Czy ludzie staną się bogami?

in #polish6 years ago

Yuval Noah Harari - izraelski historyk pracujący na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie napisał książkę o historii... przyszłości. Tak, nie mylicie się. Właśnie o przyszłości. Mam wrażenie, że Harari odniósł się w ten sposób do tez Fukuyamy, tyle że nie mając na myśli polityki, a liberalizm i humanizm.

Ludzkość pokonawszy swoje największe utrapienia - głód, zarazy i wojny - zwyciężyła. Wiem, że nie wszyscy zgodzą się z tą tezą, bo co zrobić z dużą częścią Azji czy Afryki, gdzie głód wciąż nęka sporą część ludności? Co zrobić z AIDS czy innymi chorobami pojawiającymi się tu i ówdzie? Co zrobić z lokalnymi wojnami toczącymi się w Syrii czy na Ukrainie? No tak, bywają. Harari przekonuje, że w liczbach bezwzględnych zjawiska te zanikają. Z głodem radzimy sobie coraz lepiej, dzięki wielu akcjom pomocy humanitarnej. Medycyna potrafi radzić sobie coraz lepiej z dużą liczbą chorób, które przestały być śmiertelne, a jedynie przewlekłe. Pojawiające się od czasu do czasu tzw. pandemie nazywane są tak raczej wyłącznie przez media lub ewentualnie przez koncerny farmaceutyczne.Pierwsze widzą w tym kolejną sensację, a drugie możliwość jeszcze większych zarobków. Porównanie współczesnych wojen z tymi przeszłymi w ogóle wypada blado. To właściwie ruchawki, w których ofiary stanowią promil tych, poległych choćby w obu wojnach światowych.

Tak więc ludzkość zwyciężyła, poczuła się mocna, niezniszczalna. Czym w takim wypadku będzie się zajmowała? Harari twierdzi, że trzema sprawami.

Po pierwsze zapewnieniem sobie długowieczności, a najlepiej nieśmiertelności. Przecież choroby to tylko techniczne usterki. I tak jak można naprawić samochód, podobnie można będzie z coraz lepszym skutkiem naprawić ludzki organizm. Jeżeli będzie trzeba, wymieniając popsute elementy.

Drugi cel ludzkości w najbliższej przyszłości, to zapewnienie sobie szczęścia. Przy wykorzystaniu zaawansowanych technologii pracujących za człowieka, będzie on mógł zająć się uszczęśliwianiem samego siebie. Bo cóż innego mu pozostanie?

I wreszcie cel trzeci będący konsekwencją dwóch poprzednich. To właśnie tytułowy homo deus stanie się być może celem ludzkości. Człowiek bóstwo, człowiek wszechmogący, człowiek wieczny - czy tak wyglądać będzie przyszłość ludzkości? Harari skłania czytelników do refleksji nad człowiekiem jako takim, nad jego naturą, nad możliwościami i szansami. Szczególnie w starciu z nowymi technologiami, bo tutaj tkwi najwięcej zagrożeń. Ale o tym trzeba przeczytać.

"Homo deus. Krótka historia przyszłości" to książka popularnonaukowa. Czyta się ją świetnie, jak na ten gatunek. Autor wraz z tłumaczem postarali się, by język tej pozycji zachęcał do sięgania głębiej i głębiej w nią. Wywołuje w czytelniku natłok myśli, zmusza do kolejnych refleksji, często niepokoi. Oczywiście jest tylko autorską wizją przyszłości, nieźle udokumentowaną w warstwie historycznej, biologicznej i technologicznej (informatycznej). Trzeba to mieć na uwadze, by przesadnie nie uwierzyć w pewność, z jaką porusza się w niej sam autor. Sam, z resztą przyznał, że dalszej przyszłości nie sposób przewidzieć z jako taką pewnością.

Lektura z pewnością do polecenia, szczególnie osobom zainteresowanym współczesnymi ideami.

Sort:  
  1. nie wiem które wojny nazywasz współczesnymi, ale zakładam że to po Wojnach Światowych. No cóż faktycznie nie mieliśmy na razie nowego globalnego konfliktu, ale wojny toczą się non stop i to nie tylko w Afryce a ich skutki są straszne i moim zdaniem wcale nie wypadają blado. Polecam odwiedzić tereny byłej Jugosławii gdzie mieliśmy wojnę zaraz dużo obok nas ledwie 25 lat temu. Zresztą co tu dużo mówić wojna w Syrii cały czas trwa i zniszczyła ten kraj masakrycznie, wojna na Ukrainie też trwa choć jest raczej podjazdowa czy może pozycyjna? Więc ofiar na razie relatywnie mało. Chorób mamy coraz więcej, tych cywilizacyjnych, a za stan zdrowia społeczeństw niech świadczą obroty firm farmaceutycznych. Ludzie owszem mają leki na różne choroby, ale w zasadzie muszą na nich ciągle jechać. Głód? Rolnictwo przemysłowe zubaża ekosystem, a żywność tak produkowana jest mało zdrowa... Itd.

  2. Po pierwsze to praca, w pewnej części, daje szczęście, jeśli ludzkość przestanie pracować to tym bardziej będzie nieszczęśliwa. Jednakże nic nie wskazuje by tak miało się stać. Ludzie pracują coraz więcej, a nie coraz mniej.

  3. To już zupełna fikcja, chociaż są ludzie od początku istnienia którzy tego pragną, być bogiem.

Po pierwsze, to co napisałem, to argumenty Harariego, który opiera się w dużej mierze na globalnych statystykach. W związku z tym "straszność" wojny mierzona jest ilością ofiar, a tych w drugiej połowie XX wieku i w XXI w. było i jest nieporównanie mniej niż wcześniej. Piszę tylko o tych, wynikających bezpośrednio z konfliktów i trudno z tymi statystykami dyskutować. Zniszczenia materialne takie jak w byłej Jugosławii czy dzisiejszej Syrii nie są tu mierzone. Ale nawet jakby próbować to porównywać ze zniszczeniami Polski podczas II wojny czy Francji lub Belgii podczas I wojny, to co byśmy powiedzieli? Być może wydaje nam się, że tamto jakoś mniej znaczyło, bo wchodzi tutaj odległość czasowa? To co dzisiaj bardziej dotyczy nas, bo wiąże się z ewentualnym zagrożeniem naszego życia?

Podobnie traktuję argumenty związane z głodem i chorobami. Harari podaje twarde dane statystyczne, z którymi trudno, jeszcze raz podkreślę, dyskutować. Można na nie jedynie spojrzeć z innego punktu widzenia. Np. skoro duża część (generalnie północna) część świata żyje w dostatku (a nawet w naddatku), to dlaczego nie może się podzielić z tą resztą, która de facto jest większością? A jeśli dzieli się, to dlaczego jest to na tyle nieefektywne, że ludzie wciąż głodują? Do tego dodajmy jeszcze zarzuty o politykę postkolonialną, bo każde wtrącanie się "człowieka północy" często jest brane właśnie za prowadzenie takowej polityki. Będziemy mieli wtedy cały kompleks problemów, których nie rozwiążemy z dnia na dzień. A choroby? Oczywiście, że są, również cywilizacyjne, ale tu idzie raczej o zarazy (może niezbyt precyzyjnie się wyraziłem), które dziesiątkowały różne społeczeństwa - np. ospa lub choroby przeniesione międzycywilizacyjnie (np. te, które wyniszczyły Indian, a przyniesione zostały przez Europejczyków).

Co do dążenia do szczęścia, nie dyskutuję. To jest subiektywna sprawa. Praca daje szczęście, jeśli robimy, to co lubimy, a nie musimy. A co jeśli tej pracy braknie, bo zastąpią nas maszyny? Znowu są tutaj przywoływane dane. Co wtedy będziemy robić? Tak, wiem, wymyślane są coraz to nowe zawody, w których czujemy się lepsi od maszyn, ale te też są coraz doskonalsze. To jest pewien paradoks ludzkości, że w sumie sama na siebie kręci bat, wynajdując coraz doskonalsze urządzenia. O tych zagrożeniach też pisze Harari.

Marzenia o byciu bogiem, to nie jest wcale nowa sprawa. Boga zabiła rewolucja francuska i narodziny humanizmu. Wystarczy zerknąć co pisał Nietzsche, co próbowali zrobić naziści albo jak popularna w latach 20-tych i 30-tych była eugenika. Wszystko to dążności do stworzenia jeszcze doskonalszego człowieka. Dzisiaj mamy natomiast coraz lepszą technologię, która to umożliwia. A jutro? No właśnie, w jaki sposób wykorzystamy tą technologię? Przecież będą tacy, którzy zapragną nieśmiertelności (albo przynajmniej długowieczności). Myślę, że to założenie nie jest całkiem oderwane od rzeczywistości.

Porównywanie strat globalnej wojny do wojen lokalnych -> LOL. Niech porówna do wojen od czasów starożytnych z pominięciem wojen światowych które zresztą powinny być uznawane za współczesne.
Co więcej statystyką można udowodnić wszystko więc to słaby argument. Czy ten Pan doliczył ofiary ludobójstwa przeprowadzanego już po IIWS? Wątpię, a to też były wojny (zazwyczaj wewnętrzne ale jednak). Więc mówienie że sobie poradziliśmy z wojnami to kpina, chciejstwo, albo głupota.

Nie, akurat ze statystykami łatwo dyskutować, wystarczy wyciągnąć własne. Już wspomniałem o lekach, można wspomnieć też i o gigantycznych nakładach na Medycynę, albo i o takich sprawach jak to: https://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/nowotwory/who-alarmuje-liczba-zachorowan-na-raka-gwaltownie-wzrosnie-aa-BaQB-SWik-xYPY.html
Podobnie z głodem.
Przy czym "gołym okiem" widać że ludzkość jest daleko od rozwiązania tych problemów, a w dodatku rozwiązując jedne pojawiają się kolejne.

Niby zgoda że szczęście subiektywne, ale raczej wydaje się być obiektywną prawdą że człowiek bez pracy nie ma szans na szczęście.

"Boga zabiła..." Hehe śmiała teza.

Jest oderwane, ponieważ rozmija się ze zrozumieniem co znaczy Bóg. Po za tym jak na razie obserwowany jest spadek możliwości człowieka, więc teza że komuś uda się zrobić nadczłowieka jest bezzasadna. Prędzej czeka nas świat z filmu Idiokracja.

Posted using Partiko Android

Oczywiście, że można nie zgadzać się z argumentacją autora książki, ani z przywoływanymi przez niego danymi. Moją intencją było raczej wskazanie ciekawej lektury, która skłania do zastanowienia. Ale pod warunkiem, że się po nią sięgnie. Wyrabianie sobie zdania o autorze na podstawie mojego pisania tutaj jest nie do końca poważne. Jasne, że facet jest kontrowersyjny i na tym też pewnie polega popularność jego tez. Wyciągnąłem kilka ciekawszych i mocniejszych kawałków ze wstępu te książki, aby nie robić tutaj spojlera i zachęcić może co niektórych do jej przeczytania. To, że piszę trochę o książkach ma na celu wzbudzenie zainteresowania czytaniem, a nie promowanie jakichkolwiek idei. Z jednymi się zgadzam, z innymi nie.

Ale do dwóch spraw się odniosę. Jeszcze raz powtórzę, Harariemu chodziło o zarazy zabijające w krótkim czasie duży procent dotkniętych nimi społeczności, a nie o choroby przewlekłe, którymi w istocie stało się wiele dzisiejszych schorzeń z AIDS na czele. Z rakiem jest podobnie. Przy odpowiedniej profilaktyce i wczesnym wykrywaniu staje się on chorobą przewlekłą, z którą można dożyć podeszłego wieku. Więc tutaj się z Hararim zgadzam, przynajmniej w ogólności tego wywodu.

Druga rzecz to kwestia boga. Ludzie w swojej historii wierzyli w różne rzeczy i różne bóstwa. Obecnie coraz bardziej widać odchodzenie od tradycyjnych wierzeń, które panowały w świecie ostatnich 2-3 tys. lat. W mniejszym stopniu dotyczy to prawdopodobnie islamu, ale to jest religia młodsza od chrześcijaństwa, judaizmu czy hinduizmu. Nauka zrobiła swoje i wytłumaczyła ludziom bardzo wiele z tego, co kiedyś składali na karb działania sił ponadludzkich. Jasne, że nie wszystko, bo wtedy trzeba by było ogłosić koniec nauki. I co za tym idzie coraz więcej ludzi wierzy jednak w to co naukowe, a nie to jak tłumaczą świat kościoły czy religie. Oczywiście bóg (w jakiejkolwiek postaci) będzie stanowił dla wielu ludzi oparcie jeszcze przez bardzo długi czas. To jest normalne, ale to nie zmienia faktu, że humanizm postawił człowieka w centrum. W związku z tym pojawią się jednostki lub grupy (pewnie bardzo bogate), które zapragną zastąpić bóstwa poprzez uzyskanie jakiegoś połączenia ludzkiego mózgu (Harari pisze, że działanie mózgu opiera się prawdopodobnie o nic więcej aniżeli algorytmy) z maszynami. Powstanie coś na kształt cyborga, który pewnie istotnie będzie miał lepsze właściwości psychofizyczne od "zwykłego" homo sapiens. I czy taka elita nie będzie mogła rządzić ludzkością? A ci przeciętni, których nie stać na takie zmiany, nie uwierzą wtedy w takie bóstwa? Jak kiedyś Egipcjanie wierzyli w wyjątkowość i boskość faraonów?

Warto się zastanowić dokąd zmierza ludzkość i rozwój naukowy. Dla mnie książka Harariego właśnie temu służy.

Congratulations @hankreirden! You have completed the following achievement on the Steem blockchain and have been rewarded with new badge(s) :

You published more than 30 posts. Your next target is to reach 40 posts.

Click here to view your Board
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

To support your work, I also upvoted your post!

Support SteemitBoard's project! Vote for its witness and get one more award!

Coin Marketplace

STEEM 0.19
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 64284.72
ETH 2650.82
USDT 1.00
SBD 2.79