Światopogląd epoki informatycznej (Yuval Harari, "Homo Deus. Krótka historia jutra")

in #polish6 years ago (edited)


Nowa ewangelia


Dobra wiadomość: już wkrótce staniemy się bogami. Nasze zużywające się ciała będą na bieżąco naprawiane przez nanoroboty. Nasze umysły dzięki neuroprotezom i interfejsom mózg-komputer staną się częścią potężnej Superinteligencji. Internet Rzeczy, Drukarki 3D i Poszerzona Rzeczywistość dadzą nam niemal boską  kontrolę nad środowiskiem na Ziemi, a także otworzą drogę do gwiazd.


Jeszcze lepsza wiadomość: tym razem błogosławione Królestwo na Ziemi nie będzie wynikać z religijnej wiary, że Bóg pochyli się nad naszą niedolą i naprawi rzeczywistość. Nie będzie potrzeba żadnego apokaliptycznego “postawienia świata na głowie”. Przeciwnie. Jak pisze izraelski historyk Yuval Harari, wszystko idzie w dobrym kierunku. Po raz pierwszy w historii więcej ludzi umiera z przejedzenia, niż z głodu. Więcej jest samobójców, niż ofiar wojen, przestępstw i terroru razem wziętych. W pewnym sensie jest już tak dobrze, że aby koła gospodarki dalej się kręciły, aby zachować klientów i wyborców - wielkie korporacje, politycy i naukowcy będą zmuszeni zająć się produkcją cudów, dawniej dostępnych tylko bogom. 


Próba zdobycia nieśmiertelności i boskich mocy będzie według Harariego naturalną, logiczną kontynuacją obecnych trendów w technologii, ideologii i gospodarce liberalnej w XXI wieku.


Galaktyka



Nowa apokalipsa



Zła wiadomość: bardzo nieliczni z nas staną się bogami. Cała reszta padnie ofiarą nierówności społecznych, przy których śmieszne wydadzą się obecne różnice zarobków między CEO’s a szeregowymi pracownikami korporacji, czy różnice w rozwoju Zachodu i dawnych kolonii. Tym razem bogatsi będą biologicznie uprzywilejowani, gdyż właśnie lepsze ciała i mózgi to towary, które zdominują produkcję i rynki najbliższej przyszłości. Ale mało kogo będzie na nie stać...


Zdaniem Harariego poprawa sytuacji robotników czy rolników w XIX i XX wieku nie wynikła z natury wolnego rynku czy demokracji. Po prostu ktoś musiał obsługiwać tokarki i karabiny maszynowe, a powstanie Rosji sowieckiej dodatkowo skłaniało przywódców na Zachodzie do łagodzenia napięć, do wspierania masowej edukacji i ubezpieczeń. Obecnie jednak pracą i wojną mogą się spokojnie zająć roboty, drony i sztuczne inteligencje, a komunizm już dawno przestał być poważnym zagrożeniem.


Poza małą elitą zdolną rozumieć i kierować nowymi, algorytmicznymi społeczeństwami - nikt nie będzie potrzebny. Klasa “bezużytecznych”, jak ich nazywa Harari, będzie skazana na wyginięcie, a w najlepszym razie - na niby-życie w celowo uproszczonych, archaicznych, wirtualnych światach (VR).


Gwiazda


Wielka historia



Przepowiednie techno-zbawienia towarzyszą nam już od osiemnastego wieku, a od kilkudziesięciu lat stają się coraz głośniejsze za sprawą transhumanistów. Proroctwa Harariego co prawda wypełniają łamy gazet i budzą podekscytowanie w milionach czytelników i słuchaczy jego wykładów na całym świecie, ale z pewnością nie wystarczyły, aby jego książki polecał Barack Obama i Bill Gates. A już na pewno nie wystarczyły, aby Chris Anderson, szef TED-a, przedstawiał izraelskiego historyka jako “umysł, który myśli w taki sposób, jak nikt inny na naszej planecie”.


Czym Harari zdołał zrobić tak silne wrażenie na Andersonie, dla którego najbardziej zaawansowane technologie i najbardziej olśniewające idee są przecież chlebem powszednim? Zacznę od wyjaśnienia, że do tego, co zawierają jego książki, Harari nie doszedł sam. Sposób, w jaki Harari pisze książki historyczne i prorokuje przyszłość to raczej apogeum ogromnego wysiłku intelektualnego, trwającego od kilkunastu lat. Wysiłek ten nazywa się “wielką historią” (the Big History) lub kosmiczną historią.


Zaczęli to niezależnie od siebie astrofizyk Eric Chaisson z książką Ewolucja Kosmosu (2001) i historyk David Christian z książką Mapy czasu (2005). Nie interesuje ich historia królów czy generałów, historia państwa czy imperiów. Nawet cała historia ludzkości jest dla nich tylko elementem szerszej opowieści: ewolucji materii, informacji, struktur, której pojawiały się począwszy od Wielkiego Wybuchu aż po nasze czasy. Badacze ci łączą kosmologię, astronomię, chemię, biologię i wreszcie nauki o człowieku - w jedną wielką opowieść, która ma nam pokazać nasze miejsce w bezmiarze Wszechświata.


Christian w wywiadzie dla Edge.org nazwał tę nową syntetyzującą dyscyplinę “nowożytną Księgą Rodzaju”.


Planeta


Szkoła, którą uczniowie kochają



Christian wspomina, że już pierwsze próby wprowadzania wielkiej historii w szkołach spotkały się z ogromnym entuzjazmem uczniów. Dlaczego nienawidzimy szkoły, chociaż jednocześnie dorastamy, gorączkowo szukając jakiegoś sensu i swojego miejsca w otaczającym nas świecie? Otóż dlatego, że jedno z drugim nie ma ze sobą nic wspólnego! Każdy przedmiot mówi osobnym językiem i nie łączą się one ze sobą w spójną opowieść, mogącą nam - jak religijna katecheza - pokazać skąd przychodzimy, kim jesteśmy, co robić i co nas czeka. 


Wielka historia próbuje odpowiedzieć dokładnie na te właśnie pytania: opiera się jednak nie na metafizycznych dogmatach, ale na syntezie wiedzy z dyscyplin naukowych. Chaisson odkrył niezwykłe prawo wzrostu złożoności różnych struktur w Kosmosie, od galaktyk, poprzez gwiazdy, planety, rośliny, zwierzęta, aż po ludzki mózg i nasze społeczeństwa. Okazuje się, że złożoność wzrasta wraz z ilością energii przepływającej przez jednostkę masy w określonym czasie. Np. energia gwiazd jest monstrualna. Równie ogromne są jednak także ich masy, co oznacza, że w każdej sekundzie przez każdy gram masy gwiazd przepływa stosunkowo mało energii. Z kolei ludzki mózg jest stosunkowo niewielki, co oznacza, że energia przepływająca przez każdy gram mózgu w ciągu sekundy jest o całe rzędy wielkości większa, niż w przypadku jednego grama materii w gwiazdach. Stopień złożoności mózgu jest także bez porównania większy. 


Zależności odkrywane przez Chaissona i innych uprawiających “wielką historię” pozwalają w ten sposób wiązać w jedną opowieść zjawiska, wcześniej rozdzielone poprzez różne nauki: takie jak gwiazdy, zwierzęta, czy ludzkie cywilizacje. Tutaj jednak pojawił się problem, gdyż wszystkie te badania - przed Hararim - możliwe były tylko na bardzo wysokim stopniu abstrakcji.


Roślina


Jak opowiedzieć o ludziach?



Człowiek nie żyje wśród atomów, gramów, bitów i genów. Żyjemy wśród banknotów, piecyków do grilla, książeczek do nabożeństwa i muzyki z Youtube. Harari być może nie jest pierwszym z badaczy wielkiej historii, który to zrozumiał, ale na pewno pierwszym, który potrafi o tym opowiadać. Opowieść od Wielkiego Wybuchu do pojawienia się homo sapiens zajmuje może jeden procent jego książek. 


Cała reszta to nasza ludzka historia.


Zresztą, nie do końca “nasza”. Harari powołuje się na doświadczenia psychologów, według których co najwyżej 150 osób jest w stanie współpracować w oparciu o bezpośrednie znajomości i zaufanie. W większych grupach zaufanie opiera się o porządki i twory, istniejące wyłącznie w naszej masowej wyobraźni: fikcje. I to zmaganie się odmiennych fikcji, a nie nasze decyzje, od zawsze decydowały o losach ludzi i narodów.


Zwierzę


Historia fikcji



Harari opowiada minione tysiąclecia i cywilizacje jako historię fikcyjnych tworów, takich jak bogowie, pieniądze czy kolonialne imperia. Dopiero w ramach fikcyjnej opowieści - jako chłopi pańszczyźniani, rewolucjoniści albo udziałowcy korporacji - poszczególne jednostki wytyczają swoje zadania i nadają sens życiu. Współpraca może wykroczyć poza 150 osób i sięgnąć milionów. (W przypadkach religii monoteistycznych i użytkowników Facebooka - nawet miliardów).


Dlaczego wierzymy w te fikcje? Harari opowiada historię średniowiecznego angielskiego rycerza o imieniu John, który po zdobyciu Jerozolimy przez muzułmanów w roku 1187 postanowił wyruszyć do Ziemi Świętej na ogłoszoną przez papieża krucjatę. Harari zastanawia się: Co skłoniło tego rycerza do porzucenia wygodnego życia w jego zamku i niebezpiecznej wyprawy do kraju, z którym wcześniej nie miał nic wspólnego?


Odpowiedzią jest cała historia życia, wychowania i kultury, otaczającej Johna. Jako dziecko wysłuchiwał on rodzinnych legend o wyprawie jego dziadka na jedną z poprzednich krucjat i patrzył na jego otoczony kultem miecz, zawieszony nad kominkiem. Potem był widzem przedstawień, ukazujących dzielnych chrześcijan, broniących Jerozolimy. W niedzielę podczas mszy w kościele podziwiał kolorowy witraż, na którym Godfryd z Bouillon zmagał się z odrażającymi muzułmanami…


I tak dalej, i tak dalej. “W ten sposób - wyjaśnia Harari - oczko za oczkiem, średniowieczna cywilizacja rozpościerała swoją sieć znaczeń, łapiąc w nią Johna i jemu współczesnych jak muchy”.


Ludzki system nerwowy i mózg


Fikcje XX i XXI wieku



Najbardziej według mnie wartościową częścią książki Harariego są jego opisy, jak powstawały i upadały te opowieści o świecie i człowieku, w jaki wierzyli nasi rodzice i w jakie my sami wciąż jeszcze wierzymy. 


Na przykład fikcja praw człowieka. Rycerz John mógł się mylić, wierząc, że ma sens zabijanie muzułmanów i jest to coś, za co dobry Bóg weźmie go do chrześcijańskiego nieba. Ale - pyta Harari - czy z równą łatwością uwierzymy, że młody Anglik o imieniu John, który dziś wyjeżdża na Bliski Wschód w ramach misji humanitarnych - także ulega podobnemu złudzeniu? Możemy się zgodzić, że fikcją była opowieść komunistów o prawach rozwoju historii i konieczności przejęcia władzy przez robotników. Ale czy równie łatwo uwierzymy w fikcyjność takich wartości jak wolny rynek, prawo do prywatności, więzi rodzinne, tolerancja religijna czy demokracja? 


Czy zaakceptujemy, że to, czemu poświęcamy życie i wierzymy z całego serca - może być już za dwa, trzy pokolenia równie bezsensowne dla naszych potomków, jak dla nas bezsensowne wydaje się dzisiaj zabijanie innowierców dla zbawienia duszy?


Społeczeństwo


Algorytmy



Książki Harariego się z nami nie patyczkują.


Recenzentka New York Timesa, pisząca o “Homo Deus”, wskazała zapowiadane przez Harariego dramatyczne zmiany społeczne, a nawet możliwe ingerencje w ludzką naturę (jakie ja opisałem na samym początku tego artykułu). Zarazem jednak bardzo mocno podkreśliła, że punkt wyjścia autora może być chybiony. Tym punktem wyjścia jest jej zdaniem przekonanie, że żywe organizmy, w tym także człowiek - są w gruncie rzeczy algorytmami.


Algorytmy to recepty. System otrzymuje pewne dane wejściowe, a potem przetwarza je według pewnej recepty - i otrzymujemy pewne dane wyjściowe. Na przykład kucharz kupuje warzywa, kurczaka, przyprawy, miesza je i gotuje wedle pewnej recepty - i mamy rosół. Rycerz John spotyka papieskiego posłańca z wieścią o krucjacie, zastanawia się nad tym - i efektem jest jego wyprawa, aby zabijać muzułmanów. Współczesny John, działający w Amnesty International, czyta w swoim news feed o użyciu broni chemicznej w Syrii, zastanawia się nad tym - a efekt to jego udział w konwoju humanitarnym, dostarczającym leki muzułmanom.


Recenzentka szacownego NYT z satysfakcją punktuje Harariego: dopiero na kilka stron przed końcowymi przypisami autor zdradza nam, że człowiek wcale może nie być układanką złożoną z ewolucyjnych algorytmów! Wiele nauk szczegółowych na to wskazuje, ale żadna z nich nie powiedziała jeszcze w tej sprawie ostatniego słowa.


Zapomniała dodać, że dla przepowiedni Harariego nie ma to najmniejszego znaczenia.



Yuval Harari, Homo Deus (wersja anglojęzyczna)


Prawdziwi bogowie tej Ziemi



Mało kto nie słyszał o “samolubnym genie” Dawkinsa. Według tej teorii realnością na Ziemi nie jest ani Tomaszowa historia Zbawienia, ani platońskie idee, ale ewolucyjne zmagania różnych wersji genów. Cała nasza historia - mutacje ciał, seks, choroby, Pan Bóg, wojny, symfonie - to tylko poligon, na którym różne ekspresje genów walczą o jak najwyższe oceny. Dawkins stworzył także pojęcie “memu” - czyli jakby wersję genu, gdzie nie nasze ciała, ale nasze umysły i społeczeństwa są poligonem.


Harariemu to nie wystarczyło. Patrząc z niewiarygodnym spokojem i dystansem na tysiąclecia naszych bratobójczych rzezi, miłości, coraz nowszych technologii i coraz subtelniejszej sztuki - ten izraelski historyk uznał, że tak naprawdę rządzą tym światem opowieści. O Marduku, o Jahwe. O jaskini i cieniach na ścianie. O chórach anielskich. O pieniądzu i wolnym rynku. O prawach człowieka. O korporacjach. O algorytmach.


Prawdziwość przekonania, że organizmy to algorytmy nie ma znaczenia dlatego, że dla powstania fikcyjnych porządków organizujących nasze życie (jak chrześcijaństwo albo system bankowy) wystarcza masowa wiara w ich realność. Zdaniem Harariego, sygnały ze strony nauk są wystarczająco silne, aby nowa fikcja powstała i nowe pokolenia zaczęły wokół niej organizować swe marzenia, zwyczaje, technologie.


Harari mocno podkreśla, że fikcje nie są czymś z natury złym, kłamstwami. Dzięki nim mogliśmy zorganizować się w ogromne społeczności i zdominować Ziemię. Ale jednocześnie nie sposób ich kontrolować, a czasami ich efekty są zupełnie inne, niż przewidywaliśmy. (Na przykład komunizm, który doprowadził do totalitarnego horroru w Rosji, a poprawił sytuację robotników na zachodzie Europy).


Jeśli chcecie widzieć, z jakimi opowieściami właśnie się żegnamy i w jakie będą wierzyć nasze wnuki, przeczytajcie “Homo Deus”. To ironiczny tytuł. A jednak - moim zdaniem - bardziej niż jakiekolwiek dywagacje filozofów czy intelektualne fikołki tzw. think tanków, ta książka zawiera klucz. “Lektura obowiązkowa - mówi z przekonaniem Chris Anderson z TED-a - nie mamy nikogo bardziej zdolnego, aby nam wyjaśnić, co na litość Boską dzieje się dziś na tym świecie!”.


Książkę “Homo Deus” po polsku wydało przed kilkoma dniami Wydawnictwo Literackie.




Napisałem na podstawie:


Yuval Harari, Homo Deus, London 2015. (polskie wydanie: Homo deus. Krótka historia jutra, Kraków 2018)


Korzystałem także z:


Yuval Noah Harari, Nationalism vs. globalism: the new political divide, TED Dialogues (zapis po angielsku)

David Christian, We need a modern origin story

Eric Chaisson, The natural science underlying the Big History

John Pavlus, Searching for the Algorithms underlying life

Jennifer Senior, Homo Deus Foresees a Godlike Future (NYT review)


Źródła zdjęć: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7.


Zgłaszam do konkursu "W labiryncie świata" w temacie "Wiedza i mądrość, filozofia i światopogląd"

Zgłaszam do konkursu "Tematy Tygodnia" w temacie "Kult solarny" (kultury, bóstwa itp.)



Sort:  

Czuję, że to może być jedna z książek, których potrzebuję w życiu. Świetny tekst, dzięki.

Muszę ci powiedzieć, że nie znam innego humanisty, który do tego stopnia co Harari trzymałby rękę na pulsie nauk ścisłych - i jednocześnie pisał tak świetnie, i z takim rozsądkiem, i taką ogromną wiedzą historyczną. Mam nadzieję, że polskie tłumaczenie to oddaje. Szczerze polecam!

Świetne upvote i orzeł w nagrodę
1122352.jpg

Doskonała robota, gratuluje!

Dobry materiał !

Profesjonalna recenzja. Brawo!

Rycerz John mógł się mylić, wierząc, że ma sens zabijanie muzułmanów i jest to coś, za co dobry Bóg weźmie go do chrześcijańskiego nieba.

ekhm raczej nikt nie wierzył że zabijając muzułmanów zasłuży sobie na niebo :) Zabijanie muzułmanów było skutkiem ubocznym dążenia "krzyżowców" do powstrzymania muzułmanów przed zarzynaniem chrześcijańskich pielgrzymów. I to było to dobro. Gotowość do poświęcenia swojego życia by chronić bezbronnych i niewinnych. Zresztą w chrześcijańskiej doktrynie nie ma czegoś takiego jak "zasłużenie sobie na niebo". Nie idziemy do nieba za zasługi.

Abstrahuje tu oczywiście od tego jak w praktyce wyglądały Krucjaty (chociaż ich współczesny obraz jest bardzo mocno wykoślawiony przez propagandę antykatolicką).

Przepraszam za czepianie się wyrwanego zdania bez odnoszenia się do całości, trochę mi nie starcza czasu żeby to na spokojnie, ze zrozumieniem przeczytać na tyle by móc sensownie skomentować ;)

Dzięki za merytoryczne uwagi.

Sprawdziłem w książce. Harari przypisuje krzyżowcom chęć "walki z niewiernymi" dla "wyzwolenia Ziemi Świętej". Nie znam za dobrze tego okresu historii. Czy chodziło tylko o ochronę pielgrzymów, czy także o przejęcie terytorium?

Zależy komu, celem pierwotnym ochrona pielgrzymów, oczywiście odbicie z rąk muzułmanów Ziemi Świętej też było celem, celem pośrednim. Utworzono Królestwo Niebieskie, ale celem jego miało być zabezpieczenie tych ziem przed krwawymi muzułmanami. Wiec Harari nie pisze nie prawdy, ale
być może pomija przyczyny. No i właśnie ODZYSKANIE. Nie podbój. To muzułmanie byli tam religią późniejszą. A swoje wyznanie przynosili na mieczach. Mahomet nie był prorokiem pokoju, był brutalnym zdobywcą. Muzułmanie byli agresorami, chrześcijaństwo na tych akurat ziemiach się tylko broniło.

Coin Marketplace

STEEM 0.19
TRX 0.14
JST 0.030
BTC 59737.47
ETH 3186.24
USDT 1.00
SBD 2.43