Tensei Shitara Slime Datta Ken - Recenzja

Co jakiś czas zdarza mi się obejrzeć jakąś hińską bajkę. Nie powiem, zdarza się im coś dobrego wyprodukować i własnie taką produkcją ma być "Tensei Shitara Slime Datta Ken" (Odrodzony jako galareta). czy się udało? Cóż ... nie.

Historia (bez spoilerów)

• Okładka

Historia opowiada o Satoru Mikami, człowieku (przegrywie) mieszkającym w Japonii. Podczas spaceru ze znajomymi dostaje kosę w plecy i umiera, jednak zostaje zreinkarnowany jako slime (na innej planecie?) dostając szereg specjalnych umiejętności.

I tak oglądamy całą historię galaretkowatego potwora.

Klasyczny motyw rozwoju bohatera

W hińskich bajkach mamy często typowe motywy. Mamy bohatera słabego, który z czasem staje się potężny. Oczywiście są wyjątki jak Ash Ketchum, który od 3 000 lat nie może pokonać Ligi pokemon, ale większość bajek taki motyw ma - jak Dragon Ball.

I tutaj nie mogło go zabraknąć ...

Brak "dorosłego" klimatu

Nie wiem, mnie osobiście intrygują filmy, w których jest mroczny motyw, czyli film staje się trochę dla dorosłych. W Yu-Gi-Oh mieliśmy palenie dzieci żywcem, w Fate mieliśmy np. Emiya Kiritsugu, który dla celu potrafił kogoś zabić - tutaj takich motywów nie mamy. Bajka równie dobrze mogłaby być puszczana dla 12 latków ...

Ale graficznie

Graficznie i dźwiękowo to ładna bajka. Może pierwszy sezon (na razie jest tylko jeden) jest taki ... średni, ale z tego coś może być. Raczej w morderstwa nie będą szli, nie wiem.

Myślę, że jeśli nie macie "mrocznych" preferencji to warto obejrzeć. Jeśli macie, to tak średnio (jeśli nic innego nie macie). Oczywiście starałem się tutaj nie spoilerować, by Wam nie zepsuć zabawy ;)