Konkurs #pl-gry. Dying Light: Pozdrowienia z Harran

in #pl-gry6 years ago (edited)

Cześć wszystkim. Na początku zaznaczę tylko, że wpis ten jest pracą na konkurs tagu #pl-gry.


Dlatego też postanowiłem wybrać grę, która skradła mi prawie 3oo godzin życia i to tylko w trybie single player ;) Śmiało mogę powiedzieć, że dla mnie ta gra jest pozycją dekady. Mowa oczywiście o Dying Light, wydanym w 2015 roku survival horrorze z zombiakami w roli głównej. Twórcami tego tytułu jest wrocławskie studio Techland.


Myślę, że gry specjalnie przedstawiać nie trzeba? Biegamy po mieście otoczonym wielkim murem, wewnątrz którego rozgrywa się apokalipsa zombie. Fabuła może nie jest najmocniejszym punktem programu, ale nie dla fabuły gra się w Dying Light. To co daje największą frajdę z rozgrywki, to beztroskie, no może nie zawsze takie beztroskie, masakrowanie zombiaków przy pomocy coraz to ciekawszych narzędzi. Połączone z parkourem dającym niespotykaną do tej pory w grach FPP swobodę poruszania się.


Gierkę dostałem na urodziny od brata, bo tak się złożyło, że premierę miała ona jakieś 3 dni po moich urodzinach ;) Muszę przyznać, że od samego początku podobał mi się klimat i nawet nie przeszkadzał mi polski dubbing, na który wielu ludzi narzekało.

Co mnie urzekło w Dying Light? Na pewno widoczki jakie roztaczają się na każdym praktycznie kroku. Ta gra nawet po 3 latach wygląda przepięknie, a oglądając filmiki z Far Cry 5 pomyślałem sobie, że autorzy mocno inspirowali się właśnie DL. Gdziekolwiek byśmy się nie wdrapali i zaczęli się rozglądać zobaczymy piękne krajobrazy zniszczonego miasta.


Miasto, w którym toczy się akcja gry nazywa się Harran i jest to lokacja fikcyjna. Istnieją spekulacje, że położone jest gdzieś w Turcji, a przynajmniej tak sugeruje klimat i roślinność. Nie istotne ;) Rozpętała się w nim zombie apokalipsa przez co zostało odcięte od reszty świata wielkim murem, a my zostajemy do niego zrzuceni w celu sprawdzenia, czy ktoś tam jeszcze żyje. Oraz odzyskania wyników badań nad odtrutką na wirusa zombie. Miasto zostało otoczone murem, jednak dostawy mediów takich jak prąd, czy gaz (do pewnego momentu ;) ) nie zostały odcięte. Dzięki temu mamy w mieście prąd, który możemy wykorzystać przeciwko zombiakom, no i w bezpiecznych strefach nie musimy siedzieć przy świeczkach.


Bezpieczne strefy to miejsca, które odkrywamy na mapie podczas eksploracji nowych terenów. Pozwalają nam one odpocząć i na początku gry, kiedy nasza postać jest jeszcze za słaba, przetrwać noc. W grze zaimplementowany jest system zmiany pory dnia i pogody. Dzięki temu gra nabiera dodatkowych atrakcji wizualnych, bo te same lokacje inaczej wyglądają w dzień słoneczny.


Inaczej przy deszczowej pogodzie


A jeszcze inaczej o zachodzie słońca.


Druga sprawa związana z tym tematem to noc sama w sobie. O ile w dzień podróżowanie po mieście jest relaksującą przechadzką, tak w nocy walczymy o przetrwanie. Ciemności nie pomagają w orientacji w terenie, a do tego nocą wyłażą ze swoich nor, najwięksi twardziele w grze, którzy na początkowym etapie są dla nas w ogóle poza zasięgiem i jeśli taki gość nas zobaczy, jedyne co możemy zrobić wiać ile sił w nogach i rękach. Wyglądają mniej więcej tak


Stąd jednym z haseł reklamowych gry było Good Night and Good Luck.

Rozwałka zombiaków wraz z rozwojem naszej postaci i zdobywaniem kolejnych, coraz to mocniejszych narzędzi zagłady, staje się coraz bardziej przyjemna i ekscytująca. O ile na początku nawet dwa zdechlaki mogą nam zagrozić, tak po odpowiednim rozwinięciu umiejętności naszej postaci i zdolnością konstruowania lepszych broni, nawet stada po 1o czy 2o kreatur nie stanowią większego wyzwania.


Sama walka i zombiaki to raczej lekko rozbudowany system znany z innej gry Techlandu jaką było Dead Island, więc jeśli ktoś grał w tamtą grę, to w Harran poczuje się jak w domu, tylko trochę swobodniej, dzięki możliwościom jakie daje parkour.

Kolejną rzeczą, która mnie urzekła w Dying Light jest zbieractwo. Wiadomo, zombie apokalipsa się panoszy, więc tak naprawdę wszystko się może przydać. Dlatego od czasu do czasu warto się wybrać na jakiś rajd po mieście i przeczesać budynki, wraki samochodów i inne dostępne lokacje w poszukiwaniu złomu, z którego możemy później wytwarzać różne przydatne przedmioty, jak nową broń, apteczki, koktajle Mołotowa, czy inne gadżety pozwalające umilić nam eksterminację wrogów. Co prawda wielu graczy narzekało na ten aspekt gry, ja jednak jestem trochę autystyczny i sprawiało mi sporą radość znalezienie nie splądrowanej jeszcze apteki, gdzie można było przygarnąć kilka apteczek. Mistrzostwem świata jest na przykład most górujący nad miastem, a konkretniej zorganizowany na tym moście tymczasowy szpital polowy. Jest tam morze zombiaków, ale też jeśli jesteśmy na tyle silni żeby sobie z nimi poradzić, to możemy liczyć na niezłe łupy w postaci apteczek i materiałów potrzebnych do ich wytwarzania.


Dying Light puszcza też oko w kierunku graczy, którzy lubią tzw. lizanie ścian. Błądząc po mieście i przeszukując każdy dostępny centymetr mapy można się natknąć na różne ciekawe znaleziska, jak choćby znajomo wyglądające samochody.


czy sprzęty codziennego użytku jak telewizory w stylu radzieckiego Rubina, rowery wyglądające jak Wigry 3, albo różnego rodzaju plakaty o dziwnych treściach, czy grafitti na murach.







Na takie rzeczy też zwróciłem w grze uwagę, chociaż pewnie większość graczy przebiegała obok nich obojętnie. Ja czułem sympatie do twórców gry za to, że chciało im się i mieli czas na dodanie do samej gry takich drobnych smaczków.


Często zdarzało mi się beztrosko skakać po dachach, aby w pewnym momencie rzucić wzrokiem w bok, zobaczyć coś kątem oka, zatrzymać się i pójść sprawdzić, odkrywając takie coś na przykład.


Pojawiają się też polskie akcenty, jak flaga naszego kraju przy hotelu, albo mówiący wszystko autokar ;)




Gra posiada też sporo całkiem zabawnych easter eggów, w postaci na przykład ukrytych poziomów stylizowanych na Super Mario, albo Plants vs Zombies. Jeden z nich to zombiaki tańczące w rytm muzyki.


Kolejną rzeczą jaką ujął mnie Dying Light jest oprawa dźwiękowa, z muzyką Pawła Błaszczaka na czele, która jest po prostu niesamowita. Utwory muzyczne, które pojawiają się sporadycznie w trakcie rozgrywki, są idealnie wpasowane w to co się dzieje na ekranie i niesamowicie budują napięcie. Sam motyw przewodni z głównego menu jest fantastyczny. Spokojny, ale tajemniczy i taki jakiś oldschoolowy :) a dalej jest jeszcze lepiej.

Mógłbym napisać jeszcze o rozbudowie postaci dzięki czemu zyskujemy nowe umiejętności, możliwości ataku, albo po prostu poprawiające parametry naszej postaci. O systemie craftingu broni, która się zużywa, więc nie jest tak, że jeśli zmajstrujemy sobie jakąś super broń, to do końca gry będziemy już z nią biegać. O nie, nie. Z każdym atakiem broń się niszczy, a kiedy zniszczenia osiągną 1oo% broń staje się bezużyteczna i trzeba sobie konstruować coś nowego.

Zombiaki możemy również eksterminować zastawiając na nie różnego rodzaju pułapki, czy to kałuża z wrzuconym do niej przewodem wysokiego napięcia, czy porozstawiane wszędzie kolczaste ogrodzenia, albo samochody pułapki, które najpierw klaksonem zwabiają pobliskich szwendaczy po czym wylatują w powietrze. Czasami jeśli nie mamy pomysłu, autorzy gry sami podpowiadają co możemy zrobić ;)


Mógłbym tak jeszcze trochę pisać o tym wszystkim co mnie spotkało w Harran, ale nie chciałbym zanudzić wszystkich na śmierć, więc w podsumowaniu powiem, że grając w Dying Light nie mogę oprzeć się uczuciu, że w Techlandzie przy tej grze pracowali ludzie, a nawet bardziej gracze, z mojego pokolenia, którzy pamiętają stare czasy, kiedy gry były tworzone przez graczy, dla graczy i właśnie dlatego dobrze wiedzieli czego taki gracz może oczekiwać od ich gry. W moim odczuciu ta gra, przynajmniej w części, była tworzona przez ludzi z pasją.

To już wszystko co chciałem Wam przekazać w tym wpisie. Dziękuję za poświęcony czas i mam nadzieję, że warto było poświęcić te kilka chwil na przeczytanie.

Wszystkie screeny z gry zostały zrobione przeze mnie, filmik również ja nagrywałem, a pocztówkę sam zrobiłem.

Sort:  

Jakoś tak stwierdziłem, że jestem w stanie napisać coś na ten temat :)
To widzę, że pula nagród rośnie :)

Właśnie nie bardzo wiedziałem jakie jeszcze tagi dorzucić ;)

Congratulations @ciapo! You have completed some achievement on Steemit and have been rewarded with new badge(s) :

Award for the number of posts published

Click on any badge to view your own Board of Honor on SteemitBoard.

To support your work, I also upvoted your post!
For more information about SteemitBoard, click here

If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Upvote this notification to help all Steemit users. Learn why here!

Grałem, świetna gierka. Lubie takie klimaty. Pozdrawiam.

Bardzo fajny opis. Czemu ja to teraz widzę? :'( Tak to jest jak się nie ma czasu na siedzenie na Steemit :(
Sam w tę grę nie grałem, ale się przymierzam. Mam kupioną, ale nie mam czasu kiedy zagrać. Mam tylko nadzieję, że będzie lepsza od "Dead Island".

PS: Autokar mnie rozbroił XD

Tak to już bywa :) zawsze możesz jeszcze oddać swój głos na mnie ;) Co do samej gry to walka jest bardzo podobna do dead island, ale swoboda poruszania się zdecydowanie poprawia doznania i gra się przyjemniej. Jeśli jednak dead island z jakiegoś konkretnego powodu, bardzo Ci się nie podobało to dying lught też może nie podejść. Ja się zakochałem ;)

To jest próba przekupstwa i próba manipulacji wynikami. Miiiiliiiiicjaaaaa (tak jak w Kargulu i Pawlaku) XD

Ale tak na poważnie. Nie zdążyłem przeczytać wszystkich tekstów i do północy chyba nie dam rady wszystkich przeczytać. Teraz siedzę w robocie i nie mam jak :/ Jak na tę chwilę faworytami są Dutmistrz i Twój wpis. Trzeba będzie wyłonić trzecie miejsce.

Miałem w zawodówce takiego nauczyciela, co zawsze jak na dzień nauczyciela albo jakąś inną okazję dawało mu się jakąś bombonierkę, albo kwiata to mówił, że to jest próba przekupstwa ;)

Coin Marketplace

STEEM 0.20
TRX 0.13
JST 0.029
BTC 65265.67
ETH 3326.63
USDT 1.00
SBD 2.63