RE: Czy ludzie staną się bogami?
Oczywiście, że można nie zgadzać się z argumentacją autora książki, ani z przywoływanymi przez niego danymi. Moją intencją było raczej wskazanie ciekawej lektury, która skłania do zastanowienia. Ale pod warunkiem, że się po nią sięgnie. Wyrabianie sobie zdania o autorze na podstawie mojego pisania tutaj jest nie do końca poważne. Jasne, że facet jest kontrowersyjny i na tym też pewnie polega popularność jego tez. Wyciągnąłem kilka ciekawszych i mocniejszych kawałków ze wstępu te książki, aby nie robić tutaj spojlera i zachęcić może co niektórych do jej przeczytania. To, że piszę trochę o książkach ma na celu wzbudzenie zainteresowania czytaniem, a nie promowanie jakichkolwiek idei. Z jednymi się zgadzam, z innymi nie.
Ale do dwóch spraw się odniosę. Jeszcze raz powtórzę, Harariemu chodziło o zarazy zabijające w krótkim czasie duży procent dotkniętych nimi społeczności, a nie o choroby przewlekłe, którymi w istocie stało się wiele dzisiejszych schorzeń z AIDS na czele. Z rakiem jest podobnie. Przy odpowiedniej profilaktyce i wczesnym wykrywaniu staje się on chorobą przewlekłą, z którą można dożyć podeszłego wieku. Więc tutaj się z Hararim zgadzam, przynajmniej w ogólności tego wywodu.
Druga rzecz to kwestia boga. Ludzie w swojej historii wierzyli w różne rzeczy i różne bóstwa. Obecnie coraz bardziej widać odchodzenie od tradycyjnych wierzeń, które panowały w świecie ostatnich 2-3 tys. lat. W mniejszym stopniu dotyczy to prawdopodobnie islamu, ale to jest religia młodsza od chrześcijaństwa, judaizmu czy hinduizmu. Nauka zrobiła swoje i wytłumaczyła ludziom bardzo wiele z tego, co kiedyś składali na karb działania sił ponadludzkich. Jasne, że nie wszystko, bo wtedy trzeba by było ogłosić koniec nauki. I co za tym idzie coraz więcej ludzi wierzy jednak w to co naukowe, a nie to jak tłumaczą świat kościoły czy religie. Oczywiście bóg (w jakiejkolwiek postaci) będzie stanowił dla wielu ludzi oparcie jeszcze przez bardzo długi czas. To jest normalne, ale to nie zmienia faktu, że humanizm postawił człowieka w centrum. W związku z tym pojawią się jednostki lub grupy (pewnie bardzo bogate), które zapragną zastąpić bóstwa poprzez uzyskanie jakiegoś połączenia ludzkiego mózgu (Harari pisze, że działanie mózgu opiera się prawdopodobnie o nic więcej aniżeli algorytmy) z maszynami. Powstanie coś na kształt cyborga, który pewnie istotnie będzie miał lepsze właściwości psychofizyczne od "zwykłego" homo sapiens. I czy taka elita nie będzie mogła rządzić ludzkością? A ci przeciętni, których nie stać na takie zmiany, nie uwierzą wtedy w takie bóstwa? Jak kiedyś Egipcjanie wierzyli w wyjątkowość i boskość faraonów?
Warto się zastanowić dokąd zmierza ludzkość i rozwój naukowy. Dla mnie książka Harariego właśnie temu służy.