Prolog mojej własnej książki

in #polish6 years ago

Tego dnia obudziłem się bardzo wcześnie. Czułem, ze coś wielkiego miało się wydarzyć. Rzadko moje przeczucia były błędne. Gdy powiedziałem o wszystkim ojcu, on tylko uśmiechnął się i poczochrał moje- i tak roztrzepane -włosy. Wydawało mi się, że nie traktował mnie wtedy poważnie...
Teraz, po dziesięciu wiosnach, to ostatnie wspomnienie, jakie mi po nim pozostało. Może gdybym wtedy miał te siedemnaście lat, posłuchałby mnie. Muszę dowiedzieć się, co stało się, gdy opuścił dom tamtego nieszczęsnego wieczoru. Do wioski, w której żyłem można dostać się linią metra nr 11.
Po zajęciach na uczelni pójdę rozejrzeć się w tamtej okolicy. Kuso… powinienem skupić się teraz na zbliżających się egzaminach… ale z drugiej strony… chęć poznania prawdy jest silniejsza ode mnie.
Nadszedł czas na wykład. Już widziałem profesora Tanuki, zbliżającego się do Sali. Był w złym nastroju, jakby zaraz miał przekazać nam jakąś tragiczną wiadomość. Gdy powiedział jedynie, byśmy sami opracowali zagadnienia dotyczące tematu – co było do niego zupełnie niepodobne – usiadł w fotelu i zakrył twarz. Utwierdził mnie tym gestem w przekonaniu, że coś się stało. Mimo jego stanu psychiczno-emocjonalnego, musiałem zapytać o mojego ojca. Kiedyś razem pracowali; był jedyną osobą, którą miałem w najbliższym otoczeniu, i która mogła coś wiedzieć.
Zaczekam, aż wszyscy wyjdą, by poza mną i nim nie było świadków tej rozmowy. Chwila minęła, gdy po zakończeniu zajęć około dwieście osób opuściło pomieszczenie. W chwili, gdy ostatni z wychodzących zamknął drzwi, zbliżyłem się powoli i niepewnie do prowadzącego.
-Dzień dobry, Profesorze Tanuki. Wszystko w porządku?
-Tak, wszystko w porządku. Dziękuję. – odpowiedział; mimo prawie niesłyszalnego łamania głosu, uśmiechnął się, by zamaskować smutek
-Muszę o coś zapytać. Pamiętam, że kiedyś pracował pan z moim ojcem. Czy wie pan, co stało się z nim te osiem lat temu?
-Wybacz, Lucy. Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Obiecałem to pewnemu człowiekowi, związanemu z tobą bardzo mocno. Ta osoba martwiła się, że gdy dowiesz się czegokolwiek, zrobisz coś nieodpowiedzialnego.
-Z pana pomocą, czy bez niej… i tak się dowiem. Miłego dnia. – po tych słowach, nie oczekując odpowiedzi, zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem z Sali
Mimo braku chęci, jednak coś mi powiedział. Mam pewne podejrzenia, kim jest człowiek, o którym mówił, jednak to przeczucie pozostawia zbyt wiele w sferze domysłów, by teraz o tym wspominać. Zajęcia się skończyły, więc czas na wcześniej zaplanowaną podróż. Do najbliższej stacji metra z mojej uczelni nie jest daleko, a połączenia bezpośrednie z celem są bardzo częste.
Powoli skierowałem się w stronę zejścia do podziemia. Prawdopodobnie nie będę musiał czekać zbyt długo na kolejny pociąg, więc nie spieszyłem się. Przy schodach zatrzymałem się na chwilę, by zaplanować sobie resztę dnia. Kilka sekund później byłem już w drodze na peron, z którego miałem wyruszyć.
Na końcu schodów zauważyłem jednego ze studentów profesora Tanuki. Był wyraźnie szczęśliwy – za bardzo, by za powód uznać zakończenie zajęć. Muszę sprawdzić, co go tak bardzo uszczęśliwia. Od chwili, w której zacząłem myśleć o poznaniu prawdy, wszystkie emocje ludzi dookoła, okazywane w bardzo wyrazisty; wyróżniający się sposób, były dla mnie podejrzane.
-Dzień dobry, Lucyfer! Nie, nic się nie dzieje. Czemu pytasz? – odpowiedział blondyn na moje pytanie
-Tak po prostu. Myślałem, że możesz mi pomóc, ale to raczej niemożliwe.
-Powiedz co cię gryzie, może jednak dam radę. – uśmiechnął się
-Nie będę marnował twojego czasu. To trudna historia.
Nie sądzę, by ktoś taki był w stanie udzielić mi pomocy w śledztwie, które dopiero się zaczyna. Nie sprawiał pozorów, jakby umiał logicznie myśleć i dedukować.
W chwili, gdy skończył mówić, akurat podjechał mój pociąg. Jedyne, co usłyszałem z jego słowotoku, który nastąpił po moich słowach „(…)To trudna historia.”, brzmiały tak:
-(…)Mój pociąg właśnie przyjechał. Do zobaczenia!
Gdy zobaczyłem, że wsiada do tego samego pociągu, który był moim celem, zacząłem się mocno zastanawiać, czy nie lepiej byłoby poczekać. W ostatniej chwili przemogłem się i wsiadłem do przedziału, zajmując jedno z miejsc z daleka od ludzi. Na moje nieszczęście chłopak, z którym rozmawiałem kilka minut temu, zauważył mnie. Zaczął przepychać się miedzy ludźmi, obok których stał, by zająć miejsce obok mnie.
-Lucy! Nie pomyliłeś pociągów? Apartamenty Rady są chyba w drugą stronę?
-Nie jadę do mieszkania. Mam coś do załatwienia w innym miejscu.
-To takiej pomocy potrzebujesz? Więc gdzie jedziemy? Opowiedz mi coś o naszej misji szefie! – mówił, jakby nie zrozumiał, że nie chcę jego pomocy
-To zadanie specjalne. Powiedzmy, że nikt nie może dowiedzieć się o tej misji.
-Spokojnie szefie, nikomu nic nie powiem! Słowo!
Naprawdę był idiotą, ale… nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło. Może będzie potrzebny ktoś do wykonania części pracy.
-Niech będzie… jedziemy do Chikari. Musimy przeszukać tę okolicę, by znaleźć pewną osobę.
-Do Chikari ? – chłopak w jednej chwili stracił całą pogodę ducha, a na twarzy wymalował mu się strach – Czy mówisz o tej małej miejscowości, zniszczonej przez wojska Korei Północnej osiem lat temu?
-Dokładnie o niej. Chyba nie zostawisz mnie teraz, gdy poznałeś szczegóły?
-N…nie. – próbował udawać odważnego – Mój ojciec służył pod dowództwem generała Fumei. Taka misja to dla mnie nic strasznego… Tak! Właśnie!
To, czego dowiedziałem się z jego słów, zmieniło nieco moje spojrzenie na jego osobę. Dalej pozostał idiotą, ale miał informacje odnośnie pewnego źródła. Nie znając mojego nazwiska, naprowadził mnie na tak ważny trop. Trzeba będzie to sprawdzić…


A tutaj w formie audiobooka, z udziałem kilku Przyjaciół, jeśli ktoś lubi taką formę:

Sort:  

Kurczę, świetny tekst! Jako prolog spisuje się bardzo dobrze. Czytelnik ma już sporo pytań i rozbudzoną ciekawość co będzie dalej. Dla mnie chaosu tutaj nie ma. Po prostu przyjmuję, że to co ewentualnie teraz jest niezbyt jasne, wyjaśni się później. Zaczynam się już w to wciągać :)

Mamy tu jakiś azjatycki cyberpunk?

Azjatyckie pochodzenie. =)
A historia jest poniekąd trochę oparta o moje życie... i jak już mówiłem - naszpikowana dwuznacznością, metaforami i ukrytymi znaczeniami. =)

Moze ciezko w to uwierzyc,ale przeczytalem calosc i uwazam ze powinienes od nowa napisac poczatek ten 1 i 2 akapit sa BARDZO chaotyczne i nie wiadomo o co w nich chodzi. Imiona postaci troche za duzo sugeruja (np lucyfer jesli celowo je tak nadales to ok) Dalsza czesc historii ma duzo niedopowiedzen ale wyszla ci calkiem niezle szczegolnie w momencie zejscia do podzemia glownego bohatera akcja przybiera tepa i jest ladnie prowadzona niemniej zapowiada sie dosc ciekawie

Imiona nie są przypadkowe. Cała treść jest w moim stylu, czyli naszpikowana przekazem podprogowym, zagadkami, dwuznacznością i ukrytym sensem. Nie jest to typowy kryminał, a raczej coś w stylu kryminału psychologicznego, gdzie ważniejsza jest tu ta druga część. Zresztą na moim kanale youtube jest dokładnie tak samo. Ważne jest to ukryte znaczenie, a nie to, co widać na pierwszy rzut oka.
Dzięki bardzo za opinię, jednocześnie śpieszę z wyjaśnieniem.
Pierwszy akapit to typowy opis wspomnienia głównego bohatera z dzieciństwa.
Drugi to przejście z tego wspomnienia do teraźniejszości i krótkie przemyślenia bohatera na temat tego, jak ta sytuacja mogłaby wyglądać, gdyby wtedy miał 17 lat, które w chwili tych rozmyślań ma. Jednocześnie sugeruje to też, w jakim wieku był bohater, gdy ostatni raz widział Ojca.
Miłego dnia i troszkę spóźnione wesołych świąt =)

Znajac te detale przyznaje ze calkiem fajnie ci to wyszlo,faktycznie duzo tutaj dwuznacznosci ktora faktycznie do mnie nie do konca trafiala z poczatku

=) Na kanale YouTube będą dalsze części audiobooka, jak się zgadam dokładnie z Koleżanką, która też bierze w tym udział, by dograła mi brakującą rzecz. =) A tutaj po jakimś czasie od publikacji audiobooka wrzucę tekst. =)

Coin Marketplace

STEEM 0.27
TRX 0.11
JST 0.031
BTC 71178.18
ETH 3871.22
USDT 1.00
SBD 3.50