Zaufaj sercu, pamiętaj o rozumie.steemCreated with Sketch.

in #polish7 years ago (edited)

Odwieczna wojna.

Kansas - Carry On Wayward Son

Jak to jest, że tak długo potrafimy robić rzeczy nie do końca sprawiające nam przyjemności? Dlaczego dajemy sobie wmówić, że życie innych jest bardziej interesujące od naszego? Zawsze przecież można powiedzieć stop. Ja dla przykładu zacząłem pisać, zawsze chciałem, ale nigdy tego nie robiłem. Jak już się tego podjąłem, praktycznie w ciągu kilku dni, trafiłem między innymi na Steemit. A umówmy się, jeżeli ktoś potrafi tworzyć jakąś wartość, dać innym jakąś cząstkę siebie, czegoś nauczyć i przekazać swoje doświadczenie w jasny, przejrzysty i zrozumiały sposób nie ma lepszego miejsca. Ja przynajmniej będę się starał i jeżeli to czytasz, to może nawet trochę mi się udaje. Jeff Berwick z The Dollar Vigilante mówił o tym, jak kiedyś oddał swój los w ręce przypadku i przestał poszukiwać. Zaczął po prostu żyć, nie zastanawiając się co będzie następne. Jeżeli nie wiesz o kim mowa to uprzejmie informuję, że pociąg już jedzie, a Ty w nim siedzisz nie wiedząc dokąd jedzie i skąd ruszył.

Kim jestem?

Już wiem, że na pewno w jakimś stopniu człowiekiem podobnym do was. Widzimy i patrzymy na świat inaczej od innych, dlatego spotkaliśmy się na tej stronie. Zaczynam pisanie po polsku, a już niedługo zacznę nadrabiać zaległości w dialekcie internetu i nauki XXI w. Robię tak dlatego, ponieważ będę dwoił się i troił nad poszerzeniem polskiej społeczności Steemit. Może wszyscy powinniśmy nieustannie pracować nad zaangażowaniem jak największej ilości osób publikujących w naszym ojczystym języku. Marek Szumny aka @marszum już przygotowuje dla nas statystyki pod tym względem, za co w tym miejscu pragnę mu podziękować. Już wiemy gdzie jesteśmy, a będzie tylko lepiej. Tempo zależy przede wszystkim od nas, pomyślcie o tym! Wiem, jestem tu „świeżakiem” dlatego ewentualnie wyprowadźcie mnie z błędu w komentarzach, bo codziennie piszę gdzieś maila z informacją o Steem’ie.

Moje życie nie należy do standardowych, jak już wspominałem, każde jest wyjątkowe i niepowtarzalne. Ja kierowałem się zawsze jedną zasadą, o której oczywiście od czasu do czasu musiałem zapomnieć. Zaufaj swojemu sercu, pamiętaj o rozumie. Patrząc czasami na mój charakter bardziej pasuje „tylko śmieci płyną z nurtem”. Przygotowuję właśnie kolejne artykuły i pomyślałem, że warto też trochę opisać swoją historię, dlatego ten i następny (bardzo krótki wpis) będzie o wydarzeniach, które dotychczas kształtowały moją osobowość.

Lubię się uczyć nowych rzeczy.

Uwaga, pisane pod wpływem emocji, zapomnijmy o stylu.

W liceum uczyłem się tylko matematyki, czasami fizyki i języka angielskiego. Reszta wydawała się kompletnie niepotrzebna, tym bardziej, że wystarczyło naprawdę niewiele robić, żeby lecieć na dobrych ocenach. Od 17 roku życia pracowałem, ale nie dlatego, że musiałem. Chciałem, bo moja praca była jedną z lepszych jaką może sobie wyobrazić nastolatek. Uczyłem ludzi pływać, pokazywałem im jak poruszać się po wodzie i udowadniałem, dlaczego nie każdy może opanować sport jakim jest żeglarstwo. Robiłem to głównie w wakacje i byłem w tym naprawdę dobry. Cały czas nad wodą, dookoła wspaniali ludzie, uśmiech na twarzy i szczęście wszędzie gdzie tylko spojrzysz. Już wtedy wiedziałem, że żeby pracować u kogoś musisz koniecznie kochać to co robisz, inaczej się zamęczysz.
Jeszcze szybciej zrozumiałem, że najlepiej pracować u siebie, bo pierwszy interes założyłem na ulicy w wieku chyba 11 lat, wykorzystując pustą działkę obok naszego mini rodzinnego domku i zakładając tam sklep, w którym sprzedawałem swoje stare zabawki. Rynek był zweryfikowany, wszędzie starsze panie ze swoimi wnuczkami na spacerach. Uszczęśliwiały dwójkę dzieci jednocześnie i w dwa tygodnie nie miałem czym handlować, dostaw niestety nie przewidziałem. Zauważyłem, że to nie zarobione pieniądze dawały przyjemność. Oczywiście fajnie było mieć wieeelokrotność kieszonkowego, ale jeszcze fajniej prowadziło się cały sklep. Po dwóch dniach miałem wspólnika i trzy razy tyle zabawek. Zasmakowaliśmy uroków przedsiębiorczości, nie rozumiejąc nawet jeszcze co to słowo oznacza.

Przyspieszając, w liceum miałem nieciekawą przygodę, przez którą na długie lata musiałem zapomnieć o swoich zasadach i doświadczeniach, a jedynym ratunkiem było podkulić ogon i przeczekać.

Czasy ciemne.

Na rok przed rozpoczęciem pracy jako instruktor miałem okazję poznać działanie aparatu państwowego od środka, z pierwszego rzędu. Takiego w postkomunistycznym kraju, który nie ma w słowniku wyrazu wolność, przynajmniej nie w tym samym znaczeniu co normalni ludzie.

Złapano mnie z trawką. Byliśmy młodzi, próbowaliśmy różnych rzeczy, co mogło być w tym złego? Stojąc na przystanku podjechał do mnie policyjny radiowóz typu lodówka (transportery od Kulczyka) wyszło dwóch panów i stanowczo zaprosiło do klatki. Przygoda jakich mało, myślałem, że gacie też stracę. Miałem ukraść jakiejś pani łańcuszek, taki sobie powód wybrali. Nie trzeba było być Einsteinem, żeby wiedzieć czego szukają. Jadąc na komendę myślałem tylko jak to możliwe.

Podobno ten człowiek nazywa się dzisiaj oficerem prowadzącym, niestety nie pracowałem nigdy w policji i nie jestem pewien. Wchodząc do gabinetu, w którym miał mnie przesłuchiwać pierwsze co zrobił to jednym kopnięciem wypi.... „przewrócił” zamaszystym ruchem nogi krzesło na którym siedziałem. Zaznaczę, że to był rok 2007, trzy lata po wejściu do UE (nie żeby UE była wyznacznikiem jakości, ale wtedy jeszcze tego nie wiedziałem).

U nas nie ma takiego czegoś jak kamery i nagrania, są protokoły. Nikt się z młodzieżą w takich sprawach nie ogranicza, przecież w domu trzeba być o normalnej porze, przesłuchanie ma być szybkie i skuteczne. Gdy to piszę, mam w głowie wciąż aktualną sprawę chłopaka, z którym policjanci "prowadzili czynności wyjaśniające" w kiblu rażąc paralizatorem, aż im biedak nie wytrzymał. Tacy specjaliści.

Oczywiście nie wszyscy policjanci tak postępują, ale niestety panuje takie przekonanie, że idą tam tylko idioci i nieudacznicy. Bo kto normalny będzie pracował ryzykując życie za takie wynagrodzenie, dokładając wspomniane podejście społeczeństwa do samej policji (zbytnio nie ocieplają swojego wizerunku)?

Wracając do sprawy, jak mi kazał siadać na odwróconym krześle to się popłakałem i stwierdziłem, że muszę mu szybko wytłumaczyć jak bardzo ma poprzestawiane w głowie, bo inaczej skrzywi mi psychikę na lata. Utarło się chłopakom, że jesteśmy handlarzami narkotyków i rozprowadzamy je po szkole. Mieli porobione zdjęcia jak palimy trawkę w różnych miejscach, dokładnie trzy, które niemalże idealnie odwzorowały konkretną liczbę naszych zielonych przygód. Byliśmy pod obserwacja bo jakiś pajac, którego albo nie lubiliśmy, albo nie chcieliśmy z nim zapalić postanowił opowiedzieć o nas swoim rodzicom koloryzując całą historię o motyw gangsterski, a Ci okazali się konfidentami. Machina ruszyła. Zostaliśmy „zwinięci” praktycznie jednocześnie. Żeby było śmieszniej moich rodziców poinformowano o zatrzymaniu ich nieletniego syna osiem godzin później, wchodząc ochoczo całą ekipą policyjną do naszego mieszkania z nakazem przeszukania. Gdyby nie znali mojego Ojca ze strzelnicy i nie byłoby tej znajomości (zrozumieli, że raczej nie należymy do mafii i nie jesteśmy niebezpieczni) zaczęliby zrywać parkiet i wywracać wszystko do góry nogami, bo w moim niewielkim kliku metrowym pokoju niestety nic by nie znaleźli. Jakieś książki, płyty i zdjęcia z dzieciństwa. Takie procedury.

Moje kochane państwo ciągało mnie po sądach przez prawie trzy lata, całe liceum. Gdybym został zatrzymany po moich 17 urodzinach, sądzono by mnie jak dorosłego mężczyznę i groziłoby mi około 3 lat więzienia, na szczęście dostałem tylko wzmożony nadzór rodziców (taki kurator, tylko bez wizyt). Pominę tutaj może jak wyglądał w tym okresie mój kontakt z najbliższymi, szczególnie Tatą.Dobrze, że miałem wakacje i mogłem pracować, zawsze to była jakaś odskocznia. A, zapomniałem dodać ile miałem przy sobie jak mnie zatrzymano: 0,138g. Z tego miejsca chciałem serdecznie pozdrowić prawo obowiązujące na terenie obecnie przeze mnie zamieszkiwanym. Bo na pewno nie tworzyli go Polacy. Nauczyłem się, jak bardzo oderwany od rzeczywistości i człowieka jest organ państwowy w kraju z przerośniętą biurokracją, dla zmylenia nazywaną administracją.

Simple Man - Lynyrd Skynyrd

Po liceum dostałem się na podobno jedną z lepszych uczelni w Polsce, mianowicie Politechnikę Warszawską. Na pierwszym wydziale i kierunku wytrzymałem całe trzy tygodnie. Stwierdziłem, że szkoda czasu na siedzenie i udawanie mądrego pretendenta do tytułu inżyniera. Kompletnie tego nie czułem, tak więc postanowiłem marnować czas gdzie indziej. Pracowałem w korporacji, przez dwa lata byłem doradcą finansowym, w międzyczasie zmieniłem wydział i dalej studiowałem. Dziewiętnaście lat, wygląd absolwenta podstawówki i doradzanie co zrobić z oszczędnościami. Nie było łatwo. Rano wstawałem i nie chciałem iść na zajęcia, jak już tam dotarłem czułem złość, że w ogóle to robię. Jak nie chodziłem, to czułem się jeszcze gorzej, bo chciałem zadość uczynić bliskim i pokazać się z lepszej strony. Czas liceum nie był dla moich rodziców lekkim okresem, zważywszy na fakt, iż mój brat również nie należał do aniołków. Sumarycznie byliśmy okresami naprawdę grzeczni, ale nic w naturze nie ginie. To nie tak, że mieli mi coś za złe. Bardzo mnie kochają i wiele razy to udowadniali. Studia jako papier są wciąż dla moich rodziców bardzo ważne, a ja nie podzielałem tej opinii i stąd cały dysonans.
Byle do wakacji. W ciągu roku trochę alkoholu, dużo pracy, a w czasie zajęć nauka, ale taka w internecie. Same podstawy, poszukiwanie po tytułem „no dobra, jeżeli nie to co właśnie słyszę z ust jakiegoś profesora, który wygląda co najmniej jakby nie wiedział gdzie się aktualnie znajduje, to w sumie co mnie tak naprawdę interesuje?”

Po trzech latach rzuciłem studia nie broniąc tytułu inżyniera, bo wszystko czego tam uczyli już od dawna było w sieci, więc nie zamierzałem dalej marnować czasu. Gdy oddałem decydowanie czego chcę się uczyć, na początku przypadkowi, a potem czystej przyjemności szybko zobaczyłem jak beznadziejna jest edukacja zmonopolizowana przez państwo. Jak już robię małe rozliczenie nie mogę nie wspomnieć o moich znajomych, którzy kompletnie mnie nie rozumieli, a za których dałbym się pokroić w liceum. Teraz nawet nie wiem co u nich słychać. Zostałem tym fajnym ambitnym chłopakiem, który w ich oczach chyba się stoczył i nawet nie skończył studiów. I odwieczne pytanie: co ty teraz robisz? Co planujesz? Ludzie raz są, raz ich nie ma. Grunt to otaczać się lepszymi od siebie. Dalej pracowałem jako instruktor żeglarstwa, tym razem już głównie z dzieciakami, uczyłem ich też gry w tenisa ziemnego i jazdy na nartach.

W między czasie grałem w pokera online, szło całkiem dobrze, ale bardzo szybko zabrakło mi w nim emocji. Zapewne osoby, które kiedykolwiek zetknęły się z tą grą właśnie zastanawiają się jak tam może brakować emocji, ale uwierzcie mi, życie poza pokerem jest milion razy ciekawsze. Żeby osiągnąć wysoki poziom trzeba mu regularnie poświęcać bardzo dużo czasu, a dla mnie stało się to w pewnym momencie bardzo monotonne. Z gry wyniosłem bardzo wiele, szczególnie jeżeli chodzi o zarządzanie i dywersyfikację przy inwestycjach.

Stwierdziłem, że szybko potrzebuję prostej pracy, takiej, która pozwoli odpocząć mojej głowie i zrobi miejsce dla nowych pomysłów. Za pieniądze odłożone z gry wraz z moją dziewczyną kupiliśmy samochód i zacząłem działać jako kierowca (zawsze chciałem spróbować - tak szybko mi się znudziło), wykorzystując na początku rozpędzające się aplikacje mobilne. Nie wiem jak wtedy było na świecie, ale u nas przez pewien czas była to wolność w czystej postaci. Żadnych podatków, praca kiedy chcesz i przede wszystkim brak przełożonych. W tym okresie bardzo mi to odpowiadało, szczególnie, że dalej mogłem angażować się w inne przedsięwzięcia. Szybko okazało się, że stoją za tym kolejne możliwości. Założyłem pierwszą firmę, z siedzibą w szafie, a po trzech miesiącach zwróciła się inwestycja w samochód, po czterech zatrudniłem pierwszego pracownika. Wróciłem do przedsiębiorczości, ale przestałem się uczyć.

foto1.jpg
Przepraszam za jakość, ale to najlepsze zdjęcie biura w szafie jakie się zachowało.

Moje życie zawsze miało jedną ciekawą zależność. Gdy tylko zaczynałem robić rzeczy mało pożyteczne, takie których nie czuję i w głębi nie chcę robić, spadał na mnie grom z jasnego Nieba. I tak pod koniec wakacji nie było już samochodów, tylko wraki. Nie przepływałem ani jednego dnia na wodzie (w moim przypadku anomalia, nie zdarzyło się to przez 14 lat), zostałem tylko z perspektywą rozpraw sądowych, bo ubezpieczyciel delikatnie mówiąc zwlekał z wypłatami. Nauczyłem się jednej rzeczy, za to ważnej. Nie zatrudnia się znajomych. Szanujcie kierowców, to naprawdę ciężka i stresująca praca.

Teraźniejszość.

To był moment krytyczny. Załamałem się. Po paru latach robienia w większości rzeczy, które nie do końca rozumiałem, pogoni za pieniądzem, siedzeniu po ciemku w miejscu gdzie powinny wisieć kurtki, życiu bez ducha i motywacji do robienia czegoś wartościowego, mój mózg przeszedł w tryb awaryjny i zamknął się ponownie w świecie internetu. Przestałem praktycznie gdziekolwiek wychodzić i postanowiłem jak najwięcej czytać, oglądać i uczyć się rzeczy, które uważam za słuszne. Czułem, że mam już pewne zdolności, ale brakuje mi wiedzy.

Pisząc to prawie rok później, po raz pierwszy od dłuższego czasu przepełnia mnie radość.
Tak miało być i dzisiaj to wiem. Poznałem wspaniałych ludzi i zacząłem rozwijać się w bardzo szerokim tego słowa znaczeniu. Trafiłem do znakomitej szkoły, która kieruje się wartościami i zasadami jakie mi odpowiadają, w której naprawdę mogę się czegoś dowiedzieć. Prywatnej, nie państwowej, gdzie 97% wykładowców to przedsiębiorcy wykładający praktykę, a nie teorię, a pozostałe 3% to naukowcy otwierający coraz szerzej nasze umysły i pokazujący różne spojrzenia na świat w myśl zasady, że nic nie jest czarno białe i takie jak nam się wydaje. Patron też niczego sobie, bo jest nim Ludwig von Mises. Nawet nie wiem kiedy wziąłem za swoje życie odpowiedzialność i postanowiłem działać. Jestem na początku drogi, ale codziennie wstaję z coraz większą energią i w głębi duszy czuję, że mi się uda. Postanowiłem, że pisanie będzie moim sposobem na odreagowanie. W najbliższym czasie chciałbym wystartować kilka małych przedsięwzięć skorelowanych z moimi pasjami, mam pomysły na kolejne, a dzięki zdobytej wiedzy zrozumiałem jak banalnie można stać się niezależnym od państwa, nie przejmując się jego zdemoralizowanym prawem i po prostu wypisując się z tego całego bałaganu bez potrzeby wyjazdu. Wrócił mi uśmiech na twarzy, a będzie tylko lepiej. Wszystko dzięki temu, że zaufałem sobie i odnalazłem wiarę.

To naprawdę bardzo skrócony opis. Następny będzie jeszcze dosłownie dużo krótszy. Potem już tylko konkretna dawka wiedzy i informacji, a część pierwsza "trylogii" TUTAJ.

Dzięki za poświęcony czas, wpisy pojawiają się regularnie.

Pozdrawiam
@eferto

P.S Sprawdź słowa zamieszczonych utworów, warto się nad nimi chwilę zastanowić.

Wykorzystane grafiki i obrazy: 1, 2, 3.
Muzyka: Kansas - Carry On Wayward Son oraz Simple Man - Lynyrd Skynyrd

Sort:  

O stary, ściana tekstu, ale wchłonęła mnie całego. Pisz więcej, bardzo dobrze ci z tym idzie. Rozumiem, że to dopiero jeden post z wielu? W ten sposób sam rozwijasz polską społeczność i łapiesz się w kolejne statystyki!

Przyjemnie czyta się taki komentarz, jak najbardziej, będzie tego więcej. Dzięki!

Od zawsze rozum idzie w parze z serce. Dobry artykuł tak trzymać ;)

Moje życie zawsze miało jedną ciekawą zależność. Gdy tylko zaczynałem robić rzeczy mało pożyteczne, takie których nie czuję i w głębi nie chcę robić, spadał na mnie grom z jasnego Nieba.

Wiesz zapewne, że tego rodzaju relacja z matriksem to prawdziwy skarb.

Mała uwaga: coś jest niehalo z pierwszym linkiem muzycznym, tym na samym początku.

Tak, wiem, ale muszę przyznać, że była to raczej nauka długa, żmudna i wyczerpująca. Natomiast z racji na ilość przykładów życiowych jak tylko poczuję ten "dreszczyk na plecach", że może jednak zacznij robić coś innego, nie zastanawiam się zbyt długo. Link poprawiony, dziękuję za wskazówkę.

Cudowne jest to, ze istnieją ludzie, myślący podobnie do mnie. Tez mam problem z tym, ze z wykonywanych czynności szybko ulatują emocje,a znimi sens. Niespokojny duch?

Bardzo prawdopodobne, w niektórych przypadkach osobowości niezwykle potrzebny. Co innego, gdy poszukujemy tej właściwej drogi i szukamy swojego miejsca, a co innego jak ciągniemy kilka projektów (nie lubię tego słowa, za często używają go osoby nie rozumiejący znaczenia), poprawmy przedsięwzięć, czyli robienie wszystkiego po trochu i w efekcie stagnacja. Robię dość często przerwę na zweryfikowanie i określenie celów, wszystko zmienia się dzisiaj dynamicznie, a często zapominamy o sobie ;)

Robię tak dlatego, ponieważ będę dwoił się i troił nad poszerzeniem polskiej społeczności Steemit.

No to mam dla Ciebie propozycję: jesteś na steemit chat? Odezwij się w wolnej chwili to napiszę więcej - jestem tam jako @innuendo.

Bardzo chętnie, niedługo tam zajrzę.

Coin Marketplace

STEEM 0.28
TRX 0.13
JST 0.032
BTC 60918.56
ETH 2919.11
USDT 1.00
SBD 3.56