Siemka Bangkok, dawno się nie widzieliśmy :P

in #pl-podroze5 years ago (edited)

Niby uciekam z miejskich dżungli, a jednak dziwnym trafem jak bumerang wracam do zaduchu i korków. Co mnie tym razem sprowadziło do jednego z największych miast, w jakich do tej pory miałam przyjemność być? Trochę proza życia, trochę przyszłe plany. Nie był to absolutnie stracony czas, ponieważ tym razem Bangkok pokazał się z trochę innej strony. I muszę przyznać, że… naprawdę polubiłam to miasto. Co więcej ma Bangkok do zaoferowania? Zapraszam do poniższej lektury :)

Pewnie pomyśleliście, że upadłam na głowę.

I słusznie, bo po co miałabym wracać do Bangkoku, skoro tak wielce preferuję łono natury aniżeli zanieczyszczone powietrze czy mega korki? Ano, było ku temu kilka ważnych powodów, a dokładnie 8:

  1. Moja dotychczasowa kompanka (i jednocześnie osoba, która mnie zainspirowała do rzucenia robo), przez prawie cały ostatni rok mieszkała i pracowała w BKK, a teraz miała opuścić skromne azjatyckie progi i dać się porwać nowej przygodzie na Starym Kontynencie. Dlatego też chciałam spędzić z Nią jak najwięcej czasu.
  2. Wiza do Mjanmy - jak pamiętacie z zapowiedzi (link: https://steemit.com/pl-konkurs/@lynxialicious/podroz-za-usmiech-zapowiedz-tudziez-trailer-dalszego-szlajania-sie-po-azji), obecnie przebywam w Mjanmie (Birmie). Żeby jednak się tam dostać Polacy potrzebują wizy. Najbliżej mnie znajdowała się ambasada w Bangkoku (można również ogarnąć e-wizę, ale jestem tradycjonalistką ;))
  3. Dodatkowe szczepienia - chciałam się dodatkowo zaszczepić przeciwko japońskiemu zapaleniu opon mózgowych, a w BKK jest Tajska Klinika Podróży, gdzie cena szczepienia jest zdecydowanie niższa niż w Polsce.
  4. Jako totalny pasibrzuch, tym razem wracałam w weekend, więc w końcu mogłam odwiedzić jeden ze słynnych floating marketów.
  5. Właśnie tutaj miałam spotkać się z moją kolejną towarzyszką podróży.
  6. Usłyszałam, że w BKK jest miejscówka zwana zielonymi płucami BKK - i jak tutaj nie być zaintrygowanym i nie sprawdzić tychże plotek? ;)
  7. Podczas mojego pierwszego pobytu w BKK również nie zdążyłam dotrzeć na Golden Mount - wstyd i hańba, ale co się odwlecze, to nie uciecze ;)
  8. Konsumpcja skorpiona - OK, uwielbiam jeść, ale zjedzenie skorpiona miało trochę inną historię (czytaj poniżej :P).

Zatem po kolei - jak udało nam się dostać do Bangkoku z sielankowej wyspy Koh Mook?

IMG-20181017-WA0130-01.jpeg

Zielone ścieżki rowerowe w BKK? Tak!

Droga z Koh Mook do Bangkoku - na pewno nie da rady szybko :P

Podróżowanie po nie swoim kraju przeważnie ma to do siebie, że niekoniecznie ogarniamy święta narodowe czy jakieś przerwy od pracy/szkoły. Tak też było w naszym przypadku. Sielanka i pyszna szamka na Koh Mook tak nas rozleniwiła, że dopiero w przeddzień planowanej trasy do Bangkoku zaczęłyśmy ogarniać temat. Tym razem chciałyśmy skorzystać z tajskich linii kolejowych. Niestety okazało się, że nie ma już wolnych kuszetek w pociągu. Dlaczego? Bo Tajowie mają labę. A my… mamy problem. Nie trwał on super długo i udało nam się kupić bilet autokarowy z Trang za 650 THB do BKK. Jedyna możliwa opcja to wyjazd po południu - o 17, dojazd ok. 6 rano nazajutrz. Wszystko spoko, tylko jeszcze trzeba do tego Trang jakoś dotrzeć. Okazuje się, że w okresie low season jest tylko jedna łódka o 8 rano. Żeby się dostać na przystań z naszej miejscówki, trzeba klepnąć sobie taxi - 50 THB/os. Prom i transfer do Trang na dworzec autobusowy - 250 THB/os. Jednak "głupi" to ma jednak trochę szczęścia i udało nam się ogarnąć „po znajomości” prywatną łódkę, transport na przystań, prywatną furę na dworzec autobusowy plus banany w gratisie - 250 THB/os. My to jesteśmy!
Jedynym minusem było jednak długie czekanie, bo od 10 rano do prawie 17 okupowałyśmy stolik w sympatycznej kawiarence przy dworcu. Aczkolwiek, może to nie był aż taki minus? Dobra szamka plus super wygodne siedzisko robią robotę ;)

Tańsze szczepionki

Punkt 1 i 2 nie wymaga rozwinięcia, dlatego też szybciutko przejdę do Tajskiej Kliniki Podróży =] Jakiś czas temu znalazłam w Internecie informację, że w stolicy Tajlandii funkcjonuje klinika, gdzie szczepionki sugerowane do wykonania przed egzotycznymi podróżami, kosztują zdecydowanie mniej niż w naszej pięknej Ojczyźnie. Oczywiście, podstawowe szczepienia jak najbardziej wykonałam już kilka lat temu, ale wspominam o tym miejscu, bo być może Wam się to kiedyś przyda. Przy okazji pewnie przyszło Wam do głowy pytanie, czemu po miesiącu dopiero ruszyłam swoje zacne cztery litery tam, zamiast od razu po przylocie we wrześniu? Ano dlatego, że ważniejsza była rowerowa wycieczka po Ayutthaya =] A tak serio, to po prostu wyleciało mi to z głowy.
Wracając do kliniki - obsługa jest tip-top, a ceny zdecydowanie niższe w Polsce. Zresztą sprawdźcie sami:
https://www.thaitravelclinic.com/cost.html

P_20181016_133102-01.jpeg

Jak widzicie, szczepionka przeciwko japońskiemu zapaleniu opon mózgowych, to koszt 16 USD, a w Polsce - cena waha się od ok. 400 do ok. 600 ziko. Oczywiście trzeba tutaj również podkreślić fakt, że to, że się zaszczepicie w BKK na cokolwiek, nie oznacza, że od razu jesteście odporni - często te szczepienia potrzebują ok. miesiąca żeby się "przyjęły". Jako że ja zostaję trochę dłużej w tych rejonach, to na spokojnie to teraz zrobiłam =)

Khlong Lad Mayom Floating Market - szamka podejście numer 2

Ostatnim razem jak byłam w Bangkoku niestety nie udało mi się dotrzeć na floating market, bo te są czynne tylko w weekendy.

P_20181013_111052-01.jpeg

Teraz jednak przyjechałyśmy akurat w sobotę z rana, więc nie było na co czekać tylko fruuuu na jedzonkoooo! Ilość i różnorodność robi wrażenie.

P_20181013_105244-01.jpeg

I tak sobie podjadasz, trochę tu, trochę tam i po 2 czy 3 takich niby malutkich przegryzkach nagle masz dosyć. Wtedy są dwie opcje - albo bierzesz coś na wynos, albo odpoczywasz odrobinę. Możesz się trochę poruszać i od razu więcej miejsca w brzuchu się znajdzie ;)

P_20181013_111156-01.jpeg

Dojazd na taki floating market spokojnie ogarniecie przy asyście wujka Google, także nie ma co podawać tutaj tras. Przy okazji tego marketu napomknę jedynie tyle, że przekonałam się, że taksówki tutaj są o wiele tańsze niż mi się wydawało. Ba, są tańsze niż Grab! W jedną stronę zamówiłyśmy Graba za 170 THB (na bogato się woziłyśmy :P), a w drugą stronę złapałyśmy taksówkę (ta sama trasa) już za 100 THB. Mega różnica, nie powiem.

P_20181013_114921-01.jpeg

P_20181013_111325-01.jpeg

Bang Krachao - zielone płuca Bangkoku

Intrygujące, prawda? Nie bardzo chciało mi się wierzyć, że w molochu pod tytułem Bangkok gdziekolwiek może się znaleźć enklawa, dzięki której będzie można uciec od zgiełku miasta. O jakim miejscu mowa? Bang Krachao - wysepka na rzece Chao Phraya.
Jak tam dotrzeć? Kierujcie się na Wat Khlong Toei Nok - tajska świątynia przy rzece. Tutaj również polecam podążać trasą wyznaczoną przez wujka Google. Stamtąd dojdziecie na przystań, z której darmowa łódka zabierze Was na wysepkę.

P_20181017_100249_BF-01.jpeg

Teraz już tylko łapcie rower (40 THB za godzinę lub 80 THB za cały dzień - wybór prosty, nieprawdaż?) i jedziemy! Wraz z rowerem w gratisie dostaniecie mapkę (zupełnie bezużyteczną) i zapas wody.
Dlaczego mapka była bezużyteczna? Ponieważ marny kartograf ją stworzył. Polecam korzystać z aplikacji maps.me (jeśli nie macie neta) lub po raz kolejny - wujkiem Google. Jeśli natomiast wolicie totalny spontan - dajcie się ponieść dwóm kółkom - ścieżki są super malownicze i nigdy nie wiecie na co traficie.

IMG-20181017-WA0087-01.jpeg

Jeśli po drodze zgłodniejcie, zachce Wam się pić, albo po prostu będziecie chcieli pochillować w fajnej knajpce - poszukajcie Tree House. Ceny są dość wysokie, ale miejsce naprawdę klimatyczne =)

P_20181017_113736-01.jpeg

Gwoździem programu na wyspie jest bardzo malowniczy i sielankowy park. Popatrzcie sami:

P_20181017_130524.jpg

P_20181017_130207(1)-01.jpeg

Aby dostać się z powrotem na ląd trzeba przemierzyć dokładnie taką samą drogę. Pan z wypożyczalni rowerów da Wam 10 THB na głowę jako zapłatę za łódkę. Przy okazji jeszcze zostaniecie ostrzeżeni, że jeśli kobitka przy kasie będzie chciała Was orżnąć i zgarnąć więcej batów, to "należy stanowczo powiedzieć, że tylko 10 THB mamy" i tyle dostanie. Doprawdy miły i uczciwy Pan ;)

Golden Mount (Wat Saket)

Po jakże chillowym i jednocześnie sportowym przed- oraz popołudniem, ambitnie postanowiłam dotrzeć na Golden Mount (wjazd 50 THB). Tym bardziej, że hostel, w którym nocowałam był dosłownie rzut beretem od Złotej Góry. Jak bym tego nie zrobiła, to już byłby wstyd na maksa ;) Wat Saket jest jedną z najstarszych tajskich świątyń. Także tego, nie ma co się opierniczać tylko ruszać do góry :)

P_20181017_160428-01.jpeg

Generalnie "wspinaczka" na szczyt nie należy do wybitnie trudnych czy też długich. Do pokonania macie ok. 300 schodków, ale po drodze śmiało można zrobić małe przerwy na takie oto focie:

P_20181017_160550-01.jpeg

Polecam wybrać się tam w godzinach popołudniowych tak, aby na zachód słońca być z powrotem na dole :)

P_20181017_181305-01.jpeg

Golden Mount

Historia skorpiona - czyli dlaczego trzeba ważyć słowa, które wypowiadamy, tudzież o co się zakładamy :P

Podczas mojego wrześniowego pobytu w Bangkoku poznałam 2 gości z RPA i jednego Irlandczyka, z którymi wybrałam się na galę tajskiego boksu. Podczas walk, ktoś zaproponował, żeby każdy obstawił, który zawodnik jego zdaniem wygra. Przegrany "za karę" miał zjeść skorpiona z Khao San Road (chyba nigdzie indziej ich nie oferują, bynajmniej ja tego nie kojarzę). No i jak się domyślacie, ja byłam jedną z osób, która przegrała. Jako że we wrześniu "nie zdążyłam" znaleźć żadnego pajęczaka, tym razem jakoś trafiłam na wiele sztuk. No cóż, podobno zakład rzecz święta, więc... zrobiłam to. W moich prywatnych archiwach podróżniczych mam nawet filmik, ale raczej nie nadaje się on do zamieszczenia w Internecie ;) Dlaczego? Bo dopiero po kilku "głębszych" łykach tajskich "bucket'ów" (bucket to wiadereczko z drinkiem w środku, często spotykane w Tajlandii ;)) odważyłam się skosztować owego skorpiona. I wiecie co? Wbrew pozorom był... mega dobry! Smakował jak smażone chrupiące coś ;) Myślę, że mogę śmiało Wam polecić przełamać się i wszamać skorpiona :P

IMG-20181017-WA0079-01.jpeg

Bang Krachao

Jak się miło rozczarowałam, moloch pod wdzięcznym tytułem Bangkok niejedno ma imię. I fajnie. Zawsze coś nowego, zawsze to jakieś nowe odkrycie. Ile tajemnic jeszcze skrywa stolica Tajlandii? Tego nie wiem, ale coś czuję, że jeszcze tu wrócę . I mam nadzieję, że znowu to miasto mnie czymś zaskoczy. Pozytywnie oczywiście ;) A gdzie dalej? Zew natury znowu wzywa - tym razem wybieram się do Erewan gdzie jest najpiękniejszy wodospad jaki miałam przyjemność zobaczyć =)

Cześć i czołem,

Karola

P.S. Info praktyczne - miejscówka do spania godna polecenia w BKK - Krit Hostel and Coffee Bar. Dlaczego? Koszt za nockę to wydatek ok. 150 THB. Jest czysto, pachnąco i dość przestrzennie. Do dyspozycji macie roof top, gdzie można pochillować wieczorkiem lub "kawiarenkę' na dole, gdzie spokojnie możecie koczować ile tylko chcecie. Dodatkowo w cenie jest naprawdę smaczne śniadanko (i nie jest to tylko chleb tostowy plus dżem). Możecie skorzystać z usług pralniczych (60THB/kg). Dodatkowo oferują coś, co uratowało mi dupkę/plecy przed Mjanmą - usługa przechowania bagażu (za miesiąc opieki nad bagażem zapłaciłam 500 THB). Obadajcie sami na fejsbuniu:
https://www.facebook.com/Krithostel/

P_20181017_162150-01.jpeg

No co, przecież każdy może przyciąć komarka "w pracy" ;) - Golden Mount

Sort:  

Czad! Jak długo po Azji będziesz jeździć? Może odwiedzisz @foodini? IMG_20181101_082516006.jpg
A takie skorpiony to koty w darze nam przynoszą, albo się chowają za pralką. Jak to się gotuje, smazy? :)

Omg! Niezle! Czyli macie szamki pod dostatkiem hahaha. Wiesz co te w Bangkoku na pewno sa smazone, ale sekretnego przepisu nie znam ;)

Jak bede znowu w Tajlandii odezws sie do @foodini, moze uda nam sie gdzies spotkac =)

Karola przyznaj sie, że Ty po tych 300 czerwonych schodkach tez zjechałaś na rowerze :D

fantastyczne fotki!

Hahahaha dobry pomysl @rozku, niestety nie tym razem, ale moze nastepnym ;)

Dziekuje!

Nic tylko pozazdrościć ;) Piękne widoki ;)

Ciesze sie, ze Ci sie podobaja @herbacianymag

Zazdroszczę podróży :)
Daj znać jak widzisz podróżowanie tego typu z dwójką dzieci - dało by się to jakoś ogarnąć?

Hej @restandtravel nie ma co zazdrościć, to jest w zasięgu ręki jeśli ktoś bardzo chce ;)
Co do dzieciaków - to w jakim wieku? Myślę, że na spokojnie dałoby się ogarnąć zwłaszcza w Tajlandii =) Dość często spotykam rodziców z naprawdę małymi dzieciakami i dają radę ;) Jeśli masz jakieś konkretne pytania, to pisz tu lub na steem.chat - służę pomocą ;)

My śmigamy na kempingi - namiot, materac i rower to nasze ulubione przedmioty :) Raczej preferowalibyśmy aktywne zwiedzanie - więc chyba skuter wchodzi w grę :)

Ooo widzisz - zapraszam do mojego nowego posta - super miejsce na kemping, trasa rowerowa również do ogarnięcia ;)
Myślę, że Tajlandia na aktywne podróżowanie z dzieciakami jest jak najbardziej na tak. Mówię tutaj również pod kątem zdrowotnym - usługi medyczne pewnie lepsze niż np. w Birmie.
A co do skuterów - to już zależy na ile dobrymi kierowcami się czujecie. Północ Tajlandii (okolice Pai albo droga z Chiang Mai do Pai) i sporo wysp charakteryzują się licznymi zakrętami, wzniesieniami i opadami - także może być różnie. Ja np. miałam mały wypadek w okolicach Pai ;)

Coin Marketplace

STEEM 0.31
TRX 0.12
JST 0.034
BTC 64418.55
ETH 3157.64
USDT 1.00
SBD 4.06