2019 07 23 - kosmiczne nieporozumienia czyli F jak Ftorek #2

in #polish5 years ago (edited)

DSCF5479.JPG (obrazek spóźniony, zbyt późno sfokusowany - nie dałem rady w ostatniej edycji z braku czasu - elektronika z ery kosmicznej to wszak dobra ilustracja tego co poniżej)

Dobry wieczór
dzisiejszy, pierwszy z parzystych odcinków cyklu F jak Ftorek, piszę tak późno że grozi mu iż stanie się postem z serii F jak Froda (z punktu widzenia fantastycznych treści może to nawet i lepiej?).

Tym razem wpis koncentrować się będzie na zagadnieniu związanym z drugim filarem dzieł o tematyce nierealnej. Poprzedni odcinek cyklu traktował o elfach, przynależnych w zasadzie do klasyfikacji fantastyki - "fantasy".
Tym razem padnie parę rozważań dotyczących science fiction.

Pojęcie "sajensfikszyn" nie jest łatwo przetłumaczyć na język polski. Najczęściej spotykana, pozostająca w użyciu propozycja takiego tłumaczenia brzmi "fantastyka naukowa".
I fakt faktem, znaczną ilość dzieł klasyfikowanych jako science fiction można określić jako fantastykę naukową.
Nie każdy jednak zgodzi się z takim przełożeniem terminu. O ile wiadomo, że do nurtu Science Fiction zaliczamy takich pisarzy jak Stanisław Lem, Isaac Asimov, Alfred Elton van Vogt czy wreszcie Philip K. Dick, o tyle nie brak pozycji pisanych jako fantasy, które wcale nie stronią od nauki.

Odważę się tu przywołać wielokrotnie wspominanego już na tych łamach J. R.R. Tolkiena. Proszę czytelników o darowanie wzrastającego licznika przywołań, dla dobra przekazu płynącego z przykładu.
Otóż Tolkien parał się na wskroś naukowym żywiołem językoznawczym. Mało tego, nie można go zaszufladkować jako wyłącznie humanistę, gdyż językoznawstwo na polu znajomości gramatyki jest dziedziną na wskroś ścisłą, wymagającą tych samych elementów ludzkiego potencjału mentalnego, co matematyka.
Jego wiedza na temat języka i języków znajduje odbicie w twórczości. Wydaje się że każde imię, każde słowo ma tam znaczenie narastające i tworzone przez całe pokolenia na przestrzeni czasów. Dlatego śmiem twierdzić że pojęcie fantastyki naukowej jest dość szerokie, by zmieścić tam i Tolkiena.

Rzecz jasna, żartuję sobie. Fantastykę naukową można pojmować na różne sposoby, w ścisłym bądź luźniejszym związku z pojęciem science fiction. Skupmy się na tym ostatnim, idąc ku istocie rozważań nad kosmicznymi nieporozumieniami.

a-journey-of-discovery-3160528_1280.jpg

Obraz autorstwa użytkownika PixxlTeufel z Pixabay

Z tego co zdołałem zrozumieć w ramach poruszanej tematyki, pojęcie science fiction można pojmować na dwa zasadnicze sposoby -

  1. Jako kategorię która dotyczy całej fikcji związanej z wizjami odpowiadającymi domniemanym przyszłym osiągnięciom rozwoju ludzkiej cywilizacji.
  2. Jako ściśle określony gatunek literacki, który poddaje możliwości rozwoju człowieka i tworzonej przez niego cywilizacji głębokiej analizie.

Pierwszy sposób pojmowania jest o tyle nieprecyzyjny, że odnosi się do traktowania każdego dzieła - książki, filmu, gry wideo, jako science fiction, o ile w treści pojawią się zaawansowane roboty, motywy podróży kosmicznych czy podróży w czasie. To rozumienie pojęcia wiąże się z gradacją dzieł zgodnie z ich domniemaną bądź faktyczną naukową wartością. W tym układzie takie dzieła jak "Flash Gordon" czy "Gwiezdne Wojny" wypadają dosyć krucho wobec osiągnięć pisarzy wspomnianych wyżej.

Powstała nawet skala (tu opisana w języku angielskim), która przedstawia udział czynnika twardej wiedzy naukowej w powstaniu i treści danego dzieła zaliczanego do science fiction. Im większa, tym jest więcej - mniej więcej w przypadku zera mamy do czynienia z dziełem które jest w stanie zlekceważyć wszystkie znane prawa fizyki, a w przypadku największej wartości - szóstki - dzieło jest całkowicie osadzone w znanej rzeczywistości i dotyczy relacji człowieka z autentycznymi osiągnięciami nauki.

W istocie, jeśli brać pod uwagę wartość literacką danego dzieła, zaś kryterium oceny tej wartości to przedstawianie treści edukacyjnej czy "rozwojowo-wychowawczej", użycie terminu science fiction wydaje się uprawnione.

Niemniej, prowadzi to do szeregu nieporozumień. Przytoczone tu dzieła o niskiej wartości naukowej, utożsamiane bywają (a w przypadku Gwiezdnych Wojen są) z science fiction. Nie mają one jednak na celu wchodzić w dyskusję dotyczącą dążeń ludzkości i prawdopodobnych ścieżek jej rozwoju, kształtowania się kultury i moralności w świecie który osiągnął to, co dziś wydaje się niedoścignionym marzeniem.
Ich celem jest osiągnięcie zysku ze sprzedaży rozrywkowego produktu. Same produkty jednak, poza czczą rozrywką, oferują coś jeszcze - egzystencję w innym świecie, oderwanie od szarej rzeczywistości. Sukces rozrywki nie byłby taki pewny, gdyby nie posmak tego, do czego ludzkość upodobała sobie dążyć - do stworzenia lepszego świata.

fantasy-2861815_1920.jpg

Obraz autorstwa użytkownika Stefan Keller z Pixabay

Dla rozróżnienia kosmicznych baśni czy też czysto przygodowych historii od dzieł przesiąkniętych twórczo rozwiniętą wiedzą z różnych nauk, powstał termin space opera.
Podobno początkowo uznany za miano krytyczne wobec danego tekstu. Nie dość wartościowy tekst z gatunku science fiction nazywany był kosmiczną operą.
Gdy jednak okazało się, że dzieła o mniejszej naukowej wartości również mogą funkcjonować i poruszać poważne tematy (głównym przykładem wydaje się "Diuna"), space opera została przyjęta jako nazwa gatunku literackiego. Ma on pewne punkty wspólne z science fiction, ale motywy naukowe traktuje luźniej i w zasadzie jako drugorzędne wobec tego, co dzieje się na pierwszym planie.
Zapotrzebowanie na fantastykę w różnych jej odmianach jest spore, dlatego pojawiły się różne specjalności i mieszanki gatunków. Istnieją dzieła całkowicie fantastyczne, tylko w warunkach wędrówki w przestrzeni kosmicznej - im poświęcona jest etykieta "space fantasy", ale to tylko jedna z wielu etykiet. Zagłębienie się w poszczególne z nich da możliwość sporządzenia większej ilości wpisów w cyklu do którego należy i ten tekst.

Różnice merytoryczne między science fiction a space operą można w sytuacji mocnego zaznaczania się obu gatunków uznać za różnice porównywalne do różnic między książką popularnonaukową a czystą beletrystyką, traktującą o podobnych tematach. Oba nurty mają swoich zwolenników, przeciwników, a przede wszystkim - swoją niszę. Osobiście lubię czytać jedne i drugie, choć na koncie mam o wiele więcej książek z gatunku science fiction.

Sam też jako twórca amator, bardzo lubię tworzyć fantastykę w kostiumie kosmicznym, ale uczciwie przyznaję że to nie wiąże się z ambicjami naukowymi - zamiast smoka jest zbuntowany superkomputer, zamiast rycerza - galaktyczny zwiadowca, a zamiast księżniczki - arsenał nuklearny (księżniczka może być w pakiecie). Wszelkie baśnie lubią egzystować poza teraźniejszością. Kosmos to z jednej strony szlak nieuniknionej przyszłości, z drugiej - wolna przestrzeń, gdzie ludzka wyobraźnia umie zbudować wszystko. Szczególnie to, czego pragnie najbardziej.

Temat kolejnego wpisu pozostanie póki co tajemnicą. Raz na jakiś czas prezentacja niespodzianki bywa wskazana. Pozdrawiam i do następnego razu.

Sort:  

Twój post został podbity głosem @sp-group-up oraz głosami osób podpiętych pod nasz "TRIAL" o łącznej mocy ~0.20$. Zasady otrzymywania głosu z triala @sp-group-up znajdują się tutaj, w zakładce PROJEKTY.

@wadera

Chcesz nas bliżej poznać? Porozmawiać? A może chcesz do nas dołączyć? Zapraszamy na nasz czat: https://discord.gg/rcvWrAD

Coin Marketplace

STEEM 0.19
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 63493.34
ETH 2578.53
USDT 1.00
SBD 2.79