Dzienniki Kolejowe

in #pl-artykuly7 years ago (edited)

Dzienniki Kolejowe


DSC_0425.jpg

Zainspirowany artykułem @hallman'a o przygodach z PKP postanowiłem również opisać swoje kolejowe perypetie.

DSC_0415.jpg

Bardzo lubię pociągi. Daleko mi do fanatyka kolei, zbierającego fotografie poszczególnych typów i podtypów elektrowozów używanych przez PKP, ale lubię ten środek transportu. Mój związek z kolejami jest trochę toksyczny – ja je kocham, one mnie ranią. Zdradzam je z Polskim Busem i wracam skruszony, one odpychają mnie ponownie, ale mają w sobie ten nieodparty urok który sprawia że i tak znów skorzystam z usług PKP. Poza tym, któż nie ma toksycznej relacji z polskimi kolejami? Nie wiem kiedy zaczęło się to fatalne zauroczenie – czy od przeczytania W 80 dni dookoła świata? A może od podróży Nałęczowską wąskotorówką? Wiem tylko, że nasza polska kolej to jeden z ostatnich bastionów Przygody, jak amazońska dżungla czy niegdyś niezmierzone połacie Syberii.

DSC_0417.jpg

Lubię być w podróży, zawieszony między A i B. Ni tu, ni tam. A po pociągu, w odróżnieniu od autobusu czy samochodu można się przejść, wstać, zobaczyć kto siedzi trochę dalej, zmienić miejsce jeśli nam nie odpowiada. Kilka razy zdarzyło mi się jechać w pustym lub prawie pustym przedziale. Świetnie sypiam w takich warunkach. W busach czuję się źle, zmuszony do siedzenia przez kilka godzin w jednym miejscu, jak wygodne by nie było. Lubię też dworce, choć niełatwo jest trafić na a) estetyczny i b) funkcjonalny. Jedną z tragedii współczesnej polskiej architektury jest trend przerabiania dworców na galerie handlowe (patrz: Poznań ). Przestrzeń dworca ma przede wszystkim służyć podróżnym, tworzenie niefunkcjonalnych centrów komunikacyjnych z tragicznym dojściem do poszczególnych stanowisk, deficytem miejsc postojowych i przewagą funkcji handlowej mija się w zupełności z celem. Chlubnym przykładem jest za to biblioteka na dworcu w Rumii

DSC_0386.jpg

- Stacja PKP Gdańsk Oliwa -


W zeszłym tygodniu wybrałem się do Warszawy pociągiem. Dziewczyna mi odradzała, słusznie zresztą. Pociąg odjeżdżał w niedzielę o godzinie 7.30. Na peronie byłem punktualnie, bilet kupiłem zawczasu. Tylko pociągu brak. Sprawdziłem na tablicy odjazdów peron. Pierwszy, wszystko się zgadza. Wróciłem po pięciu minutach sprawdzić jeszcze raz – pociąg zdążył „nałapać” 60 minut opóźnienia. Zakląłem pod nosem, usiadłem i rozłożyłem laptopa. Po chwili opóźnienie wynosiło 80 minut. Następnego dnia jechałem nad morze, a zapomniałem wziąć ze sobą termosu. Do odważnych świat należy! Wklepałem adres jakdojade.pl, sprawdziłem połączenia; powinno się udać. W międzyczasie opóźnienie wzrosło do 90 minut. Przyjechałem na stancję, zabrałem termos, wsiadłem w autobus jadący na dworzec. Jadąc pomyślałem z rozbawieniem, że opóźniony pociąg przyjedzie później niż ten, który powinien odjeżdżać godzinę po nim. Na dworcu PKP byłem „na styk”. Pobiegłem na właściwy peron, wsiadłem do pustego wagonu, rozsiadłem się wygodnie a pociąg ruszył...

DSC_0411.jpg

Przejechał kilkaset metrów, po czym zaczął cofać. Niezłe jaja, pomyślałem. Zatrzymaliśmy się w końcu na stacji, na peronie drugim. Wszedłem do przedziału konduktorskiego i zapytałem gdzie jedzie ten pociąg, bo nie wiem czy jadę w dobrym kierunku.

– Do Chełma – powiedział konduktor – A gdzie Pan chciał dojechać?

– Do Warszawy – odpowiedziałem

– Iii! To teraz chyba nic nie będzie do Warszawy. Trzeba czytać co jest napisane. Niech pan wysiada póki stoimy.

– Bo jak nie to wlepimy Panu karę – dorzuciła żartobliwie jego koleżanka.

DSC_0413.jpg

Tym razem miałem szczęście. Nie wywieźli mnie do Chełma, nic nie płaciłem. W przeszłości dwa razy wsiadłem do niewłaściwego pociągu. Kierunek się zgadzał, tylko pociąg był bardziej prestiżowy, bo ekspres. Za pierwszym razem musiałem kupować nowy bilet za, bagatela, 60 złotych (i to ze zniżką dla studentów). Drugim razem trafiłem na bardziej wyrozumiałego konduktora, który tylko się roześmiał i zainkasował kilkanaście zł. dopłaty.


DSC_0431.jpg

Do Warszawy w końcu dojechałem kolejnym pociągiem, który dla odmiany przyjechał punktualnie. Nie działało tylko ogrzewanie. Drobiazg, zmieniłem wagon i resztę podróży przespałem w cieple.

W czasach studiów w Poznaniu jeździłem do domu jedynie pociągami. Któregoś weekendu wybrałem się na pociąg po 6 rano. Na dworcu byłem dość późno. Ruszyłem więc kupić bilet w biletomacie, jako że dworzec był w przebudowie, a ja nie chciałem tracić czasu na szukanie kasy i stanie w kolejce. Wpisałem stację początkową, potem docelową i wyświetliło mi połączenie... przez Wrocław.
Coś jest nie tak, pomyślałem. Za długa trasa, kierunek się nie zgadza. Biletomat był uparty i wciąż wypluwał trasę przez Wrocław. Poddałem się nieuniknionemu i poczłapałem na peron.
We Wrocławiu byłem punktualnie, problem w tym, że na żadnym rozkładzie ani wyświetlaczu nie widniał taki pociąg do Lublina jak na bilecie. Z takiej opresji uratować mogła mnie jedynie Pani Z Kasy Biletowej.

– Oj! Nie wiem czemu Panu tak wydrukowało bilet – powiedziała – Ten pociąg odjeżdżał z Wrocławia... ale o 6! – odrzekła. – Zmienię Panu bilet na następny pociąg, a za ten zwrócę pieniądze.

Tyle dobrego. Spędziłem godzinę na dworcu we Wrocławiu, a potem jechałem 10 godzin do domu z samego Wrocławia, zamiast zwyczajowych sześciu. Taki mamy klimat.

DSC_0426.jpg


W listopadzie byłem ze swoją dziewczyną w Zwierzyńcu. W lecie jest połączenie kolejowe z Lublina, jednak poza sezonem pozostają busy. Postanowiliśmy pojechać szynobusem do Zamościa i dopiero stamtąd dojechać busem do Zwierzyńca. Kiedy wracaliśmy, pociąg zaczął już z niewielkim opóźnieniem. Dalej było tylko gorzej, 30 minut, 45... Okazało się że jeden z silników nie działa. Przez pewien czas na każdej stacji ktoś z obsługi pociągu wybiegał z latarką i sprawdzał czy coś nie spierdoli się bardziej. Raz nawet zgasło światło w całym pociągu. Do Lublina dotarliśmy finalnie... z opóźnieniem sięgającym 120 minut.

DSC_0383.jpg

- Stacja PKP Gdańsk Oliwa w drugą stronę -

Pasażerowie to też ciekawe zagadnienie. Cztery lata temu wybrałem się na swój pierwszy w życiu Przystanek Woodstock. Wiedziałem o istnieniu specjalnych woodstockowych pociągów, jednak zaczynały kursować z Lublina dzień później niż planowałem wyruszyć. Do Kostrzyna nad Odrą miałem 13 godzin i 2 przesiadki. Trafiłem na wagon z wyjątkowo rozmowną dziewczyną, którą na potrzeby tekstu nazwę – Karyna. Podróż do Poznania mijała nam dość przyjemnie, mimo że Karynie usta się nie zamykały, ale ja głównie przytakiwałem i było OK. W okolicach Kutna dosiadł się do nas gość około 30, nazwiemy go Krzychu. Wracał po odwiedzinach w ojczyźnie do pracy w Wielkiej Brytanii. Jak na szanującego się człowieka pracy przystało, od razu po zajęciu miejsca wyciągnął dwa browary, otworzył jeden o drugi i włączył się w konwersację. Wszystko byłoby w porządku, gdyby w pewnym momencie Krzychu, bawiąc się zapalniczką, nie zaczął smażyć pięty Karynie. Kazaliśmy mu „spierdalać” z przedziału, na co skruszony Krzychu wymamrotał, że „to taki żart był tylko, sory”.

Z Woodstocku wracałem również pociągiem, tym razem specjalnie podstawionym na tą imprezę wehikułem taboru PR, z plastikowymi siedzeniami i okładziną ze sklejki. Dużą część drogi przespałem. W końcu zrobiło się zbyt gorąco by spać, a ja przez otwarte okno patrzyłem na mijane miasta i miasteczka. Zapamiętałem zwłaszcza kilku ludzi kąpiących się w rzece, w promieniach popołudniowego słońca. Idylliczny, wakacyjny obrazek. I w sumie to moje najlepsze wspomnienie z całej imprezy. Mimo dwóch podejść, nie polubiliśmy się z Przystankiem Woodstock.


DSC_0160.NEF.jpg

Kiedyś w pociągu dałem się orżnąć na 10 złotych. W Warszawie Centralnej pociąg do Poznania zatrzymuje się na 10-15 minut. Wtedy przez wagony przemyka przedsiębiorczy osobnik deklamując „piwosprzedajęzimnepiwotatratyskieperła, piwo...”. Naprzeciwko mnie usiadł, na oko trzydziestoparoletni facet w szarej bluzie mówiąc że „musi bilet kupić i dopłata jest, a on nie ma rozmienić” i żebym mu dychę pożyczył to on zaraz odda. No, i pozbyłem się dychy na dobre. Kilka miesięcy później siedziałem znów w Warszawie w pociągu do Poznania, słysząc „piwosprzedaję...”. Po chwili naprzeciwko mnie usiadł facet, około trzydziestki, w bluzie i rozpoczął monolog, z którego wyłapać można było przede wszystkim „muszę bilet kupić... dopłata... pożycz dychę... zaraz oddam”. Popatrzyłem mu w oczy, mówiąc:

– Zaraz, czy ja Cię już nie widziałem wcześniej? – Wsiadałeś w tym samym miejscu, mówiąc to samo.

Gość urwał w pół słowa – eee – po czym zerwał się i wybiegł z przedziału. Więcej go nie spotkałem.

DSC_0387.jpg

- Gdynia wita przyjeżdżających -

Mógłbym ciągnąć ten wpis jeszcze przez długi czas, przywołując anegdoty o pasażerach, punktualności, dworcach i innych incydentach. Bardzo prawdopodobne, że wrócę jeszcze do Dzienników Kolejowych, nazbierawszy nowych doświadczeń. Marzy mi się w Polsce sprawna kolej, na wzór niemieckiej czy szwajcarskiej. Czy to kiedyś nastąpi? Prawdopodobnie. Tylko kiedy? Widzę pewne zmiany na lepsze, choć równie wiele jest w polskich kolejach regresu i negatywnych zmian. Trudno mi z pozycji obserwatora-laika określić, w jakim kierunku to idzie. Kolej na pewno ma potencjał. Korzystnie oceniam doświadczenia z koleją podmiejską i miejską – SKM w Trójmieście i Warszawie, czy też Przewozami Regionalnymi którym zdarzają się potknięcia ale mimo wszystko stanowią ważne ogniwo w transporcie, stanowiąc alternatywę dla m.in. metra. Marzy mi się kolej z mojej miejscowości do Lublina. Pewnie nigdy to nie nastąpi, choć istnieje połączenie Poniatowej z Nałęczowem i Nałęczowa z Lublinem. Martwi mnie zamykanie stacji i degradacja starych, często zabytkowych dworców, na których miejscu pojawiają się postmodernistyczne narośle. Cenię pociągi i nie wyobrażam sobie bez nich podróży, choćby na krótki dystans.

DSC_0624.jpg

- tory za stacją PKP na Helu. To tam stare pociągi jadą by umrzeć -

@postcardsfromlbn

wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa. Sprzęt - Nikon D3100


źródła [1], [2], [3]

Sort:  

Też lubię pociągi :) Nawet jeśli trzeba siedzieć na ziemi , bo brakuje wolnych miejsc :)

Też lubię ten stan zawieszenia w pociągu.
I dworce, no man's land!
Moje bibliotekarskie serduszko zatrzepotało radośnie na widok dworca w Rumii!

Chyba o to właśnie chodzi - no man's land - ani tu, ani tam ale jednak gdzieś konkretnie. Taki międzyświat. Międzymiasto. Dlaczego by więc tego międzymiasta nie uczynić bardziej ludzkim?
Swoją drogą, jest akcja bookcrossingowa Książka w podróży - fajny pomysł, trochę szkoda że zasięg akcji jest ograniczony do większych miast.
I cieszę się, że rozumiesz o co mi chodzi.

Strach z tobą jeździć

Strach jeździć PKP. Ja przynajmniej zachowuję pogodę ducha ;)

Gratulacje, twój post został uwzględniony przez @OCD w dziennej międzynarodowej kompilacji o numerze #110!

Możesz także dodać @ocd do obserwowanych użytkowników – dzięki temu dowiesz się o innych projektach i poznasz różne perełki! Walczymy o transparentność.

Świetnie, bardzo mi miło! To teraz pewnie wypadałoby przetłumaczyć wpis...

Coin Marketplace

STEEM 0.18
TRX 0.16
JST 0.030
BTC 62663.38
ETH 2445.34
USDT 1.00
SBD 2.67