Moje klasyki #13 – Ran (1985)

in #polish5 years ago

Przepraszam za tę dłuższą przerwę (spowodowaną oczywiście czynnikami niezależnymi), ale już wracam do cyklu.

Czasem zastanawiam się, czy ta stereotypowa sztywność, groźne miny oraz ponury nastrój starodawnych japońskich samurajów naprawdę wyglądały tak, jak to zwykle przedstawiane jest w filmach. Ja nie mam pojęcia, ale Akira Kursowa mógł coś więcej na ten temat wiedzieć. Bądź co bądź, Ran to kawał dobrego filmu.

Ran to w języku japońskim bunt. Fabuła oparta jest na Królu Learze Wiliama Shakespeare’a, jednak są pewne różnice. Główny bohater jest potężnym władcą, głową rodu Ichimonji. Ma trzech synów, ale ma też pewien problem – jest już stary. Postanawia podzielić władzę pomiędzy potomków, mając nadzieję, że będą żyć razem w zgodzie i pokoju. Dwóch najstarszych synów jest zadowolonych, ale 3. nie jest frajerem. Wie, że nie są normalną rodziną z kolorowego kina familijnego, ale z szekspirowskiego klasyka, więc prędzej czy później poleje się krew. Wszak gra idzie o dużą stawkę. Najmłodszy syn, nie przebierając w słowach, próbuje tłumaczyć ojcu, że chyba zbyt optymistycznie patrzysz na całą sytuację, stary pryku. A wiadomo jak się kończy przeciwstawianie się potężnemu władcy. Szczerość zostaje nagrodzona wygnaniem.

Oczywiście byłoby dziwne, gdyby okazało się, że wygnany syn się mylił, a po latach cała rodzina żyje długo i szczęśliwie. Nie byłoby o czym robić filmu. Zaczyna się więc ostra walka o wpływy. Ojciec rodu szybko żałuje swojej decyzji; zostaje odtrącony przez dwóch najstarszych synów, a trzeciemu – nie śmie spojrzeć w oczy. Po ostatecznej porażce, przez pół filmu błąka się w szaleństwie ze swoim błaznem po pustkowiach. I za to szaleństwo ogromne brawa dla Tatsuyaego Nakadai. Po mistrzowsku przeszedł drogę od potężnego przywódcy do pobitego obłąkańca. Od budzącego strach wojownika do żywego trupa. Od wielkiego zdobywcy do uciekającego robaka. Na uwagę zasługuje również Mieko Harada. Fantastycznie odegrała bezwzględną femme fatale, która, używając również swojej kobiecości, konsekwentnie dąży do założonego celu. I w sumie jest to chyba najskuteczniejsza osoba w całej rodzinie.

Kolorystyki i energii w tym starodawnym świecie turbo-sztywnych japońskim szlachciców nadaje błazen Kyoami. Tym bardziej wyróżnia się on na ekranie, że na początku filmu jego strój na pierwszy rzut oka wygląda jak modny w Polsce w latach 90. ortalion ze zbyt dużą ilością pasków :D

błazen.png

Ale mówiąc szczerze, nikt inny nie mógł zgarnąć Oscara za kostiumy. Osobiście widziałbym tych statuetek więcej. I owszem Ran walczył o nagrodę za najlepszą reżyserię, najlepsze zdjęcia, i oczywiście najlepszą scenografię, ale tamten rok zdominowany był przez Pożegnanie z Afryką. Nieco dziwi brak chociażby nominacji za najlepszy film nieangielskojęzyczny czy za charakteryzację. Nie ma wątpliwości, że w tej ostatniej kwestii twórcy też odwalili kawał dobrej roboty.

Kurosawa fantastycznie pokazał świat rodzinnych intryg i nieczystej walki o władzę. Romanse, zdrady, zabójstwa, spiski, knowania, oszustwa, kłótnie, negocjacje, kłamstwa, grabieże, strzelaniny, pościgi czyli wszystko to, co dziś mamy w wielkiej polityce, ale podane w starodawnej, arystokratycznej wersji.

Może nieco dziwić, że stary Ichimonji, mimo dość długiego szwędania się po stepach, szaleńczego tarzania po błotach i trawach, skakaniach po piachu, łażenia po zamkowych ruinach i noclegów pod gołym niebem, cały czas zdaje się mieć śnieżno-białą szatę. Ale może tak miało być. Dosyć ładnie współgra ona z bladą cerą i siwymi włosami otępiałego starca. Dzięki temu jeszcze bardziej zdaje się być na granicy życia i śmierci. A nawet i już poza tą granicą.

Natomiast to, co robi największe wrażenie, to scena bitwy o 3. zamek. Nie ma Oscarów za najlepsze sceny batalistyczne, ale gdyby były, to tu statuetka byłaby murowana. 3. zamek to ostatni bastion starego Hidetory. Dlatego ta bitwa to bitwa o wszystko. To w trakcie tej bitwy potężny niegdyś władca ostatecznie uświadamia sobie, w jak ciemnej d***e się znalazł. Ujęcia z przegrywanej bitwy fantastycznie mieszają się ze zbliżeniami na przegrywającego życie Hidetorę. Część tej sceny nagrana jest bez naturalnych dźwięków bitwy, które zastąpione zostały nastrojową muzyką. Taki zabieg świetnie zapowiada odejścia od zmysłów głównego bohatera, które w wyniku tej bitwy następuje. W sytuacji tak druzgocącej życiowej porażki kulturalny japoński dżentelmen może zrobić tylko jedno – seppuku. Niestety nawet możliwość zachowania honoru została mu odebrana. Upadek totalny.

Niestety nie wszystko w filmie jest takie super. Sam początek – pierwsza scena na łące – wystraszyła mnie, że film będzie się przeraźliwie ciągnął, ale na szczęście tak się nie stało. Akcja szybko przyspieszyła i niczym Pendolino mknęła do stacji końcowej. Jeden mam tylko zarzut lub raczej uwagę merytoryczną. O ile scena bitwy o 3. zamek jest jedną z wielu, które powodują ciary na całym ciele, o tyle już inna scena bitwy, w której żołnierze oddają serie strzałów z arkebuzerów bez przeładowywania sprawia, że powietrze trochę uchodzi. No ale to taka drobnostka.

Ran - 9/10

Sort:  

Twój post został podbity głosem @sp-group-up oraz głosami osób podpiętych pod nasz "TRIAL" o łącznej mocy ~0.20$. Lista osób z naszego triala oraz wszystkie podbite przez nas posty są publikowane we wtorkowych raportach z działalności grupy. Zasady otrzymywania głosu z triala @sp-group-up znajdują się tutaj, w zakładce PROJEKTY

@wadera

Chcesz nas bliżej poznać? Porozmawiać? A może chcesz do nas dołączyć? Zapraszamy na nasz czat: https://discord.gg/rcvWrAD

Coin Marketplace

STEEM 0.19
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 62964.22
ETH 2595.61
USDT 1.00
SBD 2.74