[Tematy tygodnia #35] Życie na kredycie, czyli współczesne niewolnictwo.

in #polish6 years ago

Własne mieszkanie lub dom, dobry samochód w dieslu, duży telewizor na ścianie i najnowszy iphone w kieszeni, to niestety dla wielu szczyt marzeń, za który warto zaharowywać się pracując od 8 do 12 godzin. Wszystko to kosztem czasu, który powinniśmy poświęcić dla najbliższych czy przyjaciół. Brakuje czasu na realizowanie samych siebie, na rozwijanie swoich pasji i zainteresowań. Podstawą życia stają się dobra konsumpcyjne, które zaspokajają nasze ego i dodają pewności siebie. Chcemy dzięki nim czuć się lepsi od krewnych czy od znajomych, a gdy to się nie udaje to się izolujemy od nich bardzo często zrywając jakikolwiek kontakt. Kultowe stały się powiedzenia "a co, mnie nie stać?" czy "kto bogatemu zabroni", mające na celu w zabawny sposób przykryć smutną rzeczywistość życia na kredyt.

bank-notes-budget-business-12619.jpg

Prowadząc taki styl życia stajemy się niewolnikami naszych pracodawców i banków, w których zaciągamy kredyty. Chcąc jak najszybciej uwolnić się od zobowiązań wobec banków codziennie wstajemy wcześnie rano i posłusznie idziemy do pracy. Gotowi jesteśmy nawet zostawać w pracy po godzinach czy brać dodatkowe zlecania. Sumiennie wykonujemy swoją pracę by nie narazić się pracodawcy, a gdy chcemy wziąć sobie wolne musimy prosić o zgodę. Więc czym to tak naprawdę różni się od niewolnictwa? Może jest ono bardziej humanitarne niż kiedyś, bo nikt przecież nie stoi nad nami z batem i nie grozi nam chłostą za niewykonaną pracę, ale bardziej kuriozalny jest fakt, że sami się na to godzimy zawiązując sobie "pętle" na szyi w postaci kredytu hipotecznego na 30 lat.

2-story-architecture-building-1030555.jpg

Ten piękny duży dom staje się tylko hotelem, do którego wracamy wykończeni po całym dniu pracy i nawet nie mamy czasu by się nim nacieszyć, bo trzeba go jak najszybciej spłacić, a ten luksusowy samochód nie włączy "trybu skaczącego" by ominąć korki, w których tracimy czas i nerwy próbując dostać się do domu czy do pracy. Wszystkie plany i realizacje marzeń odkładane są na później , łudząc się że kiedyś znajdziemy na to więcej czasu. A przecież nasze życie jest niestety ograniczone czasowo, więc nie powinniśmy pozwalać na to, żeby ktoś za nas dysponował naszym czasem, a niestety tak jest w wielu przypadkach.

Każdy chce mieć swój własny kąt i nie chce latami spłacać za kogoś kredytu, wynajmując mieszkanie, lepiej jest wziąć taki kredyt na siebie. Niestety oferty kredytowe w naszym kraju mają masakryczne oprocentowanie. Mając na sobie taki kredyt, musimy zapomnieć o jakichkolwiek oszczędnościach, ponieważ wszystko zjada rata kredytu i bieżące wydatki. Przykładowo, biorąc kredyt w wysokości 200 tys. zł. na 20 lat, mamy do spłacenia około 400 tys. zł. Rata miesięczne takiego kredytu jest na poziomie 1.600 zł, czyli tak naprawdę nieco więcej niż cała wypłata netto z płacy minimalnej, a przecież trzeba jeszcze za coś się utrzymać i wychować dzieci. Tak więc nie pracujemy żeby żyć, pracujemy żeby spłacić kredyt. Mamy złudne wyobrażenie, że mieszkamy we własnym mieszkaniu i jeździmy własnym samochodem, lecz w rzeczywistości prawdziwym właścicielem tych rzeczy jest bank, który zajmie "naszą własność", jeżeli nie będziemy spłacać sumiennie comiesięcznych rat.

c-clamp-cash-close-up-46242.jpg

Podsumowując, zaciągając kredyt bardzo łatwo można zostać współczesnym niewolnikiem. Nie będziesz musiał zaprzątać sobie głowy myślami o zmianie pracy, której nienawidzisz czy o wygarnięciu szefowi, który cie wyzyskuje, bo po prostu nie będziesz mógł sobie na to pozwolić, gdyż ryzyko będzie zbyt duże. Więc jeżeli nie odziedziczyłeś majątków lub nie zarabiasz na tyle dobrze by spłacić taki kredyt w kilka lat, staniesz się niewolnikiem swojej pracy lub wyjedziesz za granicę, tak jak to już zrobiły miliony Polaków...

PS. Swój wpis zgłaszam do konkursu Tematy Tygodnia #35, temat 1: Czarny czwartek (1929)

Sort:  

Co jeśli kredyt jest brany nie na cele konsumpcyjne lecz inwestycyjne, a inwestycje mają znaczące szanse dać odsetki wyższe niż odsetki kredytu?

Jeżeli się tak faktycznie wszystko dobrze ułoży, to pozostaje jedynie pogratulować udanej inwestycji :) "Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana" :P

"Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana" - miła odmiana od "Kto nie ryzykuje ten w kozie nie siedzi.". Gdyby nie ryzyko nadal siedzielibyśmy w jaskiniach.

nie wiem czy nie przesadzasz trochę, ja mam kredyt na 30 lat ponad 200 tys a kosztuje mnie on mniej niż wynajem mieszkania. Plus taki, że gdybym był sam to miałbym o wiele mniejsze mieszkanie i powiedzmy z 150 000 zł kredytu. Nie uważam tego za pętlę na szyję. Tak czy siak muszę gdzieś mieszkać i za to płacić a sama hipoteka? fakt bardzo droga i może nie do końca adekwatna ale ktoś pożycza ci 200 000 zł na 30 lat więc to chyba musi kosztować. Jeżeli powinie ci się noga czy coś ci się nie ułoży nie ma większych problemów żeby takie mieszkanie sprzedać, pozbyć się kredytu itp. Jedyne co mnie boli to to, że spore są koszty przy braniu takiego kredytu

Czasami kredyt jest jedną z lepszych opcji. Trzeba wszystko robić z głową po prostu, spojrzeć realistycznie, przekalkulować sobie. Niewolnictwo kredytowe moim zdaniem jest wtedy gdy ktoś naprawdę bierze kredyt ponad możliwości, który potem dyktuje mu życie, z którym nie daje sobie rady. W innym wypadku to po prostu zobowiązanie. Nie jesteśmy dzikusami, nie każde zobowiązanie w życiu to niewolnictwo.

Podając to wyliczenie, skorzystałem z kalkulatora kredytowego, więc nie są to dane wymyślone z głowy. Piszesz też, że jeżeli ktoś nam pożycza 200 tys. na 30 lat, to to musi kosztować, racja, tyle że w Polsce musisz spłacić 2x tyle lub więcej, w przypadku gdy na zachodzie koszty takiego kredytu są dużo mniejsze. Nie będę porównywał kredytów hipotecznych bo takich nie zaciągałem, ale brałem kredyt gotówkowy w wysokości 25 tys zł i dla porównania mam znajomego, który pracując w Austrii wziął też kredyt na taką kwotę, tyle że w €. On miał do spłaty nieco ponad 27 tys. €, a ja musiałem oddać 38 tys. zł. Dostrzegasz różnicę? Pod względem konsumpcyjnym gonimy za zachodem, szkoda że nie dzieje się tak samo pod względem zarobkowym.

kredyt gotówkowy jest zupełnie innym kredytem i jest o wiele droższy, biorąc kredyt pod hipotekę w DE wychodzą podobne kwoty, są podobne oprocentowania, bardzo zbliżone do naszych. wiem bo znajmomy brał. Sprawdzałem pod kątem swojego. nie wiem jak z wpłatą własną. za 220 000 zł spłacam 390 000 więc nie jest to dwa razy tyle czy więcej. Kalkulatory są mało dokładne też jeżeli chodzi o wyliczenia.

Z tego co piszesz twojego kolegę kosztował kredyt jakieś 9 000 zł a ciebie 13 000 zł no różnica jakaś tam jest. niestety trochę nam brakuje do zachodu.

Też trzeba patrzeć obiektywnie. Polaków z roku na rok stać na więcej, coraz więcej nowych samochodów jeździ, na leasingi nas powoli stać, Wakacje też się zmieniły z Kołobrzegu raz w roku na wycieczki zagraniczne. Podatki coraz wyższe, łatwo nie jest ale jakoś tam do przodu idziemy.

Masz rację, ale nie mogę się zgodzić z Twoim przeliczeniem, ponieważ znajomy zarabia w euro,a ja w złotówkach. Mając to na uwadze, jego odsetki wynoszą 2 tys. w walucie w której zarabia, a mnie odsetki wyniosą 13 tys. w walucie w której zarabiam. Na tą właśnie różnicę, chciałem zwrócić uwagę.

od tej strony to tak zgadza się, każdy zawód w PL jest niedowartościowany jeżeli chodzi o zarobki a ceny europejskie i co zrobić....

Też tak sobie to tłumacze. Płacić za mieszkanie wynajęte też trzeba, ale po latach nie będzie ono twoje. A spore koszty no to zawsze coś kosztem czegoś, wielkie rzeczy nigdy nie przychodzą łatwo i tanio.

Taka jest prawda. Podejrzewam, że większość Polaków ma kredyt na mieszkanie/dom (chyba, że odziedziczyli po rodzicach czy dziadkach). Teraz tak jest: chcesz mieć swoje to weź kredyt... Niestety, każdy marzy, żeby mieć swoje cztery kąty, ale coś za coś no i trzeba charować od rana do nocy, żeby to mieć. Smutna rzeczywistość... Chyba, że ktoś jest bogaty i kupuje z oszczędności, ale takich ludzi jest mało...

wspaniały artykuł! zgadzam się w 100%
ludzie zapomnieli o co chodzi w życiu. próbują naprawić zagubioną świadomość poprzez podbudowanie ego, ale to tak nie działa.. sami robimy z siebie rasę niewolniczą. materializm nas zaślepia.

Dzięki :)

Mieszkać gdzieś trzeba, a to że ceny mieszkań domów są takie jakie są to trzeba wziąć kredyt i tyle. Na pewno lepszym wyjściem jest zaciągnąć kredyt niż wynajmować mieszkanie, gdzie spłacamy właściciela nie mając z tego nic. Ja osobiście tłukłem się po różnych stancjach ponad 10 lat i gdybym to wszystko zliczył to miałbym teraz na połowę mieszkania 50m2.
Samo to że mieszkasz w Polsce to już poniekąd jesteś niewolnikiem ;)

Bardzo dobry tekst. Myślę podobnie do Ciebie. Niestety nasze społeczeństwo lubi życie na kredyt. Zaczynają od kompów, pralek itp. na samochodach i mieszkaniach kończąc. Potem całe życie w stresie, bo co ja biedny zrobię jak mnie wyrzuca z pracy. Albo użeranie się i narzekanie na współpracowników bo przecież nie mogę zmienić pracy bo mam kredyt.

Dla mnie wazniejsze od stanu posiadania materialnego jest zdrowie (zarówno fizyczne jak i psychiczne ;) ) oraz czas spędzony z najbliższymi i miła atmosfera.

Popieram więc to co napisałeś w 100% ;)

Dzięki :)

To wszystko wina rządu. Człowiek spłaca walone 80% wszystkich swoich pieniędzy w podatkach! Gdyby te lewackie i socjalistyczne półgłówki nie nakładały takich podatków i zrezygnowały z biurokracji, która nieudolnie walczy z bezrobociem, zatrudniając nienadających się do tego setek tysięcy urzędników, Polacy mogliby normalnie pracować po 2-3 godziny dziennie i konsumować ile chcą, nie biorąc żadnych kredytów i cieszyć się swoimi dobrami materialnymi, jednocześnie mając dużo wolnego czasu dla bliskich. Każdego Polaka - zwłaszcza przeciętnego stać na najnowszego iPhone'a, iPada i Macbooka. Niestety zamiast cieszyć się konsumpcją, opłaca leniwych urzędasów i ich automatyczną klimatyzację bo sami (urzędnicy) dupy nie mogą ze stołka podnieść. Tak się demoralizuje społeczeństwo i niszczy im życie! Trzeba rozpieprzyć ten lewicowy system i zbudować go na nowo opierając na prawicowej myśli gospodarczej i ekonomicznej.

Trochę masz racji, ale też trochę generalizujesz, przyrównując branie kredytu na 200tys przez osobę o najniższych dochodach... To jest proszenie się o kłopoty, bo niestety w obecnej sytuacji za najniższą krajową prawie niemożliwe jest utrzymanie się w większym mieście o życiu na kredyt nie wspominając. Tak, wtedy to jest najkrótsza droga do zostania ekonomicznym niewolnikiem, bo pracujesz na ratę kredytu.
Osobiście spotykam się częściej z sytuacjami wśród znajomych (sam zresztą mam podobną ze swoją drugą połówką) gdzie kredyt jest prostszą drogą do realizacji celu - czyt. posiadania mieszkania. Przy dwóch osobach, gdzie każde zarabia w okolicach średniej krajowej, hipoteka nie jest już takim obciążeniem. Koszt kredyt + rachunki jest porównywalny do wynajęcia mieszkania o tej samej powierzchni (50-60m^2 w naszym przypadku i regionie to niecałe 2000zł), a w przypadku utraty pracy przez jedno z nas nie zaburza płynności finansowej, trzeba będzie po prostu zacisnąć pasa na jakiś okres czasu lub posiłkować się odłożonymi pieniędzmi. Okres 30-letniego kredytu to oczywiście maksymalny czas spłaty. Z czasem zapewne pojawią się lepsze zarobki, nawet teraz możemy odkładać środki na nadpłatę kredytu. Przy dobrym planowaniu pewnie uda się skrócić ten czas o połowę. Ba, samo mieszkanie też zyskało już na wartości i moglibyśmy je sprzedać spłacając kredyt i jeszcze by zostało. Samochód oczywiście też posiadamy ale na chwilę obecną nie jest to najnowszy model z salonu tylko po prostu sprawny 15-latek, który jest narzędziem do wożenia z punktu A do B zamiast szpanowania i pokazania się przed sąsiadem, na lepsze auto lub drugie weekendowe przyjdzie pora w przyszłości. Z obserwacji i rozmów ze znajomymi często wyłania się bardzo podobny obraz i nikt z nas nie czuje się niewolnikiem. Jeśli praca nie odpowiada to się ją zmienia, oczywiście regularna 8h, zostawanie po godzinach wiąże się nie z koniecznością uzupełnienia brakujących złotówek do raty, ale zbudowania oszczędności, kupna czegoś droższego, chęci wyjazdu na wakacje, przedłużenia weekendu (odbiór dni wolnych za nadgodziny). Jest czas na spędzanie czasu z rodziną, znajomymi, wyjścia na miasto, hobby, wakacje.
Owszem, dopóki posiada się zdolność kredytową można łatwo popaść w konsumpcjonizm i zacząć żyć ponad stan, tak jak to opisałeś, wziąć nowy telefon premium (bo to przecież rata tylko 150zł ale przez 30msc + "razy" 2os), auto z salonu, bo nową Fabię masz już za mniej niż 1000zł/msc (ale ubezpieczyć, serwisować i zatankować trzeba tak samo jak to "nie nowe", są zapewne osoby które przy podobnych zarobkach co nasze zapakowałyby się od razu w hipotekę "pod korek", żeby móc się pochwalić mieszkaniem w samym centrum. No pokus jest dużo, świat jest teraz tak wykreowany, żeby zachęcać do ciągłego kupowania nowych rzeczy. Najważniejsze to umiejętność kalkulacji swoich możliwości finansowych i traktowanie pieniędzy i przedmiotów jako narzędzia, a nie jako celu samego w sobie. Bo telefon zgubisz, samochód Ci ukradną, mieszkanie zaleje sąsiad, ale wspomnień ze spotkań, wiedzy z kursów, czy opowiadań z wycieczek nie zabierze Ci nikt :)

Długi to bez wątpienia niewolnictwo.
"Kiedy jedni wybierają niewolę za kratami, inni wybierają ją za aksamitnymi ścianami. Obie są takie same."
MJ DeMarco - Fastlane milionera

W skrócie ludzie robią to do czego zostali uwarunkowani, poza tym wielu ludziom to na rękę, że wielu innych ludzi tonie w długach i siedzą cicho na etacie.

Coin Marketplace

STEEM 0.16
TRX 0.15
JST 0.028
BTC 55128.91
ETH 2303.77
USDT 1.00
SBD 2.31