KSIĄŻKA TYGODNIA #10 "Robinson Crusoe" Daniel Defoe
"Robinson Crusoe" to jedna z najlepszych lektur szkolnych jaką miałem okazję w życiu przeczytać. Historię tytułowego bohatera zna chyba każdy. Ale czy każdy marzył by tak jak on znaleźć się na bezludnej wyspie?
Źródło: http://www.feedbooks.com/book/102/robinson-crusoe
Gdy w 1719 roku Daniel Defoe wydał swoją książkę, raczej nie przypuszczał jak wielkim fenomenem ona się stanie. Prosta opowieść o rozbitku starającym sobie ułożyć życie na niewielkiej wyspie już od setek lat fascynuje czytelników. Powieść została wielokrotnie zekranizowana. Powstało także wiele dzieł nią inspirowanym, między innymi genialny "Cast Away" z Tomem Hanksem.
Mało kto wie (albo może wiele osób o tym wie, tylko ja jestem takim ignorantem, że dopiero ostatnio się dowiedziałem), że autor stworzył dwie części o przygodach Robinsona. Ta najbardziej znana to „The Life and Strange Surprizing Adventures of Robinson Crusoe”, a druga „The Further Adventures of Robinson Crusoe” przedstawia dalsze przygody Crusoe. Po latach Defoe napisał także zbiór luźnych esejów nawiązujących do historii Robinsona o tytule "„Serious Reflections of Robinson Crusoe".
Z powodu wielu różnych tłumaczeń na język polski, zrobiło się małe zamieszanie już z samym tytułem powieści. Można spotkać zarówno książkę z napisem "Robinson Kruzoe" na okładce, jak i "Robinson Crusoe", a także "Przygody Robinsona Crusoe (lub Kruzoe)". Sam jako kilkuletni chłopak z podstawówki trochę zgłupiałem, gdy widziałem te różne tytuły i nie wiedząc za bardzo pod jakim tytułem skrywa się prawdziwa historia Robinsona i Piętaszka, to przeczytałem zarówno "Przypadki..." jak i "Robinsona Crusoe". Z tego co pamiętam, różniły się narracją (w pierwszym przypadku była to narracja pierwszoosobowa, a w drugim trzecioosobowa), a także trochę i treścią.
Pokochałem tą książkę jako jeszcze dzieciak, a jak rok temu ją sobie odświeżałem, to ciągle mnie fascynowała. A to wszystko przez jej uniwersalizm.
Chyba w każdym człowieku, a już na pewno w każdym facecie jest wrodzony instynkt przetrwania. Często daje on o sobie znać poprzez wytworzenie potrzeby sprawdzenia się w różnych sytuacjach. We współczesnym świecie nie ma już prymitywnej walki o pożywienie i schronienie jak w czasach praludzi. Mężczyzna teraz pracuje na byt swój i swojej rodziny w inny, można powiedzieć niezbyt naturalny sposób. Dlatego szuka on alternatywnych sposobów na udowodnienie swojej wartości. Jakich? Wystarczy spojrzeć na ogromną popularność gier survivalowych, w których zarówno młody chłopak jak i dorosły facet mają namiastkę prawdziwej bitwy o przetrwania. Nic zatem dziwnego, że rodzi się czasami w jego głowie pragnienie wylądowania na bezludnej wyspie, by tam sprawdzić swoją siłę i umiejętności. Czytając „Robinsona Crusoe” wręcz marzyłem by być na jego miejscu. Zastanawiałem się czy ja bym wpadł na takie pomysły jak on, a czasem miałem wrażenie, że niektóre rzeczy zrobiłbym lepiej.
Zdecydowanie uważam, że tą książkę o rozbitku powinien przeczytać każdy chłopak!(I niejedna dziewczyna! ;-) )
Ocena: 9/10!
Czy Wy też marzyliście, by znaleźć się na bezludnej wyspie i sprawdzić się w walce o przetrwanie?
Zapraszam na mojego bloga: http://zkusiorabani.pl/
oraz do polubienia strony na FB: https://www.facebook.com/zkusiorabani/
Jeśli tylko Ci się spodobało zostaw upvote i komentarz :) Będę niezmiernie wdzięczny :) Możesz także obserwować mój profil, by nie przegapić kolejnych postów!
Ja to sobie często marzę o takim bezludnym miejscu, w którym można się spotkać z prawdziwymi problemami, gdzie praca warunkuje faktycznie przeżycie, gdzie człowiek tak zależy od natury.
Dopiero tam gdzie nie ma cywilizacji można się przekonać czym są prawdziwe problemy. Wtedy człowiek może zobaczyć jak bardzo jest mały w porównaniu do sił natury...
Bardzo podobała mi się ta książka :)
Czytałem w podstawówce jako lekturę :) Oczywiście z japą otwartą do samej ziemi.
Btw, w Disneylandzie pod Paryżem jest drzewo Robinsona :) z kilkoma pokojami - każdy innego przeznaczenia. Cieszyłem się jak dziecko ;)
Kurczę, aż zazdroszczę :) Też chciałbym do Disneylandu...
Warto, tym bardziej, że tuż obok znajduje się Walt Disney Studios Park - miejsce obowiązkowe dla każdego miłośnika filmów i kinematografii.
Jedna z moich ulubionych lektur z podstawówki (bodajże z piątej klasy) tuż obok "Ani z Zielonego Wzgórza", "Tego obcego", "Krzyżaków" i "Szatana z siódmej klasy". Pamiętam, że czytało mi się lekko i książkę ukończyłem dosyć szybko.
Przyznaję, że nie lubiłem czytać książek w podstawówce, zwłaszcza dzieł Sienkiewicza, za wyjątkiem "Krzyżaków" :)
Jeśli chodzi o pytanie zadane na końcu to z jednej strony tak, z drugiej strony nie :)
Ja jakoś "Krzyżaków" nie za bardzo mogłem przetrawić. Język mnie odrzucał. Jakoś to przemęczyłem, ale bez przyjemności. Może warto by było teraz się z tym zmierzyć... Ale pozostałe lektury, które wymieniłeś również bardzo lubię!
"Dzieci z Bullerbyn" :)
Oj, czytało się :D
Zdecydowanie najlepsza lektura w podstawówce, pamiętam jakby to było wczoraj, 6 klasa, siedziałem w ostatniej ławce przy oknie i zgłaszałem się jak nigdy w życiu na lekcji polskiego, bo jako jeden z nielicznych tą lekturę przeczytałem od deski do deski. Chyba z ciekawości sobie właśnie odświeżę. Pozdrawiam serdecznie.
Świetna to jest książka! My jeszcze mieliśmy w grupach przygotować makiety wyspy Robinsona :)
super książka i super tekst :)
Dzięki!
Długo był moim numerem jeden... Wraz z upływem lat z podium zepchnął go "Hrabia Monte Christo" Aleksandra Dumasa .
Rok temu miałem przyjemność przeczytania "Hrabiego Monte Christo" i również ta książka zrobiła na mnie świetne wrażenie.
A nie udowadnia tego przypadkiem iPhonem, BMW i lalą w mini na szpilkach z pustką w oczach? ;-)
Zdaje się, że niektórzy tak :D Ale na szczęście nie wszyscy.
To była lektura obowiązkowa w podstawówce.
A teraz chyba już niestety nie jest...
Szkoda