dlatego, że tworzyć ją będą zdrowsze dusze, pogłębione instynktami życia. Należy się oczyszczać z surogatów - zarówno w sztuce, jak i w życiu.

Minęły już czasy artystów, wyrabiających surogaty na odpusty narodowe. Sztuka dzisiaj na świecie jest realistyczna subiektywnie, tj. w motywach psychicznych twórcy musi być szczera, prawdziwa, głęboka, indywidualna. Takiej sztuce odrodzenie powszechne dusz tylko na korzyść wyjść może. Sztuka i życie będą na siebie wtedy oddziaływały normalnie.


A jak się sztuka nasza pokieruje? Jakie kierunki czekają nas w literaturze? Prawdopodobnie zrodzi się teraz większa niż dawniej, rozmaitość rodzajów. Puszczona z więzów użyteczności domowej fantazja bujać będzie wedle nieokiełznanej potrzeby przestworu. I stanie się to według psychiki zdrowego umysłu ludowego, który w sztuce swojej zawsze hołdował egzotyczności, a stronił od tematów realnych.

To tylko pewne, że umysłowość będzie zdrowsza, gdy z literatury pięknej usunie swoje ołtarze i dóbr życia w ofierze jej składać nie będzie. Uczyni ona sobie raczej kult z fanatycznego przywiązania do życia, poezję zaś odda sztuce. A wtedy składać będzie dziękczynienie geniuszowi życia za jasne widzenie rzeczywistości. I czynić to będzie nie cytatami z poetów, lecz własnymi słowami z własnego serca.


Stanowisko zajęte tutaj przeze mnie nie jest nowe. Zajmowałem je we wszystkich dotychczasowych pracach literackich, w których starałem się dojść do najgłębszej zasady podziału zjawisk życia między tymi, które należą do sztuki, a tymi, które są z życia praktycznego. Literatury nie przeciwstawiam życiu, chyba dla skrócenia określeń. Literatura i sztuka są częścią składową życia, ale psychologicznie istnieje konieczność rozróżniania funkcji estetycznych od funkcji na podkładzie dążeń życiowych. Te są kierowane wolą i racją rozumu praktyczną, a zasadą ich celowość, podczas gdy czynności estetyczne są bierne, same dla siebie i w sobie się kończą.

Z tego rozróżnienia wynika konieczność przestrzegania odpowiednich metod w życiu umysłowym. Na tym opierają się rezultaty wysokich kultur w krajach cywilizowanych, to cechuje życie umysłowe chłopa naszego, mającego też swoją odrębną kulturę.


Jeszcze słówko o stosunku naszej umysłowości do sztandarowych kierunków literackich. O co mamy winić nasz romantyzm lub, jak chcą inni - pozytywizm?

W równaniu, które człowiek życiem swoim (i społeczeństwa) rozwiązuje, są dwie grupy wielkości - jedna, to warunki zewnętrzne, gdzie bywa mniej lub więcej pozycji nieznanych, i druga, która musi być wielkością znaną, mianowicie dusza jednostki (i społeczeństwa). Inaczej równanie życia świadomego jest nie do rozwiązania. Mechanizm twórczości społeczeństwa jest tam ułatwiony, gdzie ta druga kwestia, subiektywna, nie nastręcza kłopotów.

Jakże jest z nami? Gdy się spiętrzą nad nami zagadnienia i myśl zacznie pracować - jak teraz, zdaje się, nastąpiło - nad sposobami przebicia się przez nie, wtedy nasunąć się muszą niepokojące pytania: kimże my jesteśmy? Na co nas stać? Jaką pozycję w tym równaniu sami, jako siła twórcza, przedstawiamy?

I zaczyna się praca świadomości nad własną świadomością. Co jest w nas własnego? Czy to, co robimy, zwłaszcza to, co mówimy, a nawet to, co myślimy - jest naszą rodzoną własnością, czy ma w nas korzenie żywotne, czy też tylko jest odruchem, pogłosem, nałogiem, pożyczką, modą? Gdy takie pytania przychodzą, to poczyna się po trochu człowiek obierać z pozorów, z cudzych piórek - powiedziałbym porównaniem z zagadki ludowej – poczyna człowiek obierać siebie z liści, jak cebulę... i płacze. Tylko tutaj jest wewnętrzna przyczyna płaczu - człowiek przekonywa się, że rdzeń własny duszy jest bardzo ubogi.

Może bogaty jest z przyrodzenia w pierwiastki, ale dopóki całość nie zorganizowana, dopóty nie może być uznana za wielkość wiadomą, stałą, co do której można by powiedzieć, że bez „romantyzmu”, bez „pozytywizmu” - jako kierunków uniwersalnych a literackich - stać ją na to i na to. Na co stać jednostkę oświeconą w Polsce, jaki ma typ duchowy, jaki charakter, jaką tendencję twórczą? Gdybyśmy to wiedzieli, łatwo byłoby określić, ile w jej twórczości (lub zastoju) odrzucić na wpływ kierunków literackich.

Wiemy, na co stać duszę chłopa polskiego, bo on ma swoją kulturę starą i równą, ale jakie jest jądro duszy Polaka oświeconego? Czy ustalona jej budowa?

Oba te prądy potrafiły nasz umysł karykaturować, nie pozostawiając w spokoju żadnego swoistego rysu fizjognomii. Zamiast przetrawiać prądy według potrzeb swego organizmu duchowego, oddawaliśmy się prądom na własność. I dlatego stosunek do kierunków, gdzie indziej mających znaczenie czysto literackie, stawał się wprost tragiczny.


Do dnia dzisiejszego traktujemy takie kierunki jako prądy życia, regulujące postępowanie społeczeństwa. I jest to, niestety, usprawiedliwione faktami. W przekładzie z literatury na mowę życia praktycznego przyszliśmy do pojmowania takich wartości:

1)romantyk - idealista subiektywny - nieliczący się z żadną rzeczywistością - marzyciel - wizjoner - głupiec - wariat.

Oto przegroda o całej skali poziomów - dla jednostek, odłamów, pokoleń. A potem:

2)pozytywista - materializm - brak ideałów - sobkostwo - zaprzaństwo...

Tak się oceniają wzajemnie ofiary czy przedstawiciele prądów - i nie bez podstawy.

A tak być musiało, bo prądy te wkraczały w rdzeń człowieka nie skoncentrowanego i deformowały go. Prądy literacko-filozoficzne normalnie przebiegają górą, ale nie sięgają człowieka średniego, a takim człowiekiem stoją społeczeństwa. U nas człowiek średni, wskutek wielkich różnic w kulturze, ma swoje miejsce dość wysoko, a nie ma typu narodowego. Mało ma wspólnego z ludem, a z wyższymi sferami łączy go maniera posiłkowania się prądami literackimi, bez możności przetrawienia ich. Stąd wulgaryzowanie haseł i objawy niedyspozycji umysłowych.

Ale w tych warunkach każdy prąd umysłowy stać sią musi niezdrowym. Szkodził nam romantyzm, ale też i pozytywizm z pracą organiczną dawał złe skutki. A w gruncie rzeczy te prądy były niczym innym, jak kolejnym uprawianiem trój-pola umysłowego w elementarnym interesie wszechstronności rozwoju. Uczuciowość romantyczna jest tak samo niezbędna kompletnemu człowiekowi, jak ścisłość myślenia, albo jak realność działania. Niema tu żadnych antytez. Normalny, średni człowiek musi być w rzeczach ideału ogólnego romantykiem, a w myśleniu i działaniu pozytywistą i „organicznikiem”. Niema na to rady, bo nikt nie wymyśli ogólnej zasady pracy innej, jak organiczna; porządne myślenie musi być pozytywne, a ideału nie nakryje się czapką. Uczucia idealne i wyobraźnia poetycka są rzeczą tak podstawową psychiki, że każda kultura w społeczeństwach cywilizowanych uważa za wielkie bogactwo rasy, gdy te pierwiastki zachowują się w świeżości.

Ale karykaturą byłoby społeczeństwo z psychiką wyłącznie poetycko-romantyczną, albo odwrotnie społeczeństwo realistów, nietolerujących życia w innych dziedzinach duszy poza zdolnością rachowania. A myśmy w możliwość i zbawienność takich jednostronnych bytowań duchowych wierzyli. Bo w umysłach niezorganizowanych, niemających własnego pionu, musi odbywać się taki ruch oscylacyjny od ściany do ściany, jak na pijanym burzą okręcie. Same krańcowości: albo prometeistwo, albo utknięcie nosem w ziemię. Tymczasem trzeba chodzić na własnych nogach, a na to trzeba mieć głowę ku niebu, a nogi do samej ziemi.


Tak było z romantyzmem naszym, a później z pozytywizmem. Romantyzm dał nam wiele dobrego, że nas pogłębił uczuciowo, że rozniecił nad nami ideał narodowy i unowożytnił naszą samowiedzę obywatelską. Ale w to koło świetliste samowiedzy, zakreślone na wyrost duszy przez wyobraźnię poetycką, należało czym prędzej wstawić odbudowaną nowożytnie, wszechstronną duszę, która by słowo uczyniła ciałem, faktem żywym.

Mickiewiczowskie koncepcje duszy, potrzebnej Polakowi na nowe, ciężkie czasy, były w ogólnym zarysie genialne i na swój czas postępowe. Pozostawało czekać, aż psychika społeczeństwa dociągnie się do tych widzeń w drodze naturalnego rozwoju świadomości. Takiego tylko czynu domagali się właściwie poeci, bo na tym dociąganiu się wzajemnym świadomości z jednej strony poetów, z drugiej - narodu, polega proces społeczny obcowania ogółu z twórcami. Poeci wyprzedzają swój wiek tylko w akcie uświadamiania sobie kształtu duszy współczesnej. Ale to dorastanie ogółu do poety nie dokonywa się przez to, że ogół nauczy się prawd w poezji zawartych, lecz że będzie sam wytwarzał prawdy żywe, że będzie wykonywał to, co rzeczywistość nakaże, biorąc jeno z poezji górny ton człowieczeństwa. Myśmy tu chybili. Może zbyt wiele liczyliśmy na poezję, że da nam nie tylko ton, ale treść życia. Powtarzaliśmy zbyt długo na pamięć prawdy, z poetów brane, jak z talmudu, nie bacząc, że przy takim dedukowaniu życia z ksiąg, odwrotnie wszelkie ciało stało się słowem, tylko słowem.

Wiele czasu przeszło, może za wiele, zanim zaczęliśmy szukać treści życia we własnej rzeczywistości. A poezja jest, jak światło słoneczne. Dosyć mieć okna w chacie, aby ze światła korzystać. Ale, gdy się jest ślepym na rzeczywistość, to wtedy uczyć się poezji na potrzeby życia znaczy tyle, co nosić workiem światło do izby, w której się okna zabiło deskami. Ani tam powietrza, ani światła; tam tylko zaduch.

U nas - moim zdaniem - ani za mało, ani za dużo było romantyzmu, tylko ustalił się fałszywy stosunek umysłów do literatury w ogóle. Za wiele zakorzeniło się literackich sposobów traktowania rzeczywistości. I to nie z winy literatury, która mogła być taka lub inna, lecz z powodu ubóstwa ducha, który nie był przygotowany do wielkich zadań, jakie go zaskoczyły po rozbiorze państwowości polskiej, w czasach przy tym szybkiego komplikowania się stosunków społecznych.

Gdyby nie opóźnienie naszej kultury duchowej, która nie zorganizowała na czas elementarnych podstaw naszej psychiki, nie byłoby mowy o szkodliwości jakichkolwiek prądów literackich dla spraw życia. Te prądy mogłyby na powierzchni w sferach literackich czynić fale, ale nie odbiłyby się na życiu praktycznym. Dla nas nie tylko romantyzm, ale i pozytywizm stawał się groźny, bośmy nie mieli własnego rdzenia ustalonego.


Twórczość narodowa, realna ziszcza się przez ludzi zdrowej psychiki, którzy nie wstydzą się być sobą, którzy, przede wszystkim, umieją siebie odnaleźć i wiedzą, że są, czym są i czego chcą, którzy mają zdrowy zmysł rzeczywistości i ambicje, związane z poczuciem osobowości. Umysłom rozchwianym grozi zawsze to, że im byle surogat literacki zasypie źródła instynktów.

Romantyzm nasz, jako prąd literacki, nie wywołał (i nie mógł) zaburzeń w życiu narodowym, jak mu się to niesłusznie przypisuje przez wyprowadzanie z niego ruchów politycznych. On sam z tych ruchów brał barwę i treść patriotyczną, bo życie nasze w ogóle było romantyczne. Przy tym literatura wielka długo była nieznana. Złe symptomaty literackości w naszym życiu wiążą się raczej z bezruchem, z jałowością życia, a pochodzą stąd, że nie mając właściwej metody pracy, czepiamy się literatury, aby znaleźć dla umysłu jakiś punkt oparcia.

Z każdym prądem mieliśmy jakiś kłopot, każdy nam jaźń dezorganizował. Nie prądy są silne, ale ona jest słaba.


[1] Kazimierz Władysław Wójcicki (1807-1879) – pisarz, badacz literatury polskiej, folklorysta. Jeden z pierwszych polskich badaczy kultury i literatury ludowej.
[2] Sybilla – w mitologii greckiej kapłanka, wieszczka przepowiadająca przyszłość.


Wcześniejszy rozdział:
Położenie literatury
Następny rozdział:
Nawrót do pracy



Spis treści i dokumenty do pobrania


Tekst opracowany na podstawie: Zygmunt Wasilewski, Myśl przebudowy. Rozmowy z młodym przyjacielem, Zakład Gebethnera i Wolffa, Warszawa-Lublin-Łódź-Kraków 1912


Tekst zdigitalizowany został w ramach projektu "Cyfrowa Biblioteka Myśli Narodowej", więcej o samym projekcie możecie przeczytać tutaj.


Tekst znajduje się w Domenie Publicznej i może być dowolnie rozpowszechniany i powielany. @myslnarodowa zrzeka się wszelkich praw autorskich związanych z digitalizacją i obróbka tekstu na zasadzie licencji Creative Commons Zero

Coin Marketplace

STEEM 0.19
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 62827.81
ETH 2583.62
USDT 1.00
SBD 2.73