Kresowe kadry #4: Zamglona łąka we Lwowie
Lwów jest niesamowity. Gdy po raz pierwszy odwiedziłem to miasto zrozumiałem dlaczego pisano o nim piosenki, a dzieci chwyciły za broń, aby go utrzymać. To niezwykłe miejsce budowane ogromnym wysiłkiem przez pokolenia. Widać to na każdym kroku. Pomimo sowieckiego piętna, to miasto wciąż robi ogromne wrażenie.
W sierpniu 2017 roku pojechaliśmy tam z @foggymeadow. Na dwa dni. Najpierw pociągiem do Przemyśla. Busem na granicę. Z granicy marszrutką do Lwowa. Na miejscu byliśmy późnym popołudniem. I tu pojawia się kluczowe pytanie: A cóż w tym Lwowie robić? Opcji jest wiele. Można robić zdjęcia. Można odwiedzić Lwowską Galerię Sztuki. Można pójść do Opery. Można w końcu zrobić rajd po lokalach...
A lokali we Lwowie jest sporo. Nie jest to zresztą nic nadzwyczajnego. Gdzie ludzie tam i restauracje. Nie znam jednak drugiego takiego miasta, w którym byłoby tyle miejsc zapadających w pamięć. Jednym z nich jest lokal masoński przy rynku. Jest on "ukryty". Wchodzi się do niego przez coś w rodzaju "radzieckiej klitki", w której siedzi gość w fartuszku. Wystarczy jednak zrobić kilka kroków, otworzyć kolejne drzwi, by znaleźć się w innym świecie, w którym uderza przepych. Ceny są kosmiczne. 10 razy wyższe niż w innych restauracjach. Niemniej dla posiadaczy karty klubowej jedno zero w menu znika. Bez karty również można zapłacić mniej, trzeba jednak wypełnić zadania. Na przykład wyrecytować wiersz Tarasa Szewczenki (na szczęście nie z pamięci).
Jako, że z @foggymeadow wynajęliśmy mieszkanie przy Czajkowskiego, to nie mogliśmy nie odwiedzić Cafe Kupol. Zaszliśmy tam ostatniego dnia. Polska kuchnia, polskie artefakty, polska muzyka. I spokój. Przed południem byliśmy jedynymi klientami. Zjedliśmy śniadanie i tramwajem pojechaliśmy... nie w tym kierunku co trzeba.
We Lwowie można spokojnie błądzić. Bilet tramwajowy kosztuje 2 hrywny, czyli jakieś niecałe 30 groszy. Oczywiście normalny. Ulgowy jest połowę tańszy. Za jazdę bez biletu grozi mandat w wysokości 40 hrywien. Ale nie polecam jeździć na gapę, bo bilety mają ładne. Można zbierać. Zbierać, jeździć, fotografować! - to nasze hasło. A czasem, jadąc "złym" tramwajem można trafić w naprawdę ciekawe miejsca...
Polecam Lwów z dobrym przewodnikiem. Jeśli potrafi opowiadać, wtedy nawet teoretycznie zwyczajny zakamarek potrafi zaczarować.
Mam dobrego przewodnika. Ale z papieru. Niemal każda kamienica jest w nim opisana. Z wydawnictwa VIA NOVA. Polecam.
Jestem oczarowana twoim artykulem!!!
Dziękuję!
Mam wrażenie, że 2 dni to trochę za mało, żeby dobrze zwiedzić miasto.
Przez tekst mam ochotę pojechać tam na tydzień, a skoro błądzenie nie jest takie złe, to tym bardziej chcę odwiedzić Lwów.
Na Lwów to i miesiąc nie wystarczy. Dlatego warto korzystać z każdej okazji i wyjechać choćby i na jeden dzień (o ile ktoś mieszka w pobliżu granicy).
A ja uważam, że 3 dni są na Lwów optymalne (pod warunkiem, że te trzy dni się dość często powtarza).