Fetysz zdrowia

in #pl-zdrowie6 years ago (edited)


We know what a healthy diet is. Now can we stop arguing about it?
~David L. Katz

Wstęp, czyli dlaczego dziś będzie długie marudzenie na temat ludzi od zdrowego trybu życia

Witajcie :) Tematem który chciałem podjąć będzie eko, bio, naturalny, zdrowy tryb życia, wolny od GMO, glutenu, bigpharmy, szczepionek, i wolny od myślenia... Jak widać już na początku nie kryję odrobinę złośliwej krytyki. Ale w dalszej części artykułu mam nadzieję nie wyśmiewać jedynie, a raczej w miarę spójnie przedstawić swoją krytykę pewnych środowisk, skrajnego, nieracjonalnego, nieskutecznego nastawienia odnośnie zdrowego trybu życia. Jeśli więc pierwsze zdanie tego artykułu Cię oburzyło lub uraziło, zapraszam mimo wszystko do czytania dalej. Jakich środowisk krytyki się podejmuję, możecie już domyślać się po słowach kluczach użytych przed chwilą.

Temat którego się podejmuję jest bardzo szeroki oraz bardzo zmienny, i w wielu miejscach przedstawiam swoje zdanie w formie zdecydowanej, bez miejsca na wątpliwości ("nie ma sensu zastanawiać się nad X, po co robić Y, wystarczy przecież Z") dlatego na wstępie zaznaczam, że jest to spojrzenie subiektywne, choć uważam, że odpowiednie dla "Kowalskiego" ale też spojrzenie mocno ogólne - to jest właśnie zaleta tego spojrzenia, ogólne i w miarę ponadczasowe, nie ważne ile nowych szokujących badań na temat zdrowia, a raczej artykułów w kolorowych gazetkach się pojawi. Staram się tutaj przedstawić pewne reguły kciuka w poruszaniu się po świecie zdrowia, a nie jedynie konkretne rady. Ten artykuł to bardziej moje spostrzeżenia na dany temat które chciałem jakoś sformalizować. Z góry też zaznaczam, że z założenia mocno opieram się na naukowym spojrzeniu (mimo, że tekst nie będzie akademicki i pełen naukowych przypisów) i taka jest moja pozycja wyjściowa w tych tematach - uważam, że żadna inna pozycja nie ma sensu. Jeśli więc czytelniku jesteś osobą która po przeczytaniu całego wywodu ma zamiar napisać w komentarzu "powołujesz się na naukę, a nauka to nie wszystko, homeopatia ma duchowe moce i ja to wiem, bo moja babcia wyleczyła się tak z raka płuc" to może jednak daruj sobie i nie czytaj, bo tak jak dyskusję na temat problemów w świecie nauki albo na temat jakości badań lub wyższości metaanaliz nad pojedynczym małym badaniem rozumiem, tak kompletne odrzucanie nauki i powoływanie się na transcendentalność w rozmowie na temat zdrowia uważam za pomyłkę i coś co nie zasługuje na miejsce przy stole debaty.

Nie jestem też osobą która ogólnie kpi z dbania o zdrowie, bo twierdzi, że z życia należy korzystać, więc trzeba regularnie popijać spore ilości alkoholu i palić. "Bo w końcu na coś trzeba umrzeć, co nie? A nie będzie jakiś zielony hipster mówił mi jak mam żyć". Nie, nie o to chodzi. Sam dbam o zdrowie i uważam, że świadomość społeczeństwa na ten temat jest bardzo ważna. Chcę po prostu przedstawić racjonalne moim zdaniem podejście do tych kwestii i skrytykować to nieracjonalne.

Zacznijmy więc od przedstawienia dwóch problemów stojących za stanem rzeczy który krytykuję, i dwóch objawów, efektów.

Problem numer 1 - zdrowotny dysonans poznawczy społeczeństwa

Dysonans poznawczy - pojęcie znane zapewne wielu z Was. Oznacza dylemat który zachodzi w naszej głowie na przykład gdy robimy coś, o czym wiemy, że jest dla nas złe. Typowym przykładem jest więc palenie papierosów w sytuacji gdy doskonale wiemy, że mocno zwiększa to nasze szanse na raka i przedwczesną śmierć. Dlatego dysonans, zderzenie tych dwóch rzeczy, naszej wiedzy i akcji które nie są spójne, naciska nas na jakieś rozwiązanie tego konfliktu, pozbycie się tego mentalnego niewygodnego "kamyka w bucie" który nas gryzie. Rozwiązaniem zwykle jest więc wymówka, na przykład "to tylko jeden raz", "od nowego roku rzucę" i tak dalej.

Dysonans poznawczy stoi za kolejnym ciekawszym mechanizmem. Mianowicie może on znacznie wpływać na nasze postawy względem pewnych rzeczy. Przykładowo ludzie którzy poddali się pokusie ściągania na egzaminie, by umniejszyć swój dysonans mogą zmienić swoje nastawienie względem ściągania, twierdząc, że to nie jest wcale takie wielkie zło i właściwie to nikt na tym nie cierpi. Działa to też w drugą stronę, ludzie którzy oparli się pokusie ściągania, mogą mieć ostrzejsze nastawienie względem tego przewinienia, donosić na swoich kolegów którym ściągać się udało, będą uważać to za moralnie naganną czynność - w końcu muszą sami sobie jakoś wyjaśnić to, że nie skorzystali z okazji na lepszą ocenę ściągając. Z podobnego powodu uważa się, że niektórzy z ostro walczących przeciwko homoseksualistom sami tak naprawdę są homoseksualistami, a walka z homoseksualizmem i ostre nastawienie względem tegoż, jest próbą złagodzenia ich dysonansu poznawczego wynikającego z tego, że w życiu nigdy nie zaakceptowali swojej natury homoseksualnej, może kiedyś podjęli szereg decyzji tłumiących tę naturę i muszą teraz jakoś to sobie wytłumaczyć - na przykład tym, że homoseksualizm to czyste piekielne zło. Tutaj fragment z książki "Człowiek - istota społeczna", znanego psychologa społecznego Elliota Aronsona, cytat posiadam niestety jedynie w wersji angielskojęzycznej:

[...] Suppose that, after a difficult struggle, you decide to cheat. How do you reduce the dissonance? [...] In this instance, an efficacious path of dissonance reduction would entail a change in your attitude about cheating. In short, you will adopt a more lenient attitude. Your reasoning might go something like this: "Cheating isn't so bad under some circumstances. As long as nobody gets hurt, it's really not very immoral. Anybody would do it. Therefore, it's a part of human nature — so how could it be bad? Since it is only human, those who get caughtc heating should not be severely punished but should be treated with understanding." Suppose that, after a difficult struggle, you decide not to cheat. How would you reduce dissonance? Once again, you could change your attitude about the morality of the act — but in the opposite direction. That is, in order to justify giving up a good grade, you must convince yourself thatc heating is a heinous sin, that it's one of the lowest things a person can do, and that cheaters should be found out and severely punished. The interesting and important thing to remember here is that two people acting in the two different ways described above could have started out with almost identical attitudes. [...] The data from Mills's experimentare provocative indeed. One thing they suggest is that the most zealous opponents of a given position are not those who have always been distant from that position. For example, one might hazard a guess that the people who are mostangry at the apparent sexual freedomassociated with the current generation of young people may not bethose who have never been tempted to engage in casual sexual activity themselves. Indeed, Mills's data suggest the possibility that the people who have the strongest need to crack down hard on this sort of behavior are those who have been sorely tempted, who came dangerously close to giving in to this temptation, but who finally resisted. People who almost decide to live in glass houses are frequently the ones who are most prone to throw stones.

Okay, dobra, ale co to ma do tematu zdrowego żywienia, pytacie? Stawiam luźną hipotezę, że w skali społeczeństwa możemy obserwować taki dysonans poznawczy związany z wyrzutami sumienia na temat prowadzenia niezdrowego trybu życia.

W naszym społeczeństwie niezmiernie łatwo zaniedbać swoje zdrowie, prowadzimy siedzący tryb życia, najłatwiej dostępna żywność jest najbardziej niezdrowa, zaburzamy swój rytm dobowy elektroniką i wszystkim co emituje jasno błękitne światło (nowoczesne lampy uliczne), zanieczyszczamy powietrze w miejscach gdzie żyje najwięcej ludzi czyli w miastach, zanieczyszczenia przyjmują też formę dźwiękową - ludzie w miastach szybciej mają problemy ze słuchem niż ci żyjący na wsi, ba! zanieczyszczamy nawet nocną ciemność sztucznym oświetleniem - co ma znaczny wpływ na naturę i nas samych, jak już wspomniałem wyżej przy rytmie dobowym.

W natłoku tych wszystkich zdrowotnych katastrof pojawia się on, Bio-eko-naturalny John, osobnik który postanowił zadbać o swoje zdrowie i sprzeciwił się pokusie jedzenia batoników, postanowił regularnie biegać i tak dalej i tak dalej, ale całe otoczenie nadal jest jakie jest, i mocno go korci by zjeść Snickersa, dlatego jego nastawienie do zdrowia się zradykalizowało w drugą stronę - sfetyszyzowało, jak mówi tytuł tego artykułu. Zaczął słuchać pseudonaukowych guru, ostro krytykować wszystko co jest "sztucznym" produktem cywilizacji i w ślepy sposób popierać wszystko co jest naturalne, bio i ekologiczne, mimo tego, że nie ma on zielonego (hehe, zielonego...) pojęcia co oznaczają określenia "ekologiczne" i "bio". Poważnie, zapytajcie kiedyś takiej osoby co oznacza słowo "ekologiczne" i porównajcie sobie to z definicją słownikową. I tak powstaje podatny grunt na wszelkie diety, mody zdrowotne, produkty mające zapewnić zdrowie, wymyślone i nieistniejące choroby, procedury które wyrządzą nam więcej szkody niż pożytku i na koniec - wszelkich znachorów i specjalistów od zdrowia którzy mogą nam zaszkodzić.

Na obrazku widzimy Roba Lowe, aktora który w serialu typu mockumentary "Parks and Recreation" grał Chrisa Traegera, postać posiadającą obsesję na punkcie zdrowia. Obsesję przerysowaną w serialu do poziomu komicznego, jak przystało na serial komediowy. Poniżej wideo próbka z wyciętymi scenami z tą postacią, jeśli macie ochotę:

Problem numer 2 - wpływ mediów i środowisk "zdrowego trybu życia" na zdezorientowanego Kowalskiego

I mamy teraz Kowalskiego, takiego który już ma skrajne nastawienie do tematów zdrowia i doszukuje się wszędzie zagrożeń, albo i takiego który po prostu chce prowadzić zdrowy tryb życia - i chwała mu za to. Jeden i drugi natrafi jednak, a właściwie to natrafia przez większą część życia, na wspomnianych "ekspertów" od zdrowia, kolorowe gazetki z idiotycznymi dietami - czerwonymi, zielonymi, letnimi, paleo, media ciągle donoszące o nowych to odkryciach naukowców, programy śniadaniowe mówiące dziś, że rodzynki dobrze wpłyną na Twoją cerę, a jutro, że rodzynki zawierają szkodliwe pestycydy, na internetowe artykuły o tym, że spisek bigpharmy doprowadził do szczepionek powodujących autyzm, i wszystko to dlatego, że bigpharma kieruje się pieniędzmi - mimo tego, że Andrew Wakefield, człowiek od którego pochodzi teza o autyzmie powodowanego szczepionkami jest oszustem, stracił prawo do wykonywania zawodu i wszystko wskazuje na to, że dopuścił się tego oszustwa właśnie dla pieniędzy. Naprawdę, sprawdźcie portale swoich ulubionych szamanów narzekających, że współczesny świat medycyny jest zły, bo kieruje się zyskiem i nie należy się słuchać lekarzy - sprawdźcie, czy czasem nie mają na swoich stronach sekcji "sklep online" z suplementami diety kosztującymi 3x więcej niż w normalnej aptece. Jerzy Zięba swój sklepik ma. :>


Oh, ah, to będzie chyba dieta czerwono-czarna. Prawie jak drzewa czerwono-czarne. Pozdro dla informatyków ;)

Co stoi za niekończącymi się nowymi dietami w kolorowych gazetkach? Przyciąganie i utrzymywanie czytelników. Kolorowe gazety nie pozostały by długo na rynku gdyby raz a porządnie przedstawiły nam proste vademecum zdrowego życia, proste reguły kciuka którymi można by kierować się na co dzień, zrobić z nich nawyki i zostawić zmartwienia na temat zdrowia gdzieś z tyłu głowy. Ale za to mogą wydawać co miesiąc nowy numer swojej gazetki, z dietą czerwoną opartą na czerwonych warzywach i owocach, dietą na schudnięcie po świątecznym obżarstwie, dietą antyrakową, dietą na dobrą cerę, dietą na dobry sen, przepisem na zdrowe stawy opartym wyłącznie na odpowiednim odżywianiu...

Co stoi za poglądem, że nauka nie jest pewna tego co jest zdrowe i ciągle zmienia zdanie? Media szukające ciągle sensacji, również by utrzymać widzów i czytelników. Tak, nauka zmienia zdanie na pewne rzeczy i właśnie między innymi w tym tkwi jej moc. Nie polega ona na doktrynach takich jak na przykład "jajka są złe i koniec kropka", tylko kieruje się coraz to nowymi badaniami. Winą mediów jest jednak to, że pojedyncze badanie które pokazuje, że na próbie 100 osób dowiedziono iż spożywanie 3 jaj tygodniowo koreluje ze zwiększoną szansą na problemy z kolanami o nieistotne kilka procent, przedstawiają widzowi tak:

TO JUŻ PEWNE, UNIWERSYTET W MICHIGAN DOWIÓDŁ IŻ JAJA POWODUJĄ BÓL KOLAN

I nikt nie bierze pod uwagę, że to tylko jedno badanie, nie wytłumaczy widzowi czym jest korelacja, a czym relacja przyczyna-skutek. Nikt nie przedstawi szerokiego obrazu wynikającego z całego spektrum dostępnych badań na temat jaj. Tutaj obowiązkowo muszę wrzucić pewien komiks:

Wszystko to miesza w głowach i sprawia, że taki Kowalski często się poddaje, bo sam już nie wie co jest zdrowe a co nie, albo staje się ekstremistą zdrowego trybu życia.

Efekt numer 1 - bzdury

Jednym z dwóch problemów który mam z takimi ekstremistami i ich nastawieniem jest powtarzanie bajek nie mających poparcia w nauce. I nie zrozumcie mnie źle - są rzeczy które nie są jeszcze udowodnione naukowo albo nie są zbadane, bo temat w ogóle podjęty nie został, i wcale to ich nie dyskwalifikuje. Nie należy być ślepo nastawionym na postępowanie jedynie zgodnie z tym co zostało "udowodnione naukowo", a analizując podejście nauki do danego tematu trzeba też obowiązkowo mieć świadomość tego jaka jest różnica między pojedynczym badaniem średniej jakości, a konsensusem naukowym i oparciem w wielu badaniach lub metaanalizach. Tak zwany cherry picking oznacza wybieranie sobie jedynie tych badań które popierają naszą tezę, w momencie gdy istnieje tak samo duża ilość badań przeciwnych. Dopiero gdy istnieje konsensus naukowy lub ogromna przewaga badań dobrej jakości, wtedy możemy być bardziej pewni zdania na ten temat.

Jednak taki ekstremista wspomniany w poprzednim punkcie będzie proponował rozwiązania które nie tylko nie zostały zbadane naukowo ale nie mają też żadnych podstaw oprócz ideologicznych. Często są to rzeczy wywodzące się z pojedynczego guru lub ideologii - guru diety paleo, ideologii bezglutenowej i tak dalej. Ekstremista zachęci Was do diety która ma niszczący wpływ na nasz organizm, zaoferuje inwazyjne badania które mają na celu zdiagnozować nieistniejące w ogóle choroby, albo całe procedury medyczne, takie jak odkwaszanie, zakwaszanie organizmu, detoksy i inne nie mające podstaw wymysły mające zaspokoić umysł spragniony dążenia ku zdrowiu, naopowiada bajek, że GMO jest szkodliwe, podczas gdy nie ma żadnego dowodu na to, że GMO samo w sobie jest szkodliwe. Może kiedyś się okaże, że jest szkodliwe? Tak, tak samo jak może kiedyś się okaże, że używanie komórek sprzyja zwyrodnieniu stawów kolanowych. Może tak, a może nie, badania prowadzone od wielu dekad jak na razie udowadniają, że nie.


Zięba zwyczajna. Uznałem, że będzie pasować do podpunktu "bzdury"

Ostatnio pod jakimś artykułem przeczytałem czyiś komentarz na temat tego, że najzdrowsza na świecie jest dieta chińska. Że to dlatego, bo w tradycyjnej chińskiej diecie zupę gotuje się na ogniu przez 5 dni, przez który to czas "nabiera ona energii ognia". Co istotne, składniki do tej zupy wrzuca się też w odpowiedniej kolejności przewidzianej przez jakąś tam starodawną chińską tradycję. To wszystko czyni takie chińskie dania lekiem na wszystko. I teraz pytanie, co jest bardziej prawdopodobne, że odpowiednia kolejność wrzucania składników rzeczywiście ma wpływ na biochemiczny skład i właściwości takiej zupy, czy, że jest to po prostu bzdura, mówiąc dosadnie lub mówiąc ładniej - tradycja nie mająca głębszego sensu? Czy autor mówiąc o nabieraniu energii ognia przez 5 dni miał na myśli energię cieplną, którą zupa może nabrać równie dobrze przez godzinę podczas przygotowywania obiadu, czy, że chodzi o jakieś czary mary i niewyjaśnioną bliżej energię której "nauka nie jest w stanie zobaczyć"? Pytanie oczywiście retoryczne. Sami zdecydujcie, czy jest sens się w coś takiego zagłębiać czy nie lepiej po prostu ugotować sobie samodzielnie rosół - trochę krócej niż w 5 dni.

Efekt numer 2 - zbędne drobnostki, a nie szerszy obraz

Ok, zakładamy, że fanatyk zdrowia ma rację, to co przytacza jest poparte badaniami lub jeśli nie badaniami to jakimiś racjonalnymi argumentami, nie są to porzekadła ludowe, błędy logiczne typu "to co naturalne to na pewno dobre, a sztuczne to na pewno złe", albo mądrości jakiegoś znanego znachora. Mimo to nadal często mam inny problem. Drugim problemem jaki mam z takimi ludźmi jest szukanie dziury w całym. A dokładniej, szukanie małych dziur w całym, przy niejednokrotnym ignorowaniu dziur dużych, albo gdy duże dziury zostały już załatane i można spokojnie temat odpuścić. Wielu badaczy zdrowego trybu życia spędza nad tym dużo czasu jakby było to hobby, a ich zasady są nieefektywne. Innymi słowy, konkretnie - od lat jako ludzkość znamy najważniejsze zasady zdrowego trybu życia. Nieprawdą jest, że nauka nie oferuje tutaj odpowiedzi, że jest niepewna, że można polegać jedynie na guru z konkretnymi dietami autorskimi. Podstawowe zasady są nam znane i są proste, to są te duże dziury które trzeba załatać i zwykle wystarczy je załatać, bez przejmowania się malutkimi dziurami:

  • jedz głównie rośliny - owoce, warzywa, kasze
  • unikaj produktów wysoce przetworzonych, smażonych, im mniej kupujesz rzeczy które mają podany skład tym lepiej
  • nie przejadaj się, szczególnie o późnych godzinach
  • dbaj o higienę mentalną, niweluj stres
  • ruszaj się i przerywaj długie okresy siedzenia w bezruchu, np. nie siedź 8h przy biurku
  • wysypiaj się regularnie, dobrze i wystarczająco dużo (byle nie leżeć w łóżku godzinami gdy już snu nie potrzebujesz)

Tylko tyle i aż tyle. Zasady te są uniwersalne, proste, znane nauce od dawna i jednocześnie dają duże efekty. Skompilowałem je z różnych źródeł, między innymi z powiedzenia Michael'a Pollana "eat food, mostly plants, not too much" omawianego w tym materiale o świetnym tytule "Wiemy jak wygląda zdrowa dieta. Czy możemy przestać się na ten temat kłócić?", książek typu "A Short Guide to a Long Life" i innych zdroworozsądkowo podchodzących do tematu, oraz ogólnie przyjętych konsensusów naukowych, jak np. ten, że tłuszcze trans są be i należy ich unikać.

  • Dyskusje na temat tego czy zdrowsza jest osoba która je od czasu do czasu kotlety czy weganin nie mają sensu dla Kowalskiego. Jedz głównie rośliny. Głównie, nie wyłącznie. Prosta zasada kciuka. Chyba, że podoba Ci się idea weganizmu, martwisz się mordowaniem zwierząt - ok, to przejdź na weganizm ale nie wykrzykuj na około, że dieta wegańska jest jedyną zdrową, bo nie jest.

  • Pytanie "czy owoc, warzywa, produkt X jest zdrowy" też nie mają sensu. Zdrowa jest dieta, styl życia, ogólny zbiór produktów. Istnieją pewne rzeczy wyjątkowo szkodliwe, tak, ale generalnie nie ma czegoś takiego, że marchewka jest zdrowa, a ogórki trochę mniej - warzywa są zdrowe, a przetworzone jedzenie niezdrowe. Jedzenie warzyw zamiast czipsów jest zdrowe.

  • Dyskusje na temat tego czy dodatek E123 jest zdrowy czy nie, nie mają sensu dla Kowalskiego. Unikaj produktów przetworzonych, kupuj surowe produkty i przygotowuj jedzenie sam gdy tylko możesz. Prosta zasada kciuka.

  • Debata na temat tego czy należy biegać z rana czy w południe, czy wschodnie zen jest lepsze niż siłownia nie mają sensu. Po prostu się ruszaj robiąc to co sprawia Ci przyjemność i odejdź od czasu do czasu od biurka w pracy, przerywając wielogodzinne siedzenie. Prosta zasada.

  • Omawianie diet które utrzymasz może przez miesiąc nie ma sensu. Dieta to ma być sposób odżywiania się praktykowany na przykład przez większą część życia, coś o czym nie musisz nawet myśleć czy mieć zapisane na kartce, a nie jakaś tymczasowa zmiana zasad żywieniowych na kilka tygodni, coś w rodzaju "jestem na diecie odchudzającej która zakłada tydzień czasu jedzenia sałaty, a potem tydzień pomidorów". Na przykład "dieta Greków składa się w znacznej ilości z sera feta i oliwek", albo "aborygeni w swojej diecie od lat mają dzikie rośliny i orzechy" to są prawidłowe użycia słowa dieta. Określenie "dieta odchudzająca" to błędne, potoczne użycie słowa "dieta".

  • Rozmowy w internecie o tym, czy obecnie owoce mają mniej wartości odżywczych niż 200 lat temu nie mają sensu - po prostu jedz dużo owoców i warzyw. Nie, nie poświęcaj połowy życia na ustalenie czy te które kupujesz są bio lub eko i czy nie mają pestycydów, bo to nie ma znaczenia - niektóre badania mówią, że produkty "eko" i nieeko nie mają żadnych istotnych różnic w kwestii wartości odżywczych, inne mówią że jakieś różnice istnieją, ale nie zawsze na korzyść produktów "eko", jeśli natomiast chodzi o pestycydy - nawozy i substancje stosowane przy produkcji produktów certyfikowanych jako bio wcale nie muszą być dla Ciebie zdrowsze, mogą być gorzej przebadane niż te stosowane powszechnie. Pestycydy mają wyznaczone limity stosowania i ich negatywny wpływ na organizm wcale nie jest tak prosty do osiągnięcia jak się wydaje (mocno polecam to wideo). I uprzedzając zarzuty, że producenci żywności mogą limitów nie przestrzegać - tak samo jak producenci eko żywności, których środki nawożenia są tak samo szkodliwe. Ba, same warzywa i owoce mogą być szkodliwe nawet gdy rosną dziko, ale mają różnego rodzaju znamiona, plamki i narośla, bo oznacza to możliwość istnienia toksyn: "Kiedy widzę jabłko, które ma plamki i narośle na skórce, to obchodzę je z daleka. Bo jestem toksykologiem". Między bajki można więc wrzucić powiedzenie "jak wygląda brzydko to znaczy że zdrowe, bo bez sztucznych pestycydów". Nie, jak marchewka jest krzywa i ma narośla to wcale nie oznacza, że jest zdrowsza niż prosta marchewka z marketu.

  • Nie szukaj sobie chorób, szczególnie takich które w ogóle nie istnieją i są jedynie wymysłem internautów. Zmień tryb życia, jeśli po dłuższym czasie naprawdę czujesz, że coś jest nie tak, i możesz szczerze powiedzieć, że nie szukasz dziury w całym - zrób wyniki, skonsultuj się z lekarzem lub lekarzami i wtedy porównaj sobie co ma do zaoferowania medycyna, a co internet. Nie zawsze inwazyjna medycyna będzie lepsza, pewnie, ale nie stosuj się pochopnie do rad lub procedur z internetu, bo wielokrotnie mogą one wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Zakwaszanie, odkwaszanie organizmu? Bzdury. Pochopna i samodzielna eliminacja glutenu z diety może sprawić, że wyeliminujesz za dużo produktów i nie będziesz dostarczał organizmowi wystarczającej ilości niektórych składników, a prawdopodobieństwo, że musisz gluten wyeliminować z diety jest naprawdę małe, więc nie rób tego bez powodu.

  • Jeśli chcesz naprawdę sam sobie wyrobić zdanie na tyle na ile potrzebne jest Tobie jako zwykłemu człowiekowi który po prostu chce zdrowo żyć, poczytaj coś co porusza temat ogólnie, a nie jedynie jego wycinek i daną "jedyną prawidłową dietę" lub "jedyną prawidłową filozofię". "The Longevity Project", "Bad Food Bible", "A Short Guide to a Long Life" i inne tego typu, to publikacje które zdroworozsądkowo podchodzą do tematu.

Czy to oznacza, że jestem przeciwko wszystkiemu co wykracza poza te proste zasady?

Nie. Chodzi o racjonalność. Czy racjonalnym jest zastanawianie się nad szkodliwością glutenu albo nad ilością wolnych rodników które spożywasz w ciągu dnia, gdy codziennie rano jesz batonik w drodze do pracy i nie potrafisz przetrwać nawet pół roku na wspomnianych podstawowych zasadach? Nie, jedyne co robisz to oszukujesz samego siebie, że podejmujesz kroki w celu zdrowszego trybu życia, rozmyślając nad głupotami. Wybierz sobie okres czasu, na przykład pół roku i przez pół roku prowadź regularny aktywny tryb życia, z regularnym snem, jak najmniej przetworzonym jedzeniem opartym głównie na roślinach, bez jakiegoś liczenia czy czasami nie zjadłeś za dużo gram mięsa w tym tygodniu. Sam z siebie wyeliminujesz z diety na przykład tłuszcze trans bez zawracania sobie nimi głowy, może nawet nie wiedząc czym są tłuszcze trans, wystarczą proste zasady. Uda Ci się tak wytrzymać pół roku, bez sięgania po produkty wysoceprzetworzone, bez leżenia na fotelu cały weekend, skonsultowałeś się z lekarzem w sprawie swoich ewentualnych dolegliwości, zrobiłeś sobie badania? Ok, gratuluję, opanowałeś podstawy. Teraz jeśli nadal czujesz potrzebę lub na przykład nie masz idealnych wyników badań - idź i rób szczegółowy research na temat wolnych rodników, tradycyjnej kuchni buddyjskiej, odpowiedniej ilości potasu w swojej diecie. Co tylko chcesz. Rzuć się w wir ciężkiej pracy oddzielania plew od ziarna, szamanów, oszustów i internautów uważających że odkryli jedną prostą metodę na X, magiczną dietę, magiczny produkt, że wiedzą lepiej niż naukowcy czy musisz odstawić z diety dany produkt, od rzetelnych informacji. Albo po prostu żyj i nie poświęcaj trzy czwarte wolnego czasu na myślenie, czy żyjesz wystarczająco zdrowo.

Ale nie zaczynaj sprawy od złej strony, bo interesowanie się wolnymi rodnikami gdy nie potrafisz opanować podstaw normalnego dobrego trybu życia to tak jakbyś zastanawiał się nad jakością gumy wykorzystywanej do produkcji opon w swoim aucie gdy całe auto rdzewieje, a Ty nie umiesz jeszcze dobrze autami jeździć. Doszukiwanie się u siebie nieistniejących schorzeń (nieistniejących w Twoim organizmie i nieistniejących w ogóle według medycyny, jak np. zespół nieszczelnego jelita) to jak czytanie o różnych rodzajach szwów wykorzystywanych przy szyciu garniturów gdy chodzisz w dresach i nie kupiłeś nawet swojej pierwszej eleganckiej koszuli. Czytanie śmiesznych zestawień albo blogów na temat "top 10 superjedzenia" albo porównań "które owoce są najzdrowsze" lub "warzyw zapobiegających rakowi" to jak wybranie się do Tybetu i spędzanie czasu medytując pośród mnichów gdy nie potrafisz nawet uporządkować swojego planu dnia na tyle, by z rana umyć zęby i pobiegać 20 minut przed pracą - jesteś pozerem zafascynowanym Tybetem który po powrocie z Tybetu nadal znajdzie bałagan w mieszkaniu.

Podsumowując

Jeśli chcesz zdrowo żyć, przyjmij proste i podstawowe zasady wspomniane powyżej, trzymaj się ich stale i regularnie. Te podstawowe zasady są pewnikiem, bardzo dużo dają i można je wdrożyć do swojego życia bez łamania sobie głowy nad kolejnym wymyślonym problemem zdrowotnym, bez czytania kolejnego bloga który przedstawia rewolucyjną prawdę ukrywaną przez "bigpharmę", bez robienia doktoratu z chemii, bez wnikania w opinię losowej osoby w stylu "mojej babci pomogło jedzenie suchego chleba", lub "ja zalecam nie jedzenie nic przez tydzeń, a potem spożywanie jedynie śliwek i innych fioletowych owoców" tudzież w przypadku znachorów "na zapalenie ucha polecam wodę z odrobiną soli, wlewać sobie przez oko tak, by wylatywało odbytem". Innymi słowy, bez narażania swojego zdrowia psychicznego. ;)

źródła obrazków: napis bio, Rob Lowe, owoce komiks, Zięba

Sort:  

Nie ma dowodów, że przez Ziębę umarła osoba, a on wyśmiał syna publicznie.
No i to, że zarobił 23 miliony, a cała sieć powiązanych z nim firm jest na vikop. Tego też nie ma.

Amen.

Świetny tekst!

Congratulations @ciekawski! You have completed the following achievement on Steemit and have been rewarded with new badge(s) :

Award for the number of posts published

Click on the badge to view your Board of Honor.
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Do not miss the last post from @steemitboard:
SteemitBoard and the Veterans on Steemit - The First Community Badge.

Do you like SteemitBoard's project? Then Vote for its witness and get one more award!

Coin Marketplace

STEEM 0.29
TRX 0.12
JST 0.033
BTC 62934.09
ETH 3118.65
USDT 1.00
SBD 3.85