You are viewing a single comment's thread from:

RE: Nadeszły wakacje, pora pozbyć się psa

in #polish6 years ago

Już trzeci dzień czytam tego posta i próbuję coś napisać, ale boję się, że puszczą mi nerwy. Ja nie rozumiem takich ludzi. Biorą psa, później go wyrzucają, potem przyjeżdżają po następnego, jak gdyby nigdy nic. Nóż się w kieszeni otwiera.

Jeżeli chodzi o pytanie zadane na końcu to odpowiadam, że nic. Pies zostaje w domu, bo... my też zostajemy w domu. Nie stać nas na wyjazd na wakacje, gdybym trochę więcej zarabiał. Może i dobrze, bo wyjazd na wakacje nie jest priorytetem na tę chwilę. Na pewno zabralibyśmy go ze sobą.

Pies to nie jest zabawka, pluszowa maskotka którą postawi się na półce. Jeżeli ktoś decyduje się na psa, to musi mieć świadomość, że to jest obowiązek i powinien pomyśleć, co zrobić z tym fantem.

Sam miałem psa, znajdę, który był znami prawie 9,5 roku. W zimie (luty 2004, śnieg, -20°C) jakiś ... przerzucił 3 miesięcznego szczeniaka przez ogrodzenie zakładu, w którym akurat pracowałem i wziąłem tego szczeniaka do domu. Jeszcze złamał mu lewą przednią łapkę i była groźba amputacji. Kiedyś opisywałem tę sytuację (chyba w lutym) i powtórzyłem ją jak wyszła ta sytuacja z tym Bartoszem D. który skatował Fijo (pies niedawno wrócił z rehabilitacji w Portugalii i będzie kaleką do końca życia). Teraz mamy drugiego psa, który jest z nami 5 rok i nie wyobrażam sobie, żeby go tak skrzywdzić. Pies w przeciwieństwie do kota przyzwyczaja się do właściciela, kot zaś do miejsca.

Sort:  

Kolejna sytuacja ze schroniska. Trafił do nas pies, duży, miał może ze 3 lata. Taki kudłaty, szary misiek. Konkretnie to przybłąkał się do ośrodka wczasowego, z którego do nas zadzwonili, żeby go zabrać. Ja osobiście po niego pojechałam. Kulał na tylną łapę.

Ty patrz, to Dżolo - powiedziała wolontariuszka, kiedy go zobaczyła. To pies mojej ciotki.
Następnego dnia, z obłędem w oczach, przyjechała ta ciotka. I ona płakała klęcząc pod klatką i pies płakał w boksie. Radości i niedowierzania było nie do opisania. Dżolo został zabrany do domu, poznał każdy kąt, to był ten pies cudem odnaleziony.
Jaka była jego historia? Został skradziony z posesji tej pani jako szczeniak. Ale szczeniak rósł i zaczął przeszkadzać, bo myśleli, że to taka zabawka będzie. Kiedy wyjeżdżali na wczasy to on za nimi biegł. I teraz UWAGA, zaciśnij zęby- potrącili go, żeby nie biegł. Samochodem w niego wjechali, przydzwonili w tyłek. Stąd kulawizna.
Ale przetrwał, doczłapał do ośrodka, dalej już wiecie.

Dżolo ma jak pączek w maśle, radość opiekunów i psa nie ma granic.

Ja wiem jak wzruszające są sceny, kiedy pies poznaje swojego dawnego właściciela po latach rozłąki, aż mi się łezka w oku zakręciła.

A tym ludziom, którzy tak go zostawili i go potrącili... Nie chcę się denerwować i używać pewnych epitetów.

W schronisku był pies, którego ktoś chciał adoptować. Fajny facet z dzieciakami, pies aż się do nich rwał, rozmerdany... Ale jak wydajemy psa to zawsze w kagańcu ze względów bezpieczeństwa. Jednak to obce środowisko, pies może jechać autobusem.... wiadomo.
I też temu psu chcemy założyć kaganiec. Nie daje się dotknąć, skomli, prawie wbija się w ziemię, prosi, żeby nie, błaga, żeby nie...
Co się okazuje: pracownik znał jego historię: uważaj, nie klnij, trzymaj się czegoś, ten sku...syn opiekun zakładał mu kaganiec i go lał.
Pies poszedł bez kagańca, nowy opiekun przysiągł psu, że "nigdy nie będziesz uderzony".

Coin Marketplace

STEEM 0.18
TRX 0.16
JST 0.031
BTC 60578.94
ETH 2625.05
USDT 1.00
SBD 2.54