Jak znalazła mnie pasja - metafizycznie

in #tematygodnia6 years ago

Poranek najpiękniejszego dnia w życiu każdego kilkunastolatka

Pierwszy dzień wakacji.

Jednak wakacje to nie koniec obowiązków. O 6 rano padło polecenie od mamy – Jedź po papierosy dla robotników i chleb na śniadanie. Wstałem więc i pojechałem rowerem do miasteczka na jarmark. Kupiłem papierosy i chleb. Na targowisku zaczepił mnie "przyszywany" wujek. Podczas gdy wymienialiśmy grzecznościowe zdania typu – co słychać? co u rodziców? Zauważyłem, że rozłupuje odważnikiem pestki moreli i wyjada ich zawartość. Zapytałem po co to robi. Odpowiedział, że w pestkach moreli i wiśni są witaminy i minerały, po których człowiek jest zdrów jak byk.

Wróciłem do domu. Po śniadaniu dzień mijał na beztroskiej zabawie. W pewnym momencie w oczy rzuciła mi się stara wiśnia na uboczu podwórka. Przypomniały mi się słowa wujka. Wszedłem pod drzewo i zacząłem zbierać leżące pod nim pestki. Rozłupywałem i zjadałem. W pewnym momencie zacząłem nawet wygrzebywać z ziemi i zjadać. Kiedy już byłem najedzony mama zawołała na kolację. Oczywiście kolacji nie miałem ochoty jeść więc siedziałem przy stole dotrzymując towarzystwa rodzicom. Nagle zrobiło mi się słabo i niedobrze. Po ciele zaczęły przechodzić dreszcze, było mi na przemian to zimno to gorąco. Położyłem się spać. Obudziłem się następnego ranka rześki i wypoczęty. Założyłem trampki i pobiegłem na podwórek. Dom nasz stał na skraju małego miasteczka. Za domem były już tylko pastwiska, bagienka, łachy a za nimi wielka rzeka.

DSC_0492.JPG

Pobiegłem na pastwiska wzdłuż starorzecza. Szedłem nim aż z wąskiej łachy przechodziło w wielkie rozlewisko. Rozlewisko to nagle kończyło się nasypem czy może lepiej wałem. Duże okrągłego kształtu rozlewisko przecięte było na pół wałem, szerokim na około 50 metrów. Aby dostać się na ten nasyp musiałem pokonać zasieki z czeremchy i dzikiego bzu. Kiedy wyszedłem na ten nasyp oczom ukazał się obrazek jak ze snu. Dwa rzędy starych jabłoni, między nimi zacieniona ścieżka. Pod drzewami stadko saren i jelonków przyglądających mi się z równym zaciekawieniem jak ja im. Na drzewach dokazywały zięby i trznadle. Przy ścieżce stała krowa i dwie kozy. Szedłem wzdłuż ścieżki podziwiając otaczający mnie świat. Na końcu ścieżeczki zza drzew wyłoniła się mała drewniana chatka. Była praktycznie cała zielona. Niziutka jakby do połowy zapadnięta pod ziemię. Z jednej strony porośnięta potężnym winogronem. Pokryta strzechą, na której rosły mchy a nawet trawa. Z lekkim lękiem i zaciekawieniem zbliżałem się do chatki bacznie ją obserwując. Chciałem ją trochę ominąć i szedłem już praktycznie bokiem. Wtedy usłyszałem zza pleców – „Nie bój się”

Rozlewisko było przecięte wałem ale również połączone czy to rowem czy kanalikiem. Z jednej części rozlewiska woda śluzą uchodziła do rzeki więc tym kanalikiem ciągle płynęła. Kanalik porośnięty po brzegach wielkimi olchami przy ich pniach żółciły się piękne kaczeńce. Za moimi plecami nad kanalikiem był mały drewniany mostek, na którym stała kobieta opierając się o barierkę. Ten widok zapadł mi najmocniej w pamięci. Kruczoczarne długie włosy splecione w warkocz, który opadał na dekolt. We włosy wpięte kwiaty. Jasna zwiewna sukienka. Słońce za jej plecami padające na włosy sprawiało wrażenie jakby otaczała jej głowę złota czy ognista poświata, lekki wiaterek falujący suknią robił wrażenie jakby się lekko unosiła. W ręku trzymała coś w rodzaju placka i urywając drobne kawałki rzucała do wody. Stanąłem jak wryty. Uśmiechnęła się i powiedziała – „chodź coś zobaczysz” powoli zbliżyłem się do mostka. Rzucane przez nią kawałki placka natychmiast porywane były przez pojawiające się i znikające cienie. „To był lin, a to karaś” – mówiła. „Karasie to te z łuskami przypominającymi siatkę na grzbiecie a te całe czarne to liny”. Obserwowałem wszystko z zaciekawieniem. „Pewnie jesteś głodny? Złowimy i przygotuję rybkę” Poszła do chatki i przyniosła małą wędkę. Leszczynowy kijek, do którego przywiązany był cieniutki sznureczek, na końcu którego był mały druciany haczyk. Po drodze był jeszcze spławik z gęsiego pióra. Założyła trochę ciasta na hak i spuściła do wody. Po chwili spławik znikł a w jej rękach rzucał się już dorodny lin. „Idę go przyrządzić” - usłyszałem – „a ty złów drugiego” Zostawiła mi wędkę i placek i poszła do chatki. Założyłem ciasto i posłałem do wody, po chwili spławik ruszył, szarpnąłem wędką i niestety pudło. Za chwilę kolejny kawałek na haczyku ląduje w wodzie. Po nim kolejny i następny. Nic nie mogłem zaciąć, robiłem coraz więcej hałasu a brania stawały się coraz rzadsze. Tak się wciągnąłem, że nie zauważyłem jak szybko leci czas. Moje pierwsze wędkowanie przerwało wołanie na obiad.

DSC_0937.JPG

Kobieta wyszła z chatki i zaprosiła mnie do środka. W środku pachniało kwiatami i ziołami. Było sporo ciemniej niż na zewnątrz. Grube szyby w małych okienkach nie przepuszczały tyle światła co dzisiejsze okna. Świece też nie dawały wielkiego światła. Wszystko było tam drewniane i stare a jednocześnie czyste i zadbane. Większa część chatki to kuchnia i regaliki z różnymi słoikami i buteleczkami w drugiej mniejszej części za materiałową zasłoną było wielkie łóżko. Kobieta podała mi rybę i ciepły placek, który właśnie zdjęła z blachy nad kominkiem. Ryba była pyszna. W życiu nie jadłem lepszej, a na deser dostałem placek z masłem i dżemem z dzikich czereśni. Lepszego dżemu nigdy nie jadłem. Delektując się deserem przypomniałem sobie, że na cały dzień zniknąłem z domu więc postanowiłem wracać. Podziękowałem nieznajomej i wróciłem do domu. Nie mogłem doczekać się następnego dnia.
Rankiem znów założyłem swoje znoszone trampki i ruszyłem biegiem wzdłuż starorzecza. Niemalże z takim samym lękiem i zaciekawieniem jak pierwszym razem skradałem się do chatki. Nie widziałem nikogo koło niej, na mostku też pusto. Nagle usłyszałem głos dochodzący zza chatki: „pomożesz mi?” Za chatką był niewielki ogród. A w nim najróżniejsze warzywa. Kobieta akurat zbierała pomidory. Krzaki pomidorów swymi rozmiarami zrobiły na mnie niemałe wrażenie. Po większość pomidorów musiałem stawać na palcach. Krzaki miały po dwa metry wysokości. A na nich rosły piękne czerwoniutkie pomidory. Jak się później przekonałem bardzo smaczne. Zebraliśmy dojrzałe sztuki i podwiązaliśmy szmatkami ociężałe pod urodzajem gałązki. Nadszedł czas na przygotowanie jednego z posiłków czyli rybki. Wzięła wędkę i poszliśmy na mostek. Znów po chwili trzymała rybę w ręce a ja miałem za zadanie złowić kolejną. Oczywiście tak jak i pierwszym razem nic nie złowiłem. Lekko się tym już irytowałem gry usłyszałem „ Jutro złowisz , a teraz chodź jeść” Tak jak poprzednio po posiłku wróciłem do domu.
Mijały kolejne dni i kolejne poranki. Zawsze rano biegłem do mojej nowej przyjaciółki. W końcu nauczyłem się łowić liny i karasie. Zawsze miała też dla mnie jakieś zadanie. A to pilnować kota żeby nie dokuczał krowie którą akurat doiła, a to zbieranie mchu który strąciły kozy wchodząc na dach chatki. Podlewaliśmy warzywa, zbieraliśmy owoce. Pewnego wieczoru spojrzała na mnie trochę inaczej niż zwykle. Nie uśmiechała się i ze smutkiem w oczach powiedziała „ Nie możesz już tu być” Z każdym słowem jej twarz, w której jeszcze kilka dni wcześniej byłem zakochany teraz zaczęła mnie przerażać. Jej głos od delikatnego dźwięcznego przechodził w coraz to grubszy niemal męski. „Wracaj do rodziców!” Zerwałem się i pobiegłem czym prędzej do domu. Rzuciłem się na łóżko i poszedłem spać.

DSC_1003.JPG

Nastał kolejny poranek.

Ten był trochę inny. Nad sobą zobaczyłem zapłakaną twarz mamy. Dookoła mnie stały jakieś buteleczki z lekarstwami. Na czole miałem wilgotną szmatkę. „Obudziłeś się” wydusiła mama ciesząc się przez łzy. Tak ale muszę już iść - odpowiedziałem. Dokąd to się już wybierasz? Zapytała. No na ryby jak zawsze. Na jej twarzy zawitało wielkie zdziwienie. Zawołała ojca. Mówią do mnie: „Przecież Ty nigdy nie byłeś na rybach. Spałeś kilka dni, zatrułeś się czymś baliśmy się, że już się nie obudzisz” . Jak to nie byłem – codziennie chodzę. Pokaże Wam. Długo musiałem walczyć żeby mnie wypuścili z łóżka. Poszliśmy razem w miejsce gdzie co rano biegałem. Przecisnęliśmy się przez krzaki i weszliśmy na nasyp. Były jabłonie, była ścieżka ale było inaczej, jakoś tak zwyczajnie. Dochodziliśmy do końca nasypu a ja coraz z większym zdziwieniem i niedowierzaniem obserwowałem okolicę. Nie było chatki. Na miejscu drewnianego mostka był murowany z cegły. Podeszliśmy na mostek spojrzałem na wodę i serce mocniej zabiło. Są ryby. Zwróciłem się do taty. Tu łowię a tu była chatka, gdzie ona teraz jest? Ojciec ze zdumieniem zaczyna mówić. Pamiętam jak byłem mały tu mieszkała kobieta czasem ją widywaliśmy z dziećmi nazywaliśmy ją Dziewanna. Nie pamiętam już jej za dobrze może babci zapytaj”. Babcia na pytanie o dziewannie zwyczajnie się oburzyła. To wiedźma była i nikt nie wie co się z nią stało. Miała tam chatkę na bagnach a pewnego dnia już chatki nie było. Został tylko ślad na ziemi i wieść o niej zaginęła. Nazajutrz rano z rodzicami dokonałem zakupu wędki. Pobiegłem nad mostek na ryby. Tego lata złowiłem setki pięknych karasi. Od tamtej pory moją pasją jest wędkarstwo oraz przyroda. Często powracam do tamtego miejsca. Ryb już tam nie ma bo rowek wyschnięty ale idę tam, otwieram piwko, siadam na mostku i przypominam sobie wszystko co wtedy tu ujrzałem.

Artykuł zgłaszam do Tematygodnia, nawiązując do tematu nr.3

Sort:  


Welcome to Steemit @wzp!

I wish you much success and hope you find Steemit to be as rewarding and informative as I have.

Here are some links you might find useful.
Your stats on SteemNow
Your stats on SteemWorld
Your stats on SteemD
How does Steemit actually work?

Oh yea, I have upvoted you and followed you. Many blessings!

Source
#introduceyourself/#introducemyself

The “introduceyourself/introducemyself” tag is for creating one introductory post that tells us about you. Users are encouraged to use this tag exclusively for that, and not to reuse it.

More information:

The Game of Tags

Welcome to Steemit!!!

Great article! I learned a lot of cognitive. You are interesting to describe everything, I hope to have a friendship with you to get more information.

Ciekawe :P

Warto (tak przy okazji) robić podwójne odstępy między akapitami, by tekst się nie zlewał (tak mi się wydaje).

Natomiast cóż, srogie pestki ;)

Dzięki, z tymi odstępami podwójnymi rzeczywiście może być czytelniejsze.

Hello! Excellent article, you're done! Welcome to Steemit, I'm glad to new friends and have followed you, I hope you will follow me as well, wish you successful development of your blog! Upvoted your post! ;)

Coin Marketplace

STEEM 0.18
TRX 0.15
JST 0.031
BTC 61179.86
ETH 2631.51
USDT 1.00
SBD 2.46