Zygmunt Wasilewski - Myśl Przebudowy - Położenie literatury

in #polish6 years ago (edited)

Zygmunt Wasilewski - Myśl Przebudowy - Położenie literatury

A teraz rzućmy okiem na tę samą sprawę od strony literatury. Czyżby wypływał ze słów moich ten wniosek, że literatury (sztuki) mamy za wiele? Bynajmniej. Świadczyłoby to o bogactwie życia, gdybyśmy dla niej mieli dość miejsca i wiele poszanowania.

Literatura należy do szeregu spraw życiowych i ma swój byt realny. Umysłowość nie zdająca sobie jasno sprawy z rzeczywistości, bardzo łatwo może nie spostrzegać i swojej literatury bieżącej. Z tego względu literatura dzieli los wszystkich zjawisk realnych.

Widać to po krytyce, która jest wykładnikiem stosunku umysłowości ogólnej do twórczości. Odbieramy chyba wszyscy to wrażenie, że nie ma nikt chęci zajmowania się uświadamianiem literatury, jak ona stoi. Wygląda to tak, że istnieje pewna sfera umysłów, pracujących w literaturze, ale nie ma ona połączenia z umysłowością ogólną, tą, która stanowi opinię. Zdarzenia literackie nie znajdują odgłosu w społeczeństwie, nie są rejestrowane i mijają bez kontroli. I tutaj, jak w innych sprawach, widzimy słabość procesu uświadamiania faktów.

Umysły z kulturą historyczną, mogące spełniać zadania krytyki, zajęte są zdarzeniami literackimi z pierwszej połowy zeszłego stulecia, w których świetle wszystko, co potem się działo, wydaje się mniej godnym uwagi. Młodsze umysły, bez kultury historycznej, jak zaznaczyłem poprzednio, w poszukiwaniu rzecznictwa poetyckiego zapędzają się na bezdroża za jaskrawościami, pozostawione swemu losowi. Wytworzyły się dwa obozy kultury literackiej, nie wiedzące nawet, co o sobie sądzić. Wszakże trzeba przyznać, że młodsza generacja korzysta z utartych szlaków historycyzmu literackiego daleko chętniej, niż starsza ze swego obowiązku towarzyszenia młodszym, poszukującym nowych światów.

Ogólny jednak rezultat jest ten, że krytyką zjawisk bieżących i nawiązaniem jej do przeszłości literatury nie ma kto się zająć, a w szczególności leży odłogiem okres pozytywizmu, który należałoby zbadać przede wszystkim, ażeby zrozumieć literaturę Młodej Polski, a potem najnowszą. Jak dalece umysł współczesny potrzebuje wyjaśnień orientacyjnych co do współczesnych prądów literackich, dowodzi poczytność „Legendy Młodej Polski” Brzozowskiego[1], jednego z nielicznych przedstawicieli najmłodszej generacji, którzy mogli zdać sobie sprawę z tego, co się dzieje.


Ogół oświecony, tworzący podstawę kalkulacji twórców i wydawców, dający opinię miarodajną o dziełach i atmosferę literacką, jest dzisiaj bez kryteriów. Generacja starsza z pietyzmu narodowego oddaje się kultowi wieszczów, ale - jak wykazywałem - bez wyraźnej potrzeby wewnętrznej brak jej przy tym należytej kultury artystycznej; młodsza modernizuje wieszczów, ale wypatruje wodzów w talentach „przyszłościowych”. Anarchia jednak w krytyce, pozwalająca każdemu nie liczyć się z niczym, brak powagi w opinii publicznej, nie uświadamiającej sobie tego, co się dzieje, demoralizuje w wysokim stopniu pisarzy, ile że czasy dziennikarstwa i szerokiego czytelnictwa nadzwyczaj temu sprzyjają.

Pisarze - zdawałoby się - szukają słabych punktów w kulturze mas, aby tam czynić wyłomy. Na ogół obie strony, i piszący i odbiorcy, odmawiają sobie wzajem szacunku, choć do tego się nie przyznają z powodu braku odwagi. Ogólny stosunek społeczeństwa oświeconego do literatury jest tak luźny i tak wzajemnie lekceważąco-protekcjonalny, że zdawałoby się, istota jego polega w współzawodnictwie obu stron, kto kogo mniej potrzebuje. A gdy kwestia tak postawiona, to bez wątpienia publiczność ma większe szanse, bo najłatwiej obchodzi się bez literatury.

Owa większość ogółu, dająca barwę umysłowości społeczeństwa, zasycona jest zewnętrznym kultem wielkiej poezji zeszłego wieku i nieufnie patrzy na literaturę nowszą. Zachowanie się jej przypomina nieraz odpowiedź owego bywalca, który na propozycję, aby usiadł, odrzekł: „Dziękuję, nasiedziałem się dosyć w Paryżu”. Nasz współcześnik „nasiedział się” dosyć w romantyzmie.


Czyżbyśmy mieli być agawą, która w tej strefie raz na sto lat kwitnie, obumierając w wysilonym kwiecie i ginąc? Mieliśmy przykład, że wzmożone w czasach pozytywizmu życie umysłowe doskonale wpłynęło na rozwój literatury. Rozwinęła się świetnie powieść, dając nam takich twórców, jak Sienkiewicz, Prus, Orzeszkowa, Dygasiński. Potem, gdy przyszła fala ludowości („Głos”), wypłynęły talenty Kasprowicza, Reymonta, Żeromskiego, Sieroszewskiego i in. Ale na późniejsze generacje zabrakło kultury historycznej, która by utrzymała talenty na linii rozwojowej literatury polskiej. Urwała się ciągłość, nieobliczona na działanie nowych prądów i doszliśmy do zjawisk, które czynią nieraz z literatury naszej coś obcego społeczeństwu. Jedno z nich – zupełnie nowe - to uleganie wpływom ducha rosyjskiego.

W tym wypadku mamy jaskrawy przykład, jak wątłe jest własne życie umysłowe, jeśli prądy rosyjskie potrafią je skłócić. Tak obniżył się brzeg cywilizacji w Polsce, że zalewa nam grunt fala rosyjskiej literatury. Sprawiła to niewybredność radykalnych dążeń umysłowych, wynosząca z zasady wszystko, co obce, ponad produkcję swojską i poufałość polityczna kosmopolitów względem Rosji. Mamy już kilku powieściopisarzy, piszących z rosyjska, jeśli nie językowo, to w duchu rosyjskim. Młodzież, kolportująca maniery umysłowe rosyjskie, przenosi je za granicę Królestwa. Doznajemy nieraz wrażenia, że prąd umysłowości rosyjskiej obija się już o mury uniwersytetów we Lwowie i Krakowie, nawet o Giewont, pod którym goszczą pisarze polscy.

Wiadomo nam było dawniej, kiedy i dlaczego sięgaliśmy po wpływy z zachodu. Wcale jasno zdawała sobie z tego sprawę krytyka polska w pierwszej połowie zeszłego wieku, gdy chodziło o romantyzm. Dziś nawet nie wiemy, kiedy i dlaczego zaczęliśmy pożyczać duszy ze wschodu.

Rozlewniejsze jest życie umysłowe, trudniejsze do skontrolowania - powiedzą nam na to. Być może, ale płytsze. Przypomnijmy sobie, że nasi pisarze początków XIX w. tworzyli na Litwie i Rusi pod bezpośrednim wpływem Zachodu z programowym zamiarem tworzenia rodzimości. Teraz oto pisarze nasi w Krakowie, Zakopanem i Paryżu tworzą pod bezpośrednim wpływem uwsteczniającej cywilizację literatury rosyjskiej z programowym zamiarem tworzenia Europy.


Przyczyna tkwi nie tylko w złym wychowaniu politycznym naszych pisarzy, ale przede wszystkim w niskim poziomie ich wykształcenia. Tam, gdzie literatura nie stoi w pojęciach na wyżynie wielkiej sztuki, lecz jest rzeczą codziennego użytku do potrzeb domowych, gdzie każdy mógłby od biedy być literatem, gdyby... umiał czytać, tam literatury młodzi ludzie nie uważają za powołanie, do którego należałoby się sposobić. Albo się ma talent, albo go się nie ma. Malarstwa trzeba się uczyć w Paryżu, muzyki w Berlinie, a literatury dziecko uczy się w domu lub w szkole. Wiara w talent odbiera zresztą zupełnie ochotę uczenia się w ogóle. Nasi pisarze często nie kończą szkół żadnych.

Było tak i dawniej, ale sto lat temu teorie natchnienia danego od Boga były artykułem wiary poetyckiej, więc brak szkoły usprawiedliwiał jako tako poetów. A przy tym uczyć się musieli całe życie, aby sprostać kulturze europejskiej, a niósł ich silny prąd patriotyczny i kształcił w myśleniu narodowym. Dzisiaj młodzi pisarze położenie mają trudniejsze. Anarchia umysłowa wytrąca im z ręki busolę, a nadto osamotnia ich jeszcze nowoczesna zasada artystyczna obserwacji wewnętrznej, skazująca ich na pełną dowolności introspekcję.


Zasada heglowska romantyzmu - idea ponad treścią (i formą), ustąpiła miejsca naturalizmowi psychologicznemu, stawiającemu fakt ponad wszystką ideę. Chodzi więc o to, jakie fakty mogą być pisarzom tej kultury dostępne. Przy największym talencie pisarz, niemający głębszej kultury, musi być w wyborze tych faktów niewybredny, zwłaszcza gdy publiczność, pozbawiona kierunku ideowego i dobrego smaku, natarczywie domaga się faktów coraz drastyczniejszych. Pod tym względem publiczność zawsze potrzebuje literatury, jeżeli opinia rozgrzesza deprawację. Oczywiście literatura dostaje się wtedy w ręce pisarzy, którzy nią potrafią frymarczyć[2]. Stąd powstaje rozpusta w literaturze, której jesteśmy mimowolnymi uczestnikami od lat szeregu. Tłumaczy się to zjawisko wpływem rewolucji w Królestwie. Zapewne, opinia, zajęta ważniejszymi zdarzeniami, wypuściła z pod kontroli literaturę; trudno jej było odszukać ster swój w czasach, gdy siłą faktu umysły oswajały się z taką „twórczością” praktyczną, jak bandytyzm lub „polityczne” rozbijanie pociągów w polu[3]. Ale i to znów świadczy o braku tężyzny życia etycznego i społecznego w łonie narodu, gdy przy byle pretekście żywioły rozkładowe tak skutecznie mogą je zdezorganizować. Rewolucja była powierzchowna, a koszta jej okazały się głębokie. Dała ona prawo obywatelstwa złym obyczajom literackim, bez żadnej racji, którą by można było nazwać siłą wyższą. Po prostu - racja słabości społeczeństwa.

Poziom polskiej literatury pięknej bardzo się obniżył. Zanosiło się na to już pierwej, ale po tzw. rewolucji obsunęła się ona o jeden stopień niżej. Jeżeli się wyjmie z pod tej charakterystyki kilkunastu pisarzy szanujących się, to reszta młodej literatury daje widowisko zupełnie nowe, bo znajduje się na znacznie niższym terenie niż przeciętny poziom etyczny i umysłowy społeczeństwa. Doszło do tego, że człowiek oświecony, jako tako się szanujący (to znaczy ceniący w sobie zdobycze kultury europejskiej i swój smak) nie może brać do ręki współczesnej literatury beletrystycznej. Mniejsza o drastyczność tematów - odraża od niej chamstwo literackie i obyczajowe.


Już dawno przed „rewolucją” zwracano na to uwagę, że pisarze hołdujący metodzie obserwacji wewnętrznej, nie zawsze mają co obserwować, albo nie umieją. Każda zmiana psychofizyczna pod wpływem wypitego kieliszka wódki wydawała im się objawieniem psychologicznym, którym afektacyjnie dzielili się z publicznością. Publiczność przez tradycyjny szacunek dla pisarzy-poetów dobrodusznie lub pobłażliwie brała udział w tych introspekcjach, upijając się razem z autorami, dzieląc z nimi miłosne przygody, dramaty, wizje erotyczne; ale wszystkiego było za mało, poeci nasi zaczęli się po prostu łajdaczyć, potem wpadli w bandytyzm, ciągnąc za sobą publiczność.

Nie można tego nie stwierdzić i to z wielką przykrością, że nasza młodsza generacja i burżuazja łajdaczą się w literaturze wraz z autorami i za ich wskazówkami. Wiele książek dzisiaj poczytnych zastanawia tym tylko, że jeśli nie pisane są przez bandytów, sutenerów i prostytutki, to na pewno pisane są dla tych sfer. Tam już niema literatury, to są surogaty literackie rozpusty i etycznego znieprawienia pod pozorami mędrkowania i studiów.

Krytyka literacka nie posiada egzekutywy dostatecznej, aby takie obyczaje przerwać. Ale brak protestu ze strony krytyki daje do myślenia, że świadomość spraw bieżących jest w społeczeństwie osłabiona lub że zbywa jej na odwadze cywilnej.

Otóż dzieje się to wszystko wskutek tego, że mamy za mało energiczne poczucie rzeczywistości. Wiele spraw życiowych uchodzi naszej uwagi bez kontroli świadomości, na jaką stać naszą kulturę, a między tymi sprawami jest jedna z najważniejszych - literatura. Literatura żywa, bieżąca jako fakt dziejący się nam w oczach i mający świadczyć o naszej żywotności, wymyka się nam z rąk, podczas gdy my cytujemy wielkie słowa wieszczów i czekamy mesjasza.


Oto są pobieżnie zaznaczone niektóre rysy, dostrzegalne na rzut oka, w naszym życiu umysłowym, stykającym się z literaturą. A jaki towarzyszy tym zjawiskom wewnętrzny ferment duszy narodowej, jakie są wskazówki co do jej istotnych tendencji rozwojowych, to wymiarkować można tylko z najgłębszych poruszeń u współczesnych wielkich poetów.

Zaznaczonym wyżej dwom odłamom umysłowości, z których jeden starszy, historyczny, przemożny wpływem swoim historyczno-literackim, a drugi nowożytny, opierający się o obecność i o własne prawo życia - odpowiadają dwaj współcześni, na wysokim poziomie kultury stojący poeci: Wyspiański i Kasprowicz.

Pierwszy z nich złożył świadectwo, że z zasobów myśli odziedziczonych, ruchem duszy niegdyś nabytym nie można snuć twórczości bez końca, ani też utrzymać w żywotnym napięciu umysłowości ogólnej; drugi daje poznać od podwalin budowę, siłę i prawo ciążenia duszy nowożytnej, rozpoczynającej nowy okres tworzenia od początku, od instynktów rasy i człowieka.

Wyspiański spełnił na swój czas genialnie swoje zadanie. Był on ostatnim wielkim poetą romantycznym. Wyrzucił z siebie, jak z krateru obumierającej umysłowości narodowej, ten kruszec, jaki się w tej umysłowości w ostatnim stuleciu wytworzył.

Prawie trzy czwarte głębokości Wyspiańskiego zajmowały owe pokłady kultury historycznej z coraz wyraźniejszą tendencją historycyzmu poetyckiego. Utajony na dnie duszy Wyspiańskiego geniusz rasy, jak ogień przetapiał owe kruszce i borykał się z nimi. Poeta ten odczuwał tragizm umysłowości, która się znalazła w nowej epoce bez własnej treści z zapasem jedynie słów literackich. Nie był historykiem ani krytykiem, ale miał widzenie artysty, który w głosie krwi posiada probierz na swoje kruszce, które przerabia, świadomość bowiem artystyczna sięga najgłębszych pokładów duszy.

Wyspiański pasował się ze zmorą literackości, jakby nas chciał zbawić od skutków tego grzechu kultury. Wziął na siebie cały nałóg poetyckości intelektualnej, cały kult grobów i wielkości minionych i walczył z nim. Czuł się wraz z umysłowością polską zatrzaśniętym w świątyni religii literackiej, gdzie życie narodowe trybem teatru stwarza się na zasadzie konwencji artystycznej. Szalał, żeby wydobyć się z tej matni. Zatrzaskiwał i otwierał groby, sam nie wolny od przekleństwa swego wieku. Wołał o trochę powietrza, o prawo życia takiego, jakiem żyją inni, szukał ludzi bez masek, wzywał boginię życia uniwersalnego, Hestię, aby szła przodem, był przekonany, że dość dziewki bosej, która by drzwi otworzyła, aby życie ocalało.

Nie będę tutaj dokonywał analizy tych dzieł Wyspiańskiego, gdzie jest bunt jego przeciw umysłowości narodu – znane są wszystkim takie dzieła, jak rapsod o Kazimierzu Wielkim, [czy – red.] tragedia „Wyzwolenie”.


Poeta nie prowadzi ani nie wyzwala. On tylko wyraża, nieraz w mękach, czasem w radości, to to co jest w duszy. Wyzwolenie, które obwieszcza, to nie jego czyn, to tylko jego wyczucie z głębin ducha narodowego, że naród się wyzwala sam. A naród nie dlatego się będzie wyzwalał, że Wyspiański mu drogę wskazał, lecz że przyszedł na to czas. Poeta utwierdza go tylko w świadomości, jeśli jej jeszcze niema. Dopomagać ma w tym umysłowi narodu krytyk, który na poruszeniach wielkich poetów, jak na sejsmometrze, spostrzegać może dokonywujące się w głębi duszy narodowej zmiany. Jeśli te spostrzeżenia na poezji dokonane zgadzają się ze zjawiskami życia i jeśli one w świetle tych spostrzeżeń zyskują na jasności, to zadanie krytyka może istotnie równać się z misją uczonego, który określa i przepowiada zmiany w przyrodzie.

Wedle tych znaków na niebie poezji i na ziemi życia społecznego, razem zestawionych, przypuszczać można, iż Wyspiański jest ostatnim poetą romantycznym wielkiej miary, poetą okresu przesilenia, tego okresu, w którym się przesila umysłowość dwu epok. Następny okres zaczyna nowy wielkiej miary poeta - Jan Kasprowicz, wyrastający z nowej formacji społecznej, z nowej umysłowości i nowej literatury.


[1] Stanisław Brzozowski (1878-1911) – filozof, pisarz, publicysta i krytyk literacki. Początkowo związany z środowiskami lewicowymi i socjalistycznymi, z czasem zaczął odrzucać część postulatów socjalistycznych i zbliżać się ideologicznie do nacjonalizmu. Jest twórcą oryginalnej ideologii politycznej, tzw. nacjonalizmu proletariackiego, łączącego w sobie elementy nacjonalizmu i socjalizmu.
[2] Frymarczyć – czynić przedmiotem targu lub handlu rzeczy, które powinny być nie na sprzedaż.
[3] Znowu chodzi oczywiście o wydarzenia rewolucji 1905 roku. Wasilewski nawiązuje tutaj do wydarzeń rewolucyjnych, w tym o atakach na pociągi organizowane przez Organizację Bojową PPS (np. Akcja pod Rogowem czy Bezdanami).


Wcześniejszy rozdział:
Rzekomy prometeizm
Następny rozdział:
Widoki odrodzenia umysłowego



Spis treści i dokumenty do pobrania


Tekst opracowany na podstawie: Zygmunt Wasilewski, Myśl przebudowy. Rozmowy z młodym przyjacielem, Zakład Gebethnera i Wolffa, Warszawa-Lublin-Łódź-Kraków 1912


Tekst zdigitalizowany został w ramach projektu "Cyfrowa Biblioteka Myśli Narodowej", więcej o samym projekcie możecie przeczytać tutaj.


Tekst znajduje się w Domenie Publicznej i może być dowolnie rozpowszechniany i powielany. @myslnarodowa zrzeka się wszelkich praw autorskich związanych z digitalizacją i obróbka tekstu na zasadzie licencji Creative Commons Zero

Coin Marketplace

STEEM 0.19
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 63490.29
ETH 2598.32
USDT 1.00
SBD 2.78