Moja fascynacja X muzą

in #polish6 years ago (edited)

Chciałbym zabrać Was w podróż w czasie, do swoich wspomnień związanych z fascynacją filmem. Pamiętam, że będąc nastolatkiem marzyłem, żeby mieć pokój pełen najróżniejszych filmów i po wybraniu odpowiedniego guzika jak w szafie grającej kaseta z tym filmem by się odpalała w odtwarzaczu video, a ja mógłbym się cieszyć z oglądania ulubionego filmu. Okazuje się, że nie tylko ja miałem takie marzenia, czego dowodem są współczesne serwisy streamingowe z filmami na wyciągnięcie ręki jak Netflix, Showmax i inne. Myślę, że dla młodszej społeczności warto przypomnieć jak to dawniej było.

frog1672887_1280.jpg

Lata osiemdziesiąte

W kinie byłem częstym gościem już od najmłodszych lat, w telewizji oprócz „Dobranocki” i „Wieczorynki” o 19 nie było w zasadzie żadnych bajek, dlatego kina oferowały bloki z bajkami dla dzieci. Pamiętam, że zawsze w niedzielę chodziłem najpierw z rodzicami, a później już sam z kolegami na niedzielne „Poranki”, które były wyświetlane w miejscowym kinie zawsze o 12. Jak wspomniałem był to półtoragodzinny blok z bajkami, najczęściej polskiej lub radzieckiej produkcji.

W drugiej połowie lat osiemdziesiątych, kiedy byłem już nieco starszy to chodziłem namiętnie na wszystkie dostępne filmy, oczywiście filmy od 18 lat kusiły najbardziej, więc jak zapewne starsi pamiętają normą było podrabianie szkolnych legitymacji, żeby wpuścili na taki film. Oczywiście wszystko zależało od widzimisię bileterki, która miała świadomość, że młokos z mlekiem pod nosem nie ma skończonych osiemnastu lat, bo jakim cudem by chodził wciąż do podstawówki. Ale jak udało się już wejść na taki film, to człowiek był bohaterem w szkole przez parę dni.

Filmy takie jak „Gwiezdne wojny”, „Imperium kontratakuje”, „Powrót Jedi”, „Poszukiwacze zaginionej arki” czy pozostałe części przygód Indiany Jonesa, gdy tylko trafiały na afisz były pozycją obowiązkową, którą szeroko dyskutowało się na szkolnych korytarzach. Do PRL-owskich kin lat osiemdziesiątych z wiadomych względów nie trafiały wszystkie hity zachodniego kina, lukę w repertuarze uzupełniano starszymi filmami takimi jak komedie z Louis de Funesem.

Wspominam te czasy z rozrzewnieniem, gdyż kino w owym czasie było prawdziwą X muzą, i człowiek z utęsknieniem czekał piątku lub soboty, żeby pójść do kina. Tylko nieliczni w tamtym czasie posiadali magnetowidy i przemycone z zachodu kasety wideo.

Lata dziewięćdziesiąte

Przełom lat 80-tych i 90-tych to okres przemian w Polsce, to również otwarcie na zachód co spowodowało zalew rynku magnetowidami i odtwarzaczami wideo, w Polsce wtedy można było kupić taki sprzęt zazwyczaj w Pewex-ie lub Baltonie, ale kosztował dużo drożej niż ten przywożony w detalicznym imporcie z zachodu.

Oferta kinowa została „wzbogacona” o komercyjne projekcje wideo, pamiętam, że w moim mieście były dwa takie lokale, gdzie dwa razy w tygodniu puszczano po dwa filmy z kaset wideo. Każdy kto to przeżył to wie, że jakość tych filmów była masakryczna i na dodatek filmy były wyświetlane na telewizorach, czyli w większej sali widzowie na końcu już niewiele widzieli. Najczęściej na tych projekcjach były puszczane męskie kino z Sylwestrem Stallone, Arnoldem Schwarzeneggerem czy Jean Claude van Dammem.

Pamiętam, że przełomem był zakup przez rodziców odtwarzacza wideo, wtedy wyprawy do kina zostały porzucone, a zaczęły się wymiana kaset ze znajomymi i namiętne oglądanie po dwóch filmów dziennie, bo następnego dnia trzeba było oddać kasetę, gdyż następny czekał w kolejce. W tamtym czasie nie liczył się jakość tylko ilość, nie było nawet czasu przedyskutować z kolegami czy znajomymi filmów, które się obejrzało, bo było tego naprawdę dużo, a jakość nagrań to chyba każdy kto miał okazje oglądać pamięta. Filmy był najczęściej nagrywane z niemieckich kanałów premium, do tego ktoś w Polsce robił szybkę nakładkę z lektorem, jak dziś to wspominam to aż mię ciarki przechodzą.

Oprócz wymiany wśród znajomych istniał oczywiście rynek wymiany na bazarkach, gdzie zawsze było paru gości, który oferowali kasety do wymiany, oczywiście za usługę się symbolicznie płaciło. Ale nigdy nie było pewności czy tytuły które są na opisie kasety pokrywają się z jej zawartością, taka trochę rosyjska ruletka. Zawsze lepiej było samemu sprawdzić w domu co się przyniosło, niż krzyczeć od progu: „Mamo, tato mam najnowszy film z ..., oglądamy?”, bo mogło się okazać, że zamiast „Tańczącego z Wilkami” czy „Pretty Woman” był to film porno :D. Takie czasy. Dopiero później rynek się uspokoił i bazarowych Januszy zastąpiły legalne wypożyczalnie wideo, gdzie najważniejsze było „PRZEWIŃ KASETĘ DO POCZĄTKU”, bo jak nie to dodatkowa opłata.

Początki XXI wieku

Wynaleziony w 1995 roku format DVD stał się na przełomie wieków najpopularniejszym nośnikiem materiałów wideo na świecie. Pierwszy zestaw kina domowego z odtwarzaczem DVD kupiłem w 2003 roku (i posiadam go do dziś, tylko nie używam). Postęp jaki się dokonał w porównaniu do kaset VHS był ogromny, no i przede wszystkim oddając płytę DVD do wypożyczalni już nie trzeba było przewijać od początku. Myślę, że nie byłem osamotniony, bo chętnie w tym czasie wracałem do filmów z lat 90-tych, które już co prawda obejrzałem z kaset VHS, ale jakość materiału wideo, którą zapewniał format DVD dawał zupełnie inne odczucia i przede wszystkim było coś widać.

Cyfryzacja video zbiegła się z rozwojem Internetu w Polsce, więc szybko rozwinął się piracki rynek z różnego rodzaju filmami, muzyką i grami. Mam świadomość, że każdy przechodził kiedyś przez ściąganie filmów przy użyciu różnych aplikacji P2P jak eDonkey2000, eMule (potocznie „osiołek”) czy BitTorrent. Po podłączeniu tzw. stałego łącza internetowego, które wtedy współdzieliliśmy z kilkoma sąsiadami w bloku zaczęło się ściąganie na potęgę. Na pierwszy ogień szły oczywiście nowości, ale z czasem przyszła moda na seriale. Podobnie jak w przypadku kaset VHS z lat dziewięćdziesiątych ściągnięte filmy nagrywało się na płyty CD (później DVD) i wymieniało ze znajomymi.

Pamiętam, że pierwszy serial jaki ściągnąłem to był 13 odcinków „Prison break”, nie miałem świadomości co to za serial, ale był wysoko w trendingu więc i ja go ściągnąłem. Zacząłem go oglądać dopiero po paru tygodniach, ale się wkręciłem na maksa, gdyby nie to że musiałem iść do pracy to chyba bym obejrzał wszystkie odcinki od razu. Strasznie byłem rozczarowany, gdy około drugiej w nocy (rano na 7 do pracy) skończyłem oglądać ostatni odcinek z tej serii i nie wiedziałem co dalej. Jak to serial bez zakończenia? Dopiero poszukiwania w sieci uświadomiły mi, że to dopiero pierwsza część sezonu i dalsze odcinki będą dopiero emitowane za parę tygodni. Kolejne odcinki oglądałem na bieżąco, gdy tylko pojawiły się na torrentach.

Z chwilą gdy internet umożliwił niemal nieograniczony dostęp do najnowszych filmów i seriali, wcześniejsze formy obcowania z X muzą zdewaluowały się. Kasety VHS i płyty DVD zostały zastąpione przez pliki wideo na pendrivie lub dyskach twardych, które po obejrzeniu są usuwane, żeby zrobić miejsce dla kolejnych nowości. I tak w kółko.

Współczesność

Po ponad trzydziestu latach od czasu, gdy miałem marzenie o wielkiej szafie grającej z filmami ono się spełniło, tylko, że nie jest to wielka szafa, a aplikacja na smartphonie, tablecie lub w smart TV, która poprzez jedno kliknięcie umożliwia dostęp do tysięcy tytułów filmowych. Biblioteki filmów i seriali na Netflix-ie uzupełniane są o kolejne pozycje w takim tempie, że nawet jakby ktoś spędzał 24 godziny na dobę oglądając te filmy nie jest w stanie obejrzeć wszystkich.

Obecnie, kiedy korzystanie z legalnych źródeł do oglądania filmów i seriali kosztuje stosunkowo niewiele, to już prawie zapomniałem o pirackich stronach, z których można pobrać wybrane pliki. Czasami tylko gdy chcę coś obejrzeć, a nie mogę tego znaleźć nigdzie legalnie to posiłkuje się serwisami takimi jak rapideo.pl, gdzie ściągając film, czy serial z sieci nie narażam się na łamanie polskiego prawa, gdyż w przeciwieństwie do sieci P2P ściągam plik, ale go nie udostępniam.

netflix2705725_1280.jpg

Może dlatego, że zrozumiałem, iż nie jestem wstanie obejrzeć wszystkiego, od pewnego czasu po pierwsze trochę mniej czasu poświęcam na oglądanie filmów czy seriali. Mam odczucie, że obecnie w przeciwieństwie do siebie z lat dziewięćdziesiątych i początku XXI wieku, przykładam większą wagę do jakości niż do ilości. Jednego, czego żałuję obecnie to braku dostępu do kina, gdzie mógłbym oglądać nowe tytuły. Tu gdzie mieszkam obecnie, jest duże nowoczesne kino, ale wszystkie filmy są zdubbingowane po francusku, od czasu do czasu jeździmy do Brukseli, gdzie wyświetlane są polskie filmy i oferta ta zyskuje coraz większą liczbę fanów. Ale to są tylko nieliczne filmy.

Pierwsze i ostatnie zdjęcia pochodzą z pixabay.com, pozostałe grafiki z Wikimedia.

Sort:  

To ci wspomnienia... ale fajnie było :)
Pierwszy film na video oglądałam na probostwie (a co!), Mama oczywiście nie chciała mi wierzyć :P
Był to film z polskim tytułem "Wirujący sex" żeby było śmiesznie :D

No to nieźle.
Mój pierwszy to był chyba Rambo albo Commando i to po niemiecku :D bo kasetę z taką wersją miał wujek, ale te filmy oglądaliśmy namiętnie z kuzynami, nic nie rozumiejąc z dialogów, dobrze, że tam dialogi nie były kwintesencją akcji filmu :D

Taa... i "Czerwona Sonia" ze Szwarcenegerem ;) Ten film oglądałam pierwszy raz w klubie komputerowym, bodajże jedynym wówczas w Katowicach.
Ależ to były emocje! Oglądało się to co było możliwe do zobaczenia i człowiek był wniebowzięty :P

Świetny post! Czytało się z przyjemnością :)

Teraz jest ogromny zalew przeróżnymi produkcjami. Zwłaszcza ilość nowych seriali aż przytłacza. Sporo z nich naprawdę trzyma poziom. Jest w czym wybierać, ale brakuje czasu na obejrzenie wszystkiego...

PS.
Proponuję zmienić tag #pl-film na bardziej popularny #pl-filmy.

Dzięki, nie zwróciłem uwagi na tak subtelną różnicę, już zmienione ;)

Coin Marketplace

STEEM 0.24
TRX 0.11
JST 0.031
BTC 61585.79
ETH 3005.19
USDT 1.00
SBD 3.68