RE: Czy piękno jest pojęciem względnym?
zapytałbym, gdzieś Ty był, gdy zaczynałem pić, ale napisałeś ten tekst, zanim obaliłem tu pierwszą flaszke. I tak Cie czytam wstecznie i taki temat, a tak przedpotopowy. No nie ważne, moze jakimś cudem przeczytasz.
Nie jest przypadkiem tak że piękno może być i bezwzględne i relatwne na raz? Jeśli obarczycz je bezwzględnym atrybutem o brzmieniu: "Piękno musi wywoływać zachwyt" - to z jednej strony masz bardzo obiektywną i określoną wartość, a z drugiej pozwalasz na zróżnicowany subiektywny odbiór. Tak zbudowane pojęcie, zaczyna mi się zabawnie kojarzyć z prawdą o świecie - przecież różnie i indywidualnie odbieramy tą samą materię i te same zmiany, które w niej zachodzą. Jeden lubi deszcz, drugi nie lubi - a obaj stoją w tym samym deszczu. Ma to sens?:D
Nie mieszałbym w to sztuki konceptualnej, bo niejestem pewien, czy piękno jest dla niej jakąś ważniejszą wartością. Pozdrawiam
Zastanawiałem się nad tym jeszcze wiele razy po napisaniu tego posta i w zasadzie jest pewna rzecz, którą należałoby uściślić w tym co napisałem. Chciałem, żeby to było spójne i konsekwentne, a więc niezależne od różnych przypadków. Nie jestem tego pewny, ani nie mam żadnego autorytetu w tym co piszę, ale filozofowania nikt nikomu nie zabroni :). A więc: być może potrzebne jest tutaj kolejne uogólnienie. Skoro punktem wyjścia było tak na prawdę pojęcie "dobra" to idąc tym tokiem rozumowania należałoby wszystko (prócz jednej rzeczy - o tym za chwilę) uznać za piękne. Bo wszystko co jest na tym świecie pochodzi od Stwórcy - w mniej lub bardziej pośredni sposób, ale tak w istocie jest. A więc wszystko (oprócz jednego) ma w sobie ten pierwiastek piękna, problem zatem tkwi w tym, że nie zawsze potrafimy to piękno dostrzec. Przywołany przez Ciebie deszcz rzeczywiście może wzbudzić negatywne emocje u osoby, która np. mieszka na terenach zalewowych i rokrocznie ma pełne ręce roboty z quasi- lub z powodziami in extenso. Natomiast ten sam deszcz jest wyczekiwany przez rolnika, którego dotknęła sroga susza lub przez artystę, który nostalgicznie go wypatruje. Mieści się to w przedstawionej koncepcji piękna: deszcz taki ma w sobie jego pierwiastek - nie można mu go odmówić. A co z tym jedynym pojęciem, które nie ma w sobie piękna w sensie obiektywnym? Myślę, że jedynie "zło" (lub inne jego synonimy: grzech, bunt,...) jako takie, nie ma w sobie piękna.
O ile potrafię stwierdzić, że dobro jest piękne, to samo piękno zawsze było dla mnie szerszym pojęciem. Czy muzyka, jako kompozycja ma wartość moralną? Jeśli spojrzeć na to pod kątem pochodzenia to może dobro "dziedziczyć", gdyż jest owocem aktu twórczego, który ma w sobie Boski kawałek - spoko. Ale czy jej funkcji możemy nadać moralne wartości? Możemy sobie wyobrazić, że Wagner inspirował i nazistówi ich przeciwników, tym samym utworem i w tym samym czasie, lecz np w różnych miejscach - czy Lot Walkirii zagrany wtedy w Berlinie był zły, a Lot Walkirii w Londynie dobry? Nie zrozumiałbym takiej oceny - za to rozumiem że sam kawałek jest piękny i inspirujący do działania, niezależnie od efektu tych inspiracji. Jest moralnie obojętny.
Czy grzech może być piękny? Dla de Sade'a był. Czy mamy mozliwość podważyć jego ocenę? Powiemy mu że się pomylil? ja chyba nie mam logicznych podstaw
Utwór Wagnera jest w istocie piękny. I jest to niezależne od okoliczności. Mamy teraz analogiczną sprawę z pozwoleniem na broń: to przecież nie broń zabija, a ludzie. Broń sama w sobie może służyć przecież do wielu dobrych celów, ale może też służyć do złych. A zatem "zło" nie tkwi w przedmiocie oceny, a tkwi w intencjach/pragnieniach/zamiarach człowieka, który nim się posługuje.
tak jak i dobro - dlatego nie da się go, moim zdaniem zrównać z pięknem :D
Okej, już rozumiem Twój wilczy punkt widzenia :P, muszę to wszystko jeszcze przemyśleć. Ostatnio często mi to siedzi w głowie i czasami zaczyna się plątać ;)