Pieniądze nie śmie...cą

in #polish5 years ago (edited)

Pecunia non olet (łac. pieniądz nie śmierdzi) - mawiali starożytni. Pieniądz to śmieć - zdają się mówić współcześni. Takie przynajmniej odnoszę wrażenie, gdy słyszę o "umowach śmieciowych". I za każdym razem, gdy porównuję sobie koszty pracy miedzy umową o pracę a umową o dzieło to mam wrażenie, że ktoś próbuje sprzedać agrest jako mini-arbuza.

arbuz.jpg

Jaka ja biedna, całe życie na umowie o dzieło i teraz nie mam emerytury - płakała swego czasu jedna z wiecznie żywych piosenkarek. No i potem kroi się cały system pod ludzi specjalnej troski, a umowy, które zostawiają w naszych kieszeniach najwięcej pecuni nazywane są śmieciowymi. Tak, jakby faktycznie pieniądze śmieciły.

Refleksja ta naszła mnie po dzisiejszych wieczornych zabawach z kalkulatorem wynagrodzeń. I tak oto wyobraziłem sobie, że chciałbym zatrudnić pracownika. Na etat. Wyobraziłem sobie, że mam firmę, która dobrze prosperuje. Przeznaczyłbym więc na to wynagrodzenie 5000 zł. A niech ma.

Niestety pracownik nie dostanie 5000 zł. Nie dostanie nawet 4000 zł. A ile? 3013,79 zł.

System zakłada, że koszty rozkładają się między pracodawcę i pracownika.

Pracownik zapłaci tyle:

ubezpieczenie emerytalne - 405,05 PLN
ubezpieczenie rentowe - 62,25 PLN
ubezpieczenie chorobowe - 101,68 PLN
ubezpieczenie zdrowotne - 322,30 PLN
zaliczka na PIT - 245,00 PLN

Pracodawca zapłaci tyle:

ubezpieczenie emerytalne - 405,05 PLN
ubezpieczenie rentowe - 269,75 PLN
ubezpieczenie wypadkowe - 69,31 PLN
Fundusz Pracy - 101,68 PLN
FGŚP - 4,15 PLN

Tyle w teorii. W praktyce zapłaci to i tak pracodawca.

W przypadku umowy o dzieło dla nie-artystów (z 20% kosztem uzyskania przychodu) pracodawca płaci 5000 zł, pracownik otrzymuje 4320 zł. 1306 zł więcej niż w przypadku umowy o pracę.

Oczywiście od razu podniosą się głosy, że bez emerytury, bez ubezpieczenia zdrowotnego, że to nieodpowiedzialne. Załóżmy jednak, że nie jestem podstarzałą piosenkarką, mam rozum i nie przejadam tych pieniędzy. Część przeznaczam na ubezpieczenie zdrowotne, część inwestuję, aby mieć na emeryturę. 15 lat takiego odkładania i mógłbym kupić mieszkanie. A potem kolejne. Podejrzewam, że same wpływy z wynajmu byłyby większe niż moja teoretyczna emerytura. No ale to umowa o dzieło jest "śmieciowa".

PS. Tak, wiem. Trąci to korwinizmem. Ale naprawdę serce boli jak z 2/5 wynagrodzenia pożera niewydolny system.

87184402_1879602418839233_4480083577618300928_n.jpg

Sort:  

Problem w tym, że nie ludzie ogólnie, nie tylko podstarzali piosenkarze, mają gdzieś, co będzie w przyszłości. Natomiast każda inwestycja obarczona jest ryzykiem. Nieruchomości? Najprostszy przykład - najemcy przestają ci płacić i jesteś co najmniej 12 miesięcy w plecy z ich czynszem zanim ich eksmitujesz, albo zanim zacznie za nich płacić gmina. Państwo też może ogłosić bankructwo, ale nadal jest to mniej prawdopodobne niż wszystkie prywatne inwestycje.

Wszystko jest obarczone ryzykiem, ale ryzyko zawsze można ograniczać poprzez dywersyfikację. Nieruchomości to był tylko przykład. Chodziło mi raczej o to, że odkładając gdzieś wspomnianą różnicę wynikającą ze składek, to przez 30 lat uzbieramy o wiele więcej niż emerytura, którą dostaniemy.

Coin Marketplace

STEEM 0.21
TRX 0.20
JST 0.034
BTC 98477.90
ETH 3327.94
USDT 1.00
SBD 3.07